Podczas niedawnego wypadu na pogranicze województw świętokrzyskiego i małopolskiego miałam okazję zwiedzić browar w Okocimiu. Super, że jest w ogóle możliwość wejścia na teren zakładu i posłuchania opowiadania o jego historii - też o czasach współczesnych. Tak się dzieje dzięki Stowarzyszeniu Miłośników Browaru Okocim, które od pewnego czasu patronuje tej akcji.
Po wejściu na portiernię i wpisaniu się na listę, otrzymujemy do ubrania białe fartuchy z flizeliny, a na wierzch kamizelki z pasami odblaskowymi. Idziemy za przewodnikiem do starszej części zakładu. Tam oprowadzający opowiada o początkach powstania browaru. Założył go Niemiec - Jan Goetz - w 1845 r. Cały późniejszy ród Goetzów bardzo zasłużył się dla tutejszej ziemi brzeskiej. Zakład dawał pracę ludziom, a właściciele byli bardzo dobrze nastawieni do Polaków. Do tego stopnia, że ostatni właściciel browaru dodał do swojego nazwiska drugi człon Goetz-Okocimski, a podczas II WŚ odmówił współpracy z Niemcami. Ostatnim jego życzeniem (przed śmiercią w Afryce w 1955 r.) było pragnienie bycia pochowanym w miejscowym Kościele, co miało miejsce dopiero niedawno - kilka lat temu.
Pierwsza sala jest trochę stylizowana na bar piwny XIX w.
Później zwiedzamy Izbę Pamięci, która jest dawnym gabinetem właściciela.
I sąsiedni pokój.
W gablocie możemy podziwiać świadectwo wyzwolin dla pracownika. Ówczesny dyplom szkoły zawodowej/technikum - specjalność browarnictwo.
Piękny sufit i podłoga.
Po części historycznej zwiedzamy pomieszczenia produkcyjne. Wolno było zrobić zdjęcia sali z pojemnikami, w których kotłowała się brzeczka z wodą.
Tak to wygląda.
Potem była spora hala produkcyjna, gdzie piwo na różnych etapach dojrzewania płynie rurami w określone miejsca.
Początkowo wszystkie składniki potrzebne do produkcji piwa były produkowane na miejscu ale po pewnym czasie zrezygnowano z przygotowywania słodu jęczmiennego i zaczęto go sprowadzać z wyspecjalizowanych wytwórni. I tak jest do dzisiaj. Miłośnicy piwa z naszej grupy wycieczkowej mogli zadawać wiele pytań na temat sposobu przygotowania piwa, a także na temat funkcjonowania zakładu. Wypytywali o goryczkę, o chmiel i inne składniki. Oprowadzający nas przewodnik cierpliwie odpowiadał na pytania i rozwiewał wątpliwości.
I na końcu zwiedzania goście są zapraszani do specjalnego baru na degustację. Piw jest wiele, do wyboru, do koloru - także jedno czeskie. Również jest sporo tzw. zerówek - dla kierowców. Przy okazji przewodnik opowiada o pracy degustatorów zakładowych, o kłopotach ze znalezieniem dobrych pracowników i o dniu dzisiejszym zakładu.
Można też kupić piwo na wynos w zestawach/opakowaniach upominkowych - cztery piwa plus firmowa szklanka.
Dziś to jest własność grupy Carlsberg z Danii. A jak bywa ze sprywatyzowanymi niegdyś państwowymi zakładami - wiemy. Oby tu wszystko szczęśliwie pozostało na swoim miejscu!
Była to bardzo oryginalna i ciekawa wycieczka. Szczególnie dla piwoszy.
Na zdrowie :-) to chyba sam Zagłoba :-)
Inne tematy w dziale Rozmaitości