Porozumienie 11 Listopada uzasadnia swoje działania koniecznością wyciągania odpowiednich wniosków z historii. W takim ujęciu Marsz Niepodległości ma się wpisywać w ciąg, którego wcześniejszymi ogniwami były uliczne walki z bojówkami narodowej prawicy w dwudziestoleciu międzywojennym oraz zbrodnie nazistowskiej III Rzeszy. Organizatorzy blokady Marszu piszą o „faszyzmie”, „rasizmie” i „nacjonalizmie” w taki sposób, że w ich użyciu stają się one wyrażeniami wymiennymi. Ahistoryczne porównania, brak analizy sytuacyjnego kontekstu, pojęciowa żonglerka i gry skojarzeniami oddziałującymi głównie na emocje były dotąd standardowymi narzędziami propagandowymi elit władzy i biznesu a nie inicjatyw na rzecz oddolnej partycypacji obywatelskiej.
Nacjonalizmy wieku XIX, XX i współczesne przybierały i nadal przybierają bardzo różne formy – niekoniecznie szowinistyczne, ksenofobiczne i politycznie zachowawcze. Często były i są narzędziem emancypacji społeczeństw poddanych kolonialnej dominacji lub neokolonialnym zależnościom. Tradycja polityczna Narodowej Demokracji jest nam zdecydowanie obca, ale jej utożsamienie z faszyzmem to nadużycie. Nie wszystkie wreszcie historyczne ruchy faszystowskie miały rasistowski charakter. Piszemy to nie celem usprawiedliwienia czegokolwiek tylko wyrażania prawdy. Nie czujemy potrzeby przekłamywania obrazu przeciwnika by go politycznie zwalczać. Ponadto pomysł prowadzenia walki politycznej drogą fizycznej eliminacji wydaje nam się dość prymitywny w swoich założeniach. Blokady manifestacji narodowców przypominają w tym głośne kampanie „Zera Tolerancji” (np. wobec bezdomnych czy osób uzależnionych), w których usuwanie z widoku publicznego najbardziej jaskrawych przejawów negatywnych zjawisk bez sięgania do ich przyczyn przedstawiane jest jako panaceum na problemy społeczne o skomplikowanym podłożu i wymagające bardziej kompleksowych rozwiązań.
Geneza i czynniki rozwoju faszyzmu oraz mechanizmy działania hitlerowskiego reżimu były i wciąż są przedmiotem naukowych debat i sporów. Wyzierające z komunikatów Porozumienia 11 Listopada i wyrażane w zaproszeniach na blokadę przeświadczenie, że samo zaistnienie w przestrzeni publicznej treści ksenofobicznych stanowi przesłankę rasistowskich represji i ludobójstwa to jedynie hipoteza wymagająca udowodnienia, w dodatku co najmniej kontrowersyjna w świetle badań i refleksji nad nowoczesnością przemysłu Zagłady czy „banalnością zła” wykonawców eksterminacyjnej polityki Rzeszy z jednej strony i udziału wielu radykalnych narodowców w antynazistowskiej konspiracji (w tym: pomocy w ratowaniu i ukrywaniu Żydów) z drugiej. Poza tym gdyby propozycję Porozumienia 11 listopada o „lekcji z historii” traktować konsekwentnie, należałoby przypomnieć tragiczne losy ruchów antyfaszystowskich z lat 30. i 40., instrumentalnie wykorzystywanych przez formacje i środowiska podległe stalinowskiemu Kominternowi. Taka poszerzona perspektywa każe nam co najmniej wątpić w sensowność niedookreślonego politycznie „antyfaszyzmu” w 2011 r., czyli kilkadziesiąt lat po okresie w którym na masową skalę torturowano, skazywano na śmierć lub wieloletnią katorgę w łagrach pod urojonymi zarzutami np. „agenturalnej działalności na rzecz faszyzmu”.
Organizacje odpowiadające za Marsz Niepodległości nie mają żadnego znaczenia politycznego ani zaplecza społecznego. Niewielkie grupki, których aktywność sprowadza się do manifestowania swojego istnienia w dni historycznych rocznic (w dodatku podkradanych innym środowiskom ideowo-politycznym: od ustanowionego świętem państwowym przez sanację 11 listopada po… 1 Maja) reprezentują de facto subkulturowy folklor. W tej sytuacji ogłaszana z medialnym hukiem (nieporównywalnym do większości kampanii społecznych w trapionej atrofią postaw obywatelskich Polsce) blokada Marszu Niepodległości dowartościowuje uczestników tego ostatniego i zapewnia mu darmowy rozgłos. Oprócz (w naszej opinii zupełnie niepotrzebnego) cierpiętniczego splendoru dla narodowców, logika sytuacji pośrednio działa też na korzyść władz Warszawy i Polski, które mogą przedstawić się zdezorientowanej opinii publicznej w roli gwarantów spokoju społecznego, naruszanego przez hałaśliwych ekstremistów. Nie widzimy żadnego powodu, dla którego mielibyśmy sprawiać taki prezent ekipie rządzącej. Dlatego nie zgadzamy się na podpuszczanie nas na zagubionych i ogłupionych szowinistyczną sieczką, ale zarazem wywodzących się w znacznej mierze z grup społecznie wykluczonych ludzi.
Filip Białek, Nowe Peryferie
Agnieszka Brytan, dziennikarka
Piotr Drosd
Agnieszka Handschke
Marian Karaś, www.bezjarzmowie.info.ke
Piotr Kuligowski, student historii UAM, redaktor lewica.pl
Konrad Malec
Remigiusz Okraska, publicysta
Bartosz Oszczepalski, dziennikarz
Zbigniew Partyka, marksista, Warszawa
Krzysztof Posłajko
Lech Przychodzki www.infopol.lt, www.bezjarzmowie.info.ke, „Inny Świat”
Wiktor Sadłowski
dr Adam Sandauer, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Primum Non Nocere
Michał Sobczyk
Edward L. Soroka, www.bezjarzmowie.info.ke, www.infopol.lt
Szymon Surmacz
Janusz P. Waluszko, Ruch Społeczeństwa Alternatywnego
Krzysztof Wołodźko
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka