Oj, ale się dzieje! Austriacki tygodnik "News" w połowie kwietnia przedstawił „dogłębną analizę psychologiczną” prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent Ukrainy w artykule opisany został jako "człowiek, który swoją wewnętrzną pustkę wypełnia kłamiąc i oślepiając - 'jak wampir', będąc napędzany przez 'traumę żydowskich przodków". Na twórców i wydawców artykułu spadła ostra krytyka, stał on się tematem z "topu" zarówno strony głównej portalu Interia jak i naszego Salonu24. I bardzo dobrze, że się dzieje! W końcu nikt nie powinien mieć prawa do bezpodstawnego oczerniania drugiego człowieka, przedstawiania go jako "psychopatę", "wampira" lub inną postać budzącą lęk i odrazę.
Ale chwileczkę... Na twórców i wydawców spadła krytyka nie za "porównanie ukraińskiego polityka z wysysającym krew wampirem" tylko za "porównanie polityka pochodzenia żydowskiego z wysysającym krew wampirem". Czyli co? Gdyby autorzy nie posłużyli się antyżydowską kalką lub nawet gdyby się nią posłużyli, ale ofiara ich pomówień nie miała żydowskich korzeni, to wszystko byłoby OK, szkalowanie uszłoby im płazem i cały ich postępek byłby pod względem etyki (a zwłaszcza etyki dziennikarskiej) "nienaganny"?
A gdyby Zełenski miał nazwisko "Kaczyński" i polskie korzenie?
Odpowiedź na drugą część pytania poznaliśmy całkiem niedawno - Emmanuel Macron w odpowiedzi na krytykę jego telefonów do Putina bezpodstawnie nazwał Morawieckiego „prawicowym antysemitą" - nic go za to złego nie spotkało, a Donald Tusk złożył mu za to hołd. Po tym zdarzeniu Macron dalej dzwoni do rosyjskiego zbrodniarza, dalej jest za to krytykowany... i tylko bluzgów pod adresem swoich krytyków nie posyła, bo przecież w przeciwieństwie do polskiego premiera "narodowo - konserwatywnego rządu" ci krytycy nie są "podludźmi" (niem. "Untermenschen") i tak bezczelny atak na nich mógłby jednak nieść przykre konsekwencje.
A co z pierwszą częścią pytania? Gdyby każdą taką równie podłą i paszkwilancką „dogłębną analizę psychologiczną” polityka o nazwisku "Kaczyński" miały opisywać światowe media, byłby to najczęściej opisywany temat w dziejach świata - w pewnych okrasach rządu Tuska światowe redakcje mogłyby zrobić sobie stałą matrycę strony tytułowej w której tylko zmieniałoby się nazwisko autora kolejnego pamfletu i polsko- lub niemieckojęzycznej redakcji która go opublikowała. I zaznaczę, że chodzi tu o „dogłębną analizę psychologiczną” polityka Kaczyńskiego, a nie anarcho-prymitywistycznego zamachowcy bombowego z ubiegłego wieku o bardzo podobnym nazwisku, którego postać "dziwnym zbiegiem okoliczności" media w czasach rządów Tuska "odgrzewały" tak często, jakby nie było później 11-go września 2001 roku i Osamy bin Ladena.
Tak, motyw Żyda jako wampira, wszy, pająka, szczura lub innego odrażającego stworzenia (zwłaszcza żywiącego się krwią) z gwiazdą Dawida był stałym elementem rysunków w "Der Sturmer" - nazistowskim szmatławcu, którego redaktor naczelny Julius Steicher został skazany przez Trybunał w Norymberdze za zbrodnie przeciw ludzkości. W szmatławcu tym pojawiały się także motywy "żydowskiego, kapitalistycznego krwiopijcy" oraz "skażania krwi aryjskiej przez Żydów", które dokładnie opisałem w swoim artykule: "Der Sturmer" i "Sok z buraka" - już nie będziesz mógł powiedzieć "nie wiedziałem". Bardzo dobrze, że Austriacy sięgający po te stereotypy (przypomnę, ze Adolf Hitler był Austriakiem) spotkali się z ostrą reakcja świata. Żydom należy się ochrona przed takimi paszkwilami. Ale taka sama ochrona powinna dotyczyć także innych ofiar pomówień i nagonek - w końcu wiele zbrodni zaczynało się właśnie od tego. Po co daleko szukać przykładów plemion Tutsi i Hutu, skoro przecież rzeź współczesnych Ukraińców została zapoczątkowana od pomawiania ich przez rosyjską propagandę o "nazizm". Jak nadmieniłem w swoim artykule, według amerykańskiego pisarza Dennisa Showaltera „głównym wyzwaniem politycznego antysemityzmu jest przezwyciężenie wizerunku „Żyda z sąsiedztwa ”- żyjącego, oddychającego znajomego lub współpracownika, którego proste istnienie zdaje się zaprzeczać istnieniu tego negatywnego stereotypu”. Gdyby Żyd był postrzegany jako sympatyczny pan z sąsiedztwa w dziwnym nakryciu głowy kłaniający się uprzejmie klientom swojego sklepu, sprzedającym smaczne pieczywo i zatrudniającym kilku niemieckich chłopców, wówczas każdy akt niesprawiedliwości i okrucieństwa wobec tegoż Żyda spotykałby się z odruchem sprzeciwu. Podobnie gdyby "ukraiński nazista" był kojarzony z posługującym się wyłącznie językiem rosyjskim inteligentem z Kijowa. Podobnie gdyby "pisior" był kojarzony ze świetnie wykształconym kolegą z pracy utrzymującym ze swojej pensji rodzinę, mającym własne poglądy, których innym nie narzuca, ale potrafi ich w kulturalnej rozmowie logicznie bronić. Jeden, drugi i trzeci mają w oczach otumanionego propagandą czytelnika być pasożytami (lub jak kto woli "paso-żydami"), źródłem zagrożenia, ucieleśnieniem zła, a nawet źródłem wszelkiego zła i nieszczęść. Nie było kwestią przypadku to, że "na dole strony tytułowej pisma drukowano motto: Die Juden sind unser Unglück! (Żydzi są naszym nieszczęściem). Hasło to zaczerpnięto z wypowiedzi XIX-wiecznego nacjonalistycznego historyka, Heinricha von Treitschkego, który był zwolennikiem antysemityzmu. Tak samo jak nie było kwestią przypadku to, że Donald Tusk w swoim pierwszym przemówieniu po powrocie do krajowej polityki użył słów: "Dzisiaj zło rządzi w Polsce. (...) Otóż trzeba zacząć od tego pierwszego, najważniejszego zadania: jak widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody!"
Opanowany przez PROPAGANDĘ dyktującą POGARDĘ dla przeciwnika, przypisywanie mu NAJGORSZYCH CECH (dla Rosjanina nie ma nic gorszego niż nazista) świat "post-polityki" i "demokratycznych" mediów doprowadził nas do traumy wojny ukraińskiej - dokonywanych na naszych oczach tuż za naszą granica ZBRODNI, które po przemianach spowodowanych traumą II Wojny Światowej i powiązanej z nią megazbrodnią Holocaustu wydawały nam się już NIEWYOBRAŻALNE. A jednak! Czy kogoś to dziwi? Mnie smuci i przeraża ale nie dziwi. Bo skoro na słowa takie jak "Dla dobra Polski i jej obywateli, dla naszego miejsca w Europie, musimy wygrać te wybory. Zmobilizować wszystkie pozytywne siły i strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa pisowską szarańczę." lub na plakat wzorowany na antyżydowskim plakacie niemieckiej propagandy nie wywołują w Europie zdecydowanej reakcji typu: "robicie źle - zmieńcie postępowanie lub odwracamy się od was" tylko lokalną odpowiedź lewicy typu "no może macie racje, ale wyraźcie to inaczej, bo akurat tak mówili, pisali i przedstawiali Żydów na plakatach naziści" to czego się spodziewać?
(Poniżej z lewej: opublikowany przez posła PO Grzegorz Furgo publikując mem internetowy; z prawej: oryginalny plakat nazistowskiej propagandy z czasów II Wojny Światowej na którym ten mem był wzorowany)
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka