Zabawne, że o ile do niedawna wszyscy wyborcy POst-KOmuny powtarzali jak mantrę, że "Macierewicz jest ruskim agentem" (znam nawet jednego takiego, co któregoś roku przy wielkanocnym stole wyraził życzenie "celi śmierci dla Macierewicza"... ech ci "inteligenci"), to gdy tylko powstał pomysł komisji do zbadania wpływów rosyjskich, nie nazwali jej "Lex Macierewicz" tylko właśnie "Lex Tusk".
Dlaczego wszyscy słysząc hasło "rosyjskie wypływy" od razu wiedzą, że to o Tuska chodzi?
No dobrze, żartowałem. To było pytanie retoryczne - odpowiedź jest tak oczywista, że nawet nie wypada tak z niej kpić, jak ja to zrobiłem powyżej.
Ale tutaj ciśnie się na usta stwierdzenie "Kto komisjami wojuje ten od komisji ginie". Wystarczy cofnąć się do roku 2007, kiedy natychmiast po wygraniu wyborów układ parlamentarny PO-PSL ze wsparciem SLD utworzył dwie komisje mające pogrążyć PiS.
Pierwsza z nich miała rację bytu, bo zginęła polityk - Barbara Blida i dobrze by było wiedzieć kto z funkcjonariuszy co spartolił, że doszło do tragedii oraz kto dał tej kobiecie informację, że będzie aresztowana i poradził jej jak upozorować próbę samobójczą, by uniknąć kary i zrobić z siebie bohaterkę (niestety albo pomysłodawca planu albo nie doczytał instrukcji użytkowania nabojów niepenetrujących, albo bezczelnie oszukał Blidę, bo z tego upozorowania ona już nie wyszła żywa). Niestety zamiast szukania odpowiedzi na te pytania Ryszard Kalisz zajmował się politycznym biciem piany przez okres dwukrotnie dłuższy niż pierwsze rządy PiS.
Natomiast druga komisja nie miała żadnej racji bytu ani podstaw do powstania, bo nie doszło do żadnego wydarzenia wskazującego na to, że na jakimś szczeblu (zwłaszcza politycznym) doszło do jakiegokolwiek złamania prawa lub niestosowania procedur. Było tylko ANTYDEMOKRATYCZNE i ANTYPRAWORZĄDNE (w praworządnych systemach demokratycznych obowiązującą regułą jest domniemanie niewinności) DOMNIEMANIE WINY - przyjęte a priori założenie, że gdzieś, kiedyś, nie wiadomo w którym momencie, którym przypadku i jakich okolicznościach rząd PiS mógł stosować tajemnicze "NACISKI" na organy ścigania. Oczywiście nikt nie wiedział na czym te naciski miałyby polegać - istniało tylko powszechne przekonanie w nowym obozie władzy, że znajdzie się coś, co da się tak zinterpretować, aby pogrążyć stary obóz władzy. Była to więc "komisja od szukania dziury w całym". Jednak jej przewodniczący Andrzej Czuma wobec braków jakichkolwiek znamion przestępstwa napisał w raporcie końcowym, że nacisków nie znaleziono, po czym natychmiast popadł w niełaskę i polityczny niebyt.
Był jeszcze trzeci pomysł na pogrążenie rządu PiS... Nie chce mi się za bardzo rozpisywać, więc zacytuję tylko tekst "Co z rozliczeniem rządów PiS" autorstwa Waldemara Kuczyńskiego
"Rządy PiS to były pierwsze od roku 1989 rządy wrogie porządkowi ustrojowemu kształtowanemu demokratycznie przez 16 lat i opisującej go konstytucji. To nie była ekipa normalnej zmiany demokratycznej, lecz ekipa chcąca unicestwić istniejący porządek polityczny, mimo nieposiadania od wyborców wystarczającego mandatu, aby to robić. Śladem po tych zamiarach jest wyjątkowo skonfliktowane z konstytucją działanie poprzedniej większości parlamentarnej, którego część ustaw już zdezawuował trybunał konstytucyjny, a część ciągle czeka na jego werdykt. Te zamiary się nie powiodły wskutek fiaska prowokacji, która miała wzmocnić antyustrojową koalicję, a zakończyła się wyborami i utratą władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Pozostał „dorobek” tej ekipy, a mam tu na myśli wszystkie jej działania lekceważące konstytucję i obowiązujące prawo, które miały rzeczywistość polityczną w kraju przybliżać do wyobrażeń przywódcy PiS, zwanych IV RP. Ten „dorobek” właśnie dlatego, że powstawał bez mandatu do wprowadzania zasadniczych zmian ustroju, że był czymś, co słusznie nazywano „pełzającym zamachem stanu”, nie może zostać odsunięty w cień, „zamieciony pod dywan”. On musi być pokazany publicznie we wszystkich szczegółach i musi być oceniony, a jeśli trzeba, osądzony w świetle konstytucji i prawa. Inaczej utrwalimy przekonanie, że ustawa zasadnicza i wszystko, co z niej wynika, to plastelina, którą każda ekipa może dowolnie ugniatać i to jej uchodzi na sucho, bo nowa ekipa, choćby przeciwna poprzedniej, macha na to ręką zajęta bieżącymi sprawami i być może własnym ugniataniem ustrojowej plasteliny."
Ten tekst został opublikowany w tygodniku "Przegląd" 20 kwietnia 2008 roku. Nie, drogi czytelniku, to nie jest literówka - rok 2008. Tak, drogi Czytelniku, hasło "łamania konstytucji" które to "łamanie" rzekomo miało następować od jesieni 2015 roku zostało wymyślone przez propagandystów PO ponad siedem lat wcześniej!!! Jesteś zszokowany? Ja też byłem, gdy to odkryłem. Dlaczego w 2008 roku nie wdrożono tego planu w życie? Po prostu wtedy jeszcze w TK zasiadali sędziowie zbyt przyzwoici, aby mogło się udać. Trzeba było trwającej przez dwie kadencje PO wymiany kadr w TK rozszerzonej dodatkowo o trzech kontrowersyjnie wybranych sędziów z przełomu kadencji i dwóch na 100% niekonstytucyjnie wybranych za pomocą "poprawki Kropiwnickiego" aby ten plan mógł się powieść.
Ale z szerszych wód rozważań o możliwości "za***ania PiS" (to cytat "gentlemana" Radka Sikorskiego) wróćmy do tematu komisji.
Porównując sytuację obecną z genezą utworzenia komisji "naciskowej" można ze smutkiem stwierdzić, że PiS się uczy od PO. W sumie skoro konszachty Tuska z Putinem były tak nagminne i jaskrawe, to aż by to dziwiło, gdyby PiS nie sięgnął po ten arsenał. Tym bardziej, że tak Tusk, jak i "wolne" media z Onetem i Wyborczą na czele całymi garściami czerpią z tego, co im agenci Putina z grupy UNC1151 w ramach operacji "Ghostwriter" wrzucą na kanał "Poufna rozmowa" komunikatora "Telegram" i jest tajemnicą poliszynela (trąbi o tym na okrągło rosyjska i białoruska propaganda), że rząd PiS wyjątkowo zalazł Putinowi za skórę i ten przygotuje na okres kampanii wyborczej liczne prowokacje mające pomóc opozycji wygrać z PiSem.
Więc po co PiS-owi ta komisja i dlaczego wywołała ona takie larum na opozycji. To oczywiste. Opozycja była przekonana, że dzięki narzucanym przez "wolne" media tematom typu "inflacja", "drożyzna" i pseudoafery oraz przy silnym wsparciu ze strony UE (blokowanie środków z KPO) i Putina (kolejne prowokacje i wrzutki na "Telegramie") bezproblemowo wygra te wybory w cuglach. Komisja może to mocno skomplikować wrzucając do debaty publicznej tematy, których nie da się do końca zamilczeć. I nie będą to tematy wygodne dla opozycji ani niewygodne dla rządu.
Więc na przekór krzykom Tuska, że chodzi o wyeliminowanie go z polityki (co poniekąd byłoby najlepszą rzeczą w polskiej polityce od trzech dekad) uważam, że w tej komisji raczej będzie chodziło o to by gonić króliczka - nie trzeba Tuska pozbawiać prawa do pełnienia funkcji publicznych (oj, pamiętam ja czasy, gdy Platforma chciała podstępnie wyrokiem sądowym wyeliminować z polityki Andrzeja Leppera... to było jeszcze przed powstaniem koalicji PiS - Samoobrona - LPR), tylko wystarczy systematycznie wyciągać kolejne dokumenty dowodzące jego ścisłej współpracy z Putinem na szkodę Polski i NATO. Jeśli Tusk przegra te wybory, to i tak będzie bój to jego ostatni (czego jemu, swoim Dzieciom i całej Polsce z całego serca życzę).
A swoją drogą... czy ktoś przypomina sobie, aby w czasach rządu PO-PSL media pisały o jakiejś "Lex"? Dlaczego nie było "Lex Sobiesiak"? Dlaczego ustawy o TK napisanej wbrew prawu przez sędziów TK nie nazwano "Lex Duda" (od zmian pozwalających TK na usunięcie Prezydenta RP z urzędu bez wniosku Marszałka Sejmu) lub od autorów "Lex Rzepliński - Biernat"? No ostatecznie "Lex Komorowski" od kończącego kadencję Prezydenta, który na odchodne, rzutem na taśmę, wbrew prawu przyjął projekt napisany przez sędziów jako "prezydencki"? No właśnie. Za każdym razem, kiedy "inteligent" słyszy o kolejnym "lex", pod skórą czuje, że dzieje się coś niebywałego, skandalicznego, bezprecedensowego, strasznego... tylko jednego nie czuje - jak go bezczelnie w konia robią.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka