Mniej wykwalifikowani pracownicy pana Jarosława musieli odwalić robotę gołymi rękami. Słusznie. Nawet proste wydawałoby się narzędzia w rękach ekspertów od barbarzyństwa byłyby zagrożeniem ich zdrowia. Gdyby poseł Hoffman podobnie, jak inni koledzy, dostał nożyczki polałaby się krew.Darcie broszury gołymi rękami przysporzyło posłowi i tak sporo kłopotów transmitowanych przez telewizję.Po robocie pan Hoffman oświadczył, że właśnie broszura rozpadła mu się w rękach. Powiedział to tak, jakby się tego nie spodziewał. Zachwycony wyraźnie, świeżo odkrytymi u siebie zdolnościami motorycznymi.Trudno zorientować się co ręce posła Hoffmana robiły dotychczas. Tego z pewnością nie wie sam poseł.
Reglementowanie niebezpiecznych narzędzi tnących w PiS jest zrozumiałe i świadczy o wyjątkowym politycznym rozsądku. Nauka nie poszła w las i pan Jarosław dobrze pamięta co stało się z Tu- 154, który znalazł się w rękach PiS. Ostrożność z nożyczkami jest więc dowodem na "pisowski rozwój" i z pewnością została ciepło przyjęta przez wyznawców prezesa. Resztę podejrzewam o mocno zmieszane uczucia.
Poza tym leje. Z niewielkimi przerwami od maja chyba.W ostatni weekend deszcz nie oszczędził Nowego Jorku. Zalało piwnice na Bruklinie i Bronksie, deszcz spadł na Manhatan. Mokry był Grynpont i podniosły się wody bajor w Central Parku. Jednak najbardziej dotknięte żywiołem zakamarki amerykańskiej metropolii nie były tak zalane, jak polscy kierowcy w ostatni dla tak wielu weekend.
Z deszczu można uciec pod rynnę. Przed dziennikami polskiej telewizji nie ma ucieczki.Wytapirowani, tyjący w oczach rozrywkowi przedsiębiorcy, rodzaju Kraśki czy Bochatkiewicza, modulują głos tak jakby codziennie tonął Titanic, a oni jako jedyni transmitowali własnym głosem katastrofę i jako jedyni codziennie ja przeżywają.
I tak do jutra.
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka