Floryda
WYMÓG LAPIDARNOŚCI (szkic recenzyjny)
Czasy obecne nie sprzyjają gadulstwu. Pojawiają się powieści o objętości kilkudziesięciu stron znormalizowanego maszynopisu oraz tzw. szorty(z ang. short stories) czyli króciutkie miniaturki prozatorskie zawierające 1000-2000 znaków, a więc około 10-15 % klasycznego amerykańskiego opowiadania.Czytelniczego wzięcia, zwłaszcza w Internecie, nie mają też dłuższe wiersze, więc może książka pomyślana jako demonstracja lapidarności napotka na przychylną reakcję odbiorców.
W szóstym tomie wierszy (1) Kamila Kampa kontynuuje niespodziankę, którą zgotowała swoim Czytelnikom w poprzedniej książce poetyckiej. Jest ciągłość, ale również wyraźna zmiana. Zawarta w tytule tomu aluzja kulturowa, tym razem nawiązuje do przedostatniej publikacji Czesława Miłosza „to/it” dzieła bardzo opisowego, odnotowującego spotkania Poety z RZECZYWISTOSCIĄ. Jednak tytuł tutaj pełni trochę inne funkcje. „To” oznacza również jej poprzednia pasję działalności, z której jest znana - fotografię.
W „PonadTo” nie chodziłoby więc o jakieś megalomańskie porównywanie się z klasykiem współczesności, lecz o deklarację, że obecnie dla Autorki, Słowojest ważniejsze niż Obraz. Tak przynajmniej odczytuję ów skromny tytuł, uważnie patrząc na okładkę. Na miłoszowy akcent wskazuje również ostatni wiersz tomu, zatytułowany Toast (str. 68-69). Pararela do wiersza Walc napisanego przez Miłosza jeszcze przed wojną staje się wyraźna, jeśli uważnie przeczytamy oba teksty. U Miłosza bohaterką liryczną jest ciężarna kobieta tańcząca podczas karnawałowej zabawy w początkach minionego stulecia. Z tej beztroski i wdzięku narodzi się Poeta. U Autorki „PonadTO” mamy podobną karnawałową scenerię; Sylwester, najważniejsze wydarzenie karnawału. Ale bohaterka liryczna wiersza Kamili Kampy nie tańczy. Rozmyśla. Jej myśli kierują się ku śmiertelnie chorej przyjaciółce. Peelka w poczuciu własnej bezradności wznosi toast za zdrowie nieobecnej podczas Sylwestra." Inne myśli, inne ściany, inne głosy".
Tytuł tego ciekawego tomu jest jednocześnie deklaracją. Może niezupełnie zgodną z duchem epoki, ponoć ikonicznej. A tu została podkreślona ważność słowa. Książka składa się z 53 haiku (s.6-16) 41 wierszy (s. 19-69) oraz 100 aforyzmów (s.72-84). Jest podzielona na trzy części, odseparowanych od siebie trzema podobnymi zdjęciami. Można więc mówić o jakimś sensownym układzie i konsekwencji, bo Autorka często deklaruje, że ceni sobie lapidarność. Warto się przyjrzeć tym poszczególnym składnikom (gatunkom?). Zapewne przy tym ważne jest poczucie rytmu, które Kamila Kampa demonstruje w kolejnym tomie, eksponując głównie aliterację jako najważniejszy, a historycznie najstarszy środek stychotwórczy. Tymczasem obecnie, prawie wyłącznie - króluje kult metafory i przerzutni. To pierwsze bierze się, chyba z Peipera, stanowiąc jego pośmiertny tryumf, drugie - z poezji oświeceniowej i romantycznej. Powszechne użycie tych tropów przez różnych poetów stwarza trwale wrażenie stylu bezosobowego, więc ktoś, kto się nie stosuje do mody - zyskuje.
HAIKU (s.6-16)
To temat – rzeka. Stwarza wiele problemów zakresu poetyki i historii literatury, które nie zawsze można przedstawić jednoznacznie lub/i konkretnie. Pewno dlatego w stosownym haśle umieszczonym w polskiej Wiki czytamy: „Możliwe, że ten artykuł w całości albo w części zawiera informacje nieprawdziwe”. Warto zaznaczyć, że takiej uwagi nie ma w innych Wikipediach. Przeznaczony do użytku szkolnego Podręczny słownik terminów literackich (2) też nas nie rozpieszcza precyzją informacji. Tu należy brać pod uwagę trzy hasła; hai-kai (s.83-84), haiku (s.84 )zresztą odsyłające do hai-kai,podobnie jak hasło hokku (s.88).A przecież wystarczyło jedno hasło – haiku z informacją, że termin ten przyjął się w XIX stuleciu, po ewolucji formy od żartobliwego lub zabawowego trójwiersza do lirycznej miniaturki. A poprzednio używano nazw hai-kai oraz hokku. Gdyby te słowa podać w alfabecie kandzi nie byłoby kłopotów przynajmniej
z wizualnym odróżnieniem wszystkich trzech terminów. Tak postąpiłemw szkicu o koanowym tytule. Tyle zasad ile sylab, więcej zasad niż sylab (3). Zdając sobie sprawę z rodowodu tej formy wywodzącej się z trzech pierwszych wierszy klasycznej pięciowierszowej tanki (schemat; 5+7+5+7+7), uznałem, zapewne znacznie na wyrost, że tropy użyte w tance można stosować również w haiku.
Celowo pominąłem problem kigo, tj. świadomego użycia słowa wskazującego na porę roku. Japoniści mogliby określić od kiedy kigo jest normatywną figurą gatunku oraz jaki procent klasycznych haiku wcale nie ma kigo. Słów sezonowych jest ok. 1500, co dobrze świadczy,o pomysłowości azjatyckich wyspiarzy ale niektóre z nich są ściśle związane z miejscową naturą i krajobrazem. Wiele problemów genologicznychi filozoficznych stwarza naszym hajdzinkom i hajdzinom, a także teoretykom literatury, nieznajomość języka i kultury japońskiej. Jednak najważniejszą sprawą jest świadomość poetycka i zdecydowana deklaracja co chce się pisać; klasyczne, japońskie haiku(3 wersy, 17 sylab w układzie 5+7+5) czy haiku anglosaskie zwane haiku-image, czyli utwór haikupodobny, ułożony na wzór haiku.Miejscowi „znawcy” dorabiają do tego estetykę twierdząc, że istotą haiku jest obraz , a nie satori (olśnienie, samooświecenie, nagła iluminacja) czy momentalizm (uchwycenie momentu, chwili).Niech im tak będzie, ale po co się ośmieszają nieznajomością angielszczyzny. Schemat wersyfikacyjny haiku-image nie istnieje. Co najwyżej można mówić o pewnych dominantach przedziałowych (2-4 wersy, najczęściej jednak 3, 12-15 sylab). Wspólny z klasycznym japońskim haiku wydaje się być brak tytułu. Eliminuje to cudownie lapidarny, dwuwierszowy, siedmiosylabowy wiersz Ungarettiego „Cielo e Mare” (4), zawierający dobitnie wyrażony słowny ekwiwalent satori,rzadko spotykany w obu typach haiku. Skoro o treści mowa, warto wrócić do wspomnianego już hasła „hai-kai”. Autorka hasła utrzymuje, że japońska miniaturka poetycka to: „utwór zamknięty puentą, o różnorodnej tematyce, zwięzły, pomysłowy i dowcipny. Poeci eur. naśladowali tę formę zwł. na przełomie XIX i XX w. W nowszej poezji polskiej nawiązywali do niej m.in. S. Grochowiak, R. Krynicki i Cz. Miłosz (op.cit., 83, kursywa moja-AT, sygnalizuje zastrzeżenia merytoryczne). Takie hasło to jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Właściwie nie wiadomo o jakie haiku chodzi: klasyczne (japońskie) czy amerykańskie)? Wymienione nazwiska Polaków sygnalizują poetów uprawiających haiku-image. Powróćmy jednak do zastrzeżeń. Nie trzeba, chyba, przypominać, że naśladować coś i nawiązywać do czegoś można na różne sposoby. Dowcipna treść i zróżnicowanie tematyczne, nawet z akcentami satyrycznymi, charakteryzowała hai-kai i hokku, zwłaszcza we wczesnych okresach rozwoju tej formy. W haiku lirycznym dominują dwa tematy; Natura i Przemijanie. Praktyka rematów wymagałaby osobnego potraktowania, gdyż właśnie one eliminują stosowanie puenty, która jest tą kategorią od jakiej klasyczne haiku trzyma się z daleka. Jest ono zwięzłe jako forma czy podgatunek poezji lirycznej, ale jak widać po przykładzie lapidarnego dwuwiersza możliwe są utwory jeszcze bardziej lakoniczne. Pozostaje jeszcze bynajmniej nie marginesowa sprawa chronologii. Trudno przypuszczać, aby przed 1868 r., czyli przed otwarciem Japonii na świat ktokolwiek, gdziekolwiek w Euroameryce naśladował sztukę japońską. Za początek lirycznej niponizacji uchodzi wiersz Ezry Pounda „In a Station of the Metro” („Na stacji metra” prawdopodobnie (5) z roku 1911 Jest to jednak typowe haiku- image napisane z myślą o imitowaniu japońskiej formy. Czy były wcześniejsze naśladownictwa? Czyje? Jakie? Nie jestem komparatystą, ale chyba takie informacje powinni ustalić badacze literatury. Zwłaszcza interesowałaby - nie tylko mnie– informacja: kiedy w Europie lub w US pojawiło się pierwsze prawdziwe klasyczne (japońskie) haiku.Wspomniane już słownikowe hasło podaje, że forma ta powstaław Japonii w XVII stuleciu. Ów brak precyzji - jak niebawem zobaczymy - może jest dobry. Nie wymienia się żadnego nazwiska, chociaż prawie we wszystkich informacjach rola wynalazcy klasycznego haiku przypada Matsuo Basho(1644-1694, właściwe nazwisko Matsuo Kimsayu) – (6).
Kłopot w tym, że ten syn skromnego samuraja niskiej rangi, zawodowy nauczyciel poezji, przygotowujący swoich uczniów do udziału w konkursach i zbiorowym pisaniu utworów uważał się za poetę haikai no renga, a nie czystego haikai,jak wówczas nazywano haiku. Jego zapiski podróżne mówią o uprawianiu zenistycznej medytacji, natomiast niektóre opracowania podają, że „sam był wyznawcą zen, a jego utwory przeniknięte są na wskroś ideą buddyzmu zen (7, s. 64) A ZZenistyczne satori określa się jako doświadczenie psychiczne, a więc doznanie jednostkowe, nieprzekazywalne i wiąże… z pojęciem koanu (ibd).
Wprawdzie ani w Antologii Polskiego Haiku, ani w późniejszej poznańskiej antologii "Dajmy grać świerszczom" nie znajdziemy japońskich trójwierszy Kamili Kampy, ale wynika to, zapewne, stąd, że Poetka od niedawna uprawia ten gatunek. Natomiast, sądząc po wywiadzie w lokalnej prasie i wypowiedziach na forach i praktyce wersyfikacyjnej osiągnęła już pewną bieglość warsztatową .. Co ważniejsze, znając zasady budowy prawdziwego, japońskiego haiku lirycznego tych zasad przestrzega. Odróżnia, przeto, haiku anglosaskie od miniatur Basho czy Issy oraz ich następców. Ba, zdaje sobie sprawę z filozoficznych internetowych, o haiku wie dużo zarówno w aspekcie historyczno-genologicznym jak proweniencji haiku i jego związków z myślą zenistyczną. Za najważniejszą kategorię uznając satori. A to stwarza wiele problemów, również teoretycznych. Definiowane jako nagłe olśnienie czy niespodziewane… zrozumienie istoty zjawiska lub rzeczy,jest stanem wewnętrznym, niedostępnym osobom postronnym. W tej sytuacji należałoby pytać o słowny ekwiwalent satori - najważniejszego elementu haiku.A także o cały intelektualny wystrój tego gatunku. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wielu tradycyjnych figur i tropów poetyckich opisanych jeszcze w greckich i łacińskich podręcznikach retoryki, wiedza na temat japońskiej miniatury wśród uprawiających ten gatunek ogranicza się do odrzucenia rymu i liczenia sylab, aby zachować schemat 5+7+5. A i to nie zawsze. Np. mało kto „pamięta" o niezbędnym składniku haiku takim, jak kigo (literalnie; słowo sezonowe, wyraz wskazujący na porę roku). Pomija się to słowo świadomie lub nieświadomie; świadomie, bo w wielu krajach, nawet o klimacie umiarkowanym, coraz częściej, mamy tylko dwie pory; suchą i deszczową. Świadomie, gdyż na ogół ludzie wiedzą, kiedy kwitną wiśnie lub opadają liście z drzew. Jednak najczęściej porzucenie kigo wynika z niewiedzy lub lenistwa.
To wszystko świadczy o skomplikowanym charakterze problemów jakie stwarza uprawianie klasycznego haiku przez Europejczyka lub Amerykanina. Naturalnie, nie trzeba być wyznawcą zenu czy shinto, aby pisać klasyczne haiku.Podobnie, jak nie trzeba być hinduistą czy buddystą, aby uprawiać jogę. Od dawna marzyłem, aby jak najczęściej pozbywać się subiektywnych ocen utworów poetyckich, zastępując je bardziej wymiernymi parametrami, które są zwyczajnym stwierdzeniem faktów i nie wywołują żadnych pseudoestetycznych sporów. Jednak przy takim podejściu nie uniknie się pewnych założeń czy raczej wyjaśnień. Przyjmijmy, więc, że wspomniana antologia poznańska prezentuje aktualną sytuację polskiego haiku. Jakie w istocie ono jest? Nie zamierzam liczyć średnich arytmetycznych, median, odchyleń standardowych, gdyż dawałoby to wartości ułamkowe albo procentowe, a przecież każdy utwór jest zamkniętą całością. Przynajmniej w intencji Autora. Temat - jak najbardziej klasyczny, japoński. Natura !Co więcej; dałoby się doń dołączyć słowny ekwiwalent satori. Niemal na pograniczu metafizyki. Tu kołacze mi się zwrot zaczerpnięty z mego wiersza o tych poetyckich owadach, symbolizujących w kulturze euroamerykańskiej szczęście, a u Chińczyków – przemienność życia i śmierci. „Świerszcze, zagrajcie ciszy jej własne słuchanie”.
W poznańskiej antologii prezentuje się dwudziestu poetów i poetek z całej Polski. Każdy Autor /Autorka opublikował w tej książce 10 tekstów. Na 200 miniatur w 51 utworach jest zachowany schemat wersyfikacyjny japońskiego haiku.7 poetów zdecydowanie odrzuca ten wymóg, reszta zdaje się na los szczęścia i tylko jeden – Jan Paliczka z Sosnowca całkowicie przestrzega klasycznej wersyfikacji… Tuż za nim plasuje się Zuzanna „Iro”( jap. „barwny, kolorowy”) - Orzeł, z ośmioma miniaturami oraz Anna Opasiak, której tylko 3 wiersze to anglosaskie haiku, zaś pozostałe 7- klasyczne… Jeśli chodzi o słowny ekwiwalent satori, sprawa przedstawia się jeszcze gorzej. Tej najważniejszej cechy konstytutywnej zdołałem się dopatrzeć tylko w miniaturkach Roberta Bogusława Nowaka (5), Anny Truchlewskiej (5) i Jana Paliczki (4 ). I znów; przeważają autorzy dla których postulat przekazania słownego ekwiwalentu satori po prostu nie istnieje. Pomijając wskazane przypadki trudno mówić o świadomej robocie poetyckiej. Jak na tym tle prezentują się haiku Kamili Kampy?
We wszystkich 53-ch utworach jest zachowany klasyczny schemat wersyfikacyjny. Podobnie jak u sosnowieckiego hajdzina Jana Paliczki. A przecież tekstów jest prawie dwa razy więcej. więc o przestrzeganie reguły ponad 260% trudniej. Obecność słownego ekwiwalentu satori stwierdziłem w 11 tekstach poetyckich. Jak widać utrzymany jest ten sam relatywnie wysoki poziom… Takie decyzje mają jednak charakter arbitralny, uznaniowy. Możliwość pomyłki nie wykluczona. Jeśli jednak porównuje się ze sobą utwory różnych autorów i konsekwentnie przestrzega własnych zasad oceny, pomyłki niejako się znoszą i hierarchia w obrębie grupy pozostaje bez zmian. Jak widać akt aksjologiczny w kontekście zbiorowym ma przewagę nad oceną indywidualną.
Z 11 trójwierszy Kamili Kampy muskających satori, szczególną uwagę zwróciłbym na haiku ze stron; 6 („Czerwona róża…” ), 8 („Wiosna rozkwita.. ) - tu zwraca uwagę, typowy dla klasycznego haiku, momentalizm i jednoczesność planów Natury. Dalsze teksty pochodzą ze s. 9 („już halny strąca…”),15 ( „nocą świetliki…”),16 („ptaki szukają…”).
Lektura haiku z tomu PonadTo przynosi jeszcze jedną refleksję; w klasycznym haiku granice wersetów pokrywają się na ogół z syntagmami. Przerzutnie prawie nie występują, a szyk strukturalizowanych komunikatów językowych jest całkowicie naturalny. Oczywiście z uwzględnieniem takiej specyfiki języka jak umieszczenie czasownika na końcu zdania. Podobnie jak w łacinie. Utrudnia to jednoczesne posługiwanie się czwarto systemowym różewiczowskimwierszem wolnym, w którym akcenty logiczne, a nie ilość sylab decydują o kształcie poetyckiego przekazu. Nie wiem jak z tym problemem radzi sobie Autorka. Zapewne w innych dniach pisze te gatunkowo odmienne utwory…
WIERSZE (s. 19-69)
Stanowią najobszerniejsza część książki i właściwie mogłyby zostać wydane oddzielnie. Dlaczego tak się nie stało? Nie wiem. Może zadecydowała chęć zdobycia nowych doświadczeń warsztatowych albo przekonanie, że najważniejsze jest dotarcie do Czytelnika posiadającego coraz mniej czasu na lekturę, a forma przekazu ma znaczenie drugorzędne. Zresztą, nie wszyscy uważają aforyzm za gatunek poetycki. A w lirycznym haiku, zarówno klasycznym, jak i anglosaskim, często upatrują formalistyczny eksperyment. Ja, akurat, z racji nieeuropocentrycznych poglądów i filozoficznego obycia, nie mam z tym żadnych problemów. Zresztą, krytyk powinien sobie wybierać książki, które zdołałby nie tylko ocenić, ale i sproblematyzować. Wspomagając własny rozwój intelektualny. Stąd określenie szkic recenzyjny czyli połączenie recenzji z esejem. Podobnie jak nie pisze się recenzji z książek nieżyjących twórców, gdyż recenzja jest również ku pożytkowi Autora. Nie powinno się pisać o utworach, które potrafimy tylko opatrzyć jakąś etykietką czy wskazać na realizację znanych schematów formalnych, bądź treściowych. Pomijam tu już recenzje usługowelub koleżeńskie laurki realizowane wg zasady;ty pisz o mnie, ja o tobie. To ani krytyka literacka, ani działalność recenzencka. Wróćmy jednak do wolnych wierszy wielkopolskiej poetki.
Autorka PonadTO doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że czwarto systemowy utwór poetycki ma własne zasady strukturalne, dzięki którym wiersz wolny nie jest wierszem dowolnym.I tu trochę statystyki; na 41 wierszy (24 opatrzonych tytułami,17 tylko gwiazdkami) większość mieści się na jednej stronie książki. Najkrótszy tekst (str.20) ma 7 wersów. Również 7 wierszy, w tym jeden dyptyk bez tytułu (str.36-37) mogą uchodzić za dłuższe teksty, o przeciętnej ponad trzydzieści kilka linijek. Ich topoje to często rekwizyty codzienności; torebka, smycz, GPS. Przyjętą konwencję można by określić mianem narracji metaforycznej, dziś popularną, zwłaszcza wśród młodzieży. Jednak, w przeciwieństwie do swoich młodszych kolegów, Kamila Kampa nie używa takich, dość ogranych środków stychotwórczych, jak epifora czy anafora. Stosuje też odrębny zapis. Trzeba przyznać, że nie zawsze konsekwentny w zakresie rozczłonkowania wiersza i przemiennego zastosowania 2 parametrów; syntagmy i linijki,umieszczając niekiedy jednosylabowe słowow oddzielnym wersie (np. s.28 - „ma”, s.20 -„oddając”). Czasami przypomina się notacja stosowana przez Romana Śliwonika; duże litery w środku zdania lub syntagmy. Nie zawsze w tradycyjnej romantyczno-młodopolskiej funkcji, gdzie majuskuła oznaczała pojęcie semantycznie ważne, nacechowane. Np. „Polska”, „Ojczyzna”, „Kraj”, „Dusza”, „Duch”. Na ogół były to rzeczowniki. Niekiedy ociekały patosem, tak tępionym w poezji współczesnej. A w wierszach Kamili Kampy mamy np.; „zanim sen Prześlizgnie się/między rzęsami/Pomarzę/” (s.20). Czyli wyeksponowanie metafory i podkreślenie czynności ważnej dla Peelki. Dla wiersza wolnego niewątpliwie problematyka zapisu i rozczłonkowania linijek oraz syntagm są sprawami kluczowymi. Jakie tu przyjąć rozwiązanie? Wyłącznie tradycyjna interpunkcja ze swoim dość sztucznym(i pretensjonalnym) rozpoczynaniem majuskułą każdej nowej linijki czy też brak interpunkcji i używanie małych liter? Przez lata własnej praktyki warsztatowej i translatorskiej (e.e. cummings, Paz, brazylijscy konkretyści), doszedłem do względnie trwałego przekonania, że zapis powinien służyć lepszemu przekazaniu treści, a rozczłonkowanie - zbliżeniu języka poetyckiego do mowy potocznej. I tak się– niekiedy - dzieje w wierszach Kamili Kampy.
Z wolnych wierszy zamieszczonych w PonadTo, oprócz wspomnianego już Toastu,na uwagę zasługują; „Tęsknota” (s.62) i „Takie bardziej obszerne niebo” (60-61). Pierwszy to jakby kontynuacja znanego bon-motu ks. Twardowskiego;’ „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Wiersz o Dziadku, którym Pelka nie interesowała się za jego życia, aby później żałować swej obojętności i niezrozumienia bliskiego człowieka. Dobrotliwy autor Zeszytu w kratkę nigdy nie pojął, że wszędobylska Obojętność jest właściwie największą zbrodnią naszej epoki, co sugeruje wyraźnie wielkopolska poetka.
Drugi ze wspomnianych tekstów porusza odwieczny temat istnienia/nieistnienia duszy zwierząt, opowiadając się wyraźnie po stronie adwersarzy Kartezjusza. Na uwagę zasługuje dobry warsztat poetycki Autorki, widoczny chociażby w zręcznym ominięciu rozziewu w tytule wiersza. Mamy, więc, „bardziej obszerne niebo” zamiast „bardzO Obszerne niebo” Nieuzasadniony treściowo stopień wyższy,zapobiega powtórzeniu jednej z nagminnych wad współczesnego poezjowania.
Bardzo często można spotkać się z poglądem, że nadawanie tytułów wierszom, a zwłaszcza tytułów jednosłowowych sprzyja precyzji słowa poetyckiego. Nic bardziej fałszywego. Na podstawie PonadTo, gdzie jednak przeważają teksty opatrzone tytułami (24;17) można stwierdzić, że raczej stopień zaangażowania autora decyduje o wyrazistości tekstu. Z punktu widzenia psychologii twórczości nie jest to żadna rewelacja, aleporadnictwo literackie musi mieć swoje prawa, nawet wtedy kiedy są one notorycznie falsyfikowane.
AFORYZMY (s. 72-84)
Wiadomo, że nie istnieją całkowite synonimy. Spokrewnione ze sobą semantycznie wyrazy różnią się odcieniami znaczeń i zakresem użycia. W określonych kontekstach przekazują niekiedy odmienne treści. Seria synonimiczna; apoftegmat, sentencja, bon-mot, złota myśl, aforyzm, maksyma...- a także - trynka, czworak, czwartak (nazwy archaiczne ) podlega tym samym prawom co inne serie. Używając intuicyjnie tych określeń raczej nie popełniamy błędu .
Wiemy, co tosentencja, a co bon-mot. Jednak, gdyby przyszło nam zdefiniować oba pojęcia, nie obyłoby się bez kłopotów. I dyskusji. Za twórcę „gatunku" uchodziojciec medycyny -Hipokrates z Kos (ok. 460-370 p.n.e ). Ale jedynie w kręgu cywilizacji europejskiej. Niektóre napisy na starochińskich gadających kościach można uznać za pierwsze apoftegmaty, a więc datowanie trzeba przesunąć co najmniej o połowę tysiąclecia. Ten zapis różnych mądrości z powodzeniem uprawiali filozofowie. Od Seneki (4 p.n.e. – 65 n.e) do Nietzschego (1844-1900) i Wittgensteina (1889-1951). Odrębną kategorie tworzą, bardziej literackie, lapidarne mądrości życiowe, nastawione nie tylko na paradoks, ale na obserwację charakterów i obyczajów. Tu wymienia się historyczne już postaci autorów francuskich (La Rochefoucauld, Chamford, Pascal) i niemieckich ("Jean Paul", czyli Johan Paul Richter, Hebbel), zaś z Polaków Andrzeja Maksymiliana Fredrę iPosła prawdy - pozytywistę Aleksandra Świętochowskiego. Z autorów bardziej współczesnych, u nas, powodzeniem cieszyły sięMyśli nieuczesane Stanisława Jerzego Leca (1909 -1966). W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat popularność aforyzmów i sentencji jeszcze bardziej wzrosła, co można śmiało przypisać rozprzestrzenieniu idei filozoficznych postmodernizmu. Rezygnując z praw, algorytmów i ogólnych schematów, ideolodzy postmodernizmu, idąc śladami Nietzschego, Peirce'a, zajęli się myśleniem nietypowym, pozbawionym rygorów, opartym raczej na intuicji, niż na dyscyplinie studyjnej. „ - 8 ) -twierdzi Beata Mytych- relacjonując na stronie internetowej Myślenie aforystyczne poglądy włoskiego historyka idei Carla Ginzburga (ur.1939), twórcy tzw. indykacjonizmu.
Aforystykę Kamili Kampy należałoby scharakteryzować jako swoiste porady psychologiczno-obyczajowe najczęściej pozbawione walorów filozoficznego uogólnienia ale nie stroniące od wartościowania i zwykłej obserwacji. Były by to raczej bon-moty, niż aforyzmy. Ich strukturalną cechę stanowi lapidarność. Na 100 bon-motów ponad 70% to zapiski jednozdaniowe. Trafiają się zdania z elizją czasownika lub rzeczownika odczasownikowego. Np. „Bez zaufania, wspólna droga kończy się najczęściej w jakiejś rozpadlinie”. „Wspólna droga"to, naturalnie, kroczenie razem po jednej drodze, wspólne pokonywanie przestrzeni, bądź trudności czy wydarzeń losowych. Rozpadlina w tym bon mocie „przestaje" być szczeliną czy nierównością gruntu, a staje się zmetaforyzowanym, uprzedmiotowionym synonimem „klęski" - rozpadu. Proszę zauważyć, że zacytowane zdanie zostało zapisane zgodnie z zasadami praskiej szkoły lingwistyki; to co nowe, najważniejsze, znalazło się na pierwszym miejscu. Wartości preferowane przez Autorkę to: przyjaźń, wierność, cierpliwość…, a więc raczej wartości tradycyjne. Co wyrażone jest wprost w umoralniającym ale dość pesymistycznym stwierdzeniu; „Szukaj dobra i wartości, dopóki one jeszcze istnieją" (s.74 )
W dość ciekawy sposób pisze o miłości rodzicielskiej i różnicy między tym uczuciem a miłością erotyczną. Odwołuje się tu do Nowego Testamentu i misji Jezusa. Aforystyka współczesna, odnotowując aktualne postawy i zachowania niekiedy musi przeciwstawić się znanym i utrwalonym poglądom wielkich myślicieli. „Wyobraźnia, to dominująca zdatność w człowieku, nauczycielka błędu i fałszu” -twierdził francuski filozof i matematyk Blaise Pascal. „Wyobraźnia, to rodzaj wolności " replikuje leszczyńska poetka (toutes proportiones gardee). Taka gloryfikacja wyobraźni niewątpliwie wynika z wysokiej oceny Poezji,jako swoistego Uniwersum Antropologicznego; „Poezja jednoczy, a nie dzieli. A ponieważ istnieje ma sens również język i rozmowa z drugim człowiekiem".W bon-motach Kamili Kampy nie brak również sformułowań nawiązujących do aktualnych. Tu widać szkolę Stanisława Jerzego Leca. „Przeszłość jednym ciąży, drugich obciąża", "Mamy wolność myślenia. Resztę zamykają paragrafy”. Za sprawą Urszuli Zybury i Ryszarda Podlewskiego Poznań staje się poważnym ośrodkiem aforystyki, o czym świadczy specjalna sesja poświęcona tej dyscyplinie twórczości podczas Międzynarodowego Listopada Poetyckiego 2013. Wypada mieć nadzieję, że w 2015 r. do tej dwójki poetów piszących aforyzmy dołączy poetka z Leszna, zaś Wydział Filozofii UAM, kontynuując antropologiczne tradycje Leszka Nowaka zajmie się filozoficznymi problemami aforystyki.
Przypisy
- Kamila Kampa: PonadTo,Leszno 2014, s. 84, wyd. Przedsiębiorstwo Trans Mar Katarzyna Marciniak Leszno, ISBN-978-83-936557-5-5
- Michał Głowiński, Teresa Kostkiewiczowa, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz Sławiński Podręczny Słownik Terminów literackich,Wyd. Open, Warszawa 1992, s. 285, ISBN-83-85254-24-
- Andrzej Tchórzewski Haiku,wyd. Polska Oficyna Wydawnicza (POW) Warszawa 1999 szkic teoretyczny Tyle zasad ile sylab,więcej zasad niż sylab - s. 41-47,ISBN-83-87831-95-6
- Znany dystych Ungarettiego to; „M’illumine/ D’immenso” w zasadzie - jak każda dobra poezja – nieprzetłumaczalny. W przybliżeniu „Z ogromu /Jaśnieję” , „Przez nieskończoność Jaśnieję „Jaśnieję / Dzięki nieskończoności „Przeciwstawienie dynamiki i statyki w obu wersach, do dziś budzi podziw.
- Na stronie internetowej College English znajdziemy publikację Richarda Eugena Smitha Ezra Pound and Haiku,w którym powołując się na artykuł Poety zamieszczony
w Forthnightly Review ten filolog i krytyk przedstawia dość zawiłe okoliczności powstania pierwszego amerykańskiego hokku (= haiku ). Dzieło się to w r.1911(dokładnej daty nie podano ) przy wyjściu ze stacji paryskiego metra na Plac Zgody. Podobne, a nawet ciekawsze i bardziej obszerne rozważania zawiera szkic Pound, haiku i obraz poetycki zamieszczony w poundowskim n-rze miesięcznika Literatura na Świecie (styczeń 1985, s. 98-121). Z obu prac bije przekonanie, że Pound uważał obrazowość za istotę kultury japońskiej. Rzecz jednak wymagałaby szczegółowych wyjaśnień. Zwłaszcza w kontekście Chinese Written Character…. Wypada jednak przyjąć ,że zwolennicy haiku - image mają jakieś tam swoje racje artystyczne. Sam jednak wolę ortodoksyjną klasykę.
- Wszelkie pseudonimy, dane bio – i - bibliograficzne zawiera hasło „Basho” zamieszczone
w angielskiej Wikipedii.
- Kazi rDevi Znaki Buddy .wyd.Sadhana,Katowice 1998, s.19, ISBN-83-88127-00-4
- Beata Mytych (UŚ )Myślenie aforystyczne .Ginzburg po raz pierwszy - artykuł z Internetu - http://www.anthropos.us.edu.pl/anthropos2/texty/ginzburg.htm
Pisarz uprawiający prawie wszystkie dyscypliny literatury, od poezji do przekładów z paru języków. Z wykształcenia -filozof i socjolog.Od marca1961 do 30grudnia 2006 członek Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Biogram ( pod nazwiskiem,które na blogu widnieje przy publikacji materiałów literackich, nie pod nickiem "Floryda " ) - w "Wikipedii " oraz we wszystkich wydaniach słownika L.M. Bartelskiego i w słowniku iblowskim ,a także w angielsko-amerykańskim " Who is who in poetry " .(Profilowe zdjęcie zrobiono na działce 23 maja 2017 r. ,5 dni po jubileuszu 80- lecia . )
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura