W pierwszej części artykułu moje świadectwo dotyczyło przeszłości - ratowania Żydów w trakcie niemieckiej okupacji. Wspomniałem w nim jak moja Babcia narażając życie swoje i trójki dzieci (w tym mojej Mamy) nie tylko karmiła Żyda przez ostatnie miesiące okupacji, ale ostrzeżona o tym, że w jej mieszkaniu są Niemcy, mają Żyda i wiedzą że Babcia udziela mu pomocy Babcia zamiast uciekać i ratować Dzieci wróciła jak gdyby nigdy nic do mieszkania i przemówiła do sumień żołnierzy Wehrmachtu tak, że nikt nie zginął, czym BEZPOŚREDNIO uratowała temu człowiekowi życie jednocześnie PONADPRZECIĘTNIE NARAŻAJĄC NA ŚMIERĆ SIEBIE I WŁASNE DZIECI. W drugiej części opiszę malutki fragment wielkiego dzieła jakim jest przyjmowanie uchodźców z Ukrainy. W tym działaniu sam jestem zaangażowany kontynuując dzieło Babci i uczestniczy w nim także moja rodzina. Dlatego będzie to bardzo osobiste świadectwo. Początkowo nie miałem zamiaru nikomu mówić o tym, że w moim mieszkaniu schronienie znaleźli Ukraińcy. Miało być to ciche spełnienie chrześcijańskiego obowiązku na zasadzie "niech nie wie lewa ręka co czyni prawa" oraz skromna spłata zobowiązania moralnego jakie zaciągnął na mnie zaszczyt bycia wnuczkiem Bohaterki. Ale skoro mówi się o nas, że mordowaliśmy Żydów i mordujemy migrantów na wschodniej granicy, to nie możemy milczeć - ukrywając nasze zasługi stalibyśmy się współwinni przyszłych ZBRODNI NA NASZYCH DZIECIACH I WNUKACH JAKIE MOGĄ SIĘ DOKONAĆ W IMIĘ RZEKOMYCH WIN NASZEGO NARODU.
Decyzja była oczywista: skoro mam mieszkanie po Rodzicach z którego korzystamy tylko sporadycznie odwiedzając rodzeństwo w moim rodzinnym mieście i są ludzie którzy uciekając przed okropieństwami wojny potrzebują pilnie tego mieszkania, to trzeba im to mieszkanie udostępnić. Miałem świadomość, że jeśli ma to być POWAŻNA POMOC, a nie tylko typowe dla celebrytów w tamtych czasach wpuszczenie Ukraińców do swojego domu na kilka dni, zrobienie sobie z nimi fotki i puszczenie ich w dalszą podróż, to nie będzie to sprint tylko maraton. Nie twierdzę, że to co robili celebryci było złe lub bezwartościowe - każda pomoc była potrzebna, także ta doraźna i dobrze, że ktoś pomagał - niezależnie od tego czy robił mało w realu, ale za to dużo trąbił o tym na Facebooku i w innych mediach czy odwrotnie - robił dużo, ale jego cichą aktywność widać było tylko na grupach pomocowych, które w tym czasie utworzyli w mediach społecznościowych ludzie dobrej woli z tysięcy miasteczek, aby było wiadomo gdzie przekazywać informacje ważne dla uchodźców z Ukrainy, gdzie oferować pomoc i gdzie jej szukać.
Na początku do udzielania pomocy grupa facebookowa nie była mi wcale potrzebna. Tak się szczęśliwie złożyło, że mamy kilkoro znajomych mieszkających w Polsce a pochodzących z Ukrainy z którymi znamy się od lat np.: Denisa - męża naszej koleżanki oraz Jewgienię, Dimę i Ksenię z którymi znamy się już od 2016 roku i zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić. Z Gienią, Dimitrem i Ksenią to ciekawa historia. Zaczęło się od tego, że Gienia z Ksenią przychodziła na plac zabaw o tej samej porze co ja z Miłoszem, więc nasze dzieci bawiły się razem. Później Miłosz z Ksenią trafili do tej samej grupy w przedszkolu i błyskawicznie zostali największymi przyjaciółmi. Dlaczego? Trochę dlatego, że Gienia nie siedziała non--stop z nosem w smartfonie, tylko poświęcała dużo więcej czasu niż przeciętna polska matka spotykana na placu zabaw na tłumaczenie córeczce że trzeba bawić się zgodnie i dobrze układać sobie relacje z rówieśnikami. Trochę dlatego, że ja wpoiłem synkowi chrześcijańskie wartości, które wpoiły mi moja Babcia i Mama. Te wartości to nic odkrywczego, ale skoro niedawno musiałem je wyłożyć niejakiemu Michałowi Jaworskiemu (chłopina chwali się wyższym wykształceniem, a wiecznie odsyła osoby o innych poglądach do szpitala psychiatrycznego) więc zrobię tutaj "Ctrl+C, Ctrl+V", aby Czytelnicy wiedzieli o co chodzi. Pierwszą zasadą jest, że NIE WYPADA ŚMIAĆ SIĘ z osób chorych psychicznie - jest to wręcz JEST TO BARBARZYŃTWEM. One bycia chorymi świadomie sobie nie wybrały, ta choroba jest dla nich a często także dla ich rodzin nieszczęściem. Drugą zasadą jest, że NIE NALEŻY SZYDZIĆ Z OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH FIZYCZNIE: niewidomych, niesłyszących, z niewykształconymi, amputowanymi lub niewładnymi kończynami, poruszających się lub wypowiadających się w sposób nieporadny lub nietypowy ze względu na swoją niepełnosprawność oraz robiących z powodu niepełnosprawności dziwne miny i przybierających dziwne pozy. NIE WOLNO PODEJMOWAĆ ŻADNYCH DZIAŁAŃ MAJĄCYCH NA CELU WYKORZYSTANIE ICH NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI I WYNIKAJĄCYCH Z NIEJ OGRANICZEŃ W CELU ICH OŚMIESZENIA, PONIŻENIA, ZADANIA IM BÓLU PSYCHICZNEGO LUB FIZYCZNEGO. Trzecią zasadą jest, że nie wolno WYKORZYSTYWAĆ choroby psychicznej lub niepełnosprawności fizycznej do osiągnięcia NIEUPRAWNIONYCH KORZYŚCI np.: wyłudzenia pieniędzy, szantażowania zamiarem publicznego ujawnienia choroby. Czwartą zasadą jest, aby NIGDY W ŻADEN SPOSÓB NIE KRZYWDDZIĆ osób, które znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji: SIEROT, WDÓW, UCHODŹCÓW, UBOGICH, SAMOTNYCH MATEK, OSÓB SAMOTNYCH, W PODESZŁYM WIEKU itp... natomiast w miarę swoich możliwości okazywać tym osobom pomoc i wsparcie. Cztery zasady - proste jak budowa cepa i oczywiste jak 2 + 2 = 4. No i właśnie z tej czwartej zasady wynikało, że Miłosz doskonale wiedział, że gdyby w jakikolwiek sposób skrzywdził Ksenię, to moja reakcja byłaby bardziej surowa niż gdyby skrzywdził polskie dziecko. Dzieci są świetnymi obserwatorami, więc Miłosz i Ksenia szybko wzajemnie docenili zalety swojego wychowania - przyjaźnili się w przedszkolu i na placu zabaw. A my polubiliśmy się z Rodzicami Kseni - okazało się że Gienia mimo początkowych trudności językowych świetnie się dogaduje z Martą, a Dima i ja zupełnie nadajemy na tych samych falach - obaj pracujemy w branży IT oraz lubimy i potrafimy grać (Dima na gitarze klasycznej, ja na pianinie i gitarze akustycznej). Lubimy spędzać wspólnie czas (nawet wyjechaliśmy razem na wakacje na Mazurach), więc gdy tylko zaczęła się wojna i pojawili się pierwsi uchodźcy na granicy, to natychmiast pospieszyliśmy do naszych ukraińskich Przyjaciół, aby ich zapewnić, że jakiejkolwiek pomocy potrzebowaliby oni lub inne osoby z Ukrainy które zwrócą się do Nich po pomoc, to mogą na nas liczyć. Powiedzieliśmy im też o mieszkaniu po moich Rodzicach, które można w tym celu wykorzystać.
Ne trzeba było długo czekać, bo Dima z Ksenią wkrótce mieli "pełną chatę" i trzeba było ich znajomych gdzieś rozlokować. Więc z dnia na dzień w naszym dotychczas pustym mieszkaniu po Rodzicach pojawiło się siedem osób z trzech ukraińskich rodzin. Ponieważ akurat w tamtym czasie Holandia otworzyła swoje granice dla Ukraińców, więc wszystkie te osoby z wyjątkiem jednej po około dwóch tygodniach ruszyły w tamtym kierunku. Później od Dimy dowiedzieliśmy się, że żałowały - w Polsce wprawdzie o pracę trudno, a zarobki nie sią wysokie, ale za to tutaj rząd błyskawicznie dostosował prawo do zaistniałej sytuacji tak, aby każda matka z Ukrainy mogła załatwić dla siebie i swoich dzieci numer PESEL w jeden dzień, a w związku z tym mogła w razie potrzeby skorzystać z darmowej pomocy lekarskiej i refundowanych leków na warunkach takich samych jak Polacy (wiadomo, nie ma luksusów - służbę zdrowia mamy taką, jaką mamy), a w Holandii procedury ciągnęły się miesiącami, a w tym czasie za każdą wizytę z dzieckiem u lekarza trzeba było słono płacić. Szybko też okazało się, że stosunek Holendrów do przybyszów daleki jest od gościnności Polaków.
Czy na tym etapie było trudno? Pewnie zaskoczę wielu tym wyznaniem, ale dzień w którym zawieźliśmy do tego mieszkanie pierwszą trójkę osób z Ukrainy był PIERWSZYM DNIEM OD POCZĄTKU PEŁNOSKALOWEJ AGRESJI NA UKRAINĘ (24 lutego 2022) W KTÓRYM NIE CZUŁEM STRACHU, BEZSILNOŚCI I KOSZMARNEGO PRZYGNĘBIENIA. Jakoś tak jesteśmy skonstruowani, że kiedy skupimy się na pomocy innym, wówczas zapominamy o kotłujących się w nas negatywnych emocjach. Ale wcześniej było ciężko. Najtrudniejszym na tym etapie momentem było pakowanie swoich rzeczy z tamtego mieszkania, aby goście mogli się jakoś rozlokować. Cały czas miałem przed oczami obraz sprzed kilku dni. Tak się składa, że urząd paszportowy w Łodzi mieści się naprzeciwko Łódzkiego Domu Kultury w którym znajdowało się regionalne centrum koordynacyjne dla uchodźców. Ponieważ w czasie inwazji okazało się, że dwa spośród naszych paszportów są już nieaktualne, a oczywiście tysiące ludzi w tym samym czasie dokonało podobnych "odkryć" w paszportach swoich i swoich najbliższych, więc aby cokolwiek załatwić wziąłem dzień urlopu i pojechałem około piątej rano ustawić się w kolejce do urzędu. I stojąc tam kolka godzin do otwarcia budynku widziałem Ukrainki z Dziećmi wchodzące i wychodzące z punktu konsultacyjnego. Standardowy "dobytek" to jedna walizka w ręce Matki i malutkie plecaczki na plecach Dzieci. Całe życie zamknięte w jednej walizce. PAKUJĄC SWOJE DAWNO NIEUŻYWANE RZECZY Z MOJEGO RODZINNEGO DOMU ZASTANAWIAŁEM SIĘ CIĄGLE JAK BARDZO TYM UKRAINKOM I ICH DZIECIOM MUSIAŁO BYĆ TRUDNO W TAKIM MOMENCIE. I CAŁY CZAS POWRACAŁO NATRĘTNE PYTANIE: CZY NAS ZA JAKIŚ CZAS MOŻE SPOTKAĆ TO SAMO? Przecież nawet głupi instrument dużo więcej waży i dużo więcej miejsca zajmuje niż ta jedna walizka Ukrainki. To było strasznie dołujące przeżycie. Innych dołujących przeżyć dostarczyli mi politycy opozycji - ci działający na niwie krajowej, jak i w Parlamencie Europejskim. Oto fragment mojego artykułu "Myśli nieuczesane" napisanego w nocy z 8 na 9 marca 2020 roku.
Mój siedmioletni Synek Miłosz budzi się przerażony. Jest niesamowicie inteligentny: ROZUMIE, że obok jest wojna, WIE że wojna jest w kraju z którego pochodzi Ksenia (jego najlepsza Przyjaciółka z przedszkola) i Jej Rodzice, więc MA ŚWIADOMOŚĆ że było tam źle, a jest jeszcze dużo gorzej i WIDZI, że obawiamy się skutków tej wojny - także potencjalnej napaści na Polskę.
Ja dziś wcale nie mogę zasnąć. Zbyt wiele było rzeczy, które mnie zdenerwowały. Brak perspektywy złożenia wniosku o paszport dla mnie i dla Miłosza (Żona i Bliźniaki mają paszporty aktualne), ceny jakie zobaczyłem na mijanej stacji benzynowej (idą ciężkie czasy). Ale przede wszystkim to nieskończone skur..syństwo zdrajców z opozycji, którzy WYKORZYSTALI HOJNOŚĆ I OFIARNOŚĆ POLAKÓW do tego aby ZAATAKOWAĆ POLSKIE PAŃSTWO.
Oczywiście przez ten atak hojność i ofiarność może się zmniejszyć - jakieś tysiące Ukrainek z małymi Dziećmi zamiast w domu będą musiały mieszkać w zbiorczej sali, bo nikt nie lubi aby go wykorzystywać wbrew jego woli i robić z niego głupka. JAKIM PRAWEM ZDRAJCY, którzy kiedy Putin z Łukaszenką rzucił na naszą granicę tłum muzułmańskich imigrantów wyzywali Polaków od "ksenofobów", "rasistów", "antysemitów" którzy "tak pomagali Żydom jak teraz uchodźcom", "pozbawionych empatii cyborgów", a naszych żołnierzy i pograniczników od "śmieci" i "watahy psów" a nawet porównywali ich do niemieckich "zbrodniarzy z SS i Wehrmachtu, którzy też tylko wykonywali rozkazy" śmią się teraz wypowiadać w imieniu "NORMALNYCH OBYWATELI"?
Jakaś przerażona Ukrainka (a może Rosjanka) ucieka z małym dzieckiem z Kijowa pociągiem przez Węgry do Polski (tory w kierunku Polski były ostrzeliwane, więc zmieniono kurs pociągu). Liczy na dach nad głową i trochę spokoju. Dla Niej "polskie piekiełko" to i tak raj w porównaniu z tym piekłem, jakie cywilom z Ukrainy zgotował Putin. Na jak długo znajdzie tu dom? I jak długo my jeszcze będziemy mieć tu swój dom, skoro zdrajcy szczując obywateli na rząd i pogłębiając podziały między Polakami dosłownie zapraszają tu Putina?
Rząd kombinuje jak by tu przekazać samoloty walczącej Ukrainie nie ryzykując przy tym wciągnięcia nas w wojnę lub nawet ataku jądrowego. NATO i UE najpierw oferują te samoloty, a później przerzucają je jak gorący kartofel.
W niedzielę byłem w Warszawie w Parku Szczęśliwickim. W pewnym momencie do Miłoszka dołączyła się dwójka Dzieci z Ukrainy - skoro kręciłem Miłoszka na karuzeli, to chciały pokręcić się razem z nim. Dogadywaliśmy się świetnie mieszaniną języka ukraińskiego, rosyjskiego, polskiego a nawet angielskiego. Cięgle dźwięczy mi w uszach cudowny śmiech tej Dziewczynki. Promyk radości w tych smutnych czasach.
Cała trójka moich Dzieci codziennie modli się o to, aby wojna się zakończyła, by żadne domy nie były już niszczone bombami, nikt nie ginął i wszyscy mogli być szczęśliwy. Gdyby dorośli mieli choćby ułamek rozumu Dzieci!
Dziś (a w zasadzie to już wczoraj... jest po północy) tysiące ludzi straciły radość, dumę i entuzjazm z powodu niesienia pomocy. Tysiącom innych ludzi właśnie życie się zawaliło - nie dość, że uciekają z pustymi rękami to jeszcze uciekają do kraju w którym dla kogoś ważniejsze jest powstrzymanie niekorzystnych dla opozycji tendencji sondażowych niż ich dach nad głową.
(...)
Marzenia ograniczają się do tego, by moje Dzieci przeżyły i nie zostały w bardzo młodym wieku półsierotami lub sierotami, bym miał je za co utrzymać i wykształcić. Babcia z Dziećmi przeżyła okupację w Warszawie, to może i my przeżyjemy, jak Bóg da! Ale przez wojnę Dziadka nigdy nie poznałem. I znów smutek. I znów nie mogę zasnąć.
Ta tajemnicza Ukrainka, a może Rosjanka o której wtedy wspomniałem była jedną z osób, które nocowały u mnie w "pierwszej turze". Właśnie, zapomniałem napisać, że udzielając pomocy nie pytałem czy uciekające z Ukrainy osoby etnicznie są Ukraińcami czy Rosjanami. Nota bene Gienia etnicznie jest Rosjanką - przed 24 lutego z Gienia z Dimą żartobliwie zgadzali się co do tego, że się nie zgadzają w kwestii Krymu, ale pełnoskalowa agresja wszystko zmieniła - rozpętane wojenne szaleństwo sprawiło, że nawet osoby pochodzące z Rosji stały się ukraińskimi patriotami niosącymi pomoc towarzyszom niedoli i jednoznacznie sprzeciwiającymi się terrorowi rosyjskiego imperium. Pamiętam jak kilka dni później odwoziliśmy pierwszą trójkę gości do mieszkania i Dima w samochodzie powiedział mi, że przed agresją w Ukrainie było podobnie jak w Polsce - partie polityczne ostro lały się między sobą, ale agresja prawie wszystkich otrzeźwiła i zjednoczyła. Szkoda, że w Polsce to tak nie zadziałało. Oto fragmenty mojego artykułu "Dzień hańby UE! Za co giną Ukraińcy? Pakt Ribentrop - Mołotow podpisany!"
"Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą do szybkiego uruchomienia mechanizmu warunkowości w budżecie UE. Głosowanie odbyło się w środę 9 marca wieczorem, jego wyniki podano dzień później rano. Rezolucję przyjęto 478 głosami za wobec 155 przeciw i 29 wstrzymującymi się."
O biedny i naiwny Ukraiński Narodzie!
O co Ty walczysz?!
Za co Ty giniesz?!
Nowy "pakt Ribentrop - Mołotow" podpisany - Ukraina nie wejdzie do UE ani do NATO, bo Niemcy są przeciw!
Polska nie zostanie rzucona na pożarcie Putinowi tylko wtedy, gdy pod naciskiem eurokomunistów padnie na kolana bez jednego wystrzału wybierając okupacyjny "rząd", który znów zrobi z nas niewolników na niemieckich plantacjach szparagów!
W przeciwnym wypadku Polskę przyjmującą Wasze Kobiety i Dzieci eurokomitern ZAGŁODZI SANKCJKAMI. Wasi Bliscy będą biedować razem z nami.
A od zbrodniarza Putina potomkowie niemieckich nazistów dalej będą kupować ropę, gaz i inne surowce finansując BOMBY i RAKIETY którymi Putin uderzy w Polskę - w nasze i Wasze Żony i Dzieci. Pretekst napaści znajdzie w dzisiejszej rezolucji i wystąpieniach euro-pOSŁÓW ją uzasadniających: "faszyzm", "nacjonalizm", "rasistowska dyskryminacja uchodźców", "prześladowanie mniejszości etnicznych, religijnych i seksualnych".
Już przedwczoraj bylibyśmy wplątani w tę wojnę, gdyby nasz rząd nie powiedział SPRAWDZAM w sprawie MiG-ów.
A na Wasze Żony i Dzieci znów posypałby się grad pocisków - jeśli nie teraz to w niedalekiej przyszłości.
Kto Wam obiecał dać POŁOWĘ naszych maszyn zdolnych do walki powietrznej?
Kto wam puścił bujdę, że będą one mogły operować Z POLSKICH lotnisk?
I nagle gdy Polski rząd powiedział "zgoda, ale zróbmy to razem, jako NATO", to kto się wycofał?
Komu zależy, aby nas wplątać w wojnę i ściągnąć zemstę Putina (której raz już posmakowaliśmy - do tej pory Putin nie pozwolił wyjaśnić czy Smoleńsk to był wypadek czy zamach... bo nasze upokorzenie oraz niepewność i strach innych państw leży w jego interesie)?
A jeśli nie uda się nas wplątać w wojnę, to zrobić z nas "niechcących udzielić pomocy sojuszników Putina" - identycznie jak zrobiono z nas "współwinnych Holocaustu"?
Komu tak bardzo zależało, aby polscy patrioci niosący pomoc Ukraińcom nagle zamiast dumy poczuli dyskomfort, że chcą dobrze, a są wykorzystywani jako "pożyteczni idioci"? Kto w obliczu wojny u bram wszczyna kłótnie i dzieli Polaków na "zwykłych obywateli" i "rząd"?
Tak w tym momencie, gdy tysiące Polaków nie patrząc na barwy polityczne (wiem od Siostry, że w sztabie kryzysowym pracowali ramię w ramię tomaszowscy samorządowcy z PiS-u i PSL-u, a nawet powymieniali się numerami telefonów aby w razie potrzeby służyć pomocą o każdej porze dnia i nocy) polskojęzyczni parlamentarzyści i europarlamentarzyści wygłaszali takie tyrady przeciw Polsce:
Ale wróćmy do tematu do naszej pomocy dla Ukraińców. Po wyjeździe "pierwszej tury" miałem mały dylemat moralny. Otóż następnymi przyjaciółmi naszych Przyjaciół, którzy chcieli zatrzymać się w naszym mieszkaniu byli ludzie dość zamożni - małżeństwo kanadyjsko-ukraińskie, które czekało w Polsce na kanadyjskie wizy. Jednocześnie w grupie pomocowej coraz więcej osób pytało o mieszkania. Początkowo postanowiłem znaleźć coś do wynajęcia dla owego małżeństwa, a dach zapewnić osobom dysponującym skromniejszymi środkami. Ponieważ jednak rynek zdążył się już wypełnić, więc jak coś było do wynajęcia, to najczęściej był to domek lub pokoik na wsi w wysokiej cenie (co jeszcze było do przebolenia, zwłaszcza, że na hotele owo małżeństwo z braku lokum wydawało krocie) i bez dostępu do Internetu (co było cechą dyskwalifikującą - Gary pracował zdalnie). Więc po kilku nieudanych próbach znalezienia mieszkania na wynajem zdecydowaliśmy się przyjąć ich na miesiąc. Wkrótce po tym obiecałem pewnej Dziewczynie z Ukrainy, która przyjechała do Polski z malutkim Synkiem i dwiema Siostrzenicami w wieku szkolnym, że jak tamto małżeństwo pojedzie do Kanady, to będzie mogła zamieszkać u nas po kosztach (Dziewczyna ta znalazła już pracę w Polsce, ale ich tymczasowe lokum było raczej klaustrofobiczne - nie warunki do życia z małym dzieckiem). Pobyt Nataszy, Garego i Andrieja przeciągnął się do ponad dwóch miesięcy (tak to zwykle bywa, że z procedurami urzędowymi przy dużym popycie schodzi dłużej niż zwykle) i zdążyliśmy się przez ten czas polubić - zwłaszcza że to byli przyjaciele naszych Przyjaciół więc czasem spotkaliśmy się na grillu (więcej takich imprez, to zostałbym poliglotą - z Nataszą i Dimą rozmawialiśmy po angielsku a z Matką Gieni która też uciekła z Kijowa rozmawialiśmy po rosyjsku - szczęśliwie Dima zna obydwa te języki, więc pomagał jak nam brakowało jakiegoś słowa). Generalnie był to dla nas bardzo miły i pozytywny czas - mimo, że teoretycznie wszystko nas powinno dzielić - choćby to, że ja z Żoną jesteśmy katolikami, zaś Natasza prywatnie miłośniczką ezoteryki a zawodowo trenerką jogi - jedno i drugie kłóci się z katolicyzmem, ale jak to mówi polskie przysłowie "gość w dom - Bóg w dom").
Natychmiast po wyjeździe tego małżeństwa do Kanady dałem znać owej Dziewczynie... (hmmm... znowu Natalia... czyli zdrobniale Natasz - to musi być bardzo popularne nazwisko na Ukrainie) że może obejrzeć mieszkanie - przenieśli się tego samego dnia. I wtedy pojawił się dylemat moralny którego nie życzę nikomu... no, może z wyjątkiem mądrzących się powyżej i atakujących takich Polaków jak ja Ochojskiej i Biedroniowi. Okazało się, że osoba z mojej najbliższej rodziny (Siostrzenica Ola... będąca matką chrzestną Miłosza) może zostać z czwórką Dzieci bez dachu nad głową. Co zrobić? Zgadnijcie co zrobiłem. To była najtrudniejsza rozmowa telefoniczna w moim życiu. Umówiliśmy się z Siostrzenicą, że zrobimy wszystko aby nikt nie pozostał bez dachu nad głową. I tu chylę czoła przed Olą - znalazła dla Siebie i Dzieci domek gdzieś na skraju województwa, co dla Niej chwilowo jest nawet lepszym rozwiązaniem (większa odległość od byłego męża, więc Ona i Dzieci spokojniejsze). No żeby nie było za łatwo to w ciągu dwóch tygodni okazało się, że druga Siostrzenica także z czwórką dzieci także może mieć problemy mieszkaniowe, ale tamtą sprawę udało się Siostrze i Siostrzenicy załatwić pozytywnie już w zarodku. I całe szczęście, bo nie wyobrażam sobie jak miałbym powiedzieć Dziewczynie chroniącej Siebie, własne Dziecko i Dzieci swojej Siostry przed wojną, że musi szukać innego mieszkania. Czasem bywa trudno. Natalia jest bardzo młodą Osobą i nie zna realiów życia w Polsce - próbując "osuszyć" mieszkanie (zaparowane przez zimę wskutek suszenia pieluszek i pranych ubranek dziecięcych) zrobiła w nim taką "saunę", że nabiła rachunku za ogrzewanie takiego jak za pięć lat normalnego użytkowania (mam skalę porównawczą, bo Siostra mieszka w identycznym mieszkaniu w sąsiednim bloku). Nie wiem jaka suma dopłaty przyjdzie wraz z jesiennym rozliczeniem. Ale będziemy musieli wspólnie z Natalią sobie z tym poradzić - być wzajemnie wobec siebie uczciwym, ludzkim i życzliwym. I nieważne, że kiedyś był Wołyń! Nieważne, że Natalia, Dominik i dwie Dziewczynki prawdopodobnie mają tu lepiej niż miały przed wojną na Ukrainie. Czasem ludzie tak mówią. Ale oni ich nie znają... nie wiedzą, że właśnie jej Siostra (z a nią Natalia za pośrednictwem Facebooka) szuka swojego Męża, który przepadł bez wieści podczas ostatniej misji bojowej (nie wiedzą: poległ? w niewoli? ranny?) - bo tam jest WOJNA. Robimy to, co należy zrobić.
Odpowiadając na prawdopodobnie pojawiające się popytania:
Czy mógłbym zrobić coś więcej? Tak, mógłbym sam opłacać czynsz i media (około 1000 PLN miesięcznie plus nieznana dopłata za ogrzewanie), a nawet zapewnić jakiejś ukraińskiej rodzinie wyżywienie. Może bym tak zrobił, gdybym był kawalerem, nie miał dzieci na utrzymaniu i nie musiał konsultować swoich decyzji z Żoną... i gdyby inni ludzie z mojej najbliższej rodziny nie byli czasem w potrzebie (a także nie z rodziny - Kolega z pracy kolejny raz zbiera na operację serduszka Synka, którą trzeba przeprowadzić w USA - wada jest tak poważna, że w Polsce żaden zespół medyczny tego nie leczy i bez operacji dziecko umrze).
Jak reagują na to ludzie? Zaskakująco. Paradoksalnie sąsiadka "starej daty" (przed tą wojną szczerze nie lubiła Żydów, a jeszcze bardziej Ukraińców) okazuje dla naszych Gości bardzo dużo serca, a dużo młodszej i "postępowej" sąsiadce ciągle coś nie pasuje (no ale skoro przeszkadzało jej, że ś.p. Mama przed śmiercią czasem puściła telewizor głośniej, bo zdrowie Jej wysiadało więc i słuch też, to co się dziwić). Było kilka plotek i telefonów, że niby siostrzenice Natalii coś narozrabiały, ale wyjaśniliśmy sprawę i jest OK.
Czy czuję się dumny? Nie, to moja Babcia była Bohaterką - chroniła Żyda w okupowanej Warszawie choć groziła za to śmierć Jej i trójce Dzieci (w tym mojej Mamie), karmiła Go, choć Oni sami głodowali, poszła wraz z Dziećmi uratować Go z rąk Niemców, gdy już sytuacja wydawała się całkowicie beznadziejna - ja na coś takiego bym się nie zdobył. Ja tylko robię to, co należy zrobić w tej sytuacji i jestem szczęśliwy, że mogę pomóc. Moja Siostra i Żona które w tym uczestniczą czują to samo.
Czy jest to jakaś forma "zadośćuczynienia" za to, że Polacy nie chcieli przyjąć imigrantów podstawianych przez Putina i Łukaszenkę na granicę białorusko-polską? NIE! Uważam, że każdej inwazji należy się sprzeciwiać i tak jak Ukraińcy mają prawo strzelać do rosyjskich żołnierzy, tak samo Polacy mają prawo zatrzymywać na granicy i odstawiać z powrotem wciskanych nam tu siłą imigrantów, których najazd miał upokorzyć i zdestabilizować nasz kraj. Jeśli ktoś powie "ale przecież są to ludzie" n=to odpowiem z pełnym przekonaniem "a co, może rosyjscy żołnierze to nie są ludzie? Jedni i drudzy zostali użyci - często wbrew ich woli - do agresji i trzeba tę agresję adekwatnymi środkami powstrzymać".
Dlaczego o tym przez rok nie pisałem, a teraz piszę? Jak wspomniałem na wstępie: miało być to ciche spełnienie chrześcijańskiego obowiązku na zasadzie "niech nie wie lewa ręka co czyni prawa" oraz skromna spłata zobowiązania moralnego jakie zaciągnął na mnie zaszczyt bycia wnuczkiem Bohaterki. Ale skoro mówi się o nas, że mordowaliśmy Żydów i mordujemy migrantów na wschodniej granicy, to nie możemy milczeć - ukrywając nasze zasługi stalibyśmy się współwinni przyszłych ZBRODNI NA NASZYCH DZIECIACH I WNUKACH JAKIE MOGĄ SIĘ DOKONAĆ W IMIĘ RZEKOMYCH WIN NASZEGO NARODU.
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka