NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL
835
BLOG

Piotr Bielski: Czym różni się uniwersytet od marketu?

NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL Polityka Obserwuj notkę 3

Siadaj, wsadzaj turban, odczytasz tekścik Marka, my cię skręcimy i może ci kopsniemy ajpoda – intrygującą propozycję złożył mi chłopak ubrany w czarną koszulkę z napisem „reżyser”. Obok niego uwijały się dziewczyny w koszulkach „producent” i „operator”, całe foyer było zastawione scenerią reklamowego spotu – krzesłem udającym tron, telewizorem z nagraniem reklamy, reflektorami.

Nad sceną królował portret znanego polskiego aktora Marka K. z wyciętą głową, co potraktowałem symbolicznie: od częstego udziału w reklamie gość stracił twarz.

Pomiędzy scenerią planu filmowego próbują przecisnąć się ludzie, którzy zmierzają na górę lub na dół. Z tyłu planu siedzi pan w garniturze i z laptopem, który proponuje błyskawiczne założenie konta bankowego.

Nie byłoby nic wartego uwagi w tej akcji promocyjnej pewnego banku, gdyby rozgrywała się w centrum handlowym. Ciekawe jest jednak to, że toczyła się przed dziekanatem państwowego uniwersytetu.

To nie pierwsza akcja komercyjna, którą zaobserwowałem na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego. Przywykłem do obecności zapewne kiepsko opłacanych nieboraków przebranych za kubki od kawy, którzy przed uczelnianymi budynkami rozdają ten napój bez dodatku udawanego uśmiechu.

Na korytarzach wspomnianego wydziału, na którym pracuję, często goszczą przedstawiciele banków wciskający swe ulotki, jak i korporacji, szukających chętnych na bezpłatne praktyki oraz perspektywę szczęśliwego życia w „korpie”. Do tej pory drażniło mnie to, ale przymykałem na to oko. Dziś jednak, gdy dostałem tuż przed salą, w której zaraz miałbym prowadzić zajęcia, propozycję założenia turbanu i małpowania po aktorze głupawego tekstu reklamowego, coś we mnie pękło i zadałem sobie pytanie: „czy ja jestem staroświecki, czy…?”.

No właśnie, zapewne smutne żywe kubki kawy i akcje z atrapami Marka K. w turbanach wnoszą elementy ludyczne i karnawałowe, przełamujące uniwersytecką rutynę. Rozumiem też doskonale marketingowców z banków, którzy wpychają się, gdzie tylko się da, dopóki się ich nie wyrzuci i czynią ze studentów target, a nawet to, że polują raczej na studentów finansów niż filozofii. Niemniej wolałbym, żeby uniwersytet nie zamienił się w bazar, nawet taki żywy jak ten w Istambule, czy multikulturowy, jak na śp. warszawskim stadionie, bo wydaje mi się, że funkcja uniwersytetu jest trochę inna. Banki znajdują się ostatecznie w zasięgu 5-10 minut spaceru od wydziału i zajmują najcenniejsze lokale w centrum miasta. Niech natomiast uniwersytet będzie przestrzenią dla nauki i działań o charakterze kulturalnym, akcji społecznych, a nie zwyczajnego kupczenia. I zastanawiam się: jaki pożytek czerpią władze uczelni z obecności tekturowego Marka K., który stracił głowę, i innych komercyjnych agitatorów? Jeśli uniwersytet potrzebuje Marka K i smutnych kubków, by łatać dziury budżetowe, niechaj jego władze poinformują o tym społeczeństwo i rząd. Niech Premier Tusk i Minister Kudrycka dowiedzą się, jak żałośnie wygląda sytuacja jednego z lepszych państwowych uniwersytetów!

Jednakże oprócz ogólnopolskiej debaty o uniwersyteto-bazarach – bo przypuszczam, że problem nie dotyczy tylko Łodzi – chciałbym przystąpić do walki z nachalną komercją w sposób iście karnawałowy. Marzy mi się, by zebrać pod dziekanatem mojego wydziału grupę kilkunastu handlarzy artykułami mniej luksusowymi: hostessy proponujące degustacje papieru toaletowego, kiełbasy, proszku do prania, wędzonej ryby. Może też jakiś dymiący kebab by pasował jako odświeżacz powietrza. I okrzyki: Promocja! Rolka za jedyne 29 groszy!”; Kiełbasy, kiełbasy, świeże kiełbasy! Może wówczas niestosowność zapraszania bankowych akwizytorów na teren uczelni stałaby się łatwiej zauważalna dla jej władz.

Wychodzę z uniwersytetu i spotykam reporterkę TVN24, która rozmawia z parą bezdomnych, trzymających wózek z metalowymi prętami. Dlaczego nie poszukacie sobie pracy? Skąd wzięliście te pręty?Politycy czy bankowcy chętnie by zapłacili za czas antenowy; miny bezdomnych wskazywały na to, że woleliby obyć się bez takiej promocji. Ale póki co to oni stanowią element niepasujący do naturalnego i niepodlegającego kwestionowaniu „świata oczywistego”, a tekturowy Marek K. i zakładanie turbanów studentom i młodym wykładowcom do niego pasuje. Ale nie musi tak być zawsze.

Piotr Bielski

Blog pisma NOWY OBYWATEL Piszą: Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka