Książka „Samopomoc i samoorganizacja Polaków od XIX do XXI w.” Mirosława Wawrzyńskiego nie należy do lekkich lektur. Nie jest to pięknie napisany esej, lecz naukowa rozprawa, która już we wprowadzeniu zmusza do zmierzenia się z trudnymi zagadnieniami patologii rodzimego życia społecznego, kulturalnego, ekonomicznego, politycznego i – last but not least – obywatelskiego. Z tych samych jednak powodów należy potraktować ją bardzo poważnie, jako lekturę nie tylko dla społeczników.
Autor za punkt wyjścia przyjmuje obecny stan instytucji i rozwiązań prawnych. Fakty nie napawają optymizmem: w krajobraz współczesnej Polski wpisane są dziedziczona bieda, niesprawny system ubezpieczeń i ochrony zdrowia, malejąca dzietność, zagrożenie powrotem analfabetyzmu, powszechny brak zaufania do państwa i jego reprezentantów, stosunkowo niski poziom uczestnictwa w decyzjach powszechnych (wybory samorządowe, parlamentarne, prezydenckie), odnawiający się, charakterystyczny dla poprzedniego ustroju podział na „my” i „oni”, rozrost i paternalizm państwa przy jego równoczesnej niefunkcjonalności.
Szanse na wyjście z cywilizacyjnego impasu widzi w ożywieniu aktywności społecznej Polaków: /.../ w działaniach oddolnych ludzi tkwi olbrzymi potencjał. Kiedy można by go uwolnić, to jest on w stanie lepiej kwestie i problemy społeczne rozwikłać. /.../ W oparciu o samopomoc i samoorganizowanie jednostek możliwe było uruchomienie wielu pozytywnych zmian w życiu społecznym, gospodarczym. Są na to liczne dowody w przeszłości.
Swoje rozważania Wawrzyński oparł na pięciu hipotezach. Pierwsza zakłada, że dla rozwoju organizacji społecznych potrzeba charyzmatycznych liderów, którzy nadają inicjatywie ton, charakter i kierunek.Autor wymienia m.in. Stanisława Staszica (prezes Towarzystwa Przyjaciół Nauk), ks. Xawerego Druckiego-Lubeckiego (twórca Towarzystwa Kredytowo-Ziemiańskiego), Mieczysława Łyskowskiego (współtworzył spółdzielnie bankowe w Wielkopolsce), ks. Wacława Blizińskiego (Lisków) oraz Jana Józefa Lipskiego (współzałożyciela Komitetu Obrony Robotników).
Druga hipoteza głosi, iż rozwój oddolnych inicjatyw społecznych ma charakter ewolucyjny, bazuje na „długim trwaniu”, organicznym procesie „wrastania” takich działań w tkankę kulturową danej społeczności, regionu czy wreszcie państwa. Nie da się zatem zadekretować „społeczeństwa obywatelskiego” ani upodmiotowić jakiejkolwiek grupy społecznej za pośrednictwem instytucji centralnych. Bezcenną wartością, powstającą wraz z tworzącymi się spontanicznie – choć powoli – ruchami społecznymi, jest zaufanie. Stanowi ono fundament społeczeństwa prawdziwie obywatelskiego, które Wawrzyński porównuje do drzewa – wyrosło dzięki i wbrew różnym naturalnym przeciwieństwom. Człowiek może je ściąć bardzo łatwo i szybko. By nowe drzewo wyrosło w naturze, trzeba wielu lat. Nie jest możliwe, aby nagle pojawiło się ono ukształtowane i mocne w dwa, trzy lata. Podobnie jest z kulturą społeczną.
Trzecia z hipotez odnosi się do PRL, jako okresu historycznego, w trakcie którego zniszczona została autentyczna, rodzima kultura społeczna, a próby stworzenia nowej okazały się nieudanym eksperymentem. Zaważyło to na całym ustroju, bowiem nie udźwignął on ciężaru zobowiązań, które na siebie przyjął.
Wedle czwartej hipotezy, ściśle związanej z poprzednią, obecny sposób funkcjonowania organizacji publicznych i społecznych dziedziczy PRL-owskie słabości, nie nawiązuje zaś do wcześniejszej spuścizny. Tu teza autora brzmi mocno i pesymistycznie: nie jest możliwe, aby odrodziła się tradycja działań społecznych znana z II RP oraz wcześniejszych okresów.Jesteśmy jako społeczeństwo dziedzicznie obciążeni poprzednim systemem, a jednocześnie, przez nieznajomość dawnych tradycji, wydziedziczeni z własnej historii.
Mimo tego, zdaniem Wawrzyńskiego, możliwy jest renesans postaw i organizacji wspólnotowych w oparciu o bogactwo kultury narodowej i pozytywne aspekty natury ludzkiej.
Piąta hipoteza wskazuje na możliwość konfliktu między sferą definiowaną przez oddolne działania jednostek, a instytucjami publicznymi. Napięcie wynika z omnipotencji państwa i jego niejednoznacznego, często niekonsekwentnego stosunku wobec praw i wolności obywatelskich. Skutkuje to poczuciem ubezwłasnowolnienia, rezygnacji, rozwojem klientelizmu. Moloch, który ulega licznym patologiom, a swoich działań nie potrafi zoptymalizować, wzmaga aspołeczne postawy jednostek i grup: państwo przekraczając pewną granicę interwencji wyzwala w ludziach najgorsze egoistyczne postawy. Zachowania te są znane w naukach społecznych m.in. pod nazwą „hazardu moralnego”, „jazdy na gapę”. Tworzy się błędne koło, albowiem państwo nie poddane korekcie i kontroli przez oddolne działania społeczne, wykazuje tendencje do nieustannego poszerzania swoich kompetencji i przywilejów, kosztem obywateli.
Kłopoty ze współczesną Polską powodują, iż wpisuje się ona w definicję „miękkiego państwa”, autorstwa szwedzkiego ekonomisty i noblisty Gunnara Myrdala, stworzoną dla zrozumienia fenomenu krajów Trzeciego Świata. „Miękkie państwo” opisane jest poprzez niski poziom dyscypliny społecznej, znaczne niedostatki ustawodawstwa i egzekwowania prawa, rozpowszechnienie korupcji, wykorzystanie władzy politycznej i gospodarczej do realizacji partykularnych interesów jednostek i małych grup, niską efektywność wykorzystania funduszy publicznych, samowolę i niezdyscyplinowanie urzędników, niską skuteczność we wprowadzaniu reform służących rozwojowi społecznemu i większej sprawiedliwości społecznej. Równocześnie, Wawrzyński wskazuje na swoistość polskiego modelu społecznego, który oscyluje między postsocjalistycznym etatyzmem, modelem instytucjonalno-redystrybucyjnym, aż po modele liberalny czy oparty na społecznej nauce Kościoła, nie tworząc spójnej całości.
Wychodząc od ukazania patologii państwa, autor „Samopomocy...” analizuje następnie koncepcje społecznej gospodarki rynkowej, zasady pomocniczości, problematykę organizacji pozarządowych oraz dysfunkcje instytucji pomocy społecznej. Wnioski, do jakich dochodzi, brzmią jak oskarżenie. Państwo przez cały okres transformacji uzurpuje sobie główne prawo do decydowania i zaspokajania wielu potrzeb społecznych. Głównymi instytucjami uprawnionymi do rozwiązywania problemów obywateli są w pierwszej kolejności instytucje publiczne, samorządowe, a na końcu społeczne – pisze.
Co jednak warte podkreślenia, nie postuluje on „zniesienia państwa”, a raczej „oświecony etatyzm”, bazujący na rzeczywistym uczestnictwie inicjatyw społecznych w procesach decyzyjnych o charakterze kulturowym, ekonomicznym czy politycznym, gdyż horyzontalne sieci obywatelskiego zaangażowania sprzyjają kreowaniu wzajemnego zaufania, chęci pomocy, współpracy. Są lepszym „filtrem” chroniącym jednostki przed oportunizmem innych /.../; potrafią znacznie lepiej zaspokajać potrzeby, rozwiązywać kłopoty /.../.
We wzajemnych odniesieniach państwa i społeczeństwa tkwi ogromny, niedostrzegany potencjał. Tymczasem jednak zapisana w Konstytucji jako model społeczno-ekonomiczny „społeczna gospodarka rynkowa” pozostaje pustą retoryczną figurą przydatną do celów propagandowych i politycznych. Stąd, choć nie nazwany przez autora wprost, powraca pomysł „przeszłości dla przyszłości”: budowy nowej jakości w oparciu o zapomniane lub/i zaprzepaszczone tradycje historyczne.
Rdzeń książki stanowi właśnie analiza tej spuścizny, samopomocy i samoorganizacji Polaków na przestrzeni ostatnich wieków. Punktem wyjścia jest czas średniowiecza z jego prymatem instytucji kościelnych jako animatora aktywności społecznej. Charakterystycznymi inicjatywami były towarzystwa (asocjacje), Bractwa Miłosierdzia, inicjujące powstawanie szpitali, przytułków, służące zbieraniu jałmużny na rzecz ubogich, chorych, „ludzi upadłych”. Istotnym elementem ówczesnego porządku były cechy rzemieślnicze a także gildie kupieckie, z różnorodną działalnością samopomocową i silną samoorganizacją w obrębie poszczególnych grup.
W pierwszych dziesięcioleciach XVI w. zaczęły powstawać na terenie kopalń Kasy Brackie (Spółki Brackie), które z mniej lub bardziej dobrowolnych składek opłacały np. zapomogi dla potrzebujących górników (chorych, dotkniętych trudną sytuacją materialną, inwalidów). Około roku 1554 powstała przy Akademii Krakowskiej pierwsza fundacja stypendialna, powołana do życia przez ówczesnego rektora uczelni, Jana Grodka z Sanoka. W następnych stuleciach, mimo zmienionych form i realiów historycznych, instytucje te utrzymywały się lub na ich bazie powstawały nowe. Epoka Oświecenia otworzyła nowe horyzonty: celem przestała już być np. jałmużna, lecz zlikwidowanie problemu żebractwa. Z inicjatywy Francuza Le Forta w 1783 r. powołano w Warszawie Towarzystwo Dobroczynności, które liczyło 387 członków różnej kondycji, religii i narodów.
XIX wiek przyniósł nowe wyzwania, z których największe wiązało się z utratą przez Polskę niepodległości. Czas niewoli był swoistym probierzem i egzaminem dla praktycznie wyrażanego poczucia wspólnoty narodowej. Egzaminem, który zdany został przyzwoicie. Jak zauważa Wawrzyński, długoletnia praca społeczna działaczy społeczno-ekonomiczno-kulturalnych doprowadziła do odrodzenia się Polski w listopadzie 1918 roku. Stało się to możliwe dzięki wykreowaniu podczas niewoli wartości cechujących społeczeństwo obywatelskie.
Wśród inicjatywpowstałych w pierwszych dekadach XIX stulecia, autor wymienia np. Świątynię Sybilli, wzniesione w Puławach dzięki staraniom księżnej Izabeli Czartoryskiej pierwsze polskie muzeum historyczne (z wymownym napisem na odrzwiach: „Przeszłość przyszłości”). Polacy, dla zachowania i utrwalenia własnej tożsamości narodowej zaczęli także gromadzić zbiory biblioteczne. Wspomnieć należy Józefa Maksymiliana Ossolińskiego i Tadeusza Czackiego, którzy ściągali stare księgozbiory klasztorne oraz prywatne zostawione w zrujnowanych dworach, pałacach. W oparciu o nie powstało m.in. Liceum Krzemienieckie (1802-1835). Wspólnym wysiłkiem ludzi tej miary, co Ossoliński, Samuel Linde (z pochodzenia zniemczały Szwed, z wyboru – Polak) czy Józef Bem (pracował nad projektem nieodpłatnie), stworzono i utrzymywano także Bibliotekę Narodową (1817 r.). Na początku XIX w. powstało również Towarzystwo Przyjaciół Nauk, w roku 1820 – Towarzystwo Warszawskie Lekarskie, a kilka lat później – Towarzystwo Kredytu Wzajemnego. W tamtych latach działał także Stanisław Staszic, z którego inicjatywy powstały m.in. Szkoła Akademiczno-Górnicza w Kielcach (pierwsza polska wyższa uczelnia techniczna), Instytut Agronomiczny w Marymoncie, Szkoła Przygotowawcza do Instytutu Politechnicznego, Pałac Staszica, Towarzystwo Rolnicze, pomniki – Kopernika i księcia Józefa Poniatowskiego. W Wielkopolsce sposoby modernizacji rolnictwa wespół z ideami patriotycznymi szerzył osiadły w Turwi po powrocie z Anglii i Szkocji były adiutant Napoleona, Dezydery Chłapowski. W Królestwie Polskim działało zaś Towarzystwo Rolnicze, animowane przez Andrzeja hr. Zamojskiego. Warto zwrócić uwagę, że tego typu działalność wiązała się z zagadnieniamistricte ekonomicznymi, elementarnymi dla bytu narodowegoi w tym sensie antycypowała idee pozytywistyczne.
Niepowodzenie powstania listopadowego przyniosło Polakom ograniczenie swobód, nie tylko na terenie zaboru rosyjskiego, i konieczność szukania nowych sposobów dla inicjowania aktywności społecznej. I tak w 1835 r. w Gostyniu powstało Kasyno, stawiające sobie formalnie za cel zabawy i wzajemne udzielanie sobie pożytecznych wiadomości, dążących do dobra ogólnego. W rzeczywistości organizacja ta służyła potrzebom oświatowym i gospodarczym Polaków. Kilka lat później w Poznaniu, z inicjatywy dr. Karola Marcinkowskiego rozpoczęło działalność Towarzystwo Naukowej Pomocy, które przetrwało do 1939 r. Pracę Marcinkowskiego po jego śmierci kontynuował przemysłowiec Hipolit Cegielski.
Kolejne powstańcze niepowodzenie w roku 1864 to ponowne zaostrzenie szykan wobec Polaków ze strony zaborców, rosyjskiego i pruskiego. Na tamten czas przypada działalność Aleksandra Świętochowskiego czy Konrada Prószyńskiego, który na szeroką skalę zainicjował ruch wydawniczy pod egidą działającego w konspiracji Towarzystwa Oświaty Narodowej, a później legalnej Księgarni Narodowej. Z kolei lata 1885-1905 to aktywność nielegalnego Uniwersytetu Latającego (Uniwersyteckie Kursy dla Kobiet, Tajny Kobiecy Uniwersytet), wśród którego słuchaczy była m.in. późniejsza noblistka, Maria Skłodowska. Osobne możliwości rozwoju stwarzała autonomia galicyjska, gdzie w czasie zaborów powstały m.in. lwowskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” czy krakowska Polska Akademia Umiejętności.
Nie sposób wymienić całego bogactwa inicjatyw, jakie rozwijały się w tamtej epoce. Miały one charakter nie tylko oświatowy, ekonomiczny, kulturoznawczy, etnograficzny, ale także choćby sportowy, co świadczy o szerokim zasięgu działań obywatelskich, obejmujących niemal każdą sferę aktywności ludzkiej. Kolejne inicjatywy, jak choćby Polska Macierz Szkolna, Kółka Rolnicze, Towarzystwo Czytelni Ludowych, Kasę im. Mianowskiego, Towarzystwo Przemysłowców Królestwa Polskiego, Rada Zjazdów Przemysłowców Górniczych, działalność Tytusa Chałubińskiego, „największego z lekarzy polskich”, czy księdza Wacława Blizińskiego, a także rozwój spółdzielczości w poszczególnych zaborach – wszystko to stanowiło zaplecze i życiodajną glebę nie dla werbalnego utrzymania tożsamości narodowej, ale dla nadania jej konkretnego, spoistego kształtu. Polska samopomoc i samoorganizacja tworzyły rzeczywistą przestrzeń oddziaływania i dawały rękojmię egzystencji narodowej.
Pierwsza wojna światowa to czas ratowania szeroko rozumianych dóbr narodowych z wojennej pożogi. Nie bez przyczyny lata 1914-1918 autor „Samopomocy...” określa mianem wielkiej akcji ratowniczej. Wtedy to działał słabo dziś pamiętany Centralny Komitet Obywatelski, którego członkowie dokonali gigantycznej pracy na rzecz społeczeństwa polskiego. Analogiczne struktury działały w zaborach pruskim i austriackim (Komitet Poznański, Rada Główna Opiekuńcza, Główny Komitet Ratunkowy, Książęco-Biskupi Komitet Wojny). Trzeba pamiętać, że obok niesienia doraźnej, materialnej pomocy, służyły one także jako zaplecze dla perspektywicznych planów stworzenia polskiej administracji po spodziewanym odzyskaniu niepodległości.
Okresu II RP Wawrzyńskibynajmniej nie traktuje bezkrytycznie, zwracając uwagę na liczne mankamenty, wynikające np. z nadmiernie rozbudowanego prawa. Wskazuje przy tym jednak, że dużą rolę w pokonaniu licznych niedostatków, problemów i przeszkód odegrały organizacje społeczne i gospodarcze. Jednak życie społeczne II RP rozkwitało zarówno w sferze nauki, oświaty, jak i tzw. wyższej użyteczności (Polski Czerwony Krzyż, Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Związek Harcerstwa Polskiego). Rozwijały się wówczas w Polsce budownictwo społeczne (Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa), uniwersytety ludowe, działało Polskie Towarzystwo Polityki Społecznej czy też powołane z inicjatywy PPS Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, w którym udzielali się uczeni tej klasy, co Ludwik Krzywicki. Osobną gałąź aktywności stanowił ruch spółdzielczy, który cieszył się znaczną popularnością i był autonomiczną sferę gospodarki; temu ruchowi jednak, jak i całemu okresowi II RP autor poświęca stosunkowo niewiele miejsca, co stanowi mankament książki. Tematyka ruchu samopomocowego krótkiego czasu niepodległości, najistotniejsza z dzisiejszego punktu widzenia, została przedstawiona zdecydowanie zbyt zdawkowo.
Część historyczną zamyka omówienie okresu II wojny światowej i przemiany czasów PRL, oraz krótka analiza realiów III RP. Wawrzyński prezentuje działalność m.in. Polskiego Czerwonego Krzyża i Rady Pomocy Żydom, „Żegota” (Julian Grobelny, Irena Sendler). Czas PRL przedstawia jako okres niszczenia autentycznej tkanki społecznej i drastycznego ograniczenia oddolnej inicjatywy, poddanej ideologiczno-państwowemu nadzorowi. Centralizacja życia gospodarczego, kultury, oświaty, przejęcie prywatnych zasobów finansowych, upaństwowienie „Caritasu”, ograniczenie społecznej działalności instytucji kościelnych – wszystko to prowadziło stopniowo do erozji postaw obywatelskich, fundamentów samopomocy i samoorganizacji. W ich miejsce wprowadzano nadzorowane przez państwo „instytucje społeczne”, jak Liga Obrony Kraju, Liga Ochrony Przyrody, PTTK itd. Organizacje te stanowiły swoisty konglomerat postaw społecznikowskich i oportunistycznych. Ruch obywatelski rozwijał się w większej lub mniejszej opozycji do oficjalnych struktur państwowych(Klub Krzywego Koła, Znak, Klub Inteligencji Katolickiej), autor książki omawia też krótko działalność inicjatyw nie podlegających kontroli państwa, takich jak Komitet Prymasowski, KOR, ROPCiO, WZZ, które później włączyły się w nurt działań „Solidarności”.
Okres III RP (która miała stworzyć dogodną glebę dla aktywności „wyzwolonego” społeczeństwa) i kondycję „społeczeństwa obywatelskiego” na początku XXI w. autor podsumowuje w następujący sposób: Odnieść można wrażenie, że proces tworzenia „społeczeństwa obywatelskiego” uległ wyhamowaniu. Wielu Polaków uważa, że to nie „oni” tylko „inny” (państwo, urząd) winien troszczyć się „o nich”. Takie powszechne przeświadczenie ujawniają badania OBOP z 2002 roku. Pokazują one istnienie dużej „nieodpowiedzialności jednostki za swój byt” oraz silną potrzebę wielu, aby państwo „dziś” ingerowało w życie prywatne jednostek kosztem „jutra”. Deklarowany pogląd jest odległy od chęci tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Jest to przeszkoda w budowaniu silnego państwa, opartego na mocnym i znaczącym udziale jednostek i organizacji w życiu społecznym, publicznym, politycznym. Jest to bliższe wizji państwa bazującego na relacjach „patron-klient”.
Książka Mirosława Wawrzyńskiego pozwala zrozumieć, jak trudnym, czasochłonnym i wymagającym wielkiej ofiarności zagadnieniem jest budowa żywej tkanki społecznej, stanowiącej o jakości życia obywateli i kondycji państwa. Ukazuje równocześnie, że (re)konstrukcja „społeczeństwa obywatelskiego” możliwa jest nawet w niesprzyjających warunkach historycznych, pod warunkiem, iż traktuje się ów projekt z całą odpowiedzialnością i gdy tworzą go ludzie zdolni i autentycznie zaangażowani w życie społeczne. Pozwala też zrozumieć, że obecny czas znów jest czasem pionierów samopomocy i samoorganizacji, przeciw fasadowym „inicjatywom społecznym” i omnipotencji niewydolnego państwa.
Krzysztof Wołodźko
Mirosław Wawrzyński, Samopomoc i samoorganizacja Polaków od XIX do XXI w., Dom Wydawniczy DUET, Toruń 2007.
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura