Śmierć prezydenta, bezsensowna w ludzkim wymiarze, mogłaby nabrać historycznego znaczenia . Jeśli zbliżenie z Rosją, ocean emocji i ludzkich gestów po obu stronach granicy, stanie się przełomem w pojednaniu, to śmierć prezydenta nabierze głębokiego, symbolicznego i realnego sensu dla wszystkich. Prezydent stanie się wielki i to bez politycznych manipulacji. W wielu zagranicznych komentarzach właśnie współczucie między Polakami i Rosjanami uznano za niezwykłe. Uznano je też za nadzieję dla wszystkich zwaśnionych. Budująca była milcząca i godna jedność Polaków wobec nieszczęścia tak przeładowanego symbolami i historycznym, polskim fatum . Z podobnych zdarzeń składa się wielkość historii. Szkoda , że Wawel tak wiele zmarnował. To był i jest moment , w którym można wciąż stworzyć potężny- chociaż pomyślmy o tym- międzynarodowy Think Tank Pojednania. Ponad partiami i narodami można by stworzyć centrum w którym, zamknięci z mediatorem w jednym pokoju Rosjanie z Gruzinami czy Czeczeńcami, Izraelici z Palestyńczykami rozmawialiby nim zaczną strzelać. Nie jestem naiwny, nie wierzę w powszechny pokój na ziemi, ale realne wydaje mi się , po podziwie dla Polski w ostatnich dniach, stworzenie znanego całemu światu miejsca w Warszawie czy Gdańsku gdzie, nim zacznie się rzeź, można by jeszcze raz porozmawiać. Mielibyśmy wciąż jeszcze szanse na to, by świat wiedział, że mediacja w "Instytucie Pojednania im.L.Kaczyńskiego" jest możliwa. Byłby to realny, a nie zmanipulowany hołd złożony prezydentowi.
Wawel jest nieodwracalny, ale warto pomyśleć, że oprócz budowania symboli na symbolach, można też poszukać sensu w realnych działaniach, na które łatwiej byłoby o zgodę wszystkich. Pomyślmy zamiast się zwalczać.
Zginął prezydent. Między innymi. Polska oddała hołd ofiarom , pożegnała między innymi prezydenta. Zginęli ludzie-Cześć ich pamięci. Przeszłość została nie tknięta.
Śmierć nie może zmienić życia . Śmierć życie kończy. W wypadku prezydenta wielu zdawało się i zdaje nadal myśleć inaczej. Prezydent , którego za życia nie interesował szacunek większości, zaznał go w chwilę po śmierci. To objaw wielkości żegnających tłumów, ludzi zjednoczonych żałobą, po bezsensownej śmierci aż tylu z nas.
Ogłoszono narodową żałobę, w której skrajna prawica- korzystając z godnego milczenia przeciwników- podjęła dramatyczną i żałosną próbę kreacji narodowego bohatera. Naprędce zmontowano prezydentowi pośmiertną wielkość, jakiej nie był w stanie dorobić się za życia. Prawicowy eksces ukoronowany został wawelskim pogrzebem. Prawica i Jarosław Kaczyński-bez którego zgody Wawel nie byłby możliwy- zaproponowali dziwny kompromis.Pogrzeb na Wawelu został wymuszony milczeniem wynikającym z żałoby. To właśnie jest kompromis wg. PIS - zaakceptujcie to co narzucamy , a będziemy żyć w zgodzie . Podważanie kompromisu uznano za zdradę i brak szacunku, którego tak zażarcie odmawia się drugiej stronie.
Śmierć Lecha Kaczyńskiego nie zmienia na jotę jego politycznego bilansu.Ten wypada nader mizernie. Był całkowicie oddanym interesom jednej partii, która w najnowszej historii Polski- jestem przekonany - zapisze się niezbyt chlubnie. Był skrajnie niesamodzielny , całkowicie podporządkowany decyzjom brata. Kompletnie zagubiony w pisowskiej matni, bardziej budził litość niż zachwyt. Trudno zapomnieć, że PIS , jak dotąd, najskuteczniejszy był w dzieleniu Polaków i wystawianiu patriotycznych laurek jedynie swoim pochlebcom. Dla J.Kaczyńskiego, kto nie z nim , ten zdrajca i złodziej . Zrozumiałe więc , że takie były hasła prezydentury L.Kaczyńskiego
„...Widzimy codziennie, że najbardziej prymitywne, najciemniejsze ruchy i partie polityczne, mówią bezustannie o spiskach wymierzonych w naród czy państwo i na tym wyczerpuje się ich ideologia...”
Jedno zdanie prof.Kołakowskiego wystarcza by określić siermięgę PIS w rozumieniu, zbyt dla J.Kaczyńskiego złożonej, rzeczywistości. Nie rozumiem tych, którzy próbują uporządkować świat jedynie infantylnym patriotyzmem i pustymi, nierealnymi hasłami społecznej sprawiedliwości istniejącej jedynie w pisowskiej propagandzie. PIS szczęście i sprawiedliwość budował i buduje jedynie na papierze i w pustych deklaracjach. W rzeczywistości nie udało im się nawet odebrać apanaży byłym ubekom. Dla partii wymierzającej- w deklaracjach - historyczną sprawiedliwość , działanie skończyło się już na pierwszym czynie, który, jak wszystko, zamienił się w pusty i fałszywy gest. PiS spaja więc jedynie walka o ekskluzywność własnych nieszczęść i żądza odwetu.Taka postawa w logiczny sposób wyklucza kompromisy. Kompromis w tym myśleniu, automatycznie niejako, zamienia się w zdradę.Tertium non datur.
Staram się , wyłączając emocje, zrozumieć inaczej niż ja myślących. Zastanawiam się na chłodno jak ,mając przed nosem ten sam dla wszystkich świat, możemy dochodzić do tak skrajnie różnych ocen. Najwyraźniej na tym właśnie jako ludzie polegamy. Nasze doświadczenie, wiedza, gusty nawet składają się na nasz prywatny "point of view" , z którego w oczywisty dla nas sposób widzimy to co się zdarza w świetle i cieniach narzucanych przez ów punkt widzenia. Żyjemy inaczej, więc się różnimy. Niezwykła i mocno przerażająca jest jednak skrajność polskich konfliktów. Odmawia się drugiej stronie nie tylko prawa do innego zdania. Przeciwnik, zamieniony w śmiertelnego wroga , w skrajnie subiektywnym świecie, pozbawiany jest prawa do istnienia nawet. Z niebywałą lekkością wyklucza się ludzi o innych poglądach z polskości i patriotyzmu. Prawicowe komentarze, łamiąc niepisaną umowę żałoby, stworzyły wrażenie, że prezydent nie zginął w lotniczej katastrofie , ale stał się ofiarą swoich krytyków. Pośrednio więc ostrze politycznej krytyki stało się sztyletem Brutusa i zabiło pośmiertnie wykreowanego Cezara. Przerażające to i śmieszne zarazem.
Ponieważ mam do tego prawo, wyrażę swoje zdziwienie i niesmak wobec "wawelskiego podstępu". Zadowolenie mniejszości Polaków ,dla których w niezrozumiały dla mnie sposób L.Kaczyński był mesjaszem, będzie ścierać się z zażenowaniem i ironią większości wobec tej dziwnie podjętej decyzji.
"Instytut Pojednania im.Lecha Kaczyńskiego"-to jedynie przykład jak można by rzetelnie z pamięcią po prezydencie się obchodzić- pozwoliłby nam może, pozostać przy własnych zdaniach, przy zachowaniu, jeśli nie szacunku, to przynajmniej uznawanego przez wszystkie strony prawa do własnego osądu, tworzyć rzeczywistość, a nie mity. Stałby się poważna polską i międzynarodową agorą, a nie, jak proponował red.Warzecha, kipiącym od emocji stadionem. Apeluję więc, by entuzjaści zmarłego prezydenta traktowali i jego i Polskę z większą powagą.
pozdrawiam, tymczasem
Inne tematy w dziale Kultura