„Nie jestem z kraju smutnego helotów, jestem księga otwarta w przyszłość…”. Nie wiem, czy Prezydent Lech Kaczyński czytywał Broniewskiego. Gdy jednak myślę o nim w tych dniach, gdy mój zwyczajowy szacunek i uznanie dla niego, jako głowy państwa i człowieka „Solidarności”, intelektualisty i polityka został tak tragicznie zwielokrotniony żałobą, przekonuję się, jak trafna w odniesieniu do jego osoby jest ta strofa.
Słucham w tych dniach tego, co jest o nim mówione. Nie tyle tego, co powiadają dziś jego niegdysiejsi przeciwnicy i prześmiewcy. To ich myśli i sumienia, nie są dla mnie probierzem. Słucham z uwagą tego, co mówią ludzie biograficznie, intelektualnie, politycznie mu bliscy. Tego, co mówi prof. Zybertowicz, prof. Fedyszak-Radziejowska, Ryszard Bugaj. Z ich słów wyłania się obraz człowieka, polityka „starej daty”. Nie mowa tu o roczniku urodzenia, ale rozumieniu istoty polityki.
Polityka jest sztuką. Sztuką służby i odpowiedzialności, sztuką wyborów i wierności własnym zasadom. Jest sztuką prowadzenia sporu, szczególnie w pluralistycznym społeczeństwie. Jest sztuką odnoszenia zwycięstw i ponoszenia porażek. Jest wreszcie, i to nie na ostatnim miejscu, ale w znaczeniu fundamentalnym, sztuką scalania porządku idei i doraźności, godzenia koncepcji, światopoglądu z wymogami rzeczywistości, jej opornością.
Dziś, gdy łzy, w których obmywamy żal po tragicznie odeszłych wydają się treścią tego czasu, staram się pamiętać, że trzeba będzie iść dalej, znacznie dalej, by uczcić osobę Lecha Kaczyńskiego. I źle będzie, najgorzej się stanie, jeśli pamięć utopimy w łzach, a gdy wyschną nam oczy, wrócimy do swojej doraźności, do medialnych kłamstw, do zdawkowych, rocznicowych zaklęć, wypowiadanych z narastającym znużeniem, a w końcu z rutyną i przymrużeniem oka. Jak zatem pamiętać? Mądrze.
„Nie jestem z kraju smutnego helotów”. Lech Kaczyński, to truizm, był w czasach PRL działaczem opozycji. Poniekąd jak Lech Wałęsa, przeciwnie niż Aleksander Kwaśniewski. I jeśli wierzyć Ryszardowi Bugajowi, jej ideały nie obumarły w nim. Oczywiście, nie był już tym samym człowiekiem, co w czasach KOR, internowania; był człowiekiem prawicy. Ale równocześnie zachował w sobie tą pierwotną troskę o Polskę ludzi ubogich, nie godził się z przyjętym modelem transformacji i wszystkimi jej skutkami. O tym świadczą także jego wybory personalne, dobór współpracowników.
„Nie jestem z kraju smutnego helotów”, powtórzę. Lech Kaczyński traktował bardzo poważnie kwestię suwerenności Polski. Jej znaczenia. Narodowej godności i pamięci. Więcej niż wymowne są miejsce i okoliczności, w jakich zginął. Ale rzecz idzie także o jego rozumienie znaczenia i roli instytucji i praw Rzeczpospolitej. Był państwowcem. Widział też olbrzymią wagę przenikania się tego, co państwowe i tego, co obywatelskie, co społeczne. I zakorzenione w tożsamości, pamięci historycznej. Czy nie stąd wziął się – zrealizowany przecież – projekt Muzeum Powstania Warszawskiego, który już dziś przynosi wymierne owoce w polskim życiu kulturalnym?
„Jestem księga otwarta w przyszłość’. Wbrew tej gębie, którą tak skrupulatnie i pieczołowicie dorabiano mu jako prezydentowi, nie był zamkniętym w jałowej polaczkowatości ksenofobem, człowiekiem przestraszonym światem. Był dumnym Polakiem, dumnym tradycjami Rzeczpospolitej, której pamięć na dobre i złe sięga w głąb wieków, obejmuje Wschód i Zachód. Dialog z Żydami, aktywność na Wschodzie, przyjacielskie stosunki z prezydentem Czech. I Gruzja; Gruzja, która była dlań wyzwaniem, jakiemu moim zdaniem sprostał, choć tak głupio, dla doraźnych potrzeb starano się to spostponować. Ile jeszcze można wymieniać? Jak mało wiemy, jak mało rozumiemy dotychczas z jego prezydentury…
***
Panie Prezydencie Rzeczpospolitej Polskiej, Panie Prezydencie Lechu Kaczyński!
Nie byłeś z „kraju smutnego helotów”. Za czasów PRL nie byłeś ich jeńcem ani niewolnikiem. Jesteś jedną z ikon „Solidarności”, której echo wciąż brzmi w sercach Polaków, sercach także mojego pokolenia. Wiem, co ci zawdzięczamy.
Panie Prezydencie Lechu Kaczyński! To nieprawda, że cały umarłeś. Jesteś księga otwarta w przyszłość. Ale inni już będą kreślić w niej znaki. Obyśmy, jako Twoi rodacy, współobywatele, czynili to godnie.
Panie Prezydencie Lechu Kaczyński! Dziękujemy. Przepraszamy. Obyśmy mogli więcej zrozumieć.
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka