Wypowiedz Pani profesor jest świadectwem klasy pisowskich Think Tanków. Jest tez świadectwem socjologicznej klasy pani Profesor.
"Prowincjonalna lekarka" jest, jeśli dobrze rozumiem, mało pochlebnym zdaniem na temat p. Kopacz. Prowincjonalizm wyklucza, jeśli wciąż rozumiem panią Profesor, dobre sprawowanie urzędu , który właśnie jej powierzono.Nie ma sprawy, każdy ma prawo do własnych ocen, do -co w wypadku pani Profesor zdarza się nagminnie- niemądrych prognoz.
Jeśli jednak prowincjonalizm jest w oczach pani Profesor mankamentem wykluczającym prowincjuszy z wysokich stanowisk w Polsce, to zastanawiam się dlaczego uczona godzi się być naukową muzą i wielką entuzjastką polityka, który prowincjonalizm doprowadził do nieznanej dotychczas w Polsce perfekcji. Prezes Kaczyński- polityczny idol pani profesor-przejdzie, a nawet już za życia przeszedł do historii jako niedościgniony wzór prowincjonalizmu, co jest nie lada wyczynem przy tak wielkiej i wyjątkowo przewlekłej niestety tradycji naszego zaścianka. To prezes, na oczach Polski i z pewnością na oczach pani Profesor garściami całymi czerpał z bogatej u nas tradycji pieniactwa, politycznego warcholstwa, to on skryty na Żoliborzu boi się jak czorta innych niż on itp. Wypowiedz pani profesor zakrawa na pierwszy rzut oka na jakąś piramidalna bzdurę, która powinna, jak w wypadku pijanych kierowców pozbawianych prawa jazdy, doprowadzić do naukowej degradacji pani Profesor. Myślę , że tytuł magistra pisowskiej logiki byłby tu jak najbardziej na miejscu. Ale sprawa zasługuje na drugi rzut oka i wtedy wypowiedz pani Profesor wytrzymuje probe logiki nie tylko pisowskiej. Myślę , że tak bliski kontakt pani Profesor z prezesem i jego otoczeniem daje uczonej, co zrozumiałe, poczucie własnej światowości i każe jej wierzyć , że Polska jest nadal do szpiku prowincjonalna i optymalne w tej sytuacji będą rządy polityka, który w prowincjonalizmie jet nie do przebicia.
Coś jest narzeczy. Kiedy oglądam womity wyznawców prezesa wywołane awansem D.Tuska, przypomina mi się anegdota z przedwojennego bodaj Lwowa. Dwaj panowie stali przed afiszem zapowiadającym występ światowej sławy tenora w miejscowej operze. Oj- westchnął jeden z nich- to chyba koniec światowej kariery.
Pewnie- dodał drug- inaczej by tu nie wstępował.
I jeszcze na koniec wszystkim tym, którzy "prowincjonalna lekarka" obracają w ustach jak jakiś uczony łakoć, przypomnę pierwsze z brzegu nazwiska prowincjonalnych lekarzy ; dr.Judym, dr. A Czechow -pełna prowincja, czy dr.F. Celine, ryzykując, że popsuję niektórym niewybredną przyjemność wywołana słowami uczonej. Strzelisty akt wiary przed ołtarzem mesjasza prowincji, okazuje się kolejny raz bolesnym strzałem we własne kolano.
Pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka