Zamozny znajomy z zamoznych Niemiec sprowadzil z Polski fachowca. Wszystko poszlo gladko, gladzie jak lustro, sciany w pionie, podlogi w poziomie. Do tego jak na fachowca z Polski przystalo cala robota na "czarno". Tu inaczej, niz przy uzgadnianiu ceny inwestor i wykonawca natychmiast znalezli wspolny jezyk ; " nie bedziemy placic na zlodziei".
Zero, przecinek, null podatkow.
Robota ruszyla z kopyta, potwierdzily sie rekomendacje z Polski, ze "zlota raczka", ze czysty, punktualny i do tego trzezwy. Czego chciec wiecej pomyslal znajomy.Po dwoch tygodniach pracownia wygladala jak nowa, a cena uslugi mimo galopujacej w tym czasie inflacji nie wzrosla nawet o centa. Poddasze wygldalo jak schludne niemieckie poddasze, a nie jak Bagdad, co- tego znajomy obawial sie najbardziej- latwo moze sie zdarzyc, wiec sie zdarza.
Kasa wyladowala w specjalnym mieszkku fachowca, a ten zniknal pod kilkoma warstwami welny wzmacnianej polyestyrenem, flaneli w malownicze wzory, wreszcie pod prazkami bawelnianej podkoszulki.
Fachowiec zapakowal swoj majdan do nowego Mercedesa Vito, a przed droga do ojczyzny przystal jeszezce na kawe. Znajomy po pytaniach o mleczko i cukier, zeby uniknac milczenia, ktore tak cenil przez dni pracy fachowca, a ktore przy kawie wydalo mu sie meczaca jednak perspektywa, zapytal;
"A co w Polsce Panie Romanie ?"
I sie zaczelo. Wasy fachowca usztywnione gipsem i sterczace razno pod wplywem sporej ilosci szeleszacyh banknotow (€ ) , oklaply nagle. Na dotychczas zadowolonej, nie bez powodow - z siebie , pracy i pieniedzy -twarzy pojawil sie gniew, Pan Roman zesztywnial na moment, jak znieczulone piorunem gory, na przyklad.
"Kradna Panie Henryku. Kradna co popadnie, kradna wszystko doslownie i dziw mnie bierze, ze jeszezce cos zostalo."
"Kradna Panie Henryku od rano do nocy, robia krotka przerwe i dalej kradna az do rana".
Znajomego lekko zatkalo, ale wrocil do siebie i pytal dalej.
" A co Pan robi, Panie Romanie w tej sytuacji ?".
" Jak to co , Panie Henryku. Emerytem jestem."
Znajomy znowu sie zdziwil, bo Panu Romanowi, o czym wspominal, daleko jeszcze bylo do czterdziestki.
"Pan ? Taki zdrowy jak ryba ?"
"Ryba nie ryba Panie Henryku i co ma zdrowie do tego. Sprawa jest prosta; jak pracowlem to wogole nie mialem czasu zeby robic pieniadze. Dopiero dwa lata temu mialem fuche u jedego doktora. Rzucilem prace na chorobowe i w pol roku urzadzilem mu dworek. Od piwnicy po dach i wszystko ekstra , super , generalnie… Mucha nie siada, Panie Henryku. Co bede Panu opowiadal, sam Pan wie jak potrafie zrobic."
"Wiem, wiem"- powiedzial znajomy.
" To niezla kasa z tego byla"- dodal
" E tam kasa Panie Henryku. Grosza nie wzialem. Za to pan doktor znalazl we mnie choroby, o ktorych mi sie nie snilo i tak przewlekle, ze z miejsca dostalem emeryture. Wreszcie moge zarabiac."
" My tu gadu gadu a na mnie czas Panie Henryku " -powiedzial, wstajac fachowiec.
"Co robota czeka?" zapytal znajomy.
" A no czeka panie Henyku. Moj mecenas postawil rezydencje. Zrobie mu wszystko jak u doktora- super, ekstra, generalnie…- a on juz prawie wysadzil mi odszkodowanie od przedsiebiorstwa, ktore zrujnowalo mi zdrowie."
" Bo ja Panie Henryku dla zlodziej to nie mam litosci"
"Polecam sie na przyszlosc"- rzucil na koniec fachowiec i pognal do kraju pilnowac renty, zeby mu zlodzieje nie ukradli.
Znajomy z Niemiec, po remoncie wciaz jednak zamozny, zastanawial sie krotko czy oszczedzonych wspolnie z Panem Romanem podatkow nie wplacic moze na konto " Transparency Int.", ale boi sie, jak mowi, ze ukradna.
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka