Artykuł jest fragmentem korespondencji z pewnym dr hab. - historykiem idei i współautorem jednego z podręczników do "Wiedzy o społeczeństwie", którego kiedyś na swoim blogu opisałem jako mojego "Poltologicznego guru" (On oczywiście wzbrania się przed takim tytułem). Ze względu na dobro Rozmówcy ukrywam Jego dane, a ewentualne zamieszczenie odpowiedzi uzależniam od Jego woli.
Cześć .......
W związku z tym, że polityka i media znajdują się w ścisłym kręgu Twoich zainteresowań zawodowych chcę podzielić się z Tobą moim niedawnym odkryciem. 22 lutego 2023 roku, czyli w dzień po przemówieniu Prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena z Warszawy do świata przypadkiem odkryłem, że "wolne" media (konkretnie przyłapałem na gorącym uczynku "Wirtualną Polskę") w tym dniu NA OGROMNĄ SKALĘ zastosowały WYJĄTKOWO NIEBEZPIECZNĄ TECHNIKĘ MANIPULACYJNĄ polegającą na INDYWIDUALNYM PROFILOWANIU WIADOMOŚCI wyświetlanych (bądź niewyświetlanych) na stronie głównej portalu. Strona główna portalu WP.PL otwarta przeglądarką Chrome z mojego profilu, na którym standardowo przeglądam wiadomości, otwieram interesujące mnie artykuły, klikam "udostępnij", klikam zielone lub czerwone "łapki" z oceną, więc na podstawie tego można ocenić moje zainteresowanie polityką jako "ponadprzeciętne" a sympatie polityczne jako "umiarkowanie propisowskie" wyglądała tak:
Natomiast ta sama strona główna portalu WP.PL wyświetlona w tym samym momencie (wykonałem kilka prób, aby wykluczyć przypadkowość: zamykałem i otwierałem oko przeglądarki, klikałem "Odśwież stronę") w drugim oknie tej samej przeglądarki Chrome z profilu z którego wcześniej wiadomości polityczne nie były wcale przeglądane (profil szkolny ośmiolatka) wyglądała tak:
Wpadłem na to zupełnie przypadkiem. Wiedząc, że wizyta w Prezydenta USA w Kijowie i Warszawie jest bardzo ważnym wydarzeniem (i pamiętając jaki cyrk zrobiły w trakcie poprzedniej wizyty "wolne" media wokół momentu w którym Macierewicz nie klaskał) śledziłem tę wizytę i jej echa przeglądając raz na jakiś czas newsy na "Interii", "Wirtualnej Polsce", "Onecie" i dla porównania na stronie "TVP INFO". Na początku wyglądało to wręcz nudnie - najpierw próby wmawiania (oczywiście nie w "TVP INFO"), że wizyta w Kijowie "obniżyła rangę" wizyty w Warszawie (moim zdaniem jeszcze bardziej ją podkreśliła przykuwając uwagę świata), następnie wszechobecne pochwały przemówienia (które moim skromnym zdaniem było bardzo ważne, ale troszkę rozczarowujące), później jednak zgodne głosy "ekspertów", że przemówienie jednak było rozczarowujące (jak miło, że się ze mną zgadzają) i w tym wszystkim jeden sensowny felieton Wiktora Świetlika "Bez nas byłoby po Ukrainie, bez USA byłoby po nas" którego nagłówek przywraca rozemocjonowanym Polakom rozsądne proporcje: "Są zarozumiali, aroganccy i ignoranccy. Raz nas ohydnie zdradzili. Wszystko to nie zmienia faktu, że USA ratują pogrążoną w krótkowzrocznych egoizmach Europę po raz czwarty, a Polska znowu jest dzięki nim bezpieczna." Aż tu przypadkiem około godziny 11:00 chcąc sprawdzić na Librusie czy Miłosz ma odwołaną ostatnią lekcję otworzyłem przeglądarkę z Jego profilem (konto z którego wcześniej żadne newsy nie były klikane - utworzyłem je wyłącznie w celu szybkiej komunikacji ze szkołą bez przedzierania się przes spam), a tam taki zestaw jak powyżej: na osiem artykułów wyróżnionych "kafelkami" jeden - ten największy, z Kingą Rusin - na temat polityków PiS rzekomo trzęsących się ze strachu na przemówieniu Bidena (które w rzeczywistości było nachalnie przez tychże polityków i rządowe media promowane), trzy na temat Kaczyńskiego, którego Bart Staszewski podsłuchał, jak w prywatnej rozmowie powiedział, że Biden "nic nie powiedział" (w rzeczywistości powiedział coś innego, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, dlatego przyjąłem to jako wiadomość prawdziwą, ale nieistotną - wiadomo jaki jest Kaczyński, czasem chlapnie coś nierozsądnego jak tekst o "dawaniu w szyję") i piąty o tym, jak to PiS "ostro zaatakował" Tuska, bo sprostował pompowany przez "WP i "Onet" fake news - wytłumaczy, że nie było żadnego "spotkania w cztery oczy" ani jego ani Trzaskowskiego z Bidenem tylko tradycyjny 40-sekundowy "hands shake" po odstaniu swojego w kolejce. Po chwili chciałem wrócić do tych artykułów, ale kiedy otworzyłem stronę WP ze swojego profilu zobzczyłem standardowy, nudny zestaw z zupełnie innymi "kafelkami". Odświeżanie strony, zamykanie i ponowne otwieranie przeglądarki nic nie pomogło. Dopiero gdy uświadomiłem sobie, że tamten "sensacyjny" zestaw wyświetlił się na koncie ośmiolatka i otworzyłem WP z konta Miłosza, znów pojawiła się Kinga Rusin, trzy razy Kaczyński i raz Tusk - w tym przypadku także odświeżanie strony oraz zamykanie i otwieranie strony nic nie zmieniało. CZYLI KLUCZOWĄ SPRAWĄ BYŁ PROFIL. Zrobiłem zrzuty ekranu i przyznam Ci się, że byłem w szoku - jestem programistą i wiem, że profilowanie treści jest możliwe (technologicznie jest to bardzo proste) i stosowane na skalę masową w reklamie oraz w podbianiu "klikalności" ale - choć na niejednym kłamstwie przyłapałem już polityków i media - numer tak manipulacyjny nie mieścił mi się w głowie. Opisałem to w artykule "Indywidualne profilowanie polityczne informacji. Witamy w orwellowskim świecie!". Gdy już szok trochę minął zacząłem sprawdzać jak zmieniają się w czasie strony internetowe otwierane z dwóch różnych kont. "TVP INFO" i "Interia" wcale nie stosują profilowania treści merytorycznych (nie piszę o profilowanych reklamach dorzucanych przez Google), wyraźnie antypisowski "Onet" profiluje treści, ale przynajmniej się do tego przyznaje - większość artykułów pojawiających się w zależności od profilu użytkownika pojawia się pod nagłówkiem "Wybrane dla ciebie" - dodatkowo to nie tę stronę przyłapałem na tak podstępnej manipulacji. Natomiast przyłapana "Wirtualna Polska" w miarę jak stygły emocje po wizycie Bidena szybko usuwała "dowody zbrodni" - ze strony głównej jeden po drugim znikały linki do sensacji Barta Staszewskiego, wypociny Kingi Rusin najpierw spdły z najważniejszych newsów do celebryckich ploteczek "Pudelka", a następnie też całkiem zniknęły. Po niecdo ponad 24 godzinach wersje strony głównej oglądanej z profilu mojego i Miłoszka różniły się nieznacznie, ale nie było w tej różnicy nic istotnego, co mogłoby przykuć uwagę lub budzić niepokój. Opisałem to w artykule: "Witamy w orwellowskim świecie Wielkiego Brata! Akcja niczym z filmu sensacyjnego." Niebawem okazało się, że cała akcja z filmikiem Barta Staszewskiego była JEDNYM WIELKIM OSZUSTWEM - na filmie wyraźnie słychać, że Kaczyński nie mówi o Joe Bidenie "Nic nie powiedział" tylko mówi o sobie w pierwszej osobie liczny pojedynczej "NIC NIE POWIEDZIAŁEM". Wprawiony w manipulacjach i oszustwach Bart Staszewski nawet nie wysilił się na tyle, aby "uciąć" film w odpowiednim miejscu - wiedział, że jeśli puści fake-newsa, to NIKT Z "INTELIGENTNEGI I WYKSZTAŁCONEGO" ELEKTORATU OPOZYCJI TEGO NIE ZWERYFIKUJE, a zanim zareagują co bardziej dociekliwi (i mniej przyzwyczajeni do wpadek prezesa) wyborcy PiS, to zgodnie z doktryną Goebbelsa KŁAMSTWO POWTÓRZONE 1000 RAZY STANIE SIĘ PRAWDĄ. I tak właśnie się stało - już w spobotę 25 lutego o godzinie 21:37 "Onet" rozpoczynał swój artykuł od takich ironicznych, a raczej POGARDLIWYCH słów:
I tylko linki do filmu Barta Staszewskiego "dziwnie" poznikały z artykułów:
Opisałem to w artykule: "Witamy w orwellowskim świecie. ERRATA: media bardziej kłamliwe, wyborcy jeszcze głupsi" Po kilku dniach linki do artykułu w Wyborczej wróciły - niewykluczone, że ich zniknięcie nie miało nic sensacyjnego, przwdopodobnie w momencie, kiedy artykuł był ustawiony przez redakcję jako "płatny", to bez opłaconej prenumeraty wyświetlał się tylko jego początek bez linków, a kiedy redakcja ustawiła go jako "dostępny w ramach bezpłatnego limitu" wówczas wyświetlał się w całości i z linkami stąd to pojawianie się i znikanie linków w tym jednym przypadku. Natomiast sam artykuł mógłby posłużyć Ci jako modelowy przykład jak można manipulować ludźmi PYSZNYMI którzy w dodatku ulegli SUGESTII. Ileż to "światły" redaktor nie nawyśmiewa PiS, Krzysztofa Sobolewskiego, Rafała Bochenka, Ryszardz Terleckiego etc... Ileż tam jest ironicznych zwrotów typu: "partia oceniła bilans zysków i strat przypływu szczerości prezesa", "Z odsieczą ruszył mu wówczas rzecznik partii." normalnie więcej ironii niż w "Monachomachii" mistrza Krasickiego. Tylko fakt jest faktem, że na filmie WYRAŹNIE SŁYCHAĆ SŁOWA "NIC NIE POWIEDZIAŁEM", o czym redaktorzyna nie wspomina. Głuchy? Nie sądzę! Po prostu zna czytelników GW i elektorat PO na tyle dobrze, by mieć pewność, że nawet jeśli będą mieli pod nosem film z oryginalnym dźwiękiem, to go dokładnie nie odsłuchają - nie są przecież "głupimi, łatwowiernymi i zmanipulowanymi propagandą pisiorami", więc nie muszą sprawdzać źródeł tak "wiarygodnych" jak Gazeta Wyborcza, a tym bardziej wielokrotnie przyłapany na kłamstwach i manipulacjach Bart Staszewski - taki BRAK WIARY w "autorytety" i BRAK BEZGRANICZNEGO ZAUFANIA ODPOWIEDNIM AUTORYTETOM i ODPOWIEDNIM MEDIOM "inteligentni i wykształceni" wyborcy opozycji uważają za jedną z NAJWIĘKSZYCH FORM OBCIACHU. Ergo: można ich robić w ch.. bez żadnych zachamowań. Oni się nie zorientują, choć wystarczyłoby porównać to co jest w suflowanych napisach i w ścieżce audio poniższego filmu:
Jeszcze jedna dygresja. Ponieważ dziś (a w zasadzie to wczoraj - jest już po północy) mieliśmy wizytę Prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełenskego (wraz z Małżonką) w Polsce. Wprawdzie ranga nie ta sama, co w przypadku wizyty Prezydenta USA, ale zachowania mediów bardzo podobne. Tak jak przy wizycie Joe Bidena portal "Onet" wrzucił kłamstwo że "Z nieoficjalnych informacji Onetu wynika, że w planach wizyty jest również spotkanie z Rafałem Trzaskowskim." które póżniej było forsowane przez POLITYKÓW I POLITRUKÓW Total[itar]nej oPO zycji (aż do totalnej kompromitacji) tak i teraz ten sam POrtal wrzucił podobne kłamstwo: "Jak ustalił Onet, prezydent Ukrainy spotka się jednak dziś po południu z grupą samorządowców i polityków opozycji, choć początkowo nie było tego w planach." Z kolei TVP która przy wizycie Bidena nie popisała się jakością tłumaczy tym razem nie popisała się jakością "ekspertów" komentujących wydarzenie. Jeden z nich mówił o rzekomym przekazaniu Polsce pezez USA myśliwców F-22 Raptor, która to wiadomość była primaaprilisowym żartem portalu Defence24.pl. Czyli nihil novi sub sole - w "wolnych" mediach jak zwykle kłamstwa i propaganda, a w "Telewizji Kurskiej" (mimo zmiany prezesa) jak zwykle partactwo i fuszerka.
Ale wróćmy do głównego wątku indywidualnego profilowania wiadomości.
MOJE WNIOSKI:
1. Profilowanie artykułów stwarza NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI MANIPULACJI: szerzenia kłamstw, napuszczania różnych grup na siebie, wzajemnego ich ośmieszania - każda ze stron uważa przecież wyświetlane przez dłuższy czas treści za coś oczywistego, co każdy mógł i powinien przeczytać - wystarczyło włączyć jeden z najbardziej popularnych portali internetowych, więc jeśli ktoś tego nie wie, to jest głupiec i ignorant, a jego ignorancja jest w pełni zawiniona wyłącznie przez niego samego. Przy tym żadnej ze stron nie przyjdzie do głowy, że otwierając o tej samej godzinie ten sam portal widzą inny zestaw artykułów o których "nie można nie wiedzieć".
2. Każda psychomanipulacyjna sztuczka, a zwłaszcza technika tak "hard-manipulacyjna" jak profilowanie treści pogłębia istniejący od dawna w Polsce stan, o którym w wywiadzie dla Kultury Liberalnej prof. Jarosław Flis mówi tak:
"Ludzie z obozu oświeconego, jeśli można tak złośliwie powiedzieć, mają problem z akceptacją innych poglądów. Zachowują się tak, jakby to, w co wierzą, było absolutnie oczywiste i każdy, kto się dobrze zastanowi, musi myśleć tak jak oni. To nie jest prawda. Inni są inni, nie zaś tylko trochę głupsi. Trudno ich jednak przekonać do swoich poglądów przy takiej postawie." (...) "To nie jest szacunek, to co najwyżej politowanie. W Polsce badania nad uczuciami względem drugiej strony robił zespół Bilewicza. Wyszło, że miłujący wolność ateiści dehumanizują oponentów bardziej nawet niż religijni fundamentaliści."
Wspomniany prof. Michał Bilewicz to psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego, jego zespół, to często wspominane na moim blogu Centrum Badań nad Uprzedzeniami działające na katedrze Psychologii tegoż uniwersytetu, zaś owe badania zostały ujęte w raporcie http://cbu.psychologia.pl/wp-content/uploads/sites/410/2021/02/Polaryzacja-polityczna-2.pdf do którego odsyłam Czytelników w prawie co drugim artykule na swoim blogu. A dlaczego "hard-manipulacyjne" profilowanie treści pogłębia tę polaryzację coraz bardziej. Strona "propisowska" nawet nie wie jak bardzo i jak wierutnymi kłamstwami jest obsmarowywana w danym momencie. Przypomnę, że oprócz kłamstwa Barta Staszewskiego w wersji dla "antypisowców", "niezainteresowanych" i "niesprofilowanych" promowane było drugie - jeszcze głupsze kłamstwo Kingi Rusin, że politycy PiS w trakcie przemówienia Joe Bidena rzekomo "Drżą, bo wiedzą, że leży mu na sercu praworządność w naszym kraju..." Rozumiem, ze Kaczyński czasem coś palnie, więc można było się nabrać na ten film jak na kawał primaaprilisowy, ale wizyta i przemówienie Joe Bidena były nachalnie reklamowane przez "pisowską" TVP przez ponad miesiąc!!! Gdyby "Wirtualna Polska" wrzuciła taki stek bzdur i kłamstw bez profilowania, to internauci i prawicowi publicyści, a nawet sami politycy PiS już po kilkudziesięciu minutach ZABILIBY JĄ ŚMIECHEM. A skoro nie ma takiej reakcji, to ci którym te bzdury się wyświetliły mogą być przekonani, że przekaz jest OK, bo nikt mu się nie sprzeciwia. A gdy się zaczyna sprzeciwiać, to oni już "wiedzą swoje".
3. W kluczowych momentach (takich, jak właśnie miniona wizyta Prezydenta Stanów Zjednoczonych) profilowanie "antypisowskich" i "niezainteresowanych" wersji stron głównych portali zostaje przełączone w tryb takiej PROPAGANDOWEJ KANONADY, aby odbiorcy o sprecyzowanych poglądach, który jest święcie przekonany, że ma swoje poglądy, ma swój rozum, ma swoją wolną wolę ODEBRAĆ OKAZJĘ DO ZWERYFIKOWANIA TYCH POGLĄDÓW W KONFRONTACJI Z NIEWYGODNYM DLA NICH ZDARZENIEM lub choćby do nabrania wątpliwości, które mogłyby go skłonić do dalszych poszukiwań. Natomiast w przypadku odbiorcy niezdecydowanego, który często zmienia poglądy i decyzje wyborcze podejmuje pod wpływem emocji taka kanonada wystarczy, aby ZMIENIĆ ROZUMIENIE I INTERPRETACJĘ TEGO KLUCZOWEGO WYDARZENIA O 180 SDTOPNI. Rozumiesz co to znaczy? Już samo to, że "żelazny elektorat" jest zamykany w "bańce medialnej" w której informacje docierające z zewnątrz są zagłuszane powinno być sygnałem alarmowym. A u nas to jest standard. Jednak ponieważ to jest standard, to nie ma jeszcze tragedii - każdy wie (lub przynajmniej powinien wiedzieć) czego można się się spodziewać po TVN lub TVP, więc jeśli nie chce włączyć choćby na chwilę stacji przeciwnej, to jego problem - sam jest winny swojej ignorancji. Ale JAKI ELEKTORAT DECYDUJE O WYNIKU WYBORÓW? Najczęściej nie decydują o tym "żelazne elektoraty" tylko tak zwany "elektorat pływający". WYBORY NAJCZĘŚCIEJ WYGRYWA TA PARTIA, KTÓREJ UDA SIĘ POZYSKAĆ I ZMOBILIZOWAĆ WIĘKSZĄ CZĘŚĆ ELEKTORATU NIEZDECYDOWANEGO. Znasz się dużo lepiej ode mnie na polityce, rozumiesz co to znaczy! Większość ludzi wyobraża sobie, że zagrożenie dla demokracji i wolności słowa, zagrożenie inwigilacją lub manipulacją może płynąć wyłącznie ze strony władzy (jakiś "Pegasus", sfałszowane wybory lub coś w tym stylu). Nie przychodzi im do głowy, że zagrożenie może płynąć od "NAD-WŁADZY" która oraz jest ZDETERMINOWANA do tego, aby ZA POMOCĄ MANIPULACJI WYBRAĆ NAM WŁADZĘ ZA NAS (tak, aby większość była święcie przekonana, że to był jej "wolny" i "świadomy wybór". Nie tylko jest ZDETERMINOWANA do tego, ale także posiada ŚRODKI aby to zrobić... i właśnie róbuje to robić.
Podsumowanie
Co wieczór czytam moim Dzeciom do snu "Opowieści z Narnii". Jakiś miesiąc temu skończyłem właśnie czytać tom 4 p.t. "Srebrne krzesło". Główna postać tej części, książę Rilian jest zaczarowany przez demoniczną królową podziemia, której czary sprawiają, że bezkrytycznie wierzy i służy morderczyni swojej matki planując krwawą inwazję na swą własną ojczyznę. Zupełnie nie pamięta kim jest, co jest dobre a co złe. Tylko przez jedną godzinę w nocy odzyskuje pamięć, rozum i własną wolę. Ale któlowa na tę godzinę przywiązuje go do srebrnego krzesła aby nie się wyrwać z mocy zaklęcia, więc tylko miota się bezsilnie, a gdy krótka chwila świadomości mija, wówczas jest przekonany, że to w tej godzinie był czymś opętany. INDYWIDUALNE PROFILOWANIE TREŚCI PORTALU WP.PL I WSZYSTKIE KŁAMSTWA, JAKIE ZOSTAŁY WÓWCZAS TĄ METODĄ WCIŚNIĘTE DO GŁÓW "NIEPISOWCÓW" W PRZYPADKU WIZYTY JOE BIDENA MIAŁY ZADZIAŁAĆ NA ELEKTORAT OPOZYCYJNY I NIEZDECYDOWANY JAK TO SREBRNE KRZESŁO W KRÓTKIEJ CHWILI ŚWIADOMOŚCI. Nawiasem mówiąc C.S. Lewis jak na konserwatystę przystało (niezły ze mnie oryginał - z jednej strony jestem zafascynowany tworczością lewicowego socjalisty G. Orwella, z drugiej zachwycam się dziełem konserwatysty C.S. Lewisa) w książce przemyca dzieciom bardzo dużo uniwersalnych prawd. Początek i koniec każego z pierwszych czterech tomów rozgrywa się w Anglii w czasach współczesnych Autorowi, a środkową, zasadniczą część tworzą przygody dzieci przeniesionych do baśniowej krainy Narnia. I tak dwójka dzieci w pierwszym rozdziale "Srebrnego krzesła" ucieka przed terroryzującym ultraliberalną eksperymentalną szkołę gangiem bezkarnych, młodocianych sadystów, a w ostatnim po nabraniu w Narnii nowych doświadczeń oraz wiary w to, że zło można pokonać wraca dokładnie w ten sam czas i miejsce z którego została cudownie przeniesiona do Narnii w rozdziale pierwszym i spuszcza swoim ciemiężcom takie lanie połączone ze szkołą fechtunku, że młodociani sadyści uciekają krzycząc "Mordercy!", "Faszyści"... "To NIEUCZCIWE". Fragment ten zabrzmiał w dzisiejszej Polsce tak współcześnie, że i ja (pięćdziesięciolatek) i ośmioletni Miłosz śmieliśmy się do rozpuku (normalnie jakbym widział i słyszał "Babcię Kasię" i inne bojowniczki z KOD najpierw atakujące policjantów a później drące mordy z tego powodu, że atakowani wreszcie postanowili je spisać). I tak sobie myślę: po co ja "inteligentnym i wykształconym" polecam lekturę "W hołdzie katalonii" Owella, po co im pożyczam "Trzecią dekadę" Wojczala, po co piszę swoje analizy? Przecież oni i tak nic z tego nie rozumieją - nawet jak się dadzą namówić na lekturę, to się kłócą z dużo mądrzejszymi ode mnie Autorami, bo przecież jak Wojczal śmiał skrytykować politykę Niemiec... (a jako "argumetnt" mają tylko swe ironiczne pustosłowie w stylu tak doskonale kopiującym przytoczony powyżej język "Onetu" i Wyborczej" jakby im się głowy na odtwarzacze multimediów zamieniły). Więc może zamiast do doświadczeń twórcy mojej ulubionej dystopii (oczywiście "Rok 1984") oraz prognoz i analiz mojego ulubionego analityka (który nota bene przewidział rok rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę... skubaniec jest lepszy ode mnie) może wypadałoby ich raczej odesłać do literatury dla dzieci? Niech najpierw poznają znaczenie podstawowych słów, "dobro" i "zło" aby im żaden Tusk nie wmawiał, że "dziś zło rządzi w Polsce".
Więcej na ten temat:
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1285373,indywidualne-profilowanie-polityczne-informacji-witamy-w-orwellowskim-swiecie
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1285692,witamy-w-orwellowskim-swiecie-wielkiego-brata-akcja-niczym-z-filmu-sensacyjnego
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1286085,witamy-w-orwellowskim-swiecie-errata-media-bardziej-klamliwe-wyborcy-jeszcze-glupsi
Post Scriptum
Mam do Ciebie jeszcze jedną prywatną prośbę, jako do historyka.
Zaniepokojony podejrzanym "programem" Donalda Tuska, którego esencję stanowi zdanie:
"Dajcie mi 100, no może 400 dni, żeby ZROBIĆ PORZĄDEK NAPRAWDĘ ŻELAZNĄ MIOTŁĄ."
poszukałem jego możliwych inspiracji.
Jako najbardziej znaną znalazłem dewizę Heinricha Himmlera
"Żyjemy w epoce żelaza, w której PORZĄDKI TRZEBA ROBIĆ ŻELAZNĄ MIOTŁĄ."
którą ów zbrodniarz zwykł kończyć swoje rozkazy mordowania dziesiątek tysięcy Żydów, jak np. ten rozkaz z września 1941:
Źródło:
Erwin Bingel, "The Extermination of Two Ukrainian Jewish Communities: Testimony of a German Army Officer", "Yad Vashem Studies on the European Jewish Catastrophe and Resistance" 1959, R. 3, red Shaul Esh, s 303-320.
Polski przekład rozkazu Himmlera:
Richard Rhodes, "Mistrzowie śmierci. Einsatzgruppen.", wydanie II, rozdział 9: "Niezależnie od płci, niezależnie od wieku", s. 187-188.
Drugą w kolejności możliwą inspiracją było antyżydowskie czasopismo "Eiserner Besen" czyli "Żelazna Miotła" wydawane przez Karla Marię Wiliguta - często leczonego psychiatrycznie z powodu natręctw i urojeń austriackiego miłośnika okultyzmu, który m.in. wymyślił słynny symbol "SS" (runiczne znaki "Sieg" przypominające błyskawicę) oraz zaprojektował pierścień z trupią czaszką (SS-Totenkopfring), wręczany wyróżniającym się esesmanom (ciekawostka: to z inspiracji Wiliguta Himmler chciał zmienić nazizm w mistyczną religię, co stało się kanwą dla filmu "Poszukiwacze zaginionej Arki").
Trzecim z kolei śladem był Józef Stalin, który tak bardzo uwielbiał radykalnie totalitarną symbolikę żelaza i stali, że pod jej kątem nawet zmienił sobie nazwisko (oryginalne gruzińskie "Dżugaszwili" to nie było to). Śladem, że tak powiem "trzecim a" była sfora lizusów Stalina z czasów kultu jednostki i w polityce i socrealizmu w czymś, co formalnie nazywa się "sztuką" - zgodnie z myślą przewodnią wodza opiewali oni "bezpardonową walkę z zaplutymi karłami reakcji" i właśnie "robienie porządków żelazną miotłą" w imię tej walki. Śladem "trzecim b" jest Władimir Putin, który często przywołuje takie postacie jak Józef Stalin i Iwan IV Groźny oraz jego krytycy, którzy sporadycznie tak posługują się frazą "robić porządki żelazną miotłą" aby nie było wiadomo czy to jest krytyka czy pochwała (bo po co się narażać na otrucie przez KGB krytykując Putina wprost - lepiej napisać, że "Putin tak jak Stalin i Iwan Groźny robi porządki żelazną miotłą" - miłośnicy Putina będą zachwyceni, a przeciwnicy jednoznacznie zinterpretują tę aluzję).
No i mam problem z czwartym śledem, bo gdzieś wyczytałem, że Stalin nie był oryginalny - "żelazną miotłę" ściągnął z Iwana IV Groźnego i jego opriczników, którzy ponoć w herbie obok innych symboli mieli także żelazną miotłę. Ale źródło z którego to wyczytałem nie jest pewnym źródłem naukowym. Czy mógłbyś potwierdzić lub zdementować tę tezę? I pytanko bonus: czy wymieniając "gentlemanów" którzy przed Tuskiem chętnie używali fraz "robić porządki żelazną miotłą" lub po prostu "żelazna miotła" kogoś ważnego nie pominąłem? Bo może tkwię w błędzie i teza, że mainstreamowi politycy XX i XXI wieku celowo unikali mówienia o "żelaznych miotłach" ze względu właśnie na upiorną spuściznę HImmlera słusznie kojarzoną z Holocaustem z jednej strony, Stalinem z drugiej, czyli z której strony by nie patrzeć ze ZBRODNIĄ I TERROREM nie jest do końca uzasadniona?
Pozdrowienia dla Ciebie i Twojej Rodziny
Aktualizacja 8.04.2023
Popatrz... Jeszcze nie zdążyłem wysłać do Ciebie powyższego artykułu a już portal WP od momentu jego ukończenia (6.04.2024 pół godziny po północy) już tak dał czadu, że trudno o tym nie wspomnieć.
Cytat:
"Kult jednostki papieża Jana Pawła II nie pozwala jednak niektórym wiernym na przyjęcie tez Gutowskiego. Stąd media ojca Tadeusza Rydzyka wciąż apelują do swoich czytelników, widzów i słuchaczy, aby wyrazili swój znak protestu."
źródło: https://teleshow.wp.pl/zorganizowana-akcja-skarg-na-tvn-czegos-takiego-nie-pamietamy-6884738172447680a
Co jako historyk (a zwłaszcza jako historyk idei) powiesz o użyciu w powyższym akapicie słów "Kult jednostki", które w oryginalnym artykule nawet nie zostały ujęte w cudzysłów? Jak oceniasz pomysł zrównania kultu świętego z kultem zbrodniarza, postaci Jana Pawła II i Józefa Stalina? Tak, wiem, pojęcie "kultu jednostki" choć wywodzi się od krytyki bezkrytycznego stosunku do Stalina dotyczy nie tylko tej postaci - rozszerzono je także na inne postacie np.: Kim Ir Sena, Mao Zedonga, niektórych cesarzy otaczanych kultem niemal boskim lub boskim. Jednak jak by się nie bawić w dialektykę i słowną ekwilibrystykę, to zawsze ten związek frazeologiczny miał zabarwienie PEJORATYWNE i dotyczył albo ZBRODNIARZY albo przynajmniej władców absolutnych uzurpujących sobie prawa do boskiej czci już za życia. A tu mamy do czynienia nie tylko ze ŚWIĘTYM który nie próbował być bogiem, tylko wskazywać drogę do Boga, a w kwestii zasług dla praw człowieka i rozmontowania systemu komunistycznego jest chwalony (często obłudnie i wybiórczo) nawet przez wielu ateistów z byłymi komunistami będącymi w PZPR aż do samego "wyprowadzenia sztandaru" włącznie.
No ale jak się dziwić politrukowi z WP (który nota bene nawet nie podpisał się pod swoim dziełem) skoro cytujący Heinricha Himmlera Donald Tusk o politykach, a może nawet wyborcach PiS mówi używając zwrotu "narodowi socjaliści"?
"Istnieje niepisana umowa między PiS-em i Konfederacją. Mamy narodowych socjalistów, teraz mamy narodowych pseudoliberałów. To jest taka przybudówka PiS-u, najbardziej radykalna, której głównym zadaniem jest ograniczyć prawa kobiet i prawa myślących inaczej niż oni. To są ludzie, którzy chcą nas wyprowadzić z UE i wprowadzić w kompletną izolację."
źródło: https://wiadomosci.wp.pl/tusk-skleja-mentzena-z-kaczynskim-wielkie-ryzyko-dla-opozycji-6881003199089472a
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka