Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
866
BLOG

Polska racja stanu w obliczu wojny ukraińskiej - prognoza Peacemakera

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Polityka Obserwuj notkę 4
"Chciałbym się mylić w moich wcześniejszych prognozach dla Polski, a tym bardziej mylić w prognozach aktualnych. Niestety spełnianie się starych prognoz zwiększa prowdopodobieństwo spełnienia się tych nowych. Więc cieszmy się ostatnimi miesiącami względnego dobrobytu, wolności, jakiejś stabilizacji i pokoju... nie wiemy ile nam ich jeszcze zostało."

Tymi słowami zakończyłem mój artykuł "Atak hybrydowy. Jak bardzo chciałbym się mylić w tamtej prognozie dla Polski!" z 10 września 2021 roku. Przypomnę, że to był moment rozpoczęcia manewrów "Zapad 2021", w 11 dni po podjęciu decyzji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego wzdłuż naszej granicy z Białorusią związanego z podjętą przez Łukaszenkę próbą destabilizacji i złamania państwa polskiego presją migracyjną, a także czas kolejnego zaostrzenia kursu KE wobec Polski. O tym, że Putin wkrótce rozpęta pełnoskalową wojnę na Ukrainie nikt jeszcze nie mówił. 

Mamy nowa rzeczywistość. Trzeba to przyjąć do wiadomości i zacząć działać w tej rzeczywistości (podobnie jak było z pandemią... cóż, żyjemy w "ciekawych czasach") lub ją odrzucić i przełączyć się w tryb teorii spiskowych (jak co niektórzy). Atak Putina na Ukrainę oddala perspektywę utworzenia "Eurazji" - sojuszu Niemiec i Rosji mogącego w przyszłości zniewolić cały kontynent (przed czym przestrzegał tak Trump jak Orwell). To jest pierwsza i ostatnia dobra wiadomość w tej tragicznej sytuacji. Reszta wygląda (delikatnie mówiąc) bardzo źle. 

Kilka informacji z pierwszej ręki

Ukraińscy Przyjaciele (i nie piszę ogólnikowo o narodzie, tylko o Jewgieni, Dimitrim, Denisie, Kseni... - Ukraińcach mieszkających w Polsce z którymi jesteśmy w bliskich relacjach) mają prawie non-stop zajęte telefony i z trudem znajdują chwilę aby do nas oddzwonić, bo przez cały czas dzwonią do Nich rozmaici bliscy z Ukrainy (zwłaszcza z Kijowa) - choćby po to, żeby powiedzieć, że jescze żyją i właśnie zeszli do schronu. Odwołaliśmy zaplanowane na przyszły tydzień spotkanie przy stole i gitarach, bo Dima cały czas jest "w pogottowiu" aby jechać swoim samochodem pod granicę odebrać kogoś z rodziny lub przyjaciół. Tak postępują generalnie wszyscy Ukraińcy mieszkający w Polsce i dysponujący samochodem. Także Polacy - na początku ze wschodnich województw, ale teraz już chyba z calej Polski - oferują transport i dach nad głową. Pojawiają się propozycje nieodpłatnego udostępniania mieszkania lub pokoju, także propozycje zatrudnienia. To może nie być reprezantywny przykład, ale z moich znajomych częściej takie deklaracje pojawiają się na stronach tomaszowian niż łodzian (czyli raczej małe miasta), ale za to pewna łódzka parafia na swojej stronie zamieściła informację o organizowaniu noclegów dla ukraińskich uchodźców i apel o zgłaszanie się ludzi, co mogą udostępnić jakieś lokum). Drogi na Ukrainie "są niebezpieczne" (cokolwiek to oznacza) - tak powiedział Brat Denisa, zostaje w Kijowie. Czas oczekiwania na przejściu granicznym najczęściej wacha się od 17 do 25 godzin, choć ponoć jak ktoś pechowo trafił w największy tłum, to mógł czekać prawie dwie doby. Oprócz uciekających samochodami jest także duża liczba kobiet z dziećmi opuszczających Ukrainę pieszo. Ukraińska strona zawraca mężczyzn w wieku poborowym (ale nie jest ich zbyt wielu - większość sama zostaje). Po polskiej stronie wszyscy są weryfikowani na bieżąco. Ze względu na szczególną sytuację są przyjmowane tekże osoby bez paszportu z jakimkolwiek dokumentem potwierdzającym tożsamość. Bez jakichkolwiek normalnie wymaganych dokumentów można przewieść zwierzęta domowe. Większość przybywających osób deklaruje, ze ma tu rodzinę lub znajomych którzy już na nich czekają. Tym, którzy nie wiedzą gdzie jechać strona polska udziela niezbędnej pomocy. 

A w Polsce wczoraj (w piątek) zakończyła się panika na stacjach benzynowych (w czwartek pod każdą bez wyjątku stacją był ogromny korek). Ceny na stacjach Orlen od czwartku do soboty bez zmian (Efecta Diesel na stacjach w Łodzi i Tomaszowie Maz. 5,85, a w Rokicinach za 5.79 - tam zatankowałem). Limit tankowania - do 50 litrów. Na pozostałych mijanych stacjach najczęściej nieco drożej (ON od 5,99 do 6,25, lecz gdzieś po drodze też mi 5,85 mignęło). Ale w porównaniu z ubiegłym weekendem różnica jest znaczna (w Rokicinach Efecta Diesel była za 5,37). Do większości bankonatów z powodu paniki obsługa nie zdążyła dowieźć gotówki, więc są "chwilowo nieczynne". Ale za to można wypłacać gotówkę w kasach supermarketów przy okazji robienia zakupów z płatnością kartą (kupowałem w ######### - limit wypłaty to 300 złotych). 

Dzwonił do mnie Kumpel będący zawodowym żołnierzem. Za dużo nie wolno Mu było powiezieć (w zasadzie to nic... a nawet jakby coś powiedział, to i tak bym tego na blogu nie napisał). Ale skoro Kumpel który dzwoni raz na wiele miesięcy nagle telefonuje aby zapytać jak u nas nastroje i czy dzieci zdrowe, to znaczy, że w Wojsku Polskim czują powagę sytuacji (aby to ująć delikatnie). 

Jak do tego doszło? 

W skali mikro plan był prosty. Duet Putin - Łukaszenka chciał ośmieszyć Polskę - kraj leżący w centrum Europy będący łącznikiem między Europą Zachodnią, a byłymi republikmi ZSRS: Litwą, Łotwą, Estonią należącymi do NATO i UE oraz Ukrainą do tych instytucji pretendującą. W jakim celu? Aby pokazać, że jest to kraj "niestabilny", "niepotrafiący sobie poradzić z najprostszym zagrożeniem", "niebezpieczny" więc trzeba go "zdemilitaryzować" - wycofać z niego wszystkie siły NATO. Drugim benefitem "zewnętrznym" miało być zmuszenie przywódców zachodnich do wznowienia rozmów z Łukaszenką, a największym benefitem "wewnętrznym" - objawienie się tego duetu jako "zdobywców" i "imperatorów" przed którymi Europa drży i oddaje im bez walki to, czego zażądają. W jaki sposób? Najpierw atak cybernetyczno-propagandowy (włamanie na skrzynkę Michała Dworczyka i publikacja jego maili) później szturm migrantów na granice, dalsza akcja psychologiczno-propagandowa, ścisła współpraca z miejscowymi kolaborantami. Putin z Łukaszenką atakują imigrantami i kanałem "Poufna rozmowa" z zewnątrz, kolaboranci z Total[itar]nej oPOzycji atakują szantażem moralnym i powielaniem propagandy od wewnątrz, sprzymierzeńcy w UE wbijają nóż w plecy w postaci kar i sankcji na Polskę, słaby rząd kapituluje, społeczeństwo się buntuje, jest jeden wielki bu..el na kółkach, więc Amerykanie zabierają stąd swoje "zabawki", Putin wraz z UE pomaga ustanowić nad Wisłą "przyjazny" rząd, Ukraina i kraje nadbałtyckie są odcięte i jest cacy. A tu nagle zonk! Kanał "Poufna rozmowa" zadziałał, imigranci zadziałali, kolaboranci zadziałali, sojusznicy w UE zadziałali, a ci cholerni Polacy i tak się nie poddali. Rząd, który nie potrafił tupnąć nogą ani na "kodziarzy" ani na "antyszczepionkowców", bo bał się co w Unii o nim powiedzą, tym razem postawił wojsko na granicy, powiedział, że imigrantów nie przepuści choćby skały sr*ły i ich gadające głowy nas od "faszystów" wyzywały. Więc Putin nie mogąc przyznać się do porażki musiał sobie wybrać jakiś inny cel ataku - Ukrainę. Myślał, że łatwo pójdzie, postraszy dywizjami wzdłuż ukraińskiej granicy, a cieniak Biden się przestraszy, zabierze "zabawki" z Polszy i ucieknie jak z Afganistanu. No, ale właśnie Biden wiedział, że po drugim takim numerze będzie miał przesrane - w USA będą o nim opowiadać dowcipy do końca świata - więc po początkowej wpadce (przemówieniu o "małym odwecie za małą agresję") wziął się w garść i zaczął mówić językiem Reagana. No to tym razem Putin znalazł się w tarapatach - tym razem jemu zaczęło grozić, że stanie się obiektem drwin, a tacy skompromitowani wodzowie w Rosji szybko schodzą śmiercią tragiczną lub znikają w nieznanych okolicznościach. Więc uderzył na Ukrainę nie bacząc na koszty, a dokładniej: przewidując, ze te koszty będą dla niego dużo niższe niż koszt kompromitacji. W dodatku koszty będą obopólne - zadziałają efekty szantażu gazowego (jak to mówił Lenin "kapitaliści sami sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy"). I zaatakował. Czyli można powiedzieć, że zawinił rząd PiS i Joe Biden... i z naszego (polskiego) punktu widzenia dzięki Bogu, że tak "zawinili", bo inaczej mielibyśmy przerąbane. Ale teraz Bracia Ukraińcy mają przechlapane. W przypadku ich "odcięcia od zachodu" po osadzeniu w "Polsze" rządu przyjaznego Putinowi też by mieli - Putin za jakiś czas też by ich zaatakował, tylko wsparcie by bylo nieporównywalnie mniejsze, bo premier z rosyjsko-unijnego nadania ogłosiłby, że "nie może nic zrobić, aby nie wywołać wojny z Rosją" jak to było w przypadku ptyań o Smoleńsk. To tak w skrócie. 

W skali makro mogły tutaj zadziałać Chiny - dogadały się z Putinem, że nawet jeśli rynek zachodni mu odetną, to one zorganizują mu rynek wschodni. Trudno powiedzieć na jakim etapie ten "deal" nastąpił (obstawiam, że na Igrzyskach Olimpijskich), ale jeśli ta hipoteza jest prawdziwa, to mamy wynik "meczu Chiny - zachód" 2:0 - Chiny najpierw nam zdestabilizowały gospodarkę koronawirusem, a teraz Putinem. I za każdym razem mamy do wyboru balansowanie pomiędzy zapłaceniem daniny w dolarach (np.: za lockdowny lub wyższe ceny paliw) i w ofiarach śmiertelnych (ofiary pandemii, ofiary wojny - zwłaszcza w przypadku rozlania się jej na inne państwa). 

Co z tego wynika? 

 Z jednej strony sytuacja była przewidywalna - mówił o tym Prezydent Lech Kaczyński  w zdaniu „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę…” Ja napisałem na ten temat kilka artykułów (bibliografia na końcu). Jednak politycy w Polsce, a tym bardziej w Europie zachowywali sie tak, jakby zupełnie nie dostrzegali zagrożenia. Nad Wisłą rząd PiS do spółki z Total[itar]ną oPOzycją uprawiał chamską nawalankę, Ziobro z Tuskiem bawili się w namawianie do Polexitu i straszenie nim, grupa c[w]elebrytów, p.osłów i innych kolaborantów Putina (z "onetem" w jednej z głównych ról) opluwały polskich żołnierzy, witały lukaszenkowych najeźdźcą chlebnem i solą (a dokładniej pizzą i śpiworami), wyśmiewały nasz potencjał obronny, przygotowały rozruchy na ulicach, porównywały polski rząd z najgorszymi reżimami (nie tylko obecnie, ale nawet z najgorszymi w historii) i z takim oto przekazem latały do instytucji UE po kolejne sankcje które te bezrefleksyjnie nakładały (jednocześnie "głaszcząc" Łukaszenkę i Putina)... a tu nadle szok! Putin zaatakował Ukrainę! "A my myśleliśmy, że on tylko blefuje" - załkał chór błaznów. 

Zaczęło wreszcie docierać do co niektórych, że nie możemy już więcej tracić czasu na wzajemne wojenki (ze smutkiem podkreślam - do niektórych... większość "antyszczepionkowców" w wojnę rosyjsko-ukraińską nadal nie wierzy, ich kanały z "wiedzą tylko dla wolnych i świadomych ludzi" rozpowszechniają propagandę Putina, współczesny Jakub Szela czyli Michał Kołodziejczak z Agrounii ujawnił swoją paskudną gębę zdrajcy urządzającego nam tu ferment w momencie największego zagrożenia przez blokady miast, sianie paliwowej paniki za pomocą fake-newsów o benzynie za 10 i 15 złotych itp...) Więc skoro już nie możemy tracić czasu, to co powinniśmy zrobić? 

Rząd

Nie da się odrobić strat spowodowanych wpychaniem do Trybunału Konstytucyjnego Piotrowiczów i Pawłowiczów, gdy był czas (po wygranych wyborach w 2019 roku) na okazanie "łaski" puczystom Rzeplińskiego i wpuszczenie do niego trzech sedziów wybranych "na granicy prawa" przez koalicję PO-PSL (co by zakmnęło dyskusje wokół "legalności" działań tego organu bez oddawania go w ręce opozycji). Ale można i trzeba zamknąć wszelkie fronty w sporach z UE. I należy to zrobić nie na zasadzie "kapitulacji" ani nie na zasadzie "wymachiwania szabelką", tylko zrobić to tak jak z Czechami w sprawie Turowa - usiąść i negocjować do skutku, nie płakać, że "racja moralna jest po naszej stronie" lub że "instytucje unijne łamią traktaty i bezprawnie rozszerzają swoje uprawnienia" (co nota bene jest prawdą), tylko postawić sprawę na zasadzie "co zyskacie dogadując się z nami" i "co stracicie, jeśli się nie dogadacie". Można i trzeba poszukać wsparcia potencjalnych koalicjantów w "nietotalnej" części opozycji (czyli część PSL-u i niektóre kręgi Lewicy) w celu poparcia tego kompromisu. Można i trzeba odbudować potencjał mobilizacyjny wojska zniszczony przez jego pseudo-profesjonalizację za czasów rządów PO-PSL. Oczywiście profesjonalizacja była konieczna ze względu na dużą liczbę misji międzynarodowych NATO w których żołnierze z poboru nie chcieli brać udziału (a zawodowi nie mieli innego wyjścia) lecz udawanie do roku 2014 (gdy Putin "tupnął nóżką") że nie są nam potrzebne żadne rezerwy skutkuje tym, że dziś przeciętny rezerwista wygląda tak jak ja: 50 lat na karku, średnia nadwaga, okulary +2 (czyli szczerbinki wcale nie widzi, muszkę bardzo rozmazaną, a cel jak przez mgłę), ostatni kontakt z wojskiem ponad 20 lat temu i trójka Dzieci, do których będzie chciał wrócić nawet gdyby go miano nazwać tchórzem, bo się nie poświęcił dla kolegów. Można i trzeba bardzo szybko zwiększać i modernizować nasze uzbrojenie. Ja osobiście postawiłbym na wojska rakietowe, obronę przeciwrakietową i przeciwlotniczą oraz zakup kilkunastu samolotów F-15 w najnowszej wersji EX - nawet kosztem zmniejszenia liczby kupionych F-35. F-35 to świetna maszyna ofensywna (dzięki właściwościom STEALTH), ale nam jest potrzebny przede wszystkim myśliwiec defensywny, a w tej roli F-15 jest jak na razie niepokonany: lepsza aerodynamika, większy ciąg, większa zwrotność, prędkość maksymalna, przyśpieszenie i wznoszenie oraz większa liczba sztuk, różnorodność i masa zabieranego uzbrojenia - ale za to nie jest "niewidzialny" - coś kosztem czegoś. No i rzecz najbardziej oczywista - wsparcie sprzętowe i humanitarne dla Ukrainy oraz ofensywa dyplomatyczna na rzecz nałożenia sankcji na Rosję i przerwania działań wojennych. Od tego jak poradzi sobie waleczni Ukraińcy, będący dziś "drugą Polską" zależy to, czy niedługo nie będziemy musieli zmierzyć z wojskami Putina (ze wstydem wychodząc na "drugą Francję"... ale o tym na koniec). No i wreszcie trzeba poskromić lub wymienić na inne środowiska we własnym obozie robiących sobie "trampolinę wyborczą" z podpuszczania polityków UE swoimi buńczucznymi wypowiedziami typu: "wojna hybrydowa UE z Polską" i krzyczeniem "a nie mówiliśmy" gdy ktoś z prowokowanych polityków UE wpadnie na kretyński pomysł, aby Polsce udowodnić kto jest silniejszą stroną w tym sporze. 

Opozycja "nietotalna"

Współpraca z rządem w dziedzinie zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom oraz znalezienia kompromisowej ugody z instytucjami UE powinny być punktem honoru wszelkich życzących dobrze Polsce partii opozycyjnych. Nawiązanie takiej współpracy przyniosłoby Polsce jeden dodatkowy "bonus" - przecięło plany opozycji "totalnej" dokonywania "depisyzacji" czyli odpowiedzialności zbiorowej wszystkich polityków PiS i funkcjonariuszy państwowych legalnie współpracujących z tą władzą, czystek w instytucjach i zakładach pracy (obejmujących także elektorat PiS... jeśli myślicie, że przesadzam, to przeczytajcie komentarze niektórych psychopatów pod moimi artykułami osrzestrzegającymi przez "czarnym scenariuszem"). Dzięki temu zmiejszyłoby się prawdopodobieństwo, że po kilku latach od ewentualnego przejęcia władzy przez opozycję Polacy skoczą sobie do gardeł na ulicach, bo "depisyzacja" nie pozwoli większości z nich wybrac swoich przedstawicieli przy urnach wyborczych. Takie podejście do sprawy pozwoliłoby zdobyć dodatkowe punkty opozycji "nietotalnej" (za postawę propaństwową) i otworzyło przed nią możliwość zawiązywania po wyborach koalicji w różnych konfiguracjach (nie tylko "wszyscy przecuiw PiS"). Ale obawiam się, że to się nie uda (o czym napiszę za chwilę). 

Opozycja "totalna" 

Mogłoby sie wydawać, że Donald Tusk nagle sporządniał i zaczął krytykować Niemcy a nie polski rząd. Niestety to tylko w zagranicznych tweetach - w tych na krajowy użytek nadal posługuje się frazami wprost zaczerpniętymi z redagowanego przez agentów GRU kanału "Poufna rozmowa" (co wykazałem wczoraj). Od nawet najbardziej zaciekłej opozycji należałoby oczekiwać

- aby przestali cytować i wspierać propagandę Putina i Łukaszenki (nadal to robią - patrz przykład w linku powyżej),

- aby przestali sabotować działania obronne Polski na granicy z Białorusią (tu akurat chwilowo zaprzestali dywersji, bo w obecnych okolicznościach mogłaby ona się okazać nieopłacalną, a wręcz bolesną),

- aby przestali traktować rząd RP jako największego wroga, zaprzestali ataków takich jak "święte oburzenie" na to, że Terlecki powiedział prawdę: Putin swoją AGRESJĄ na Ukrainę próbuje WYJŚĆ Z TWARZĄ przed Rosjanami i generalicją - pokazać się jako "zwycięzca" i "zdobywca", 

- aby na czas zagrożenia wycofali się z żądań nakładania SANKCJI na Polskę przez UE i poparli rząd w kluczowych kwestiach (anulowanie "kar" za niezamknięcie Turowa, znalezienie kompromisu w sprawie Izby Dyscyplinarnej SN, jak najszybsze wypłacenie należnych środków), 

- aby przedstawili Prezydentowi RP konkretne propozycje współpracy z rządem w ratowaniu Polski przed zagrożeniem, a nie urządzali kolejnych medialnych "apeli" wygłaszanych przez kogoś, kto wracając do Polski stwierdził, że najważniejszym celem ma być walka z PiS-em i jak słyszy jakieś "ale" to dostaje furii (oczywiście chodzi o Tuska). 

Instytucje UE

 - Nałożenie jak najdotkliwszych sankcji na Rosję i Białoruś. 

 - Wsparcie finansowe dla Ukrainy i krajów udzielających jej pomocy (w tym Polski). 

 - Anulowanie wszelkich "kar" nałożonych na Polske za sprawy, które Polska juz załatwiła pozytywnie (np.: za niezamknięcie Turowa). 

 - Jak najszybsze konstruktywne negocjacje z polskim rządem w celu wypracowania obopólnie akceptowalnego kompromisu w sprawach spornych i przelania należnych nam funduszy. 

 - Zaniechanie jakichkolwiek dalszych działań mających "pomóc społeczeństwu polskiemu zmienić rząd". 

 - Weryfikacja wszelkich "pakietów klimatycznych", chwilowe zniesienie lub ograniczenie cen emisji CO2, urealnienie planów odchodzenia od paliw kopalnych, dywersyfikacja źródeł energii. 

 - Opracowanie planów odbudowy gospodarki po kryzysie ukraińskim. 

Dlaczego to się nie uda? 

Zacznę od czegoś pozornie niezwiązanego, a w rzeczywistości ściśle łączącego się z tematem. Ile czasu trwało wielkie zjednoczenie Polaków po śmierci Jana Pawła II? Kilka dni. Po kilku dniach "eksperci" we wszystkich mediach zaczęli wmawiać, że "słomiany zapał" jest "specjalnością Polaków" - ten nastrój refleksji, zadumy i pojednania musi szybko wygasnąć i wygaśnie. Środowisko Gazety Wyborczej natychmias zaczęło drukowanie cyklu "dlaczego nie płakałam po papieżu" i to niszczenie pamięci największego spośród współczesnych Polaków trwa do dziś. A ile czasu trwało zjednoczenie Polaków po katastrofie smoleńskiej? Kilka dni. Dokładnie w momencie gdy Michał Kamiński (dziś w obozie PO) rzucił pomysł ppochowania Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu natychmiast zaczęly się manifestacje "Młodych Demokratów" (tak dla niepoznaki nazywa się młodzieżowa bojówka PO, której prawidłowa nazwa powinna brzmieć "Palikot Jungend") przeciw pogrzebowi na Wawelu i tę garstkę około 200 (w skali kraju) protestujących działaczy media przeciwstawiały (a w zasadzie zrównywały) z TYSIĄCAMI OSÓB dziennie oddająjących na Krakowskim Przedmieściu cześć zmarłemu Prezydentowi RP przed Jego pogrzebem i powtarzały jak mantrę,że "Polacy są głęboko podzieleni" aby później kwestię Krzyża przed Pałacem Prezydenckim rzeczywiście uczynić narzędziem podziału i gorszacego przedstawienia. A ile czasu trwało wielkie zjednoczenie Polaków wobec zagrożenia w pierwszych dniach pandemii? Nie było czegoś takego? Owszem, było - odsunięcie na dalszy plan politycznych sporów, powtarzane w Internecie apele "zostań w domu", "Nie kłam medyka", wspólne modlitwy odciętych przez andemię ludzi przed ekranami telewizorów i komputerów? Kilkanaście dni. Już w momencie, gdy mieliśmy 5 (słownie PIĘĆ - nie 5 000, nie 500, nie 5 na milion mieszkańców, nawet nie 5 dziennie  - w sumie 5, pięć, po prostu PIĘĆ) stwierdzonych ofiar śmiertelnych koronawirusa w Polsce medialni"spece od mokrej roboty" (oczywiście z Donaldem Tuskiem na czele) tak skutecznie wmówiły części Polaków, że rząd trzyma testy i miejsca w szpitalach tylko dla siebie, że na tym punkcie wybuchały awantury między członkami rozin nawet w małych (czyli "pisowskich") miejscowościach (w tych dużych wystraszone platformerską propagandą "korpoludki" już dawno zdążyły wykupić cały papier toaletowy ze sklepów i w przerwach na kawę nie plotkowały o niczym innym jak o rzekomych tysiącach chorych i setkach zmarłych ukrywanych przez rząd). Opisałem to dokładnie w artykule "Gaszenie Ducha. O narastaniu polityczno-medialnej agresji w latach 2005-2020." który jest mniej emocjonalną i bardziej obiektywną (ale niestety dłuższą) wersją artykułu "Zabijanie ducha. O koronaronawirusie, znakach czasu i medialnych szczujniach". Motto obydwu tych artykułów jest jednoznaczne i w świetle obecnych wydarzeń brzmi jak proroctwo: 


"Jeśli nawet koronawirus, który może niebawem zabić tysiące naszych najbliższych i nas samych nie jest dla nas Polaków wystarczająco groźnym wrogiem, abyśmy wreszcie przestali dawać sobą manipulować i nienawidzić się nawzajem, to co nim jest? Czy musza spaść bomby atomowe na kilka największych polskich miast, abyśmy wreszcie się zjednoczyli? Przepraszam, ale ja wraz z Żoną i Dziećmi żyję w jednym z tych miast! Ale w sumie co to za różnica, czy zabije nas chiński wirus, ruska bomba czy polska nienawiść. Jak długo tkwimy w matni szczujących nas manipulatorów, tak długo praktycznie już jesteśmy martwi... choć wyrok na nas jest odroczony - nikt nie wie na jak długo."

A przecież to był marzec roku 2020 - świat z pandemią zmagał się dopiero od kilku tygodni, do nas koonawirus jeszcze prawie nie dotarł i dzięki stanowczym działaniom nie rozprzestrzeniał się i prawie nikogo nie zabijał. Mieliśmy ujemną umieralność w porównaniu z wiosną roku 2019, nie było ponad stu tysięcy zmarłych i nie zdążyła się jeszcze rozszaleć sekta koronasceptyczno-antywirusowa chcąca wieszać Ministra Zdrowia, więc najgorsze miało dopiero nadejść. 

Teraz jest jeszcze gorzej. W czasie, gdy Putin rakietami, dronami, samolotami, czołgami, transporterami i okrętami atakuje Ukrainę my Polacy jesteśmy podzieleni jak nigdy wcześniej. Część "antyszczepionkowców" nie wierzy w wojnę na Ukrainie tak jak nie wierzyła w pandemię. Politycy i celebryci którzy w czasie szturmu podstawionych przez Putina i Łukaszenkę imigrantów opluwali polskich żołnierzy, pograniczników i policjantów nazywając ich "śmiećmi", "watahą psów", porównując ich z niemieckimi zbrodniarzami wojennymi i żądając ujawnienia ich nazwisk i adresów zamieszkania dziś stawiają znak równości pomiędzy wulgarnymi feministkami wykrzkującymi obraźliwe hasła i plującymi w twarz znoszących obelgi z godnym podziwu spokojem polskich policjantów z ukraińskimi Bohaterami, którzy nie chcieli się poddać i polegli na Wyspie Węży po tym gdy kazali wzywającemu ich do poddania się rosyjskiemu okrętowi "iść na ch*j"

Dla polityków Total(itar)nej oPOzycji i "wolnych" mediów ciągle wrogiem numer 1 nie jest Władimir Putin tylko polski rząd. Przeglądając POrtale internetowe można odnieść wrażenie, że agresorami atakującymi Ukrainę są: Ryszard Terlecki i Donald Trump. Przez cały piątek była utrzymywana iluzja, że jedynymi polskimi politykami, którzy zabrali głos w sprawie ukrainy byli Donald Tusk i Aleksander Kwaśniewski. Medialny apel o "narodową zgodę" w ustach faceta, który od lipca trąbim że "zło rządziw Polsce" i wakla z tym "złem" ma stanowić najwyższy priorytet i jak szłyszy jakieś "ale" to "dostaje furii" śmierdziała fałszem na odległość większą nią z Moskwy do Berlina. Ale także odpowiedź Premiera Morawieckiego na ten "apel" wypominająca tuskowi Nord Stream 2 była słaba i małostkowa, natomiast odpowiedź Tuska na tę odpowiedź zawierajaca frazę "polityczne złoto" wprost aczerpniętą z materiałów publikowanych przez agentów Putina to oczywisty i bynajmnij nie pierwszy akt KOLABORACJI TUSKA Z PUTINEM. Wypowiedzi Budki poównującego Polskę z putinowską rosją dlatego, że "tam nie ma wolnych sądów" w cenzuralnych słowach skomentować sie nie da. 

Należący do Onetu portal "Noizz" publikuje artkuł osłabiający wolę obony ojczyzny w Polakach artykuł "Ten kraj tylko mnie okrada. Nie będę go bronić". Trzeba wykazać się niewyobrażalną dociekliwością i cierpliwością, aby doklikać się do informacji, że Viktor Orban zadeklarował, że jednak Węgry poprą wszelkie sankcje nałożone przez UE na Rosję z odcięciem od systemu SWIFT włącznie. Ale za to przez całą sobotę na "topie" strony głównej POrtalu wp.pl wisiał ziejący POGARDĄ dla przeciętnych Polaków i podejmowanych przez nich wyborów (a zwłaszcza wybranej przez nich władzy) wywiad z "czołową inktelektualistką Ukrainy" Oksaną Zabużko (pierwsze słyszę to nazwisko - z tego co o niej pisza we wstępie do wywiadu jest "znana" głownie z tego, że publikuje w powiązanej z "Gazetą Wyborczą" Agorze). Miejmy nadzieję, że tego wywiadu zbyt wielu Polaków nie przeczytało, bo wtedy liczba deklaracji transportu lub udostepnienia dachu nad głową dla Ukraińców spadłaby co najmniej o połowę, a przypuszczam, że gdyby sami Ukraińcy w kontekście obecnych wydarzeń i pomocy udzielanej im przez państwo polskie i indywidualnie przez Polaków przeczytali ten wywiad, to najchętniej rozszarpaliby tę "intelektualistkę" gołymi rękmi z taką wściekłością, ze z dwojga złego wolałaby wbicie na pal. 

I marnym pocieszeniem jest, że w innych państwach pod tym względem jest jeszcze gorzej. O jakie państwa chodzi? Tu co niektórych zaskoczę - konkretnie chodzi mi o Węgry. Tak, Węgry Viktora Orbana. Przez ostatnich kilka dni tamtejsze media powiązane z Orbnem wyraźnie stawały po stronie Rosji i waliły w Ukrainę jak w bęben. Powielały propagandę Putina dokładnie tak, jak w trakcie ataku hybrydowego za pomocą kompilacji maili Dworczyka na kanale "Poufna rozmowa" i szturmu podstawionych islamskich imigrantów na Polskę nad Wisłą "wolne" media powielały propagande Putina i Łukaszenki. To wyraźny sygnał, ze rząd PiS powinien dokładnie przemyśleć zagraiczne sojusze i nie ufać Orbanowi. 

I za jedną rzecz muszę media w Polsce pochwalić. O ile cały czas zdarzają się takie "kwitaki" jak opisany powyżej wywiad z "ukraińską intelektualistką" uznająca za najważniejsze w tej chwili opluwanie Polaków, to wraz ze wzrostem poczucia zagrożenia jest ich coraz mniej. Gdy wczoraj śledziliśmy newsy z Ukrainy, to trudno było odróżnić te z TVP i TVN. Generalnie zauważyłem, że TVP w chwilach szczególnie ważnych (jak początek pandemii lub chwila obecna) potrafi porzucić prymitywną propagandę, małostkowość, politykierstwo i skupić się na informacji. W przypadku TVN takie podejście to niespotykana dotychczas nowość. Więc może jeszcze nie wszystko stracone? 

Podsumujmy wątek. W ostatnich latach żadna ze stron nie jest święta - wszystkie strony sporu politycznego w Polsce są obciążone licznymi działaniami poaryzującymi Polaków. Może się wydawać, że widzę tylko winę strony opozycyjnej, ale jest to złudzenie wynikająe z tego, że większość mediów w Polsce trzyma stronę opozycji - dlatego o wiele łatwiej znaleźć w tej chwili świństwa, kłamstwa i manipulacje po tamtej stronie (pisałem artykuł tak, aby nie być gołosłownym - jeśli stwierdzałem jakieś nadużycie, od razu dawałem do niego link). Wina jest obopólna. Proszę przeczytać artykuł "Gaszenie ducha..." i obok licznych grzechów Tuska, Palikota i Giertycha znajdzie się także grzechy Macierewicza, Kaczyńskiego, Kurskiego... dziś możnaby dopisać grzechy Ziobry, Brauna itp itd... Ale niektóre środowiska wyróżniają się szczególnie negatywnie. W obszarze mediów to środowisko "Gazety Wyborczej" aktywne od pierwszego paszkwila niszczącego jedność po śmierci Jana Pawła II po ostatni wywiad z "intelektualistką ukraińską". W obszarze polityki to PO-KO odpowiedzialne za "Przemysł POgardy", sianie paniki, podważanie zaufania do państwa i sabotowanie jego działań o pierwszych dni pandemi, kolportujące materiały propagandowe Łukaszenki i Putina od pierwszej publikacji maili Dworczyka, przez cały kryzys imigracyjny na granicy bałoruskiej aż do tej pory. Nawet w sytuacji wojny u bram niektórzy zwolennicy tego ugrupowania nie traktują ani dobra Polski i naszych obywateli ani solidarności z Ukrainą jako wartości najwyższych. Dla nich cały czas - zgodnie z ogłoszoną w lipcu 2021 (w pierwszym przemówieniu po powrocie do krajowej polityki) wojenną doktryną Tuska, że dziś "Polską rządzi zło" i najważniejszym priorytetem jest, aby to "zło" zniszczyć i nie może być żadnego "ale". Aby się o tym przekonać wystarczy przeczytać najnowsze artykuły takich blogerów jak @Stary (oj, ten w ostatnich dniach się duuuużo naprodukował) lub @norach. Pozostają jeszcze dwa środowiska. Z jednej strony są skrajnie lewicowe tzw "NGO-sy" np.: "Grupa Granica" nawet w sytuacji wojny na ukrainie nie przestała sabotować działań państwa polskiego - domaga się przerzucenia sił i środków z przyjmowania uchodźców z Ukrainy na przyjmowanie wciskanych nam przez Putina i Łukaszenkę imigrantów z państw islamskich. Z drugiej strony środowisko "antyszczepionkowców" ściśle powiązane ze skrajną prawicą, które nata bene jest nadreprezentowane i mocno faworyzowane przez administrację Salonu24 - to smutny znak czasu: obok obowiązkowej notki @Starego (co by z siebie nie wypróżnił - to musi sie znaleźć na stronie głównej) notka @Kemira (który dopiero co twierdził, że żadnej wojny nie ma i nie będzie, później "przeprosił za pomyłkę" ale już nie za zbluzganie od ZOMO wszystkich, co twierdzili, że jednak wojna jest, by w następnym artykule wyśmiać tych wszyskich, co się na temat tej wojny śmią wypowiadać, a dziś obwieścić światu swoją "jedynie słuszną i mądrą" wypowiedź na ten temat), a artykuł Peacemakera skrupulatnie ukryty przez administrację, bo go ktoś przypadkiem nie przeczytał (bo przecież krytykuje między innymi "antyszczepionkowców").

Dlaczego o tym piszę, skoro jest tak źle?

Odpowiem bez owijania w bawełnę: bo liczę na cud. W koncu był już "Cud nad Wisłą"...

Scenariusz w którym pod wpływem intryg polityków i szczujących nas przeciw sobie mediów skaczemy sobie do gardeł, a Putin wkracza z "pokojową misją" aby "zapewnić bezpieczeństwo obywatelom i sąsiadującym państwom" jest tak straszny, że warto, a nawet trzeba podjąć każde działanie, złamac każda zasadę, nawet zrobić z siebie niesłownego idiotę (kilka razy już obiecywałem sobie, że rzucę prowadzenie politycznego bloga w jasną chol...) aby zaoszczędzić naszym Dzieciom dzisiejszego losu ukaińskich Dzieci lub nawet gorszego (pamiętajmy, że jesteśmy członkiem NATO - jeśli pod wpływem zamieszek USA zabierze stąd swoje "zabawki" to ten psychopata Putin może dopuścić się taktycznego uderzenia jądrowego na zgrupowania i bazy naszych wojsk (przy okazji niszcząc połozone obok miasta) aby odstraszyć NATO przed "wtrącaniem się". 

Czy Putin może zaatakować nawet jeśli nie skoczymy sobie do gardeł? Nie pytajcie mnie - jestem tylko progrmistą - analitykiem, a nie prorokiem - jasnowidzem. I tak jestem mocno zaskoczony jak wiele moich prognoz się spełniło: atak hybrydowy na Polskę, znikoma liczba zgonów w I fali, dojście do 2000 zgonów covidowych łącznie w ostatnim tygodniu sierpnia 2020, ogromna liczba zgonów w II fali koronawirusa, mała w porównaniu z poprzednimi falami liczba zgonów w V fali koronawirusa (choć w momencie jej stawiania większość ekspertów wieszczyła w Polsce Armagedon). Praktycznie tylko zgadując termin rozpoczęcia szturmu imigrantów na polską granicę pomyliłem się o niecały tydzień (obstawiałem, że to będzie 11 listopada, bo ten psychopta Putin ma upodobanie do symbolicznych dat - przykładowo już Ukrainę zaatakował w rocnicę "Majdanu"). Ale pewne jest, że jeśli skoczymy sobie do gareł, to wykorzysta okazję. Nie łudźmy się, że będzie jeszcze jedno ostrzeżenie przed atakiem na Polskę w postaci ataku na Litwę, Łotwę i Estonię. Od czasów pamiętnego zdania Prezydenta Lecha Kaczyńskiego sytuacja nieco się zminiła. Putin zauważył, że w Polsce może w pełni liczyć na kolaborującą z każdym najeźdźcą Total(itar)ną oPOzycję i dlatego główny atak imigrantów ruszył nie na litewską łotewską lub estońską grnicę (choć te by były o wiele łatwiejsze do sforsowania) tylko właśnie na granicę polską. Nie łudźmy się też, że jeśli NATO nie pośpieszy nam z pomocą będziemy się bronić dłużej niż Ukraina. Nie będziemy - jesteśmy mentalnie bliżej bogatych i wygodnickich społeczeństw zachodu niż biednego, ale gotowego do poświęceń narodu Ukrainy. Zawodowej armii mamy za mało, rezerwistów mamy jeszcze mniej i sa to (jak ja) piecuchy z brzuszkiem i okularami w okolicach pięćdziesiątki (za 5 lat połowa z nich bedzie w wieku popoborowym) a Wojsta Obrony Terytorialnej to zapaleńcy, ale jednak bez ciężkiego sprzetu i w niewystarczającej liczbie. Do tego te podziały... Wiec gdyby Putina nie daj Bóg zaatakował nas, to o ile Ukraina broni się odważniej niż Polska w 1939 (przede wszystkim władz nie uciekły) to Polska mogłaby się ośmieszyć jak Francja w 1940... może to i lepiej - mniej ofiar... ale tak czy inaczej widmo znalezienia sie pod rosyjskim butem. 

I na koniec jeszcze jedna rzecz - może najważniejsza. Pamietajmy, że każdy zniszczony przez bohaterskich Ukraińców rosyjski samolot, czołg, bojowy wóz piechoty oznacza jeden mniej samolot, czołg, BWP którym Putin mógłby w przyszlości zaatakowac nas. W tej chwili Ukraińcy walczą nie tylko za swoją wolność i ojczyznę, ale także za nasza wolnść, za życie nas i naszych Rodzin. Dlatego nie szczędźmy pomocy Ich Rodzinom zwracającym sie do nas w tej strasznej dla Nich chwili. 

Podczas przerwy w pisaniu niniejszego artykułu na chwilę usiadłem, wziąłem do rąk gitarę ś.p. Szwagra (zastanawiając się czy niedługo się z Nim wszyscy nie spotkamy) i zaśpiewałem wraz z Żoną pieśń rosyjskiego buntownika Bułata Okudżawy. Dzieci rozrabiały wesoło. Ta chwila (zwłaszcza w kontekście telefonu od Kumpla będącego zawodowym wojskowym... nic mi nie powiedział, ale skoro ja się domyślam, że w przypadku ataku pójdą na pierwsy ogień, to On wie o tym doskonale) miała coś w sobie z atmosfery drugiej części filmu Terminator. Czy przetrwamy? Czy moje (nasze) dzieci beda mogły sie cieszyć życiem, szczęśliwym dzieciństwem, mamusią, tatusiem - żywymi, mogącymi zapewnić im byt. Jaki będzie los dzieci z Ukrainy? I w tym momencie inny Kumpel podesłał mi mem "Matka Wołodymira Zełenskiego" i na zdjęciu... Sarah Conor z Terminatora. Cóż. Spełniłem swój obowiązek - zaapelowałem do sumień Polaków... a co Polacy z tym zrobią? Za oknem słychać myśliwce patrolujące niebo nad Polską (obstawiam, że to mogą być amerykańskie F-15, bo F-16 mają nieco cichsze silniki... a może i F-16 tylko przez tę ciszę wydaje mi się ż tak dają czadu. Idę spać. A jutro jak najwięcej czasu postaram się spędzić z dziećmi. Kto wie ile czasu nam pozostało? 

------

Bibliografia: 
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1163088,atak-hybrydowy-jak-bardzo-chcialbym-sie-mylic-w-tamtej-prognozie-dla-polski 

https://www.salon24.pl/u/peacemaker/994031,ku-przestrodze-to-co-za-4-lata-znow-najwazniejsze-wybory-od-1989r 

https://www.salon24.pl/u/peacemaker/994400,za-4-lata-znow-najwazniejsze-wybory-od-1989r-cz-2-jak-powstrzymac-czarny-scenariusz 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka