Izydor
( Fragment tłumaczyłem z; M.Frisch "Stiller" Suhrkamp Verlag 1963)
"Izydor był aptekarzem, sumiennym, przy tym dobrze zarabiającym człowiekiem, ojcem kilkorga dzieci i mężczyzną w sile wieku, i nie trzeba tego podkreślać, wiernym małżonkiem. Mimo wszystko Izydor nie znosił być pytany gdzie był. To doprowadzało go do szału, wewnętrznego szału, bo na zewnątrz nie dawał po sobie niczego poznać. Kłótnie nie wchodziły w rachubę, bo jak wspomniałem, było to w zasadzie szczęśliwe małżeństwo.Pewnego pięknego lata ruszyli, jak akurat było to w modzie, na Majorkę i pomijając jej wieczne pytania, które denerwowały go w duchu, wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku. Izydor potrafił być wyjątkowo czuły na urlopie. Pięknym Awinionem zachwyceni byli oboje, chadzali trzymając się pod rękę. Izydor i jego małżonka, którą należy wyobrazić sobie jak bardzo miłą kobietę , byli dokładnie dziewięć lat małżeństwem kiedy dotarli do Marsylii. Morze Śródziemne lśniło jak na plakacie. Wbrew cichej złości małżonki, która stała już na pokładzie parowca , Izydor musiał, na ostatnią chwilę, kupić jeszcze jakąś francuską gazetę. Być może z czystej przekory wobec jej pytania, gdzie się znowu wybiera. Bóg świadkiem, że nie wiedział, po prostu - parowiec jeszcze nie odpływał- jak to mężczyzna trochę się zagapił. Z czystej przekory, jak już mówiłem, zagłębił się we francuskiej gazecie i rzeczywiście, w tym czasie kiedy małżonka odpływała na malowniczą Majorkę, Izydor znalazł się, wyrwany z lektury rykiem syren, nie u boku małżonki, ale na jakimś mocno zapuszczonym frachtowcu, stojącym pod parą i wypełnionym mężczyznami w żółtych mundurach. Właśnie wciągnięto cumy.Izydor zdążył jeszcze zobaczyć oddalające się molo. Czy to morderczy upał, czy raczej sierpowy francuskiego sierżanta pozbawił go przytomności, nie potrafię powiedzieć, za to z całą pewnością mogę stwierdzić, że życie aptekarza Izydora w Legii Cudzoziemskiej twardsze było niż dotychczas.O ucieczce nie było mowy. Żółty fort , w którym z Izydora zrobiono prawdziwego mężczyznę, stał samotnie na środku pustyni, a Izydor nauczył się cenić zachody słońca nad nią. Oczywiście myślał czasami o żonie, kiedy nie był zbyt zmęczony, i pewnie napisałby do niej, jednak pisanie nie było dozwolone.Francja wciąż walczyła o utrzymanie kolonii, więc Izydor, o czym wcześniej nawet mu się nie śniło , zjechał kawał świata. Zapomniał aptekę, co zrozumiałe, jak reszta swoją kryminalną przeszłość.Z czasem przestał tęsknić za krajem, który na piśmie był jego ojczyzną i była to z jego strony, czysta przyzwoitość- wiele lat później- kiedy pewnego pięknego ranka, brodaty, żylasty otwierał furtkę ogródka z tropikalnym hełmem pod pachą, tak żeby sąsiedzi jego domu , którzy aptekarza od dawna zaliczali do zmarłych, nie poddani zostali zbyt wielkim emocjom widząc go w tym, jednak niecodziennym stroju; miał oczywiście też pas z rewolwerem. Był to niedzielny poranek, urodziny małżonki, którą jak już wspominałem, kochał, mimo , że przez wszystkie te lata nie wysłał nawet pocztówki. Przez moment, niezmieniony dom przed oczami, z ręką na furtce, nienaoliwiona skrzypiała jak zawsze,zawahał się. Piątka dzieci, wszystkie nie bez śladów podobieństwa do niego, jednak przez siedem lat wyrosłe tak, że ich wygląd był mu obcy, już z daleka wołały; Tatuś. Nie było odwrotu.I Izydor kroczył dalej , jak mężczyzna , którym stał się w ciężkich walkach i z nadzieją, że małżonka, jeśli będzie w domu, nie każe mu się tłumaczyć.Przemierzał trawnik jakby wracał z apteki, a nie z Afryki , albo Indochin. Oniemiała małżonka siedziała pod nowym parasolem. Ładnej podomki, którą miała na sobie Izydor tez nie znał. Służąca, też nowość, przyniosła natychmiast drugą filiżankę dla brodatego mężczyzny, którego bez zastrzeżeń uznała za przyjaciela domu. Chłodno w tym kraju zauważył Izydor opuszczając podwinięte rękawy koszuli. Zachwycone dzieci bawiły się przekomarzając tropikalnym hełmem, a kiedy podano kawę Idylla była spełniona, niedzielny poranek z dźwiękiem dzwonów i urodzinowym tortem. Czego chcieć więcej. Izydor nie zwracając zupełnie uwagi na służącą, która układała jeszcze sztućce, wyciągnął ręce do żony. "Izydor"- powiedziała nie będąc w stanie nalać kawy, wiec brodaty gość musiał zrobić to sam. "Słucham"- odpowiedział czule, nalewając kawę małżonce."Izydor"-powiedziała znowu, bliska płaczu. Objął żonę. "Izydor"- spytała. "Gdzieś ty się cały ten czas podziewał?" Mężczyzna, przez moment jakby znieczulony, odłożył filiżankę, najwyraźniej odwykł jednak od małżeństwa i stanął przed krzewem róży z rękami w kieszeniach. "Dlaczego nie wysłałeś chociaż pocztówki?" - spytała. Na co Izydor bez słowa zabrał oniemiałym dzieciom hełm i z rutynowym zamachem włożył na głowę, co na dzieciach zrobiło niezatarte na resztę życia wrażenie ,Tata w tropikalnym hełmie, z rewolwerem u pasa, a wszystko to nie dość że prawdziwe, to wyraźnie używane i kiedy małżonka oświadczyła; " Wiesz co Izydor, nie powinieneś był tego robić" Izydor miał dość wzruszeń powrotu, wyciągnął ( znowu z krótkim, rutynowym zamachem, wydaje mi się) rewolwer z kabury i oddał trzy strzały w sam środek nie naruszonego jeszcze , obłożonego bitą śmietaną tortu, co zaświniło oczywiście cały stolik." No wiesz co. Izydor !" krzyknęła żona, jej podomka cała spryskana była bitą śmietaną i gdyby niewinne dzieci nie były świadkami, uznałaby całą tę wizytę, która nie trwała dłużej niż dziesięć minut, za halucynacje.Otoczona piątka dzieci, podobna do Niobe, zobaczyła już tylko, jak Izydor, ten nieodpowiedzialny, spokojnym krokiem oddalał się przez furtkę z tym swoim niemożliwym hełmem na głowie…"
"Aktor może być dużym i głupim mężczyzną, lecz jako pisarz, ja nie mogę sobie na to pozwolić". To zdanie zapamiętałem z wywiadu Maxa Frischa po zerwanych próbach jego sztuki "Andorra".Pisarz, jak zawsze z fajka, siedział po środku widowni pustego teatru. Pokłócił się z reżyserem i "ąsamblem".
Max Frisch nie był i pewnie nie specjalnie mu na tym zależało, łatwym człowiekiem. W stosunku do kobiet mógłby bez trudu konkurować z Picassem czy Brechtem. Max Frisch był jednak wielkim pisarzem i pod tym względem, jestem głęboko przekonany, niewielu z naszych czasów, byłoby w stanie z nim konkurować.
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Kultura