W każdym innym przypadku kierowca który oddalił się z miejsca wypadku byłby z miejsca OSKARŻONY o nieudzielenie pomocy poszkodowanemu i przyczynienie się do jego śmierci oraz PODEJRZANY o spowodowanie wypadku i jazdę pod wpływem alkoholu. Toczyłoby się także postępowanie w sprawie tego, czy przyznający się do kierowania pojazdem nie kryje rzekomego pasażera, który mógł być kierującym pod wpływem alkoholu sprawcą itp, itd...
Wczorsaj, o godzinie 17:00, w chwilę po obejrzeniu filmu ze śmiertelnego wypadku w którym UCZESTNICZYŁ (wbrew oświadczeniom Małgorzaty G.) samochód którym podróżowali była Prezes Sądu Najwyższego i jej mąż - były prezes Trybunału Konstytucyjnego spisałem na blogu "na gorąco" swoje spostrzeżenia.
- Samochód porusza się LEWYM pasem.
- Oprócz tego samochodu i motocykla (którego kierowca poniósł śmierć) tą dwupasmową drogą NIE PORUSZA SIĘ żaden inny pojazd. To sugeruje, że samochód powinien poruszać się PRAWYM pasem, ale zjechał chwilowo na lewy, aby ułatwić włączanie się do ruchu pojazdu, którego rejestrator zarejestrował zdarzenie.
- Z lewej strony samochodu (czyli na granicy jezdni i pasa zieleni) rozbija się motocykl. W tym samym momencie samochód zmienia pas na prawy.
- Motocykl porusza się z większą prędkością od samochodu, więc siłą rozpędu wyprzedza samochód, a jego oderwany element prawdopodobnie uderza w bok samochodu. Ten element to osłona aerodynamiczna, czyli owa "blacha" o której wspomina Małgorzata G.
- Motocykl w tumanie kurzu (lub dymu) przecinającym tor jazdy samochodu znika z pola widzenia - możliwe, że przecina drogę przed samochodem (ale możliwe jest też, że wzbudza kurz na pasie zieleni). Dziś, po ponownym, dokładniejszym obejrzeniu filmu zauważyłem, że dym lub kurz rozpościera się wyraźnie PRZED SAMOCHODEM, czyli kierowca i pasażerowie NIE MOGLI go NIE ZAUWAŻYĆ. Małgorzata G. o tym nie wspomina.
- Samochód wyraźnie zwalnia (możliwe, że się zatrzymuje), po czym jedzie dalej. Dziś, po ponownym, dokładniejszym obejrzeniu filmu zauważyłem, że kierowca ruszając lekko "odbija w lewo" czyli OMIJA PRZEDMIOT, KTÓRY ZNALAZŁ SIĘ NA DRODZE SAMOCHODU - to jest wrak motocykla (miałem napisać "lub jego część" ale znając zasady aerodynamiki jest mało prawdopodobne, aby oderwana część poleciała tak daleko). Małgorzata G. o tym nie wspomina
Spostrzerzenia te z premedytacją opatrzyłem tytułem "Motocyklista, który zderzył się z KASTĄ" parafrazującym propagandowe hasło PO. Bo CELEM napisania poprzedniej notki nie było "dopadnięcie" kierowcy samochodu (niezależnie od tego czy samochód prowadziła była I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata G. czy jej mąż - były prezes Trybunału Konstytucyjnego Bohdan Z.). WYPADKI CHODZĄ PO LUDZIACH - prawie każdemu, nawet bardzo dobremu kierowcy może się zdarzyć BŁĄD spowodowany chwilą nieuwagi, zmęczeniem, zdenerwowaniem, złą widocznością lub przyczepnością w wyniku którego TRACI ŻYCIE CZŁOWIEK. Piszę to z pełną świadomością tego, że OFIARA WYPADKU może być członkiem mojej RODZINY (Babcia Marta i moi przodkowie z Jej strony pochodzą z okolic Chojnowa i Zambrowa - mieszka tam wielu moich krewnych). Powinniśmy się modlić o to, aby nie zabić nikogo na drodze i abyśmy sami nie zostali przez nikogo zabici. Więc nie sprawia mi żadnej satysfakcji udowodnienie tego, że dany kierowca ZABIŁ CZŁOWIEKA - zmieniając pas na lewy ZAJECHAŁ DROGĘ WYPRZEDZAJĄCEMU GO MOTOCYKLIŚCIE, który próbował hamować i "uciekać" przed zderzeniem, przez co znioosło go w lewo na barierę oddzielającą pasy. Nie mam zamiaru tutaj rzucać kamieniem w kierowcę. Także UCIECZKA Z MIEJSCA WYPADKU i związane z nią NIEUDZIELENIE POMOCY POSZKODOWANEMU, choć jest procederem WYJĄTKOWO PASKUDNYM, znajduje we mnie więcej zrozumienia niż PROPAGANDOWA ASYMETRIA - to największe DRAŃSTWO (bardziej adekwatne byłoby niecenzuralne słowo) dzisiejszych czasów, ów NOWOTWÓR zżerający Polskę, dający jednym POCZUCIE ABSOLUTNEJ BEZKARNOŚCI a drugich stawiających wbrew prawu w sytuacji DOMNIEMANIA WINY - bez względu na to czy są kierowcą, pasażerem czy ofiarą wypadku..
- Kiedy w wypadku uczestniczył samochód wiozący Premier Beatę Szydło, to w mediach manewr OMIJANIA (czyli przejechania obok samochodu, który się zatrzymał na poboczu) natychmiast w mediach został przedstawiany jako "wyprzedzanie na ciągłej poidwójnej". A w przypadku gdy samochód wiezie Małgorzatę Gersdorf, wówczas "dziennikarze" konstruują nielogiczne i sprzeczne z prawami fizyki łamańce, że niby
"motocyklista stracił panowanie na pojazdem i zaczął robić fikołki. Następnie motocykl miał przelecieć nad autem, którym jechali Małgorzata Gersdorf z mężem. Oni zwolnili, a motocyklista dalej fikołkował i rozbił się o ekran dźwiękoszczelny."
Przecież tam do jasnej pogody nie było ekranów, tylko bariera energochłonna rozdzielająca pasy, motocykl nie przeleciał nad, tylko przed samochodem, a motocyklista stracił panowanie z określonej przyczyny - wyprzedzany przez niego samochód zajechał mu drogę. Ale motocykl rzekomo "przelatujacy nad samochodem" ma sprawić wrażenie, że motocyklista kierował nim z jakąś kosmiczną prędkością więc sam jest winny swojej śmierci, a podróżujący samochodem nie mieli z wypadkiem nic wspólnego. To jest własnie ta ABSOLUTNA BEZKARNOŚĆ jednych i DOMNIEMANIE WINY innych.
- Kiedy samochodem uczestniczącym w kolizji podróżował Antoni Macierewicz, to fakt, że kontynuował podróż innym pojazdem (w momencie kiedy jego kierowca uczestniczył w normalnych dla tego zdarzenia czynnościach procesowych) nagminnie przedstawiano jak "ucieczkę z miejsca wypadku". W przypadku Małgorzaty Gersdorf mamy ewidentną UCIECZKĘ Z MIEJSCA WYPADKU dwóch osób mających WYKSZTAŁCENIE PRAWNICZE, czyli będących W PEŁNI ŚWIADOMYCH KARALNOSCI POPEŁNIANEGO CZYNU, a mimo to media jak gdyby nigdy nic publikują bez komentarza "oświadczenie" Małgorzaty G. w którym łże ona tak samo jak kłamała twierdząc, że "nie brała żadnego udziału w demonstracjach i nie paliła żadnych świeczek". Czli znów mamy DOMNIEMANIE WINY Macierewicza i ABSOLUTNĄ BEZKARNOŚĆ Gersdorf.
- Po spowodowanym przez Sebastiana K. wypadku samochodu wiozącego Premier Beatę Szydło cały APARAT PROPAGANDOWY pracował na to, aby DOPAŚĆ KIEKOWCÓW RZĄDOWEJ KOLUMNY - aby przyłapać ich na kłamstwie i obciążyć nim całe państwo, które nie chciało z owych kierowców zrobić "kozłów ofiarnych". I nic propagandystów nie obchodziło to, że uderzając w poczucie bezpieczeństwa kierowców pojazdów uprzywilejowanych narażają na śmierć każdego z nas (kierowca pojazdu uprzywilejowanego bojący się, że w razie wypadku stanie się "kozłem ofiarnym" i państwo nie stanie w jego obronie to idealny przepis na spowodowanie śmierci tych wszystkich do których Pogotowie Ratunkowe lub Straż Pożarna nie zdąży na czas). A w tym przypadku Senator Filip Libicki w artykule "Czy pani prezes Gersdorf kontroluje rzeczywistość?" martwi się jedynie o to, że
"niestety rządzący zacierają ręce. Bo pierwsza możliwość jest taka, że Państwo Sędziowie uznali, że ich po prostu normalne zachowania nie obowiązują. Że będąc świadkami śmiertelnego wypadku, mogą się zachowywać inaczej niż każdy zwykły obywatel. Dlaczego PiS zaciera ręce? Bo jeśli mamy z taką sytuacją do czynienia, to trudno o bardziej wyrazisty dowód na tę słynną już sędziowską kastowość. Jeśli z taką sytuacją mamy do czynienia to PiS – tryumfalnie, opierając się na tym przypadku – będzie dowolnie okładał po głowie wszystkich sędziów. A zafundowali im to prezesostwo Zdziennicki i Gersdorf."
zaś absolutnie nie martwi go to, że KASTOWOŚĆ JEST FAKTEM - dwoje byłych prezesów najważniejszych sądów i trybunałów w Polsce UCIEKA Z MIEJSCA WYPADKU dając świadectwo swojej DEMORALIZACJI wynikającej z PRZEKONANIA O BEZKARNOŚCI.
- Sebastian Kościelnik - "człowiek który zderzył się z władzą" żyje i ma się doskonale. Dzięki ugodowej postawie Premier Beaty Szydło, która nie chciała "męczennika" za spowodowanie bardzo groźnego wypadku dostał śmiesznie mały wyrok, który błyskawicznie ulegnie zatarciu - sprawca będzie miał "czystą kartotekę". Rozpoczął studia prawnicze, na które wcześniej nie miał szans i rysuje się przed nim błyskotliwa kariera - wszystko dzięki temu, że pozwolił się prowadzącemu jego sprawę mecenasowi Władysławowi Pociejowi ZDEMORALIZOWAĆ do stopnia takiego POTWORA, że próbował prawnie wykończyć człowieka, który URATOWAŁ MU ŻYCIE narażając zdrowie swoje, kolegi z pracy i ochranianej przez nich Premier RP (kierowce Seicento żyje wyłącznie dlatego, że kierowca rządowej limuzyny skręcił gwałtownie aby nie uderzyć opancerzonym kolosem w jego drzwi).
- Tadeusz M. - kierowca Toyoty, który w okolicznościach bardzo podobnych do tych z poprzedniego punktu (także włączał się do ruchu, także nie widział drogi, także zajechał drogę pojazdowi, który poruszał się nieprzepisowo - różnica polega na tym, że poruszający się nieprzepisowo motocykl NIE MOGŁ BYĆ według żadnych kryteriów pojazdem uprzywilejowanym) zajechał drogę europosłowi PO Jarosławowi Wałęsie usłyszał wyrok: rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata plus 20 tysięcy złotych nawiązki na rzecz poszkodowanego (Jarosław Wałęsa żądał 100 tysięcy, dodatkowo otrzymał 900 tysięcy od ubezpieczyciela). Nie upomniał się o niego pies z kulawą nogą. Nikt o nim nie pamięta. Nikt niezwiązany ze sprawą nie zna jego imienia ani nazwiska - podobnie jak nikt nie zna nazwiska człowieka, który na "proteście medyków" wysadził sobie twarzoczaszkę w powietrze protestując przeciw szkalowaniu rządu PiS. W przeciwieństwie do Sebastiana Kościelnika i Piotra Szczęsnego, który dokonał samospalenia protestując przeciw rządowi PiS, którzy za życia lub po śmierci stali się "mega-celebrytami", "bohaterami", a nawet "męczennikami".
- Człowiek który zderzył się z kastą nie żyje. Nikt nie zna jego nazwiska, a nawet inicjałów. Sprawca wypadku (prawdopodobnie były Prezes Trybunału Konstytucyjnego) uciekł z miejsca wypadku nie udzielając mu pomocy i nie wzywając służb ratunkowych, podróżująca samochodem była I Prezes Sądu Najwyższego już mataczy w sprawie, media robią wszystko, aby wmówić odbiorcom, że ofiara wypadku sama jest winna własnej śmierci. W ciągu kilkunastu godzin temat zniknął z nagłówków portali. Prawdopodobnie winni spowodowania wypadku i ucieczki z miejsca wypadku pozostaną bezkarni - podobnie jak wcześniej Piotr Najsztub, Kamil Durczok, Piotr Kraśko.
Wniosek jest prosty: JEŚLI SIĘ "ZDERZAĆ Z WŁADZĄ", TO TYLKO Z OBECNIE SPRAWUJACĄ URZĄD WŁADZĄ USTAWODAWCZĄ I WYKONAWCZĄ PIS. Z TAKIEGO ZDERZENIA MOŻNA NIE TYLKO WYJŚĆ BEZ SZWANKU, ALE NAWET DUŻO SKORZYSTAĆ WRĘCZ NIEPORÓWNYWALNIE ZMIENIAJĄC SWOJE ŻYCIE NA LEPSZE. NATOMIAST ZDERZENIE Z POPRZEDNIĄ WŁADZĄ (Platformy Obywatelskiej) GROZI WYSOKIM WYROKIEM, ZAŚ ZDERZENIE Z "NIEZAWISŁĄ" WŁADZĄ SADOWNICZĄ LUB KTÓRYMKOLWIEK Z "BOHATERÓW OPOZYCJI" (Najsztub, Durczok, Kraśko) GROZI ŚMIERCIĄ W WYNIKU WYPADKU, KTÓREGO SPRAWCA NIGDY NIE ZOSTANIE SKAZANY - PODOBNIE JAK INNE OSOBY, KTÓRE WRAZ ZE SPRAWCĄ UCIEKŁY Z MIEJSCA WYPADKU... prawdopodobnie krzycząc "Ku*wa jedź! Nie możemy byc w to wplątani". Aby było jasne, ten okrzyk to jest tylko moje WYOBRAŻENIE tego co mogło się dziać w samochodzie w momencie kiedy kierowca zatrzymał się aby nie najechać na przewracający się przed nim motocykl... może jeszcze zanim uświadomił sobie, że zajechał mu drogę i zabił człowieka. Dlaczego zakładam taki przebieg zdarzeń? Bo Bohdan Z. po ochłonięciu z szoku przyznał się, że brał udział w tym zdarzeniu, ale nie chce sprawy komentować (aby sie nie pogrążyć), zaś Małgorzata G. cynicznie idzie w zaparte twierdząc, że w niczym nie uczestniczyli, niczego nie widzieli i o sprawie dowiedzieli się z Internetu (a później że widzieli jakąś blachę - widać już wyraźną niekonsekwencję w zeznaniach).
W każdym innym przypadku kierowca który oddalił się z miejsca wypadku byłby z miejsca OSKARŻONY o nieudzielenie pomocy poszkodowanemu i przyczynienie się do jego śmierci oraz PODEJRZANY o spowodowanie wypadku i jazdę pod wpływem alkoholu. Toczyłoby się także postępowanie w sprawie tego, czy przyznający się do kierowania pojazdem nie kryje rzekomego pasażera, który mógł być kierującym pod wpływem alkoholu sprawcą itp, itd...
Wracając do przyczyn wypadku:
- Zdarzają się sytuacje, kiedy kierowca nie jest świadomy tego, że doszło do wypadku - nawet jeśli jest jego sprawcą (przykładowo gdy potrącił kogoś przyczepą lub zajechał mu drogę - przyczepa ogranicza widoczność w lusterkach), ale w tym przypadku jest to WYKLUCZONE (tuman kurzu, latające części, wrak motocykla wyprzedzający siłą rozpędu samochód).
- PRAWDOPODOBNĄ przyczyną wypadku była zmiana pasa ruchu przez kierowcę samochodu, który nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu motocykliście. Nie było ŻADNEJ INNEJ PRZYCZYNY która mogłaby spowodować utratę kontroli nad motocyklem.
- Teoretycznie samoistna utrata panowania nad motocyklem bez związku z wyprzedzaniem samochodu mogła mieć miejsce, ale na prawie pustej drodze dwupasmowej, której nawierzchnia jest w dobrym stanie jest to zdarzenie bardzo mało prawdopodobne (im większa prędkość tym efekt żyroskopowy bardziej stabilizuje tor jazdy jednośladów - jednak kiedy motocyklista jest zmuszony do gwałtownego hamowania lub zmiany toru jazdy, to ten sam efekt po wytrąceniu koła z osi symetrii zamienia motocykl w nieokiełznaną bestię).
- Do wypadku i jego tragicznych skutków przyczyniła się także duża prędkość motocykla (podobnie jak przy wypadku europosła PO Jarosława Wałęsy). Jednak to kierowca wykonujący manewr zmiany pasa jest sprawcą.
Pozostają tylko pytania:
- Kto siedział za kierownicą samochodu?
- Dlaczego uciekł z miejsca wypadku?
- Czy kierowca włączającego się do ruchu samochodu ciężarowego widział moment zajechania drogi (lub zepchnięcia motocyklisty), czy będzie o tym zeznawać wiedząc z kim zadziera i czy jego zeznania ostoją się w trakcie procesu?
Pytanie bonus:
- Ile jeszcze takich zdarzeń musi mieć miejsce, aby "wykształceni" wyborcy zrozumieli wreszcie KTO W TYM KRAJU TRZĘSIE PROPAGANDĄ?
21.11.2021 swój artykuł "Niszczenie państwa i tkanki społecznej - na przykładzie kilku zdarzeń drogowych" zakończyłem słowami:
Za kilka dni sprawa ucichnie. Przeciętny wyborca PO (oczywiście w dalszym ciągu wygłaszający filipiki na temat wypadków Szydło i Macierewicza) już za rok albo nie będzie o niej pamiętał lub nawet wiedział (tak jak większość z nich nie ma pojęcia, że Piotr Najsztub i Kamil Durczok spowodowali jakiekolwiek wypadki drogowe, żaden z nich nawet na jeden dzień nie trafił do aresztu, a pierwszy wbrew wielu okolicznościom obciążającym jak brak Prawa Jazdy, polisy OC i badań technicznych samochodu został przez sąd uniewinniony) albo będzie twierdził, że "Tusk zachował się z klasą". I tylko gdy nie daj Bóg jakiś inny pirat drogowy zabije lub trwale okaleczy jakąś bliską, znaną nam lub nieznaną osobę, wówczas my, naiwni obywatele, jak i media będziemy zadawać sobie głupie pytanie "jak mogło do tego dojść?"
Rzeczywistość okazuje się jeszcze bardziej okrutna od moich przewidywań. Media jawnie kryją sprawcę, temat błyskawicznie znika, politycy martwią sie wyłącznie o to, że (dosłowny cytat) "PiS – tryumfalnie, opierając się na tym przypadku – będzie dowolnie okładał po głowie wszystkich sędziów". A rozpaczliwie poszukującą świadków zdarzenia Rodziną Ofiary nikt się nie przejmuje... bo przecież w okolicach Zambrowa mieszkają "pisiory".
https://www.tvp.info/59658022/przysypiala-i-rozmawiala-profesor-gersdorf-na-temat-wypadku
https://www.tvp.info/59660891/ekspert-o-smiertelnym-wypadku-pod-zambrowem-wszyscy-jestesmy-rowni-wobec-prawa
https://trybunal.gov.pl/o-trybunale/sedziowie-trybunalu-konstytucyjnego/art/2564-bohdan-zdziennicki/
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości