"(...) dzisiaj właściwie są same ofiary tego, wciąż niedużego kryzysu. (...) Tymi ofiarami są ludzie cierpiący na granicy, tymi ofiarami są żołnierze i strażnicy graniczni, których reputacja została podważona, także przez nieprzemyślane działania władzy. My wszyscy jesteśmy ofiarami, bo jesteśmy coraz bardziej skłóceni, dlatego oczekuję od polskiego rządu i polskiego prezydenta natychmiastowych działań na rzecz budowy konsensusu, zgody narodowej wokół tych problemów"
Źródło: Donald Tusk: Musimy zbudować zgodę narodową wobec kryzysu na granicy z Białorusią
Czy w zaznaczonym powyżej na czerwono fragmencie swojego wystąpienia Donald Tusk wspomina o osobach, które publiczne lżyły polskich żołnierzy i pograniczników?
- O Gabrieli Morawskiej-Staneckiej jednoznacznie sugerującej zbieżność postaw funkcjonariuszy Straży Granicznej i niemieckich zbrodniarzy z II Wojny Światowej, którzy "też tylko wykonywali rozkazy"? - NIE!
- O innych politykach i dziennikarzach z aprobatą kontynuujących wątek porównywania żołnierzy Wojska Polskiego i funkcjonariuszy Straży Granicznej do Wehrmachtu i SS? - NIE!
- O Władysławie Frasyniuku nazywającym polskich żołnierzy "sforą psów" i "śmieciami"? - NIE!
- O Lechu Wałęsie, Robercie Biedroniu, Wojciechu Czuchnowskim oraz o innych politykach i dziennikarzach, którzy pochwalali wypowiedź Frasyniuka lub posuwali się w swych obelgach jeszcze dalej? - NIE!
Czy Donald Tusk odciął się od którejkolwiek z powyższych wypowiedzi lub przynajmniej ogólnie zdystansował od takiego sposobu wyrażania o polskich żołnierzach i pogranicznikach? - NIE!
Więc co zrobił Donald Tusk? Zrzucił całą winę na "nieprzemyślane działania władzy" - tylko "władzę" wskazał jako głównego i jedynego wymienionego wprost winnego podważania reputacji polskich wojsk i służb.
Czy w zaznaczonym powyżej na fioletowo fragmencie tekstu Donald Tusk wspomniał o osobach, które celowo aktywnie pracowały na to, aby nas w tym temacie jeszcze bardziej skłócić?
- O wszystkich osobach wypunktowanych przeze mnie powyżej? - NIE!
- O Klaudii Jachirze, która publicznie postawiła zarzut, że „Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny”? - NIE!
- O Michale Szczerbie, Dariuszu Jońskim, Franciszku Sterczewskim i innych politykach odstawiających na granicy przed kamerami prowokacyjne pokazówki? - NIE!
- O Macieju Koniecznym celowo siejącym dezinformację, jakoby koczujący imigranci znajdowali się na terenie "ziemi niczyjej", zdążyli już przekroczyć polską granicę, ale "zostali kolbami wypchnięci z powrotem"? - NIE!
- O mediach powielających dezinformację? - NIE!
- O swoich kolegach z list Koalicji Obywatelskiej (na które trafili tam niemal prosto prosto z list PZPR-u): Leszku Millerze, Włodzimierzu Cimoszewiczu i innych, którzy gdy tylko problem się pojawił pobiegli do mediów aby krytykować wypowiedź wicepremiera Piotra Glińskiego że "Polska obroni swoją granicę" oraz atakować Kaczyńskiego? - NIE
Czy w swojej wypowiedzi Donald Tusk w jakikolwiek sposób odciął się od postawy prowokacji i podgrzewania atmosfery? - NIE!
Więc co zrobił Donald Tusk? Zażądał od od polskiego rządu i polskiego prezydenta natychmiastowych działań na rzecz budowy konsensusu, zgody narodowej z tymi, który tejże zgody nie chcą.
Jeśli chodzi o pierwszy aspekt, to Donald Tusk jest już "weteranem" w obarczaniu winą swoich ofiar. Oskarżał braci Kaczyńskich o podzielenie polskiego społeczeństwa i sianie nienawiści w momencie, gdy on i jego podwładny Janusz Palikot tworzyli Przemysł POgardy opluwający, mieszający z błotem i podważający ogólnoludzkie podstawy godności nie tylko Kaczyńskich i ich najbliższego otoczenia, ale każdej osoby, która w danej chwili nie była dla nich wygodna (np.: nie stanowiło dla nich najmniejszego problemu nazwanie Grażyny Gęsickiej "polityczną prostytutką" tylko dlatego, że zaproponowała inną ścieżkę wychodzenia z kryzysu roku 2008 - dużo rozsądniejszą od przyjętej przez Tuska, ale o tej ścieżce nikt nie rozmawiał tylko o tym czy nazwanie kogoś "polityczną prostytutką" mieści się w kanonach debaty politycznej czy nie). Obarczał winą za tragiczny finał jego wojny z Prezydentem Lechem Kaczyńskim (oczywiście chodzi o Smoleńsk) ofiary śmiertelne tejże wojny: Lecha Kaczyńskiego, generała Andrzeja Błasika, pilotów Tupolewa. Nawet w momencie kiedy członek PO Ryszard Cyba pod wpływem wezwań Janusza Palikota do zamordowania Jarosława Kaczyńskiego zamordował pracownika biura PiS Marka Rosiaka i wykrzyczał w momencie aresztowania do kamer, że nienawidzi PiS-u i chciał zamordować Kaczńskiego, to Tusk winą za tę zbrodnię obarczył Kaczyńskiego, a podwładni Tuska jak mantrę powtarzali w mediach "kto wiatr sieje ten burzę zbiera", czyli że winną nienawiści jest jej ofiara. Więc nie dziwi fakt, że kiedy jego koledzy chcąc uderzyć w rząd plują na mundur żołnierza polskiego, to Donald Tusk za to plucie obwinia rząd.
Natomiast jeśli chodzi o drugi aspekt, to paradoksalnie zgodzę się z Donaldem Tuskiem. Od wielu lat powtarzam, że najważniejszą obietnicą wyborczą Prezydenta Andrzeja Dudy z roku 2015 było odbudowanie dumy i jedności narodowej. Powtarzam, że Prezydent powinien nastawać w porę i nie w porę na jednanie zwaśnionych stron krajowego konfliktu, nie zrażać się oporem i niepowodzeniami, nie ustawać w wysiłkach aż do skutku. W ciągu samych ostatnich dwóch lat pisałem o tym w czterech artykułach: "Za 4 lata znów najważniejsze wybory od 1989r? cz. 1 Czarny scenariusz ku przestrodze", "Za 4 lata znów najważniejsze wybory od 1989r? cz. 2 Jak powstrzymać czarny scenariusz?", "Teraz to Prezydent Andrzej Duda musi być Peacemakerem" i dosłownie przed kilkoma dniami "Lex TVN a rozgrywka Polski z Izraelem i USA". Powtarzam w tych artykułach do znudzenia co powinien zrobić Prezydent i rząd PiS:
- Stworzyć pluralistyczne media państwowe, które byłyby miejscem dialogu pomiędzy politykami i publicystami prezentującymi różne punkty widzenia.
- Ustabilizować sytuację w wymiarze sprawiedliwości, a zwłaszcza w Trybunale Konstytucyjnym.
- Wyraźnie potępić propagandę "czasów POgardy" oraz jej twórców: Donalda Tuska i Janusza Palikota.
- Przeprowadzić szereg akcji medialnych mających zmniejszyć napięcie pomiędzy elektoratami, a zwłaszcza pogardę elektoratu PO wobec elektoratu PiS.
Dlatego właśnie zgadzam się z Donaldem Tuskiem. Gdyby przynajmniej dwa lata temu (jeśli nie wcześniej) zostały rozliczone i potępione działania Donalda Tuska i jego podwładnego Janusza Palikota, gdyby były systematycznie prowadzone akcje pokazujące, że obywatel o innych poglądach, też jest równoprawnym obywatelem, gdyby konsekwentnie i bezwzględnie piętnowano każde użycie w przestrzeni publicznej takich słów jak "moher" (wprowadzone do języka politycznego przez Donalda Tuska) "pisior" (którego używaniem publicznie chwaliła się Róża Thun) i innych słów niosących równie pejoratywne zabarwienie jak rasistowskie słowa "czarnuch", "dzikus" lub "żydek" i gdybyśmy piętnowali każdą oblegę to bez względu na to czy pada ona z ust Kaczyńskiego czy Tuska, Kurskiego czy Palikota, Pawłowicz czy Wałęsy lub Frasyniuka, to dziś bylibyśmy zdecydowanie mniej skłóceni i podzieleni, a znalezienie konsensusu w tak elementarnych i priorytetowych sprawach, jak przeciwstawienie się rosyjskim i białoruskim atakom hybrydowym na Polskę byłoby sprawą oczywistą.
Co się stało, że Donald Tusk po ponad tygodniu milczenia nagle przemówił w tej sprawie i przyjął narrację zgoła odmienną niż w swoim inauguracyjnym przemówieniu po powrocie do polityki krajowej? Cierpiącym na amnezję przypomnę:
"Nie przyzwyczaiłem się do tej nowej prawdy. Że trzeba walczyć z PiS-em, ale nie to jest najważniejsze, że warto wygrać z PiS-em, ale... Wiecie, że to, co jest przed „ale” się nie liczy. Każdy, kto uważa, że istnieje inny priorytet polityczny, że jest coś ważniejszego w Polsce, niż na nowo, z otwartą przyłbicą, z prostym tekstem, powiedzieć: Dzisiaj zło rządzi w Polsce. Wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem. Każdy kto w tej przestrzeni, w debacie publicznej wciska to słowo „ale”. Jak to słyszę, dostaję furii. To zło, które czyni PiS jest tak ewidentne, bezwstydne, permanentne... Może ta bezczelna determinacja w czynieniu złych rzeczy spowodowała, że wszyscy ludzie w Polsce opuścili ręce i mówią: Nie no, oni są tak bezczelni w tych złych sprawach, że nic się nie da zrobić – mówił Donald Tusk. – Otóż trzeba zacząć od tego pierwszego, najważniejszego zadania: jak widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody!"
Więc co się stało, że Tusk nagle przestał nazywać rząd i prezydenta "ZŁEM", przestał traktować walkę z tym "ZŁEM" jako pierwsze i najważniejsze zadanie, a zaczął apelować do tego "ZŁA" o podjęcie "natychmiastowych działań na rzecz budowy konsensusu, zgody narodowej wokół tych problemów"? Co? Łukaszenka zaatakował Polskę? Ludzie głodują na granicy? Szczytem naiwności byłoby myśleć, że Tusk przejmuje się takimi "pierdołami". Przyjechał tutaj aby walczyć z demokratycznie wybranym rządem i aby go siłowo obalić. Przyjechał tutaj osobiście dopilnować tego, by jego kumple znów czegoś nie schrzanili i kolejny "Majdan" nie zamienił się w "Ciamajdan". A kumple właśnie tak zagalopowali się przygotowaniu przedpola do tego "Majdanu" (jak to wyjaśniłem w poprzednim artykule wyzywanie żołnierzy od "śmieci" i "psów" oraz nawoływanie by zdjęli maski i się przedstawili miało na celu zastraszenie wojska i wszelkich służb mundurowych do tego stopnia, aby przy następnych protestach żołnierze i funkcjonariusze masowo dezerterowali lub przechodzili na stronę zadymiarzy), że przez ich nadgorliwość prawdopodobieństwo znalezienia wystarczającej liczby chętnych do obalania rządu zaczęło gwałtownie spadać. Dlatego Tusk z dnia na dzień zmienił narrację z "Dzisiaj zło rządzi w Polsce. (...) jak widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody!" na "oczekuję (...) natychmiastowych działań na rzecz budowy konsensusu, zgody narodowej."
Osobnym tematem jest to, jak Tusk (przedstawiający w swoim oświadczeniu siebie w czasie kryzysu ukraińskiego jako wzór do postępowania) cynicznie grał strachem, jaki ów kryzys wywołał, jak on, jego następcy i koalicjanci celowo doprowadzili do wojennej histerii aby uderzyć w opozycję, czyli w PiS, który wtedy przedstawiano jako "rusofobów" mogących przez nadgorliwość doprowadzić do wojny atomowej z Rosją... później zmieniono narrację i "rusofobów" przemianowano na "ruskich agentów" próbujących wyprowadzić Polskę z UE i NATO... aż wreszcie Putin i Łukaszenka uderzyli, a politycy PO z radością pobiegli kolportować wszystko, co na "Telegram" wrzuciły rosyjskie służby i wspierać imigrantów dostarczonych pod granicę przez służby białoruskie... Ale o tym już przypadkiem napisałem w następnym artykule (który ukończyłem wcześniej niż zacząłem pisać ten.. ale pojawił się temat oświadczenia Tuska, więc ponieważ nie ma sensu publikować dwóch artykułów jednocześnie więc ten wczorajszy opublikuję w dniu jutrzejszym). Na zachętę uchylę rąbka tajemnicy jednym obrazkiem. Popatrzcie:
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka