Prezesa odstawiam na chwilę, bo wyjątkowo wolnym jest Polakiem, to z łatwością dogonię go w następnych zdaniach.
Nie cierpiącą zwłoki wydaje mi się sprawa Mowy Nienawiści. Z przerażeniem odbieram pomysły zakazu nienawidzenia w słowach, ba nawet karania za utopione w naszej sprawiedliwej żółci, wypowiedzi. Moja trwogę łagodzi jedynie znana powszechnie skuteczność polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Gdyby jednak Mowa Nienawiści stała się zapisanym w kodeksie karnym przestępstwem i gdyby Polacy nie czekając na wymiar sprawiedliwości sami- co przyznam graniczy z cudem, te jednak, patrząc na coś takiego jak PiS, w Polsce mają łatwiej niż gdzie indziej- zaczęli przestrzegać zakazu , to jestem przekonany, że Polskę czekałaby katastrofa, która bez trudu mogłaby konkurować z syryjska, a Smoleńsk straciłby całkowicie, tak ceniony przez wielu, turpiczny powab.
Polacy bez Mowy Nienawiści musieliby poradzić sobie z Nienawiścią Niewypowiedziana. Z jakim wtedy problemem trzeba by się zmierzyć łatwo przekonać się wybierając się, choć by na krótko, w głąb siebie, czy - to uwaga dla pozbawionych głębi- zajrzeć do własnego wnętrza, nawet jeśli niewielkie by było jak sławne już ślady trotylu. Nienawiść ma to do siebie , że w najmniejszych nawet pomieszczeniach potrafi występować w przemysłowych dosłownie ilościach. Przemilczana nienawiść stanowiłaby dla zbyt wielu Polaków śmiertelne wręcz niebezpieczeństwo, a chodzenie po ścianach i suficie po zajrzeniu do siebie byłoby jednym z łagodniejszych objawów konfrontacji z tym co w nas siedzi.
Zaglądając do siebie łatwo też przekonać się , że wykluczone jest przyjęcie, czy zrozumienie choćby racji strony przeciwnej, a to znowu wróży nienawiści naszej długą jeszcze przyszłość.Nie ma więc innego wyjścia. Musimy się wygadać, naubliżać sobie, nawymyślać do syta, bo choć to nieładne, to wciąż lepsze niż utopić się na wzajem we krwi. Najcięższe nawet epitety lepsze są niż krew z nosa, czy powybijane zęby, niż- to nie żart- trupy na ulicach i blizny, które przez następne pokolenia będziemy znowu rozdrapywać przy -tego uczy nasza historia- wdzięcznej pomocy obcych.
Nie żałujmy sobie aż do znudzenia, wygadajmy się do syta, a potem …Może być lepiej, nawet w Polsce. Poważnie.
Teraz Prezes podróżujący. Prezes jeździ po kraju. Jeździ w głąb i po obrzeżach i przemawia.Pana Jarosława po kraju to wręcz nosi mam wrażenie, a najmocniej wtedy kiedy wraca od siebie. Prezes, ledwie wpadnie choćby na chwilkę do siebie, okupuje to maniakalną depresją, starzeje się w oczach i wygaduje , to co wygaduje. Wycieńczony własnym wnętrzem prezes spóźnia się wiecznie, dopiero dziś walczy z mrozem z początku tygodnia, a w oczy sypie mu wczorajszy śnieg. Taki już jest. Nie budzi we mnie nienawiści. Nie życzę mu śmierci na palu, wygnania, czy innych nieszczęść, bo dosyć ma ich ze sobą. Nie wyobrażam sobie -nawet jeśli na to zasłużył- pana Jarosława przed Trybunałem Stanu. Wyobrażam sobie za to taki Trybunał jako coś wielkiego, majestatycznego wręcz i postawiony przed nim pan Jarosław, podobnie jak zdarzyło mu się to w stanie wojennym, mógłby zostać niezauważony.Trybunał Stanu znacznie przerasta prezesa. Dla niego za wysoki był już mur Stoczni Gdańskiej, bo gdyby nie, to on właśnie, a nie Wałęsa, pokonałby tę przeszkodę we własnym życiorysie i wszystko potoczyłoby się inaczej. Polska tonęłaby dziś w Mowie Miłości, co byłoby -przy całej radości reszty- przekleństwem jednak zarówno dla dziennikarzy, jaki blogerów nie tylko salonu 24.
Pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka