B. Komorowski ma złą passę. Marną pociechą jest poparcie większości Polaków, bo prezydenta popierają Polacy nieprawdziwi. Polacy, którzy swoją nieprawdziwość udowadniają właśnie poparciem dla prezydenta . Jeszcze gorsza dla Komorowskiego musi być dyskryminacja, jaka spotyka go ze strony Polaka najprawdziwszego, J. Kaczyńskiego. Były marszałek musi znosić pogłębiającą się deprechę, nie ma co liczyć na spotkania z prezesem, może na zawsze już zapomnieć o życzliwości. W tej sytuacji zrozumiałe są gesty rozpaczy prezydenta. Spotyka się z podejrzanym towarzystwem,ukrywa w Waszyngtonie. W ciągu jednego tygodnia rozmawia z prezydentami Rosji, Niemiec i Stanów Zjednoczonych, ale czy to towarzystwo może zastąpić przychylność J. Kaczyńskiego ?
Po rozmowach z politycznymi- w porównaniu z prezesem- leszczami, na głowę prezydenta spadł następny ciężki cios. Prezes Kaczyński pogratulował sobie Cameronem, nie pytając tego ostatniego o zgodę. Rzecznik angielskiego rządu twierdzi, że gratulacji nie było, prezes gratulacje przyjął i na tym można by sprawę, ku zadowoleniu obydwu stron, zakończyć. Można , ale nie w Polsce. Znaleźli się źli , którzy zarzucają prezesowi kłamstwo. Zapominają jednak, że J.Kaczyński poświęcił się całkowicie prawdzie PiS, a ta nie zawsze pokrywa się z prawdą reszty. Prezesa prawdy kondominiów, imperiów i sztucznych Polaków nie interesują, podobnie zresztą jak zostanie mężem choćby stanu. Do tego gratulacje Camerona wpisują się w logiczną figurę , którą prezes z doskonałym skutkiem od lat używa sobie na Polakach. Ostatnie próby z figurą; Prezes wypełnia testament, który sam bratu napisał .Prezes próbuje, wspomagany przez Macierewicza i piórem Sakiewicza pośmiertnie zamordować brata Komorowskim, Tuskiem i Putinem. Prezes żyje w kondominium i tu chyba zgadzamy się wszyscy, na koszt kondominium. W tym zestawie gratulacje Camerona mogą obciążać jedynie Komorowskiego.
A może było inaczej? Jeśli tłumaczem angielskiego spotkania był Z.Ziobro, któremu przypomnijmy prezes kazał uczyć się angielskiego, to sprawa sama się wyjaśnia. Angielski Ziobry nie do końca musi pokrywać się z angielskim Camerona i vice-versa. Jeśli Z. Ziobro do języków ma podobny talent, jak do rzeczy po , których tak dobrze dał się nam poznać, to łatwo można sobie wyobrazić jego translatorskie przewagi. Zresztą, jako lojalny pisowiec poseł Ziobro był zobowiązany przetłumaczyć prezesowi, to co prezes chciał usłyszeć. Los tych, którzy nie zgadzali się z Prezesem jest Z.Ziobrze na pewno znany. Po co więc tyle krzyku? Wszystko dobre co się dobrze kończy, choć nie dla wszystkich.
Bronisław Komorowski nadal nie może spać spokojnie. Prezes zbierał siły, ludzi i myśli w Jarhance, mylnie tłumaczonej na polski jako Jachranka. Kim jest Hanka nigdy się nie dowiemy, co wymyślił prezes też nie. Czeka nas kolejne genialne tłumaczenie. To spędza sen z powiek nie tylko prezydenta. Czy Cameron śpi spokojnie po zdradzie Kamińskiego? I komu tu wierzyć?
Prezes uraczył nas polityczną składanką pt. "dze best of Dżarhanka ", na resztę przebojów prezesa długo nie przyjdzie nam czekać.
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Polityka