Jacek Kurski, jak każdy, raz pod wozem jest raz na wozie. Akcja pod gdańską stocznią, w czasie której publicznie obiecał, że nigdy nie zgodzi się na jej upadek, to zdecydowanie największy sukces polityka. Dotrzymał słowa, a upadek stoczni to jednak nie tylko jego sprawa. Były też porażki. Pomińmy leśniczówkę i bemwuchę, bo to nie są tematy dla ludu ani ciemnego, ani pracującego. Spalił na panewce dziadek z Wermachtu. Gdyby nie spalił, Polską nie rządzili by dzisiaj "Kaszub z Komoruskim". Szanse PiS na powrót do władzy mniejsze są od prezesa, a to dobrze nie wróży. Prezes nie dość że duży jest (politycznie, bo fizycznie co mnie to obchodzi) jaki jest, to zagubiony wydaje się ostatnio bardziej niż Hölderlin jakiś u schyłku twórczości. To też nie wróży najlepiej. Jarosław Kaczyński widywany jest w jakiś pokątnych telewizjach, udziela się w gazetach, których poziom i poglądy, jemu inteligentowi z Żoliborza muszą po nocach mocno doskwierać. Prezes błądzi co miesiąc po Krakowskim Przedmieściu, jakby szukał brata i pewnie nie dociera do niego co wykrzykuje tłum wokół .Może i lepiej dla naszego hiobka. Gdyby dotarło, byłby to szok większy niż sławne, pierwsze zakupy. Szkoda gadać, pogubił nam na dobre się Pan Jarosław . Jego zwany raportem , donos na Polskę aż pęka od fałszu na dowolny temat, więc trudno się dziwić, że w programie prezesa i wyznawców bzik goni się niedorzecznością i ledwo przy tym zipie. Cały ten zapierający dech w piersiach zjazd prezesa jest jednak w jakiś sposób zrozumiały, nieunikniony wręcz. W 2007 roku prezesa opuściły na raz LPR, Samoobrona i szczęście. PiS-owi poza Smoleńskiem nie udało się nic.Dokładniej; Zero, przecinek, Nic! Na całej linii zawiódł kryzys, a świńska grypa zaszkodziła dotkliwiej rzecznikowi PiS niż Polakom. Znienawidzony "Kaszub" miał łatwiej. Bo nawet jeśli jest śmierdzącym leniem i nic nie robi, to jest leniem w czepku urodzonym. A ja podobnie jak większość wolę lenia , który ma szczęście niż utyranego nieszczęśnika, który jak lep muchy, przyciąga katastrofy.Wiec trudno się dziwić, że Donald Tusk, po czterech latach rządów ma poparcie nie spotykane w Europie. Rządzi w koalicji- nawet jeśli ten luksus wielu może wydać się wulgarny- w której ma Kłopotka, a nie kłopoty. I jeśli nawet Polska to piekło, katastrofa, womity i kał z moczem, o czym próbuje przekonać raport prezesa i zatrudniana przez Pana Jarosława sztuczna inteligencja, więc jeśli nawet, to dawno nie było tu lepiej. Inaczej prezes, obraził się na elity-przy tym "tak zwanym" jest zdecydowanie prezes, nie elita- co jest równie mądre jak obrażenie się na polskie drogi i w odwecie podróżowanie polnymi . Równie mądre byłoby obrażanie się na tak samo jak polskie drogi gównianą służbę zdrowia i leczenie się zamiast w szpitalach po lasach, ziołami. Ale Pan Jarosław taki już jest, wylewa brudną jego zdaniem wodę, nie mając czystej i zdziwiony morduje się potem z potwornym pragnieniem. Zła passa trwa. Donald Tusk na reelekcje ma szanse nie mniejsze niż Barack Obama, przy tym farciarz nie musiał nawet zabijać bin Ladena. W czasie kiedy PO zyskuje Arłukowicza prezesowi dostaje się Bielan. Przypomnę , że ten ostatni opuszczał prezesa jako pisowski i na miarę PiS-u orzeł, a teraz pan Jarosław dostaje zwróconego przez PJN gołąbka. W porównaniu z Czarneckim to spory postęp, ale na wygranie wyborów pewnie nie starczy. Nie bez radości ciemno więc wiedzę przyszłość prezesa i bez cudów to się nie zmieni. Dlatego właśnie wspomniałem posła Kurskiego. Z Wermachtem nie wyszło , ale rutyna została. Porzuciłbym intensywne i na pewno kosztowne poszukiwania dalszych krewnych premiera na "Szlezwiku Holsztynie" , czy wśród zdobywców Poczty Polskiej w Gdańsku. .Wystarczy, żeby dziadek Donalda Tuska zamiast munduru Wermachtu ubrał polski i po zapięciu ostatniego guzika z orzełkiem napadł radiostację w Gliwicach. Do roboty Panie Jacku!
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka
