Wina Tuska demolują doszczętnie głowę prezesa. Zostaje kac i krwawa jatka pluskiew w gronostajach.Komedia dobiega końca. Przez lata pan Jarosław przymierzał historyczne kostiumy i wszystkie bez wyjątku były za duże. Jego ludzie udający ułanów, szwoleżerów i powstańców wyglądali równie śmiesznie.Genetyczni akowcy w prawdziwym życiu zamiast niemieckich tygrysów zajadle zwalczali demokratyczna opozycję w Polsce. Nie wszyscy, ale zbyt wielu. Pan Jarosław, w ciągle jakby za dużych butach, w strojach, które nie leżały mu jak prawdziwa polityka, rzucił się na tych, którym wydał się śmieszny. Najdotkliwiej raniąc jednak siebie .Teraz, w ostatnim akcie pisowskiej groteski, musi zmierzyć się - najzabawniejszy chyba punkt maskarady- ze swoimi tak zwanymi przyjaciółmi. Grupa rekonstrukcyjna pana Kaczyńskiego, udająca polityczną partię postanowiła na zakończenie odtworzyć popularną zbyt długo w Polsce tradycję rokoszy, powstań, insurekcji. Narodowa burda. Jak w historii wszyscy pokłócą się ze wszystkimi i jedyne co PiS-owi może się nie udać to rozbiory. PiS sam się rozbierze i tym, tylko tym przejdzie do historii. A prezes ? Cóż, kiedy wyparują mu wina Tuska wyląduje w narodowej izbie wytrzeźwień.
PS. Z politycznego krajobrazu Europy zniknął właśnie inny, wielki komediant. Sto- nie licząc koturnów- sześćdziesiąt cztery centymetry zwane Berlusconi pozostawiły po sobie długi cień i długi, które nijak nie wynikały z jego wielkości.To wyraźny już zmierzch cudaków.
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka