Sensacja goni sensacje i tak do wyborów. Pan Jarosław, wyprzedzając ataki, przyznał bez ogródek, że nie ma prawa jazdy. Oświadczenie jest kolejnym dowodem geniuszu wytrawnego stratega. Na czas jakiś odwraca uwagę od wszystkiego innego, czego nie ma pan Jarosław i za jednym zamachem rodzi kolejne pytania. Np. czy pan Jarosław potrafi prowadzić? Czy jeździł może na motocyklu, a jeśli tak , to czy w kasku, czy może tylko w pilotce, co z kartą rowerową? itd…
Atak nie był przypadkowy. Kondominium jak może unika konfrontacji. Kiedy prezes gotów był zadać ostateczny cios i wbić w ziemię D.Tuska, to ten ukrył się na posiedzeniu rady ministrów tak, że prezes nie potrafił go znaleźć. Nie pomogło. Wiadomość o braku prawa jazdy z pewnością na długo zdezorganizuje szyki wroga, a jedna trzecia niezdecydowanych Polaków zapamięta, że pan Jarosław będzie im mógł poświęcić czas, który inni marnują na mycie samochodów i terminy w warsztatach.
Walka wyborcza rozgorzała na dobre. Partie na wystawę, jaką stała się telewizja rzucają własne delikatesy, najbardziej luksusowe produkty. Nie inaczej prezes.Od tygodni dwoją się i troją panowie Błaszczak i Hoffman. Ich ustami prezes obiecał prawdę i taniego franka.Zwiastuni pisowskiego raju zaczęli jednak skromnie, a wyznawcy prezesa powinni modlić się o lepsza formę duetu. Dowcipne i złośliwe uwagi pod adresem przeciwników wywołują nawet u ich autorów uśmiechy jakie towarzysza zwykle bólom zęba lub przewlekłym gastrycznym dolegliwościom. Na razie panowie Błaszczak i Hoffman błyszczą jak litr octu ( wyjątkowo popularna dekoracja stanów przedwojennych) w butelkach po pół i niewiele różnią się od "zlewolewaka" Napieralskiego, a to może ani jednym ani drugim nie starczyć. Jeśli tak dalej pójdzie, to prezes będzie zmuszony sięgnąć po posła Czarneckiego, który w porównaniu z octem wygląda jak kisiel w proszku, a pieni się jak lemoniada z torebek.Pan Ryszard jest jednak bronią niebezpieczną i mimo niezwykłego jak na PiS uroku, może akurat niezdecydowanym źle się kojarzyć, nie bez smutnych ostatnio powodów.
Wybory za pasem, a ich wynik łatwiej przewidzieć niż kurs franka. Jeśli oczywiście pan Jarosław dalej- czy ma inne wyjście?- będzie upierał się przekonać do octu nieprzekonanych. Może być tylko lepiej.Wiadomo już , że litry octu przed wyborami pakowane będą w codzienną "Gazetę Polską".Naczelny redaktor pana Jarosława już zaczął troszczyć się o nakład.Łatwo przewidzieć, że tuż przed wyborami dowiemy się, iż częściej niż A. Lepper, red. Sakiewicza odwiedzała wystraszona Polska.Red. Sakiewicz nagrywa oczywiście Ojczyznę kiedy niewyraźnie podaje inicjały swoich śmiertelnych wrogów. Czy Polska zdobędzie się na bezczelność A. Leppera i będzie próbowała u redaktora wyłudzić spotkanie z panem Jarosławem dowiemy się tuż przed wyborami, które najprawdopodobniej zakończą się śmiercią ojczyzny red. Sakiewicza. Samobójczą śmiercią. Polska najprawdopodobniej zginie z rąk Polaków, którzy na kolejne cztery lata oddadzą się w niewolę reżymowi Tuska.
Co zrobi pan Jarosław bez prawka i władzy.Nie wiadomo.Proponuję więc prezesowi na "po wyborach" anegdotę o pewnym bokserze. Może się przydać. Gość opowiadał jak walczył z Mikiem Tysonem; "już w drugiej rundzie miałem potężnym prawym sierpowym powalić "bestię" na deski, ale właśnie w tym momencie zagasili mi światło i zapalili dopiero w karetce."
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka