Do informacji powracających każdego lata, w rodzaju „potwór z Loch Ness”, dziennikarze zaliczyli awantury o dopuszczalność uboju rytualnego. Wszyscy już na ten temat pisali z każdej możliwej strony, więc nie ma sensu powtarzać.
Ale, jak zawsze, pojawiły się dylematy: empatia dla ludzi czy empatia dla zwierząt, rozwój gospodarczy czy ochrona środowiska. To wdzięczny temat dla prawicowych publicystów i polityków, ponieważ daje okazję, aby zdecydowanie odciąć się od wszelkiego lewactwa, czyli żabek, piesków, kwiatków, i twardo stanąć po stronie ludzi i gospodarki. Popularny publicysta katolicki Tomasz Terlikowski sugerował, że kto współczuje krowom, ten akceptuje eutanazję ludzi. Mieliśmy zatem pełny kanon tradycyjnych wartości prawicy. A na koniec skuteczność polityczna. PSL zagroził Kaczyńskiemu, że utraci głosy wsi.
Spór o ubój rytualny jest klasycznym przykładem obrony interesów wąskich grup biznesowych, które dla zysku dowolnie i bez skrupułów żonglują faktami, wartościami i emocjami. Nie pochodzę ze wsi, ale w ciężkich czasach ludzie w mieście kupowali u chłopa świnię. Nie pamiętam, aby ktokolwiek mówił, że jakiś rzeźnik zabijał zwierzę bez skutecznego ogłuszenia. O jakich chłopach mówi PSL? Gdzie i kiedy polscy rolnicy zabijali wierzgające zwierzęta?
Rodzice tłumaczyli mi, że jeśli lubię jeść mięso, muszę pogodzić się z zabijaniem zwierząt, ale bez cierpienia i stresu. Panowała opinia, że mięso zwierząt hodowanych w złych warunkach i zestresowanych jest mniej smaczne. Żywienie naszego wilka kartoflami z odrobiną omasty wynikało z biedy, nie z zasad ekologii. Biedny pies próbował polować na barany, ale wściekli górale gonili nas z kłonicami. Psu zawsze udawało się umknąć z pola widzenia. Wegetarianizm nie jest dobrym sposobem na rozwiązanie problemu cierpień zwierząt.
Powoływanie się na wartości chrześcijańskie uważam za nadużycie. Okrucieństwo wobec zwierząt nie przekłada się na miłość do ludzi i do Boga, pana wszelkiego stworzenia. Kto nie ma serca dla zwierząt, nie ma go też dla ludzi. Bywa i tak, że człowiek samotny, wykluczony i poraniony traci zaufanie do ludzi i szuka przyjaciół wśród zwierząt. Nie jest to powód, aby się z niego naigrywać i go potępiać.
Pytanie, czy bardziej kochacie ludzi czy żabki, nie ma żadnego sensu. Porównywać można wielkości mierzalne, np. wyniki sportowe, wyniki głosowania, ilość zgromadzonych pieniędzy. Teraz rankingi wkroczyły we wszystkie dziedziny życia, ponieważ są wygodne dla urzędników, biznesmenów i ideologów. Przeciwnicy demokracji, zwolennicy neoliberalizmu, a także konserwatyści tęskniący do społeczeństwa klasowego chcieliby cały świat, wszystkich ludzi, państwa i narody, idee i poglądy ułożyć według wartościującej hierarchii. Tak łatwiej ludźmi manipulować i bezpieczniej można ich wyzyskiwać.
Panuje moda na ogłaszanie najważniejszej dla Polski sprawy, taki marketing polityczny skierowany do wyborców, dla których tekst na Twitterze jest już za długi. Hasło „wolne konopie” przyniosło sukces Palikotowi. Ale przeważnie redukowanie poglądów do jednego lub kilku haseł ma jeszcze ukryty cel ideologiczny lub polityczny.
Prymas Glemp chciał oszczędzić władzy i zbuntowanemu społeczeństwu zbędnej jego zdaniem walki, więc od pierwszych chwil po wprowadzeniu stanu wojennego powtarzał „życie jest najważniejsze”. Nie jest to prawda, choć brzmi przekonująco. Nie szukając daleko, są jeszcze Bóg, Honor, Ojczyzna. Nie można z tradycji Kościoła wykreślić świętych męczenników, ale udało się osłabić kult księdza Jerzego Popiełuszki, jako zbyt zaangażowanego politycznie.
Najważniejsza jest modlitwa – mówią katolicy, którzy nie chcą uczestniczyć w marszach 10. dnia każdego miesiąca, ponieważ mają one charakter polityczny. Nie ma powodu, aby temu zaprzeczać.
Teraz ze wszystkich stron słyszę, że najważniejsza jest rodzina. Jeśli rodzina będzie silna, kochająca się i wielodzietna, naród będzie rozwijał się pomyślnie. Anglicy taki zabieg propagandowy nazywają stawianiem wozu przed koniem. Jeśli społeczeństwo będzie słabe, zatomizowane, a państwo źle rządzone, rodzina nie ma większych szans. Żadne apele nie pomogą. Hasło „rodzina jest najważniejsza” nie kojarzy mi się dobrze. Przez cały okres komuny aż do teraz słyszę: „ja nie mogę się narażać, ja mam żonę i dzieci”.
Byliśmy niedawno w Czarnogórze i Albanii. Komunistom udało się dość skutecznie osłabić wszystkie religie, również islam, który teraz odbudowuje się dzięki wsparciu z zewnątrz. Natomiast tradycja zemsty rodowej przetrwała niemal nienaruszona. Więzi rodzinne, plemienne są pierwotne i trudno je wykorzenić. Rodzina to również nepotyzm, także mafia, np. sycylijska Cosa Nostra. W Polsce mafię utworzyły służby specjalne, pewnie to też rodzaj rodziny, w każdym razie prawo zemsty za zdradę działa tu bez przeszkód.
Natomiast niepokoi mnie, kiedy ludzie mówią, że rodzice kochający swoje dzieci zapewnią im wykształcenie, opiekę lekarską, wychowanie sportowe, wypoczynek, może jeszcze kupią mieszkanie. Rodzina zaopiekuje się seniorami, którym nie są potrzebne żadne emerytury. Wszystkie te funkcje rodzina spełni lepiej niż państwo – zapewniają moi rozmówcy – pod warunkiem, że państwo nie będzie grabić rodzin podatkami i zmuszać do ubezpieczeń. „To niesprawiedliwe, że muszę płacić wyższe podatki, żeby ktoś mógł posłać swoje dzieci na studia”.
Państwo opiekuńcze i prawa pracownicze atakowane są ze wszystkich stron, choć już niewiele praw i zasad wywalczonych ciężką i długą walką pozostało. Najgroźniejsze dla neoliberalnego porządku świata słowo „solidarność” zmieniło sens. Dla solidarności z Ameryką wzięliśmy udział w wojnach w Iraku i Afganistanie. Dla solidarności ze strefą euro ponosimy straty. Dla solidarnego wspierania światowego systemu finansowego rekompensujemy straty banków.
Dopiero teraz jest w pełni widoczne, jak niebezpieczna dla friedmanizmu była pierwsza „Solidarność”.
Joanna Duda-Gwiazda
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka