Na początek przypomnę jak media zareagowały na zdarzenie, gdy w dniu 3 listopada 2006 roku w gdańskim Gimnazjum nr 2 ówczesny Minister Edukacji Narodowej Roman Giertych zaprezentował program "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". Jak głośno wówczas grzmiały chóry oburzonych: "co za świnia, na śmierci dziecka się lansuje". Ale czasy się zmieniły, bo rok później zmieniła się władza i "nawrócony" Giertych z synonimu głupoty, obciachu, upolityczniania szkolnictwa i wszelkich innych plag z "nazizmem" włącznie (hasła tak mocnego jak "Giertych do wora, wór do jeziora" nie dorobił się nawet minister Czarnek) został automatycznie awansowany na "wybitnego adwokata", "autorytet moralny" (facet do niedawna oskarżany o skrajny nacjonalizm i antysemityzm, otaczający się łysymi facetami uwiecznianymi na zdjęciach z gestem hitlerowskiego pozdrowienia), "legendę opozycji", a nawet "męczennika" (gdy "zemdlał" przy próbie aresztowania... szkoda, że nie zaczął rodzić - byłby pierwszą ciężarną męczennicą transpłciową). I teraz już nikogo nie oburza, że lansuje się na dramacie dwóch nastolatek, które popisy niepoważnych i ewidentnie nadużywających władzy "gliniarzy" przepłaciły wypadkiem samochodowym, a obawiają się, że gdyby nie ten wypadek, to mogłoby dojść do zmuszania ich do czynności seksualnej lub zostałyby zgwałcone.
Nie mam żadnego usprawiedliwienia dla kreatur w mundurach, a wiem że oprócz porządnych funkcjonariuszy (z niektórymi wypiłem po pracy/służbie niejedną wódkę) takowe kreatury też się zdarzają. Sam miałem głupią przygodę, gdy do rutynowej kontroli drogowej zatrzymał mnie "krawężnik" którego z podstawówki pamiętam jako znanego w całej szkole łobuziaka i ów osobnik wykazywał dziką radość z tego powodu, że stresowałem się "wkładką" potwierdzającą ubezpieczenie OC, która w portfelu zapodziała mi się między "wkładkami" z poprzednich lat. Jeśli tych dwóch gliniarzy rzeczywiście przekroczyło uprawnienia, zachowywało się bez powodu w sposób budzący strach, popisywało się brawurową jazdą powodując wypadek i próbowało wywieźć ofiary do lasu z prawdopodobnym zamiarem dokonania przestępstwa seksualnego, to powinni zostać wydaleni ze służby, za każdy ze swoich czynów odpowiedzieć karnie, a w ich sprawie oraz ich otoczenia na komisariacie (przypomnę, że to jest Pruszków - miasteczko, które było synonimem zorganizowanej przestępczości - czy takowa jest możliwa bez korumpowania policjantów oraz mafijnych układów "krycia" kolegów z komisariatu?) powinno zostać przeprowadzone postępowanie sprawdzające czy do podobnych zdarzeń dochodziło w przeszłości. KAŻDY taki przypadek powinien być bezwzględnie karany - niezależnie czy mieliśmy do czynienia z przestępstwem, usiłowaniem przestępstwa, czy z głupimi popisami lub sadystycznym dowcipem - TO NIE MIAŁO PRAWA MIEĆ MIEJSCA!
Ale musimy pamiętać, że Roman G. jest "adwokatem" który zwykł rozstrzygać sprawy nie na sali sądowej, lecz W MEDIACH. Ma już na koncie ujawnienie tajemnicy adwokackiej (i to w mediach), propozycję założenia grupy przestępczej - według niego przedstawioną w celu wyłudzenia praw autorskich do książki (o których to dwóch sprawach wszyscy dowiedzieli się z mediów i nikt nie odważył się postawić Romanowi G. zarzutów), działania na niekorzyść klientów przez zamienianie banalnych spraw we frontalne starcie z rządem (przez co banki Pana Czarneckiego tracą pieniądze i klientów wskutek złego rozgłosu medialnego), a także kilka zarzutów finansowych, które są "pierdółkami" w porównaniu z tym wszystkim, co krótko streściłem w tym jednym zdaniu. Więc jeśli w tej sprawie pojawia się Giertych, to nic już nie jest jasne i możemy być pewni bardzo perfidnych zagrywek medialnych z jego strony. A tak a propos mediów: ile razy media powtarzały w ostatnich dniach, że któryś z "gliniarzy" krzyknął do nastolatek po wypadku "spierdalajcie" i nie wezwał do nich karetki, choć jedna krwawiła z nosa? Gdyby z taką surowością media podeszły do sprawy dwójki sędziów, którzy po zatrzymaniu samochodu (celem przepuszczenia przodem sunącego po asfalcie rozbitego motocykla) uciekli z miejsca wypadku nie wzywając karetki do motocyklisty, który właśnie umierał lub umarł (i któremu prawdopodobnie jeden z tychże sędziów zajechał drogę - trudno zakładać, że motocykl wywrócił się ot tak sam z siebie, bez przyczyny) - jakie to by było piękne i normalne! Ale nic z tego! Nikt też przy okazji tej sprawy nie odważy się zadać nasuwającego się w oczywisty sposób pytania: czy decyzję o ucieczce z miejsca wypadku podjął sam siedzący za kierownicą były Prezes Trybunału Konstytucyjnego, czy też jego żona - brylująca w mediach niedawna Prezes Sądu Najwyższego kazała mu "spierdalać" żywiąc tę samą nadzieję, co owi "gliniarze", że nikt się nie zgłosi i wszystko ujdzie im płazem. O ile więc ów tragicznie zmarły motocyklista nie stał się ikonicznym "obywatelem, który zderzył się z władzą" (bo nikomu nie zależało na takim "bon mocie" w odniesieniu do władzy sądowniczej), to dwie szczęśliwie ocalałe nastolatki pewnie zostaną okrzyknięte kolejnymi "ofiarami pisowskiego reżimu".
Ale jest jeszcze jedna kwestia. Skandaliczne zdarzenie w radiowozie stało się obiektem nadzwyczajnego zainteresowania mediów i samego Giertycha dokładnie w tym momencie, gdy stara sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek właśnie nabiera rumieńców. Nie tylko okazuje się, że może ona mieć związek z działającym przy sopockiej "Zatoce Sztuki" gangiem specjalizującym się w znajdowaniu młodych (nieletnich) dziewcząt do roli zabawek seksualnych ludzi bogatych, znanych i wpływowych, ale okazuje się, że "niezależna" prokuratura w czasach rządów Tuska podeszła do tej sprawy równie "niezależnie" i "profesjonalnie" co do sprawy ofiar "seryjnego samobójcy" w czasach tychże rządów i próbowała "ukręcić łeb sprawie" świadomie ignorując wątek "Zatoki Sztuki" i próbując wrobić chłopaka Zaginionej (na szczęście miał alibi) niczym Tomasza Komendę. Ale to jeszcze nie wszystko. Otóż nowi świadkowie w tej sprawie (właśnie wskazujący na wątek "Zatoki Sztuki") zaczynają umierać w dziwnych okolicznościach - padają niczym ofiary "seryjnego samobójcy" w latach 2007-2014. Czy fakt, że właśnie w tym momencie Roman G. próbuje rozkręcić kolejną medialną aferę lub pseudoaferę jest tylko przypadkową koincydencją? Tam, gdzie pojawia się Giertych nic nie jest kwestią przypadku. Śmierdząca sprawa!
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka