Każdy głupi to wie, że minister Niedzielski nie radzi sobie z koronawirusem. To prawda tak oczywista i dziecinnie prosta, że nie potrzeba żadnej inteligencji, aby dostrzec ponad sto tysięcy nadmiarowych zgonów - bez względu na to czy się uważa, że są one efektem ZANIECHAŃ czy wręcz przeciwnie - skutkiem DZIAŁAŃ w walce z pandemią. Tutaj proszczepionkowcy i antyszczepionkowcy mogliby podać sobie rękę. Natomiast każdy, kto głupi nie jest, posiada wiedzę większą od nieświadomego dziecka i jakąś inteligencję powinien dostrzec, że nieporadny Niedzielski - w przeciwieństwie do swojego poprzednika, profesora Łukasza Szumowskiego, który z koronawirusem walczył w sposób skuteczny i zdecydowany (niektórzy twierdzą nawet, że zbyt zdecydowany) - przez ponad rok był przez Total[itar]ną oPOzycję traktowany z niespotykaną w tej formacji pobłażliwością, a wręcz sympatią. Siły, które opluwały prof. Szumowskiego, podważały jego autorytet i zaufanie do niego na każdym kroku wręcz oklejając miasta jego podobizną z napisem "szumo-win(n)y" i wreszcie doprowadziły do jego dymisji milczały jak grób wobec hekatomby, jaka miała miejsce w trakcie II fali koronawirusa, czyli zaraz po tej zmianie (przypomnę, że umieralność na przełomie października i listopada 2020 w porównaniu z analogicznym okresem roku 2019 wzrosła o 100%). Co się stało, że Total[itar]na oPOzycja,która nie dała rządowi tradycyjnych stu dni spokoju po wygraniu wyborów (pierwsze demonstracje KOD miały miejsce w dniu zaprzysiężenia rządu, gdy nowi ministrowie nie zdążyli jeszcze nawet długopisów rozpakować, nie mówiąc o napisaniu jakiejkolwiek ustawy) dała facetowi odpowiedzialnemu za taki bezmiar tragedii ponad rok luzu? I co się stało, że nagle "obudziła się z letargu" pod koniec roku 2021 w momencie, gdy Polska była na progu osiągnięcia odporności populacyjnej i już nic nie trzeba było robić, aby się to stało? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest arcyboleśnie prosta - po pierwsze opozycji nie wypadało krytykować zmiany, której sama się domagała, a po drugie wmyśl zasady "im lepiej tym gorzej" nieudolny Niedzielski wykonywał dla opozycji kawał dobrej roboty. Odpowiedź na drugie pytanie jest jeszcze bardziej przerażająca - opozycja nie tylko traktuje wyborców (zwłaszcza swoich) jak idiotów z pamięcią złotej rybki, którzy już nie pamiętają czego domagali się ich idole gdy Ministrem Zdrowia był ŁukaszSzumowski, ale wręcz zauważyła, że jest to ostatni moment na zaatakowanie rządu przy okazji pandemii - jak tylko liczba zachorowań i zgonów zacznie samoistnie spadać to wszystkie frazesy o tej "pisowskiej zbrodni" będą mogli sobie wsadzić... (tam, gdzie Biedroń odczuwa rozkosz). A z drugiej strony atakując rząd właśnie teraz (gdy jakiekolwiek działania już są niepotrzebne, wręcz spóźnione a może nawet szkodliwe) za rzekomą bezczynność postawią go w sytuacji bez wyjścia: cokolwiek by zrobił lub nawet gdyby nie zrobił nic, to zawsze komuś podpadnie - jak nie antyszczepionkowcom, to proszczepionkowcom.
Wracając do polityki. Jeśli moje analizy się sprawdzą, to jeszcze przez około dwa tygodnie będziemy odnotowywali gwałtowny wzrost zachorowań na COViD-19, który jednak nie doprowadzi do gwałtownego wzrostu hospitalizacji i zgonów (wzrost hospitalizacji będzie, ale do opanowania, bo chorzy będą szybciej wracać do zdrowia, a zgonów będzie mniej niż w szczytowych momentach poprzednich fal), a następnie liczba zachorowań zacznie spadać, bo Omikronowi skończy się "baza" do zarażania (w Polsce mieliśmy bardzo dużo przypadków Delty - ci, którzy ją przeżyli mają świeżą odporność). Więc co w tej sytuacji powinien zrobić rząd? No właśnie nic. Te państwa, których obywatele zaszczepili się w ogromnej większości (np.: Dania i Wielka Brytania) mimo szalejącego Omikrona już znoszą większość covidowych restrykcji, a my niestety (dzięki aktywności antyszczepionkowców i opozycji podważającej autorytet poprzedniego Ministra Zdrowia) będziemy musieli z tym jeszcze trochę poczekać, ale to już jest kwestia tygodni (może kilku, może kilkunastu - najpóźniej do wakacji problem powinien sam się rozwiązać). Dlatego rząd zajmuje się bardziej niż rzeczywistą walką z koronawirusem zajmuje się "legalizacją" pewnych działań pracodawców, którzy chcą mieć narzędzia do tego, aby jeden antyszczepionkowy fanatyk nie rozłożył im firmy na łopatki lub nie naraził jej na ogromne straty. Czy te działania zasługują na potępienie? Moim zdaniem absolutnie nie, bo szef ma prawo wiedzieć, że wśród jego pracowników nie szerzy się epidemia, ma prawo wprowadzić wewnętrzne przepisy chroniące pracowników i klientów przed epidemią, a tych, co nie chcą się do nich zastosować ma prawo przenieść na inne stanowisko lub w szczycie zagrożenia wysłać na przymusowy urlop. Z drugiej strony kasjerka, ekspedientka lub farmaceutka ma prawo do ochrony przed chamskimi fanatykami, którzy będą celowo jej kaszleć, kichać lub nawet pluć prosto w twarz lub podawać ochuchane lub oplute pieniądze z szyderczymi słowami "to z COViDem", zaś ofiary takich działań lub nawet mniej bezczelnego, ale świadomego zarażania innych (np.: przez przychodzenie do pracy mimo stwierdzenia zarażenia koronawirusem lub wyraźnych oznak chorobowych) oraz rodziny tych ofiar (nie wszystkie ofiary wyszły z tego żywe) powinny mieć prawo dochodzenia odszkodowań.
Tylko umysł psychopatycznego zbrodniarza politycznego, jakim niewątpliwie jest Donald Tusk, jest w stanie upaprać krwią dotychczasowych ofiar swojej formacji politycznej swoje przyszłe ofiary, aby na nie zrzucić winę za ponad sto tysięcy nadmiarowych zgonów wskutek wymuszonej zmiany Ministra Zdrowia z Łukasza Szumowskiego na Adama Niedzielskiego i aby na nich w przyszłości się mścić przy aplauzie żądnej krwi gawiedzi. Tylko zbrodniarz o mentalności drugiego Hitlera mógł powiedzieć to, co fuhrer PO i EPL wykrzyczał w czasie wczorajszego zjazdu po północy - wprost oskarżyć prezesa PiS o psychopatyczne skłonności i "mentalność kapusia" oraz zapowiedzieć odpowiedzialność zbiorową dla wszystkich osób związanych z obecną władzą.
Przed rokiem 2015 na Facebooku utworzyła się grupa o nazwie "zrobimy wszystko, aby nie dopuścić do powrotu PiS do władzy". Nazwa tej grupy mówi wszystko o jej członkach - to fanatycy. To niebezpieczni fanatycy, bo przecież słowo "wszystko" oznacza w tym kontekście nie tylko fanatyczną wrogość (wręcz nienawiść) ale także przyzwolenie na działania nieetyczne i bezprawne. Od pierwszego wystąpienia po powrocie do Polski swoją wojenną retoryką właśnie w fanatyczne gusta tej grupy celuje Donald Tusk. I od pierwszego jego wystąpienia ja przed tym przestrzegam, a obecni grabarze "Salonu24" (lub raczej tego, co z niego pozostało) skrupulatnie ukrywają te moje artykuły przed Czytelnikami (na początku próbowali mnie instruować mailowo, że nie mogą wrzucić na stronę główną artykułu zawierającego porównanie Tuska z Hitlerem - jakby jego "bulteriery": najpierw Palikot obecnie Giertych systematycznie nie stawiały braci Kaczyńskich obok Hitlera i Stalina, nie oskarżały o najcięższe zbrodnie i skłonności psychopatyczne - i jakby dziś nie zrobił tego sam Tusk). Powiem to wprost: albo my, albo oni. Albo my zrobimy wszystko, aby powstrzymać Tuska i jego bandę mściwych siepaczy przed rozpętaniem w Polsce szału zemsty, albo będziemy nie tylko ofiarami, ale również współwinnymi tego piekła, jakie oni nam i innym zgotują.
Komentarze
Pokaż komentarze (18)