Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
1240
BLOG

Wojna ukraińska vs. wojna gruzińska

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
"Wojna o Ukrainę to ukryte starcie Rosji i USA. Polska może pomóc w wynegocjowaniu pokoju, jeśli będzie działać przez Unię i powstrzyma się od antyrosyjskiego tonu."

Zagadka: kto, w jakim medium i w jakich okolicznościach wypowiedział lub napisał powyższe słowa? Przyjmujemy zakłady? Kogo obstawiacie? No to jeszcze jedna podpowiedź: 

"Rosyjska ofensywa ma być nauczką nie tylko dla Ukrainy, ale także ostrzeżeniem dla jej głównego protektora. Koniec kadencji Donalda Trumpa i początek sprawowania władzy przez Joe Bidena to dobry moment, by wyprosić Amerykę z dawnej radzieckiej strefy wpływów, gdzie wprosiła się pod pretekstem wspierania demokracji, a tak naprawdę po to, by utorować drogę do eksportu kaspijskiej ropy i gazu z pominięciem Rosji. Amerykanie zasiedzieli się na Ukrainie na tyle, że zajęli się szkoleniem i modernizacją tamtejszej armii, a w przeszłości Bush odwiedził ten kraj, by podziękować za udział w wojnie w Iraku."

Co, kto, gdzie, kiedy? Ktoś kojarzy? No dobrze, już odpowiadam - swoim złośliwym zwyczajem podmieniłem kilka słówek, aby ukryć prawdziwy kontekst. To fragment artykułu "Wojna na prowokacje" opublikowanego na stronie internetowej (więc pewnie i na łamach wersji papierowej) tygodnika "Polityka" 21 sierpnia 2018 (artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w sierpniu 2008 r. - w roku 2018 odano śródtytuły i opublikowano go ponownie). Wersja oryginalna: "Wojna o Gruzję to ukryte starcie Rosji i USA. Polska może pomóc w wynegocjowaniu pokoju, jeśli będzie działać przez Unię i powstrzyma się od antyrosyjskiego tonu." "Rosyjska ofensywa ma być nauczką nie tylko dla Gruzji, ale także ostrzeżeniem dla jej głównego protektora. Koniec kadencji George’a Busha to dobry moment, by wyprosić Amerykę z dawnej radzieckiej strefy wpływów, gdzie wprosiła się pod pretekstem wspierania demokracji, a tak naprawdę po to, by utorować drogę do eksportu kaspijskiej ropy i gazu z pominięciem Rosji. Amerykanie zasiedzieli się w Gruzji na tyle, że zajęli się szkoleniem i modernizacją tamtejszej armii, a Bush odwiedził ten kraj, by podziękować za udział w wojnie w Iraku." O ile w drugim cytacie musiałem troszkę pokombinować aby po prezydencie USA nikt się nie domyślił roku, to w pierwszym zmieniłem dosłownie jedno słowo "Gruzja" na "Ukraina". Wnioski pozostawię inteligencji Czytelników. Dodam, że artykuł w "Polityce" był nie tylko wyraźnie antyamerykański, ale jeszcze bardziej antyprezydencki (oczywiście chodzi o ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - tak wyglądały artykuły w czasach "przemysłu POgardy") i rzecz jasna maksymalnie antysakaszwilowski. 

Dlaczego sięgnąłem po ten artykuł? Jak zwykle przypadkiem - odsłuchałem fragment wywiadu z Pawłem Kowalem na wp.pl w którym jako "były współpracownik Prezydenta Kaczyńskiego" (a obecny polityk PO) zachwalał on wzorową współpracę pomiędzy Donaldem Tuskiem i Radosławem Sikorskim, a Lechem Kaczyńskim w kwestii wprowadzenia Gruzji i Ukrainy do NATO, które na szczycie w Bukareszcie "prawie się udało"... przy czym "prawie" czyni w tym przypadku ogroooooomną różnicę! Trudno odmawiać Kowalowi kompetencji w kwestiach polityki wschodniej, ale tutaj... włączyło mi się czerwone światełko. Przecież szczyt NATO w Bukareszcie odbył się w dniach 2 – 4 kwietnia 2008, a lata 2008-2010 to był czas nie tylko maksymalnej aktywności "przemysłu POgardy" ale przede wszystkim "wojny o krzesło i samolot". To właśnie wtedy Sikorski z Tuskiem próbowali skompromitować w strukturach Paktu Północnoatlantyckiego Prezydenta RP rekomendując mu blokowanie i opóźnianie wyboru na Szefa NATO wieloletniego przyjaciela Polski i orędownika wstąpienia naszego kraju do sojuszu Andersa Fogh Rasmussena 4 kwietnia 2009 podczas szczytu NATO w Strasburgu pod pretekstem forsowania rzekomej kandydatury Radosława Sikorskiego, która de facto wcale nie została przez nich zgłoszona. To wtedy miały miejsce kolejne wypowiedzi Sikorskiego i Tuska deprecjonujące działalność Prezydenta wobec Gruzji typu: "poleciałem do Tibilisi wyłącznie po to, aby pilnować prezydenta, patrzeć mu na ręce by nie zrobił czegoś głupiego - nie udało mi się" lub "Intencja była niezła, ale wykonanie było nieodpowiedzialne i nieudolne" (źródła pod linkami). To wtedy toczyła się batalia o wyeliminowanie Prezydenta Kaczyńskiego z polskiej polityki zagranicznej - batalia na kolejne intrygi na szczytach UE i NATO zakończona tragicznie w Smoleńsku. To wtedy politycy rządzącej koalicji PO-PSL oraz "zaprzyjaźnionej telewizji i tej drugiej" (a przez pewien czas także i trzeciej, bo tą do 19 września 2009 trząsł świeżo nawrócony na liberalizm Roman Giertych - dzięki "uprzejmości" Aleksandra Grada który na polecenie samego Tuska trzykrotnie uratował Piotra Farfała przed zwolnieniem z TVP) prześcigali się w kreowaniu wizerunku Lecha Kaczyńskiego, jako nieudolnego, osamotnionego i nieszanowanego nigdzie na świecie z wyjątkiem Gruzji "RUSOFOBA" (patrz artykuł od cytatu z którego rozpocząłem tę notkę). To wtedy wreszcie Sikorski opowiadał się za współpracą NATO z Rosją w Afganistanie choć wtedy jeszcze twierdził, że "nic mu nie wiadomo, by w zamian Sojusz miał zamknąć drzwi dla Ukrainy i Gruzji" (w rzeczywistości Putin został zaproszony na szczyt NATO, a drzwi przed Ukrainą i Gruzją zostały zamknięte wskutek sprzeciwu Niemiec i Francji). Więc teraz mam uwierzyć słowom Pawła Kowala, że tego wszystkiego nigdy nie było? A może współpraca układała się wzorowo, tylko w mediach politycy tak profesjonalnie udawali, że się "naparzają"? A może do szczytu NATO wszystko było super i nagle w nocy z 4 na 5 kwietnia 2008 się zmieniło? Paranoja! To już raczej 5 sierpnia w Tibilisi, kiedy to Tusk z Sikorskim chcieli zachowywać się biernie cedując wszystkie działania na UE (która do wiecu w Tibilisi nie robiła NIC - uznawała tę wojnę za "wewnętrzną sprawę Rosji" i dopiero wskutek inicjatywy Kaczyńskiego Sarkozy nagle się uaktywnił). Ale to i tak paranoja - nawet jeszcze większa! Tusk z Sikorskim mieliby z dnia na dzień przejść na stronę Rosji i działać przeciw temu, o co walczyli (wprowadzeniu Ukrainy i Gruzji do NATO), przeciw Ukrainie, Gruzji i co najważniejsze przeciw Polsce tylko dlatego, że Kaczyński podjął działanie, które było skuteczne, ale nie zostało uzgodnione z Brukselą, Berlinem i Paryżem? Jest jeszcze jedna opcja - Tusk z Sikorskim mogli przejść na stronę wroga nie z powodu Berlina i Paryża, ale zwykłej ZAWIŚCI - tak bardzo uwierało ich, że to nie oni tylko polityk z przeciwnego obozu politycznego podjął inicjatywę zmieniającą bieg wojny, że zdradzili to o co walczyli, naszych sojuszników mających tworzyć "kordon sanitarny" oddzielający nas od Rosji, więc zdradzili i Polskę. No to już by była paranoja na całego! Jednak Paweł Kowal nic na ten temat nie mówił - wypowiadał się tak, jakby wraz z końcem szczytu w Bukareszcie 4 kwietnia skończył się świat i urwała historia - zwłaszcza historia starań o wejście Ukrainy i Gruzji do NATO. A przecież o ile Sakaszwili dając się sprowokować i wciągnąć Gruzję w wojnę z Rosją pogrzebał jej szanse, to Ukraina była jeszcze w grze - przynajmniej do roku 2014, kiedy najechała ją Rosja. Więc co? Jak zwykle w takich sytuacjach, kiedy pamięć podpowiada mi coś innego niż mówi ekspert, polityk lub inny "autorytet" skorzystałem z wyszukiwarki Google aby sprawdzić kto ma rację. A ta nie tylko zwróciła mi szereg wypowiedzi Sikorskiego deprecjonującą politykę wschodnią Kaczyńskiego (pozostawiam Czytelnikowi do samodzielnej lektury), ale także artykuł pokazujący smutną prawdę o tych dwóch wojnach - jak to śpiewał Ryszard Rynkowski: 

"Wszystko już było prócz nas"

W roku 2008 też tamta wojna była traktowana, jako "wojna zastępcza" pomiędzy Ameryką a Rosją (choć głośno o tym nie mówiono... ale za to pisano w "Polityce"). Stawką także było wyrzucenie USA z Europy, a zwłaszcza ze "strefy wpływów Rosji" (o czym tym bardziej nie mówiono... za to pisano). I "efektem ubocznym" miało być ZASTRASZENIE państw będących "protektorami" kraju wciągniętego w wojnę. Miało się to skończyć tak jak Smoleńsk - Ukraina miała paść błyskawicznie i przekaz dla krajów "zachodu" miał brzmieć "Rosja przeprowadziła precyzyjną operację specjalną likwidując groźnych ukraińskich nacjonalistów i przywracając obalonego siłowo prezydenta Janukowycza", zaś do Polski i innych krajów regionu docierałyby nieoficjalne wieści o zrównanym z ziemią Mariupolu, gwałtach i morderstwach w Buczy... abyśmy trzęśli się ze strachu i nie myśleli o odwróceniu się od Berlina z obawy przed Moskwą. 

Ale tym razem coś poszło nie tak... To znaczy dla nas (jak na razie) poszło lepiej niż dobrze, tylko dla Moskwy, Berlina i Paryża coś poszło nie tak. Zamiast porywczego, ale nieroztropnego Sakaszwilego Putin trafił na świetnie radzącego sobie w mediach Zełenskiego. Zamiast słabiutkiej armii gruzińskiej trafił na świetnie wyszkoloną i niebywale waleczną armię ukraińską. I zamiast rządu Tuska, który by sabotował wszelkie próby wspierania naszych sąsiadów (np.: przedstawiał Kaczyńskiego jako "maszerującego obok ukraińskiego neobanderowca", jak to pisano w roku 2014) trafił na rząd, który zaryzykował stawiając wszystko na jedna kartę - nie tylko przekonał USA i Wielką Brytanię, że warto i trzeba wspierać militarnie Ukrainę, ale uczynił z Polski hub logistyczny dla tego wsparcia. I sprawa się rypła! Niemcy przez dwa miesiące kombinowały jak by tu tak "udzielić pomocy" Ukrainie, aby jej ani trochę nie udzielić, ale chyba nie będą miały innego wyjścia i wreszcie wyślą tam broń ciężką. Francja podobnie - Macron próbował robić z Morawieckiego głównego wroga (oczywiście homofoba, rasistę i antysemitę) i o ile na arenie krajowej to mu wystarczyło do reelekcji (głównie dzięki moskiewskiej pożyczce głównej rywalki), to na arenie międzynarodowej ta polityka została ośmieszona. Więc pozostaje tylko mścić się na Polsce na pośrednictwem Brukseli - przykładowo w ubiegłym tygodniu odbyły się DWIE DEBATY na temat Polski - pierwsza (3 maja) wzywająca do dalszego wstrzymywania wszelkich wypłat z pod pretekstem "łamania praworządności i praw człowieka", a druga wzywająca do rozebrania muru mającego chronić nas przed wojną hybrydową Putina pod pretekstem "zagrożeń ekologicznych". 

Jeszcze wyborcy PO wierzą w to, że głównymi winnymi tej wojny (no, może obok Putina) są: Trump, Orban, Le Pen i oczywiście Kaczyński, ale wojna ta ukazała sprawy, które może nie spowodują trzęsienia ziemi w sondażach, ale dla umiarkowanego elektoratu (którego głosy oraz mobilizacja i demobilizacja) będą miały kluczowe znaczenie: aktywny udział polityków PO i lewicy oraz wspierających je mediów w rosyjskiej operacji "Śluza" (czyli wywołaniu kryzysu na granicy z Białorusią), jeszcze aktywniejszy udział tychże polityków i mediów w rosyjskiej operacji "GhostWriter" (czyli publikowania materiałów mających ośmieszyć Polskę, Litwę i Ukrainę wobec sojuszników z NATO i wywołać niepokoje w tych krajach - np.: maili pozyskanych przez włamanie na skrzynkę Michała Dworczyka i gen. Waldemara Skrzypczaka), próby torpedowania i ośmieszania sojuszu Polski z USA, podejmowanie udziału w debatach opisanych na końcu poprzedniego akapitu i głosowanie za "zagłodzeniem" Polski sankcjami, właśnie w momencie, kiedy jest ona obiektem ataku w wojnie hybrydowej, hubem dla dostarczenia broni walczącej Ukrainie i domem dla milionów uchodźców uciekających przed wojną i potencjalnym kolejnym celem zbrojnej agresji Putina... Czy można te wszystkie działania (nawet przy całej niechęci do rządu PiS, którego błędy wielokrotnie krytykowałem na swoim blogu) nazwać inaczej niż ZDRADĄ? 

Właśnie jestem w trakcie lektury książki Andrzeja Nowaka "Polska i Rosja". Człowiek, który mi podarował tę książkę na imieniny twierdzi, że prof. Nowak świetnie opisał Rosję, ale w kwestii oceny polityki wschodniej rządów PiS i PO był "propisowski" i "nieobiektywny". Czyżby? Może gdyby historia zakończyła się 4 kwietnia 2008 i nie wydarzyło się nic w latach 2008 - 2010, ani nie miały miejsca zdarzenia wymienione przeze mnie w poprzednim akapicie, to miałby rację ów Człowiek (podobnie jak Paweł Kowal), a nie ja i prof. Andrzej Nowak. Ale niestety to wszystko się wydarzyło. Rząd PO-PSL był pierwszym rządem w Polsce od 1989 roku, który zerwał z konsekwentną zasadą wspierania dążenia Polski i naszych wschodnich sojuszników do NATO oraz wzmacniania sojuszu z USA jako najsilniejszym państwem tego paktu. Dlaczego to zrobił? Zapytajcie Tuska i Sikorskiego... A może Paweł Kowal wam odpowie na to pytanie? 

Post Scriptum

W dwóch kwestiach zgodzę się z Pawłem Kowalem. Pierwszej, że nie było nic złego w próbach normalizacji i poprawy stosunków z Rosją - to nie jest żadna "prorosyjskość", każdy rząd to próbował robić (choćby aby umożliwić eksport polskich produktów rolnych na wschód, co za rządów PiS Rosja cynicznie blokowała). Drugiej, że wyciąganie w tej chwili przez TVP wszystkich uścisków Tuska z Putinem szkodzi synergii Polaków - ich zdolności do wspólnego działania w obliczu tego największego zagrożenia i jest działaniem antypolskim. Tak to szkodzi - dokładnie tak samo, jak twitterowe działania jego partyjnego kolegi i przyjaciela jeszcze z czasów PiS i PJN Marka Migalskiego, który od pierwszego dnia wojny powtarza, że wojna się kiedyś skończy, ale nie wolno nawet na chwilę stracić z oczu "rachunku krzywd" za które trzeba się na politykach PiS zemścić (oj, biedne są te "sieroty" po PJN-ie - byli politycy tego ugrupowania nie odpuszczą żadnej okazji, aby udowodnić jak okrutnie je oszukali). I taka działalność nie jest w szeregach polityków i zwolenników PO wyjątkiem, tylko regułą. Tak, jedno i drugie działanie jest szkodliwe i antypolskie. Ale zdecydowanie mniej szkodliwe i antypolskie od tego, co robią: Ochojska, Spurek, Biedroń, Szczerba, Joński, Starczewski, Frasyniuk, Grodzki, Giertych, Lis... Przypomnę potwierdzone przez agencje wywiadowcze i kilka firm cybersecurity kryptonimy rosyjskich akcji w których to grono aktywnie przeciw Polsce, czyli po stronie Rosji uczestniczy: "GhostWriter" (cyberataki, ośmieszanie władz i dowódców, wszczynanie niepokojów) i "Śluza" (migranci na granicy z Białorusią). Ale i to jest mniej szkodliwe od tego, co robi sam Tusk - jeździ po kraju opowiadając, że wszelkie "alternatywne sojusze" wobec UE (czyli także sojusz z USA i Wielką Brytanią, który zmienił losy wojny na Ukrainie) są "działaniami na rzecz Putina", w Polsce szerzy się "faszyzm" i "putinizm", a PiS jest "wcieleniem zła" które trzeba zwalczać za każdą cenę, wszelkimi metodami... ale to temat na kolejny artykuł (już prawie gotowy). TO NIE MY ZACZĘLIŚMY TĘ WOJNĘ. Oburzenie Pawła Kowala na wypominanie Tuskowi jego autentycznych słów i gestów w imię "synergii Polaków" jest jak odmawianie Ukraińcom prawa do obrony w imię "pokoju".

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka