Ponieważ podstawowym celem wojny hybrydowej jest sianie zamętu, więc na początek ustalmy rzeczy, które powinny być oczywiste, a dziś są intensywnie rozmywane.
- Na naszej granicy z Białorusią mamy do czynienia z sytuacją kryzysową.
- Kryzys nie rozpoczął się od Polski - jako pierwsza została zaatakowana Litwa.
- Kryzysu nie sprowokowała Polska ani Litwa - rozpoczął go Aleksandr Łukaszenka uprowadzając lecący na Litwę polski samolot w celu porwania i uwięzienia krytycznego wobec niego blogera Ramana Pratasiewicza.
- Sytuacja kryzysowa została celowo wywołana przez Aleksandra Łukaszenkę, aby uderzyć w całą Unię Europejską, a zwłaszcza w Litwę i Polskę.
- Kryzys ten nie jest jedynym atakiem duetu Putin - Łukaszenka na Polskę. Wcześniej został przeprowadzony zmasowany atak cybernetyczny na konta polityków (z publikacją wyselekcjonowanych i zmanipulowanych fragmentów korespondencji ze skrzynki Michała Dworczyka), zaś od wielu lat jesteśmy cicho i systematycznie atakowani przez rosyjską agenturę wpływów manipulującą opinią publiczną za pomocą kont internetowych i innych mediów.
- Ludzie podsyłani pod litewską i polską granicę są przez Łukaszenkę traktowani jak "najemnicy" mający zaatakować wybrany kraj i zmusić go do ulegnięcia presji Łukaszenki - nawet jeśli takimi najemnikami oni wcale nie chcieli zostać i nie mieli w planach kogokolwiek atakować (prawdopodobnie myśleli, ze to będzie łatwy sposób na przedostanie się do Niemiec lub innego bogatego państwa UE).
- Kroki jakie podjął polski rząd w celu powstrzymania nielegalnej imigracji (wysłanie dodatkowych sił na granicę, budowa ogrodzenia, współpraca z innymi państwami UE) są analogiczne do tych, jakie nieco wcześniej zaczęła wprowadzać wcześniej zaatakowana Litwa. Zasadnicza różnica polega na tym, że na Litwie nikt z opozycji tych działań nie sabotuje (jak np.: Bartosz Kramek, Paweł Kasprzak i redaktorzy Gazety Wyborczej wspólnie nawołujący do niszczenia wznoszonego ogrodzenia) ani nie ubliża żołnierzom i pogranicznikom jak Władysław Frasyniuk i cała reszta.
- Jeśli ktokolwiek chciałby z jakichkolwiek godziwych powodów udzielić jakiejkolwiek pomocy koczującym pod granicą ludziom, to miał obowiązek zrobić to we współpracy z państwem polskim i podległymi mu służbami, podobnie jak Jagoda Grądecka (dziennikarka ultralewicowej "Krytyki Politycznej") mimo początkowo wyrażanej przez nią ostrej krytyki pod adresem polskich władz podjęła współpracę z tymi władzami udzielając pomocy ludziom potrzebującym ewakuacji z Kabulu.
- Działania parlamentarzystów PO i Lewicy takie jak: podjęta przez posłów Szczerbę i Jońskiego próba przekazania przez granicę dwóch śpiworów i jednej pizzy (przy asyście kilku kamer, wozów transmisyjnych oraz sporej ekipy dziennikarzy jednej telewizji - wiadomo której), próby podejmowania na własną rękę transgranicznych negocjacji z koczującymi bardziej przypomina wysłanie 13 maja 1986 przez Jerzego Urbana kocy i śpiworów do USA (w odwecie za przysyłaną do PRL-u pomoc w postaci mleka w proszku) niż realną, ogromną pomoc pani Jagody Grądeckiej, która sama nie ewakuowała się w pierwszym locie (wraz z innymi Polkami) tylko wyszukiwała, organizowała i sprowadzała na lotnisko grupy Afgańczyków pomagających wcześniej polskiemu rządowi, wojsku i organizacjom humanitarnym. Tak jak Urban nie miał na celu niesienie realnej pomocy bezdomnym w USA tylko chciał propagandowo upokorzyć amerykańskie władze i Amerykę, tak Joński i Szczerba chcieli propagandowo upokorzyć polski rząd i Polskę. Należy zaznaczyć, że motyw "nieczułego na ludzką krzywdę PiS-u" był już wykorzystywany przez Total(itar)ną oPOzycję - zwłaszcza przez urządzenie w Sejmie "protestu niepełnosprawnych" w budynku Sejmu na zorganizowanego dokładnie w czasie przygotowań i trwania w tym budynku międzynarodowego szczytu - Zgromadzenia Parlamentarnego NATO.
- Analogicznie należy stwierdzić, że wysłany przez rząd na granicę białoruską konwój z pomocą humanitarną był raczej symbolicznym gestem, bo od początku było prawie pewne, że białoruski dyktator nie zgodzi się na przejazd konwoju. Ale przynajmniej rząd swoimi działaniami nie próbował upokarzać ani kompromitować własnego kraju. Niestety nadawanie sprawie sztucznego rozgłosu przez Jońskiego, Szczerbę i kolejnych lanserów całkowicie odcięło możliwość pomocy koczującym "po cichu". O ile bez udziału kamer ktoś z rządu mógłby się zgodzić na to, aby pogranicznicy na coś przymknęli oko (np.: pozwolili osobie chorej przejść przez granicę lub pozostawili dokładnie na granicy jedzenie, picie i lekarstwa, które koczujący mogliby z tej granicy wziąć - nie twierdzę, że to jest dobre rozwiązanie, czysto teoretyzuję) to w świetle kamer i atmosferze totalnej wojny propagandowej jest to niemożliwe.
- O sprawie imigrantów koczujących za białorusko - polską granicą było względnie cicho do momentu, kiedy politycy Total(itar)nej oPOzycji zaczęli jeździć na tę granicę, komentować wypowiedzi polityków PiS związane z tą sprawą oraz działania funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy Wojska Polskiego.
- Zarzuty stawiane pod adresem Wicepremiera Piotra Glińskiego i rządu, że uprawia "antyhumanitarną propagandę" pokazują de facto TOTALITARNĄ i ANTYDEMOKRATYCZNĄ POSTAWĘ TUSKA i jego środowiska według którego demokratycznie wybrany rząd ma prawo tylko milczeć, przyjmować ciosy i czekać aż ktoś go obali. Total(itar)na oPOzycja uzurpuje sobie prawo do kontrolowana całości przekazu medialnego w Polsce, decydowania kto co ma prawo powiedzieć, a kto nie, jakich tematów nie wolno poruszać, a jaki należy wałkować w kółko, jaką opinię na dowolny temat wyrobi sobie społeczeństwo i w rezultacie kogo wybiorą wyborcy.
- Werbalne opluwanie polskich żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej za to, że zgodnie z przysięgą strzegą polskich granic, nazywanie ich "śmieciami", "watachą psów", porównywanie do Wehrmachtu i SS, zarzucanie Polakom, że "tak samo ratowali Żydów jak pomagają uchodźcom" (zwłaszcza w sytuacji, gdy Ja'ir Lapid właśnie atakuje Polskę za rzekome prześladowanie Żydów w czasie wojny), wzywanie do "obalania zasiek w duchu obywatelskiego nieposłuszeństwa" (słowa Bartosza Kramka propagowane przez Gazetę Wyborczą, "legitymowanie" żołnierzy i funkcjonariuszy oraz żądanie, aby "zdjęli maski i się przedstawili" jest nie tylko ekstremalnym skur...stwem (z oczywistych powodów), ale także oczywistą ZDRADĄ PANSTWA POLSKIEGO - zwłaszcza, że Władysław Frasyniuk, Lech Wałęsa, Gabriela Morawska-Stanecka, Klaudia Jachira, Maciej Konieczny, Janusz Lewandowski, Bartosz Kramek, Grzegorz Kajdanowicz, i pozostali robią to w sytuacji WOJNY. Jest to oczywiste NARAŻANIE BEZPIECZEŃSTWA PAŃSTWA i ŻYCIA OBYWATELI przez PODWAŻANIE ZAUFANIA DO WOJSKA POLSKIEGO (nie pierwszy raz opozycja tak postępuje - w sytuacji walki z pandemią także podważali zaufanie do Ministra Łukasza Szumowskiego... czym doprowadzili do śmierci ponad stu tysięcy Polaków, bo strategia następcy Szumowskiego okazała się skuteczna tylko na papierze) oraz NISZCZENIE MORALE ŻOŁNIERZY. Takie zachowanie grozi tym, że część najlepszych żołnierzy i oficerów opuści Wojsko Polskie, bo jednym z najważniejszych powodów dla których do wojska wstąpili była duma z bycia żołnierzem. Politycy Total(itar)nej oPOzycji w tej chwili STAJĄ PO STRONIE WROGÓW ATAKUJĄCYCH POLSKĘ. Jak to wykazałem w poprzednim artykule, robią to w tym celu, aby ZASTRASZYĆ WOJSKO I WSZYSTKIE SŁUŻBY MUNDUROWE SZANTAŻEM, że jeśli nie przejdą na stronę protestów próbujących siłą obalić rząd i parlament, to będą szykanowani, publicznie obrażani, będą udostępnione ich dane osobowe i adresowe, a także atakowane ich rodziny. Jest to więc wykorzystanie wojny hybrydowej do przygotowania gruntu pod zamach stanu.
- Wszelkie niedogodności z jakimi spotykają się osoby próbujące przedostać się nielegalnie do Polski i UE powinny być naszymi sprzymierzeńcami - wiem, że to zabrzmi okrutnie, ale im szybciej wycofają się oni z granicy tym lepiej dla nas i dla nich. Bardziej humanitarnym (w tej sztucznie wykreowanej, niehumanitarnej sytuacji) jest otwarte powiedzenie koczującym "wracajcie do ojczyzny - tu w ten sposób niczego nie ugracie, jako osoby nielegalnie przekraczające granicę nie macie szans na azyl w Polsce i UE, niepotrzebnie narażacie się na niedogodności i choroby, Łukaszenka was oszukał i wykorzystał" niż mamić ich na zasadzie "dajemy wam śpiwory i wsparcie, koczujcie dalej, może coś ugracie, a z wami ugramy my (opozycja) zaś przegra rząd i Polska (wygrają Łukaszenka i Putin... ale mniejsza o to), a nawet jak nic nie ugracie, to wasza ofiara nie pójdzie na marne - waszymi cierpieniami obciążymy polski rząd".
Cóż można więcej powiedzieć? Jest sprawą oczywistą, że strach przed islamskim terroryzmem przemycanym do Europy przy okazji kolejnych fal imigrantów sprzyja obozowi PiS (nawiasem mówiąc proszę zauważyć, że w całym artykule nigdzie nie straszę zamachami lub molestowaniem kobiet na ulicach). Wywołuje to furię w obozie opozycji, który po dwóch latach koszmarnych błędów Kaczyńskiego był przekonany, że dni tego rządu są już policzone. Ponieważ jednak rząd przedstawił pierwszą (od wiosny 2019 roku) dobrą propozycję programową w postaci "Polskiego Ładu" (przed dwoma koszmarnymi latami "piątek dla zwierząt", łamania "kompromisu aborcyjnego" i zastępowania skutecznych ministrów takich jak Łukasz Szumowski i Krzysztof Ardanowski nieskutecznymi zamiennikami jak Łukasz Niedzielski i... ups! nowy minister rolnictwa jest tak niewidoczny, że nawet jego nazwiska nie kojarzę... wracając do wątku... przed takimi dwoma latami to właśnie solidne propozycje programowe dawały Prawu i Sprawiedliwości poparcie gwarantujące samodzielną większość) więc Donald Tusk postanowił wrócić do polskiej polityki, aby ekstremalnie podgrzać negatywne emocje i doprowadzić do gwałtownych protestów mających obalić rząd (świadczą o tym choćby jego kolejne przemówienia - tego pierwszego po powrocie nawet Hitler mógłby pozazdrościć). A tu nagle zjawiają się ci "pieprzeni imigranci" i "cały misterny plan w p..du". Więc "demokratyczna" opozycja i powiązane z nią "wolne" media postanowiły przeprowadzić zmasowany atak, aby to, co potencjalnie może pomóc rządowi obrócić przeciw niemu. A to, że przy okazji stają po stronie Łukaszenki, Putina, Lapida... nawet powtarzają propagandowe kłamstwa Hitlera (jak poseł PO Artur Łącki w swojej wypowiedzi) to zupełnie nieważne - jak rzekł Donald Tusk najważniejszą sprawą jest odsunięcie PiS od władzy i tu nie może być żadnego "ale"... a że zdrada? Jaka zdrada? To nie "Polska" tylko "pisowskie państwo"!
W temacie zarządzania strachem warto przypomnieć rok 2014 (wybory do Parlamentu Europejskiego) i 2015 (wybory prezydenckie). W sytuacji, gdy Putin zaatakował Ukrainę, Donald Tusk straszył, że:
„Te wybory europejskie być może są o tym, czy w Polsce dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły”
i
„w obecnej sytuacji zagrożenie (w domyśle: wojną) może się pojawić w każdej chwili”
Pamiętam, że w tamtych latach rząd PO rozkręcił wojenną histerię do takiego stopnia, jakby rajd motocyklowy "Nocnych Wilków" miał być forpocztą rosyjskich czołgów. Pamiętam, że nie tylko ja wtedy wyrobiłem paszport mojej Żonie i niespełna rocznemu Synkowi, ale zrobił to także dla swojej Żony i Synka mój sąsiad będący oficerem Wojska Polskiego w stopniu kapitana (czyli histeria dosięgnęła nie tylko ludzi "tchórzliwych"). Ale jeszcze dalej poszedł koalicjant PO, czyli PSL w trakcie kampanii prezydenckiej 2015 roku. Drukował on w "Zielonym Sztandarze" i rozdawał rolnikom takie oto plakaty i ulotki:
Tak, Szanowny Czytelniku - to nie jest fake news, ani fotomontaż! Wtedy straszono nas, nasze Dzieci, a zwłaszcza rolników (których utraty poparcia PSL obawiał się najbardziej) WOJNĄ ATOMOWĄ Z ROSJĄ, którą rzekomo miał wywołać PiS. Jednym po nocach śnił się atak nuklearny, a drugim... Andrzej Duda sikający w ich pokoju (autentyczne dwie historie... niby zabawne - zwłaszcza ta z sikaniem - ale to pokazuje poziom tamtego lęku i nienawiści).
W miarę jak mijały lata PiS i Macierewicz z "rusofobów" mogących przez swoją "nadgorliwość" wywołać konflikt nuklearny z Rosją nagle zostali przemianowani na "ruskich agentów" prowadzących nieuchronnie Polskę do polexitu. Narracja zmieniła się o 180 stopni, a wyborcy PO-PSL nadal te kłamstwa łykają. Teraz wreszcie Putin zaatakował Polskę (chodzi o cyberatak na konta polityków i ujawnianie materiałów w celu wywołania chaosu w kraju i osłabienia pozycji Polski na arenie międzynarodowej). A politycy PO stanęli po stronie Putina. Zaatakował Polskę i Unię Europejską (chodzi o sztuczne wywoływanie kryzysu migracyjnego) Aleksander Łukaszenka. A politycy PO stanęli po stronie Łukaszenki. Zaatakował Polskę Ja'ir Lapid oskarżając nas o zbrodnię Holocaustu, fałszowanie historii i antysemityzm. A politycy PO stanęli po stronie Lapida. Na ale jak się można dziwić, skoro nie tylko przez 6 lat regularnie piszą donosy do Brukseli i Luxemburga domagając się nałożenia sankcji na Polskę, ale nawet gdy zaatakował nas koronawirus stanęli po stronie koronawirusa siejąc panikę i podważając zaufanie do Ministra Zdrowia? Przy takiej opozycji (w dodatku mającej tak silny wpływ na decyzje instytucji europejskich, a zwłaszcza TSUE) każdy kraj może zaatakować Polskę z każdego powodu i byłby SKOŃCZONYM FRAJEREM lub NIEPOPRAWNYM IDEALISTĄ ktoś, kto nie próbowałby skorzystać z takiej okazji i coś na tym ugrać dla siebie (jak na przykład Czechy próbujące wykosić polską konkurencję z rynku węgla brunatnego).
PO nie jest partią niemiecką (nie podoba mi się powtarzanie w TVP fazy "für Deutschland"), ani partią żydowską, ani partią rosyjską, ani białoruską ani czeską ani europejską. Jest partią gotową stanąć po stronie każdego najeźdźcy, który zaatakuje nasz kraj. A że później zostaną z niego zgliszcza? Trudno, za to też zrzuci się winę na PiS.
Działania PO to więcej niż politykierstwo i prywata. Działania PO to więcej niż głupota i krótkowzroczność. Działania PO to więcej niż manipulacja oraz granie na najgorszych uczuciach i instynktach. Działania PO to więcej niż zdrada. Działania PO to synergia wszystkich wyżej wymienionych patologii.
Trzeba to głośno i wyraźnie powiedzieć, że postępowanie polityków Total(itar)nej oPOzycji jest AKTEM ZDRADY RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ. Głosowanie na tę partię i popieranie jej antypolskich działań również jest AKTEM ZDRADY RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ. Jak długo w Polsce nie wytworzy się siła opozycyjna zdolna przejąć po rządzie PiS władzę w sposób demokratyczny a nie "antypisowski" (czyli niszczący wszystko co stanie im na drodze do przejęcia władzy oraz otwarcie zapowiadający zemstę łamiącą nawet odwieczne świętości demokracji takie jak IMMUNITET MATERIALNY - nawet Hitler i Stalin nie odważyli się grozić parlamentarzystom stawianiem przed sądem za to, że przy takiej ustawie zagłosowali "za", a przy takiej "przeciw" - zmienili ustrój swych państw na autorytarny i totalitarny, ale immunitetu materialnego nie śmieli tknąć) tak długo głosowanie na jakąkolwiek partię zgadzającą się na rządzenie wspólnie z Platformą Obywatelską jest współudziałem w zdradzie Rzeczpospolitej Polskiej.
Na koniec kilka zdań bardzo osobistych refleksji.
Refleksja pierwsza. Mocno się wahałem i długo zastanawiałem nad tym co napisać a czego nie napisać w tym artykule. Nie jest tajemnicą, że jestem bardzo krytyczny wobec działań PiS (czemu dawałem wyraz wielokrotnie i w tym artykule i w tym, najbardziej w tym artykule, ale także w wielu innych. Mam alergię na nadużywanie patetycznych słów jak: "zdrada", "zaprzaństwo", "patriotyzm", "krew", "ojczyzna"... nawet "Polska". Ale są granice, których przekraczać nie wolno. To właśnie stawanie po stronie wroga i niszczenie własnych Bogu ducha winnych obywateli - nieważne czy to będą leśnicy, pogranicznicy, księża, policjanci, żołnierze czy ministrowie Szumowski, Ardanowski, Szyszko... nieważne czy to będą zdehumanizowani wyborcy PiS, rodziny wielodzietne, katolicy, konserwatyści czy zdehumanizowani muzułmanie, lewicowcy i dewianci seksualni. "Zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy". Total(itar)na oPOzycja odbiera godność ludzką nie tylko swoim przeciwnikom z obozu PiS, ale także ich wyborcom, a także każdej grupie, która przypadkiem znajdzie się na drodze tejże opozycji do przejęcia władzy - jak wspomniałem wcześniej od leśników po żołnierzy.
Co gorsza, propaganda Total(itar)nej oPOzycji pozbawia wyborców PO jakichkolwiek ludzkich uczuć wobec wyżej wymienionych grup. Najdobitniej pokazała to praca naukowa Pauliny Górskiej "Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?" z mającego raczej lewicowe afiliacje Centrum Badań nad Uprzedzeniami będącego placówką badawczą Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Z tej pracy jednoznacznie wynika, że wyborcy opozycji żywią zdecydowanie bardziej negatywne emocje wobec wyborców rządu niż wyborcy PiS wobec wyborców opozycji. Wprawdzie zwolennicy opozycji uważają się za bardziej tolerancyjnych, bo mają lepszy stosunek do grup uważanych za najbardziej nielubiane w Polsce (Żydów, mniejszości seksualnych i muzułmanów), ale ich stosunek do zwolenników PiS jest nie tylko dużo gorszy niż ich stosunek do wyżej wymienionych grup, ale nawet dużo gorszy niż stosunek wyborców PiS do tych grup. Czyli mówiąc wprost: Żydzi mniejszości seksualne i muzułmanie nie są przez żadną dużą grupę w Polsce nienawidzeni tak bardzo, jak wyborcy opozycji nienawidzą wyborców PiS. Negatywnemu postrzeganiu drugiej strony sprzyja traktowanie polityki jako "walki dobra ze złem" - osoby traktujące politykę w ten sposób częściej oceniały drugą stronę zdecydowanie bardziej negatywnie niż osoby które nie patrzą na politykę przypisując sobie prymat moralny (czyli znajdowanie się po stronie "dobra" walczącego ze "złem"). Przeciwnicy PiS w zdecydowanie większym stopniu dehumanizują zwolenników tej partii niż zwolennicy dehumanizują przeciwników. Jednocześnie przeciwnicy PiS są mocno przekonani, że to zwolennicy PiS ich dehumanizują i nienawidzą (działa tu więc klasyczny mechanizm projekcji). Na koniec okazuje się, że to przeciwnicy PiS w codziennych kontaktach są zdecydowanie bardziej krzykliwi i agresywni w demonstrowaniu swoich poglądów - z przeprowadzonych ankiet wynikało, że statystyczny wyborca PiS aż dziesięciokrotnie częściej rozmawiał ze zwolennikiem opozycji niż zwolennik opozycji rozmawiał ze zwolennikiem obozu rządzącego, co oznacza że wyborca PO nawet nie był świadomy tego, że rozmawia ze znienawidzonym "pisiorem" a ów "pisior" aż za bardzo był świadomy tego z kim rozmawia. Podkreślę jeszcze raz: to nie są moje wymysły - to wnioski zawarte w raporcie Pauliny Górskiej posługującej się obiektywnymi i znormalizowanymi metodami badań nad rozmaitymi uprzedzeniami (metodologia badań została szczegółowo opisana w raporcie - podobnie jak ich cząstkowe wyniki prowadzące do ostatecznych wniosków). Chyba każdy doświadczył tego jak ten podział niszczy relacje międzyludzkie, a nawet rodzinne. W tej sytuacji polityk, który w swoim inauguracyjnym przemówieniu po powrocie do polskiej polityki mówi, że "dziś w Polsce rządzi zło", walka z tym "złem" musi być najważniejszym priorytetem i nie może tu być żadnego "ale", bo gdy słyszy jakieś "ale" to "dostaje furii" sam musi być cynicznym geniuszem zła - pytanie tylko czy na miarę Hitlera czy mniej zdolnym (oby).
Refleksja druga. Największe wątpliwości budził we mnie ostatni punkt. Mimo bardzo krytycznego stosunku do tego, co wyprawia Episkopat z Gądeckim na czele ciągle czuję się katolikiem, dlatego słowa "cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili" oraz "byłem przybyszem, a nie przyjęliście mnie" są dla mnie wskazaniem i przestrogą. Co więcej w młodości byłem neohippisem sprzeciwiającym się obowiązkowemu poborowi do wojska (po dziesięciu latach wojsko siłą udowodniło mi, że z nim nie wygram i wbrew własnej woli skończyłem ze stopniem plutonowego podchorążego). Mój sprzeciw miał dwojaką genezę - nie tylko przykazanie "nie zabijaj" (bo to by wykluczało także istnienie zawodowej lub ochotniczej armii, a tak radykalne rozwiązanie zakrawa na szaleństwo, gdy się ma Rosję za miedzą) ale przede wszystkim ciągłe istnienie w wojsku cuchnącego spadku po PRL-u: tendencji do łamania charakterów (jedyną formą "służby zastępczej" w PRL-u było... ZOMO... czyli od strony moralnej jeszcze dużo gorzej niż wojsko), działania na przekór ludziom (dopiero uzawodowienie armii a zwłaszcza utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej zmieniło to podejście - Wojskowa Komenda Uzupełnień z najbardziej znienawidzonego budynku w mieście zmieniła się w organizatora pikników zachęcających do zainteresowania wojskiem i wstąpienia do niego) oraz ciągłe bytowanie w tej instytucji komunistycznych złogów gotowych użyć wojska przeciw siłom demokratycznym (jak pułkownik Adam Mazguła - chciał to robić nawet w 2015 roku). Więc z oczywistych przyczyn wahałem się czy napisać ten punkt o tym, że im szybciej trudności przekonają koczujących, aby wrócili do ojczyzny, tym lepiej dla nas i dla nich.
Co przeważyło, że jednak o tym napisałem. Mamy wojnę. To nie jest jakaś tam zabawa - z książek doktora Rafała Brzeskiego wynika, że wojna informacyjna jest dla agresora dużo bardziej opłacalna niż wojna konwencjonalna i nieporównywalnie bardziej opłacalna niż nawet ograniczona wojna jądrowa (nie mówiąc o totalnej - zupełnie nieopłacalnej... nawet jeśli nie przyjdzie odwet, to zyska się wyłącznie teren do niczego nieprzydatny z powodu skażenia). Dzięki wojnie informacyjnej można załatwić swoje bezprawne interesy, a nawet przejąć kontrolę nad innym państwem nie tylko bez strat własnych, ale nawet bez konieczności odbudowania zniszczonej infrastruktury na podbitym terenie oraz zwalczania ruchu oporu po jego zajęciu. Tak, grozi nam, że Putin z Łukaszenką i Lapidem załatwią tutaj swoje interesy lub nawet przejmą częściowo lub całkowicie kontrolę nad wydarzeniami w Polsce bez wysłania ani jednego czołgu lub rakiety! Natomiast w przypadku gdyby się zdecydowali na interwencję zbrojną, to dużo łatwiejsza będzie dla nich agresja na ekstremalnie osłabiony konfliktem kraj, którego żołnierzy wyzywa się od "śmieci" i "psów". Doktor Rafał Brzeski nie ma wątpliwości, że publikacja maili z konta Dworczaka to cybernetyczno - dezinformacyjne "rozpoznanie bojem". Rosyjskie służby testują w ten sposób kto jak zareaguje na atak i właśnie dowiedziały się, że mogą liczyć na pełne wsparcie Total(itar)nej oPOzycji. Z prowokacją Łukaszenki sytuacja jest identyczna. A prawdziwy kryzys i zasadniczy atak dopiero przed nami.
I najważniejszy argument. Ludzkie podejście do osób po drugiej stronie granicy lub frontu nie może oznaczać aktywnego wspierania działań nieprzyjaciela. Rozmodlony pacyfista Desmond Doss (autentyczna postać przedstawiona w rewelacyjnym filmie Mela Gibsona "Przełęcz ocalonych") który z powodów religijnych odmówił walki oraz dotykania broni, ale jako sanitariusz w trakcie jednej bitwy o Okinawę (dokładnie o Urwisko Maeda) uratował życie 75 amerykańskim żołnierzom niewątpliwie był JEDNYM Z NAJWIĘKSZYCH BOHATERÓW II WOJNY ŚWIATOWEJ. Pewnie nikt by nie miał mu tego za złe, gdyby na polu walki opatrywał rany także ciężko rannych żołnierzy znienawidzonej armii japońskiej lub niemieckiej (gdyby to były działania na innym froncie). Ale gdyby ktoś w warunkach wojny z jakiejś przyczyny pomógł wrogiej armii zaatakować swoje wojsko (czy to jak Efialtes pod Termopilami zdradzając przejście na jej tyły, czy otwierając bramy zamku, czy udostępniając plany jak w filmie "Angielski pacjent"... historia i literatura zna wiele rozmaitych przykładów takiego zachowania) to byłby zdrajcą nie zasługującym nawet na splunięcie. Tyle mam do powiedzenia jako katolik i umiarkowany pacyfista... a jednocześnie jako Polak życzący jak najlepiej swojej Ojczyźnie i swoim Dzieciom oraz wyborca PiS celowo wyrzekający się sięgania po straszenie imigrantami jako terrorystami.
Post Scriptum:
Nie napisałem tego w artykule, ale bitwa o Okinawę (w której męstwem i niewyobrażalną ofiarnością wsławił się Desmond Doss) w tragiczny sposób pokazuje czym się kończy podobny SZANTAŻ MORALNY. Japońscy żołnierze chcąc powstrzymać amerykańską ofensywę opowiadali cywilom, że po wejściu Amerykanów czeka ich los gorszy niż śmierć, więc powinni popełnić samobójstwo. Liczyli na to, że widok cywilów skaczących z klifu złamie morale amerykańskich żołnierzy. W rezultacie doprowadzili do samobójczej hekatomby ludności cywilnej, wyspa i tak została zdobyta, a prezydent Truman pod wpływem tych wydarzeń podjął decyzję, aby jak najszybciej zakończyć wojnę na Pacyfiku zrzucając bomby atomowe na japońskie miasta Hiroshimę i Nagasaki. Desmond Doss został jednym z największych Bohaterów II Wojny Światowej nie dotykając broni i nie zabijając ani jednego Japończyka (i to w warunkach "Piekła Pacyfiku"). Ale On uczynił to kierując się zasadami SWOJEJ WIARY a nie jak Cimoszewicz, Miller i inni pouczeniem innych z pozycji ateisty co nakazuje ich wiara, czyli szantażem moralnym.
Więcej na ten temat:
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1160688,skoro-sa-ofiary-to-sa-tez-oprawcy-czego-donald-tusk-celowo-nie-powiedzial
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1160128,dlaczego-frasyniuk-zaatakowal-polskich-zolnierzy-w-tym-szalenstwie-jest-metoda
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1159458,jak-dowalic-rzadowi-gdy-ma-racje-na-przykladzie-uchodzcow-izraela-i-nie-tylko
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1159221,niemcy-juz-wiedza-szwecja-juz-wie-francja-cos-kuma-polska-jeszcze-nie
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1158469,lex-tvn-a-rozgrywka-polski-z-izraelem-i-usa
Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię".
Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych.
Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka