Kampania zwana prezydencką ma tyle znaczenia co kiedyś kampanie cukrowe. Dużo gadania, a potem cukier był na kartki. Duda i inni obiecywać mogą do bólu potencjalne rozkosze, których nie bedą w stanie nikomu zapewnić. Hasła i kandydaci przejdą w niepamięć, znikną pewnie w pierwszej turze, zamienią się w ptopagandowe pustostany.
Gdyby jakimś cudem stało się inaczej i kandydat Duda zostanie prezydentem, to z pewnoscia nie skróci wieku emerytalnego i nie dotrzyma żadnych innych obietnic, bo po prostu nie będzie miał nic do gadania. Cuda to nie nieszczęścia i nie chodzą parami, więc w cud dorwania się PiS do władzy przy cudzie w wyborach prezydenckich trudno uwierzyć. Prezydent Duda zostanie jedynie strażnikiem mocno już wyschniętej spuścizny po byłym szefie. Wrócą więc awantury o krzesełka w samolocie, wróci totalne veto i odbijanie Abchazji z rąk …wiadomo.
Ja tam w cuda nie wierzę i bez specjalnych emocji przyjmuję te wszyskie Dudy smalone, ze spokojem patrzę jak Ogórki poszły w las.
Pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka