Oj co to się nie działo w ten piątek (17.12.2021)
- Na wstępie sensacyjna wiadomość o tym, że prezes NIK Marian Banaś WSPÓŁPRACUJE z białoruskim reżimem Aleksandra Łukaszenki i właśnie wysłał na Białoruś oficjalną delegację - którą to wiadomość większość "wolnych" mediów od poprzedniego dnia ukrywała jak umiała. Do tego druga połowa tej wiadomości, że na czele delegacji NIK na Białoruś Marian Banaś postawił swojego SYNA Jakuba Banasia (23 lipca 2021 Prokuratura Regionalna w Białymstoku postawiła mu zarzuty) - którą to wiadomość WSZYSTKIE "wolne" media zataiły przed odbiorcami.
- Z samego rana powszechnie znana, potwierdzona zarówno w śledztwie jak i wyroku sądowym informacja, że kolumna BOR eskortująca Premier Beatę Szydło nie miała włączonych sygnałów dźwiękowych i JEŚLI funkcjonariusze mówili o ich włączeniu to skłamali - z której to wiadomości "wolne" media zrobiły sensację i news dnia (a może nawet stulecia).
- Niedługo później doniesienia o żołnierzu, który przeszedł na stronę białoruską i poprosił o azyl polityczny "w proteście przeciw polityce państwa PiS wobec imigrantów na białorusko-polskiej granicy - którą to wiadomość wszystkie "wolne" media ogłosiły z niespotykanym entuzjazmem i pochwałą, zaś politycy PO jak Dariusz Rosati wykorzystali do wypowiedzi typu: „Białoruś bastionem wolności w porównaniu z Polską PiS?”
- Za kilka godzin zmiana narracji o 180 stopni. Okazało się, że żołnierz, który zdezerterował miał w ostatnich dniach poważne problemy z prawem: pobił matkę, został schwytany przez giżycką Policję na prowadzeniu samochodu z 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu i pod wpływem narkotyków, groziło mu wydalenie z wojska, wiec sam złożył wypowiedzenie, a w dodatku właśnie udzielił wywiadu białoruskiej telewizji w którym opowiadał tak hardcorowe bajeczki, że nawet średnio upośledzony, platformerski leming by w nie nie uwierzył i na koniec zapowiedział spuszczenie polskiej flagi w sedesie - pod wpływem tej wiadomości "wolne" media błyskawicznie odcięły się od swojego "bohatera" i zaczęły szukać jego powiązań z kim się da, byle nie z Total(itar)ną oPOzycją (znalazły "dowody sympatii" dla Konfederacji).
- Wreszcie wiadomość, że PiS w błyskawicznym tempie "przepchnął" przez komisję odrzucenie senackiego veta do ustawy medialnej przemianowanej w mediach na "Lex TVN" i Sejm błyskawicznie przyjął to odrzucenie - wszystkie "wolne" media wrzuciły tę wiadomość na "top" swoich portali spychając na dalszy plan nawet bezprecedensową dezercję i zdradę dokonaną przez polskiego żołnierza, a niektóre media z tej okazji nawet zmieniły swoją ramówkę i szatę graficzną na "żałobną" czarno-białą. I tu warto wyjątkowo zobaczyć jak się zachowała "Telewizja Kurska" - otóż całkowicie "olała" ona ten temat i poinformowała o nim z 24 godzinnym opóźnieniem, bez ekscytacji, dopiero w przedostatnim wydaniu sobotnich "Wiadomosci".
16 sierpnia bieżącego roku w artykule "Lex TVN a rozgrywka Polski z Izraelem i USA" postawiłem tezę, że cały pośpiech i determinacja aby przeprowadzić tę ustawę przez Sejm w dniu 11.08.2021 i nie dopuścić do odroczenia obrad Sejmu do 2 września (słynna "reasumpcja głosowania") jednoznacznie wskazuje na to, że ustawa ta ma wyłącznie jeden cel - wysłanie do administracji USA wyraźnego ostrzeżenia, że jeśli w tym momencie wesprze premiera Izraela Yaira Lapida w ataku na Polskę i uderzy w nasze interesy, to Polska mocno i zdecydowanie uderzy w interesy USA. Właśnie dlatego było tak ważne, aby "Lex TVN" trafiło na biurko Prezydenta przed podpisaniem przez niego nowelizacji Kodeksu Postępowania Administracyjnego (co nastąpiło właśnie 16 lipca - stąd mój artykuł). Jako test tego czy mam rację zaproponowałem śledzenie dalszych reakcji USA oraz związanych z tym dalszych losów kontrowersyjnej ustawy - postawiłem kolejną tezę, że jeśli USA nie staną po stronie Izraela przeciw Polsce, to rząd Zjednoczonej Prawicy nie zrobi amerykańskim właścicielom stacji TVN żadnej krzywdy i albo sam "wyrwie zęby" tej ustawie albo pozwoli by zrobił to Senat lub Prezydent. Wydarzenia kolejnych godzin i dni pokazały, że trafiłem w dziesiątkę - USA odmówiły Izraelowi wspólnego potępienia polskiego rządu następnie sekretarz stanu USA wypowiedział się o podpisaniu nowelizacji KPA przez prezydenta Dudę w sposób bardzo stonowany jednocześnie chwaląc słowa prezydenta o możliwym zawetowaniu tak zwanego lex TVN. W tym momencie (dokładnie 17 sierpnia 2021) Prawo i Sprawiedliwość całkowicie straciło zainteresowanie ustawą, którą tydzień wcześniej w takim pośpiechu forsowało narażając się na niespotykana krytykę (choćby z powodu "reasumpcji"... nie mówiąc o kwestii "ataku na wolność słowa i wolne media").
I nagle po czterech miesiącach w piątek 17.12.2021 tuż przed ostatnim w tym roku posiedzeniem Sejmu w tak gorącym dniu (patrz powyższe punkty) temat "lex TVN" nagle wraca. Dlaczego? Myślę, że Jarosław Kaczyński chce w ten sposób osiągnąć dwa cele. Pierwszy jest oczywisty i mało istotny - wysłanie do "wolnych" mediów wyraźnego ostrzeżenia: możecie sobie otwarcie wspierać Total(itar)ną oPOzycję, ale jeśli będziecie aż tak bezczelnie przesadzać jak w dniu dzisiejszym (najpierw ZATAJENIE skandalu z klanem Banasiów, następnie GÓWNOBURZA zmajstrowana wokół powszechnie znanego faktu, następnie ROBIENIE BOHATERA ZE ZDRAJCY I DEZERTERA, to w końcu DAMY WAM PO ŁAPACH. Ot po prostu pogrożenie paluszkiem. Natomiast o wiele ciekawszy i bardziej istotny jest drugi cel - pokrzyżowanie Donaldowi Tuskowi planów błyskawicznego i niedemokratycznego przejęcia władzy za sprawą masowych zamieszek przez sprowokowanie ich w momencie, kiedy opozycja jeszcze nie zdążyła dostatecznie przygotować pod te zamieszki gruntu. Pisałem o tym już w lipcu, że agresywne wypowiedzi Donalda Tuska wskazują na to, że chce on w grudniu 2021 (czyli jeszcze zanim sytuacja postpandemiczna się uspokoi i Polacy odczują pozytywne skutki Polskiego Ładu) przemocą obalić rząd w wyniku zamieszek w trakcie których Policja i inne służby mundurowe dezerterują, a podburzony rewolucyjnie tłum wdziera się do siedzib Sejmu, Senatu, Prezydenta RP. Jednak od sierpnia sytuacja skomplikowała się. Sprawnie przeprowadzona ewakuacja z Afganistanu oraz zdecydowana postawa wobec rosyjsko-białoruskiego ataku hybrydowego na Polskę zdecydowanie poprawiła opinię rządu w oczach społeczeństwa - w obliczu agresji Ruska ludzie nie chcą umierać za Tuska. Jednocześnie błędy ekipy PO, a zwłaszcza opluwanie służb mundurowych mające na celu doprowadzenie do ich zastraszenia i dezercji w trakcie przygotowywanych zamieszek przynoszą odwrotny efekt - służby mundurowe czują wsparcie rządu i wrogość opozycji, więc na ich złamanie i nakłonienie do dezercji Tusk chwilowo nie ma co liczyć. Plan siłowego przejęcia władzy został odroczony na kilka miesięcy, ale obrzydzanie ludziom władzy trwa w najlepsze (patrz powyższe punkty). Ciągle wisi nad nami groźba siłowego przewrotu na wiosnę, kiedy jeszcze pozytywne skutki Polskiego Ładu nie dotrą do społeczeństwa - zwłaszcza, że permanentny wrzask opozycji wzmacniany przez będące ich tubami propagandowymi "wolne" media SKUTECZNIE ZAGŁUSZA wszelką merytoryczna dyskusję na tematy gospodarcze. Co w tej sytuacji postanowił zrobić Jarosław Kaczyński. Postanowił rozbroić tę bombę za pomocą "wybuchu kontrolowanego". Najwyraźniej przypomniał sobie jak przez wiele lat opozycja w okolicach Świąt Bożego Narodzenia wszczynała awantury, aby ludzie nie mogli sobie na spokojnie rzeczowo porozmawiać przy świątecznym stole o polityce. Szczytem tych awantur był "Majdan" ogłoszony po kilku wizerunkowych błędach Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który po bardzo groźnym początku (masowe protesty, atmosfera grozy w mediach, wsparcie zagranicy, ogłoszenie w TVN "planu wyłączenia państwa") wskutek kilku banalnych przypadków (uchwycenie przez kamerę "zmartwychwstania" rzekomej ofiary ulicznych starć, którą okazał się lewicowy działacz Wojciech Diduszko, sfotografowanie w samolocie Ryszarda Petru wylatującej z Joanną Szmidt na maderskie randez-vous w sytuacji ogłoszonego przez niego "ekstremalnego zagrożenia dla demokracji w Polsce") ostatecznie totalnie skompromitował Total(itar)ną oPOzycję, został przemianowany na "Ciamajdan", a sami uczestnicy niedoszłego puczu obrócili sytuację w żart śpiewając "Znowu w puczu mi nie wyszło" i "Nie pucz kiedy odjadę".
Jarosław Kaczński najwyraźniej myśli, że tak będzie i tym razem. Teoretycznie każda próba rozładowania atmosfery (nawet mówiąc kolokwialnie na zasadzie "dania sobie po jednym") jest lepsza niż bierne czekanie na katastrofę. Ale chciałbym przypomnieć dwa niekorzystne dla planu Kaczyńskiego fakty. Po pierwsze elektorat PiS bardzo nie lubi gdy się nim manipuluje, gra i próbuje go w konia robić o czym Kaczyński boleśnie przekonał się rok temu - po trzech błędnych decyzjach (zamiana Ministra Zdrowia z Szumowskiego na Niedzielskiego, próba wprowadzenia "piątki dla zwierząt" oraz naruszenie przez Trybunał Konstytucyjny dotychczasowego "kompromisu aborcyjnego") w ciągu jednego miesiąca (między październikiem a listopadem 2020) poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości spadło o 10 punktów procentowych. Po drugie tym razem przeciwnikiem nie jest ciamajdowaty Ryszard Petru, tylko sprytny Donald Tusk, który ma ponadprzeciętne zdolności w manipulowaniu tłumem, ale za to nie ma żadnych skrupułów. Więc jeśli coś pójdzie nie tak, to działanie Kaczyńskiego zamiast doprowadzić do uniknięcia katastrofy tylko ja przyśpieszy... lub w optymistycznej wersji po prostu jej nie zapobiegnie.
Na koniec pytanie: po czym rozpoznać, że mam rację? To bardzo proste - jeśli jest tak, jak piszę, to zaraz po tym gdy zamieszki rozładują atmosferę i ośmieszą opozycję Prezydent Andrzej Duda zawetuje "lex TVN" lub odeśle ją do Trybunału Konstytucyjnego, aby można było zagrać tą kartą jeszcze raz. No chyba, że Kaczyńskiemu totalnie odbiło...
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura