Co sprawiało, że od roku 2015 dotychczas PiS tak łatwo wygrywał kolejne wybory? Każdy głupi wie, że to 500+ i inne programy socjalne. Natomiast ten, co głupi nie jest doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że po rządach PO (2007-2015) kiedy żadne z haseł wyborczych nie zostało zrealizowane, a realizacja większości zapowiedzi okazała się ich zaprzeczeniem (podnoszenie podatków, podniesienie wieku emerytalnego) Polacy nie wierzyli w żadne obietnice (nawet w 500+) - trochę zagłosowali na PiS dlatego, że mieli już dość CIĄGŁEGO GADANIA O KRYZYSIE i usprawiedliwiania nim wszystkiego, a trochę dlatego, że pamiętali jak PiS w latach 2005 - 2007 zbił bezrobocie z prawie 20% niemal do połowy tej wartości i pozostawił je w tendencji spadkowej, bo jakoś od 1989 r. powtarzano w kółko, że nie można tego zrobić, a tu się nagle okazało, że MOŻNA. Więc po ośmiu latach powtarzania, że jest kryzys, a "pieniędzy nie ma i nie będzie" mieli tego dość i znów zaufali ekipie PiS. I nagle okazało się nie tylko że znów MOŻNA obniżyć bezrobocie z 15% do 6%, pieniądze są (nawet na 500+), zaś wszystkie "wolne" media dotychczas biadolące o kryzysie nagle uświadomiły sobie, że jesteśmy "w szczytowym momencie dobrej koniunktury". Tylko zaraz... jeśli jesteśmy w szczytowym momencie, to kiedy ta koniunktura zdążyła tak urosnąć? No tak, na świecie rosła od lata 2009, kiedy skończył się ów "kryzys" którym nas straszono do końca rządów PO i którym usprawiedliwiano wszelkie złe i jeszcze bardziej fatalne wyniki.
Tak, każdy kto trochę myśli i pamięta powinien móc od razu wskazać najmocniejszy punkt rządów PiS zarówno w latach 2005-2007 jak i po roku 2015 - to RYNEK PRACY. Pozostałe rządy próbowały sobie radzić z ekonomią w sposób PROSTACKI - wiadomo było, że bezrobotny konsumpcją ceny nie podbije ani podwyżki w firmie nie zażąda. I tak właśnie "opanowano inflację" - doprowadzając większość obywateli do NĘDZY przy której momentami siermiężny PRL wydawał się rajem!
A dlaczego w ogóle musiano walczyć z inflacją? Bo taki "gentleman" jak towarzysz Rakowski postanowił podłożyć świnię przejmującej władzę ekipie Mazowieckiego i wprowadził dwa mechanizmy doprowadzające do HIPERINFLACJI momentami przekraczającej 1000% w stosunku rocznym. Pierwszym z tych mechanizmów było UWOLNIENIE CEN co przy ogromnej przewadze popytu nad podażą spowodowało gwałtowny wzrost cen żywności. Drugim z tych mechanizmów była INDEKSACJA PŁAC - płace podążały za cenami, więc mechanizm inflacji nakręcał się. Wtedy objawił się "mesjasz" (a tak na serio to także towarzysz) Balcerowicz, który swoimi prostackimi posunięciami zdusił inflację... a wraz z nią gospodarkę i społeczeństwo. I było tak, jak było - niby PKB rósł, wszystko na papierze wyglądało znakomicie.. tylko w praktyce byliśmy coraz biedniejsi. Aż do roku 2005. Pis na dwa lata poprawił sytuacje Polaków (to tak w skrócie, bo otwarcie brytyjskiego rynku pracy po wejściu do UE też nam pomogło). Ale przyszły rządy PO, ogłosiły "kryzys" i zamroziły wszystko - zwłaszcza płace w "budżetówce". Później znów wrócił PiS, znów wszystko dobrze się zaczęło kręcić.
Niestety najpierw przyszła pandemia i znów pojawiły się dysproporcje pomiędzy popytem a podażą... a później Putin zaczął dawać czadu najpierw ze spekulacją na rynkach paliw, następnie z wojną aż wreszcie z "zakręcaniem kurków" (to tak w skrócie, bo po drodze jeszcze była UE z wiecznie zmienianymi regułami gry - zwłaszcza wokół polityki energetycznej - co tym razem nam bardzo zaszkodziło). Więc inflacja znów zaczęła rosnąć. Wprawdzie do tej z lat 1989 - 1990 dzieli ją rząd wielkości ale ludzie nie lubią biednieć.
I tu znów objawił się "cudotwórca" - ten sam co już raz obiecywał cud gospodarczy na miarę Irlandii, a później zamroził płace w budżetówce. Co zaproponował? Oczywiście podwyżkę płac o 20%.
Czyli połowę dawnego sabotażu (popytowo-podażowy skok cen) Rakowskiego tym razem wykonał Putin (troszkę wspomagając się Timermansem), a drugą (płacowo-cenowa spirala inflacyjna) postanowił wziąć na siebie Tusk.
Do czego to doprowadzi? Do niczego, bo rząd na to nie pójdzie. Nie będzie 20% podwyżki, bo wtedy wkrótce mielibyśmy 60% inflacji. Ale kto Tuskowi zabroni obiecywać 20% podwyżki płac i paliwa za 5 złotych? Więc będzie teraz trwała zabawa w targowanie się na wielu płaszczyznach:
- kto obieca wyższe płace?
- kto obieca niższe ceny?
- kto bardziej wkurzy Rosje swoją "antyrosyjskością" na pokaz?
- kto bardziej wystraszy wyborców "zamordyzmem" drugiej strony?
- kto wymyśli głupszą obietnicę wyborczą?
- kto wymyśli bardziej absurdalny pomysł na straszenie?
Bo skoro zgodnie z doktryną Neumanna "Na wybory idą głosować ludzie, którzy g***o się interesują" to przecież tak "wykształceni" wyborcy są takimi d*bilami, że kupią każdy bajer (skoro po słowach Neumanna nie spuścili Platformy Obywatelskiej w klozecie).
A co będzie później? Później koalicja "AntyPiSa" przejmie całą władzę w kraju i trzeba będzie jakoś opanować tak rozszalałą inflację. Jak? Najlepiej za pomocą kolejnych 20%... ale już tym razem nie podwyżki płac, tylko stopy bezrobocia. Bo bezrobotny konsumpcją ceny nie podbije ani podwyżki w firmie nie zażąda. Ale ludzie za bardzo tego nie zauważą, bo od CHLEBA bardziej będą ich interesowały IGRZYSKA - "robienie porządków żelazną miotłą", wtrącanie do więzienia polityków, urzędników, funkcjonariuszy, dziennikarzy... za "propisowskość"... Zorientują się dopiero wtedy, gdy "kulturalnie" wyproszeni Amerykanie zabiorą stąd swoje "zabawki" a Niemcy z Rosją jasno postawią sprawę, że tym razem wybór "nieprawomyślnej" władzy, która chciałaby to bezrobocie znów obniżyć i kombinować z jakąś niezależnością energetyczną będzie się już wiązało nie z karami nakładanymi przez TSUE i bezprawnym blokowaniem środków finansowych z KPO, ale z WKROCZENIEM WOJSK ROSYJSKICH i zrobieniem tu większej rozpierduchy niż w przypadku Ukrainy. Więc czy warte tego jest to 20% obiecanej przez Tuska podwyżki?
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka