1.
Opadł już pył po bitwie ("walce o wszystko"), jaką stoczyli ze sobą przy urnach Jarosław Kaczyński oraz Bronisław K., co jednak nie znaczy, że wszystkie problemy zostały rozwiązane. Pozostało przecież usuwanie skutków powodzi, wywołanej przez bobrze bandy, uważne dociekanie przyczyn wypadku smoleńskiego, ściganie nieprawidłowości w CBA, udowadnianie winy śp. Lecha Kaczyńskiego i Przemysława Gosiewskiego w aferze hazardowej... Rząd ma pełe ręce roboty. Wczoraj zastanawialiśmy się z dyskutantką, Agnieszką Moitrot, gdzie podział się premier rządu polskiego, który po uprzednim mocnym zaangażowaniu się w kampanię Komorowskiego teraz zniknął i nigdzie go znaleźć nie można. Otóż donoszę z niejaką dumą, że szefa rządu polskiego odnalazłem.

Z lewej strony możemy dostrzec nowego Marszałka Sejmu, drugą osobę w państwie polskim, Grzegorza Schetynę. Wielki nagłówek w "Fakcie", ale i w poważniejszym "Dzienniku. Gazecie Prawnej": "Premier wrócił do gry". Niech wstydzą się ci, którzy podejrzewali szefa rządu polskiego o włażenie do szafy! Premier wrócił do gry po trzech miesiącach przerwy. I wszystkich zaskoczył świetną kondycją. Jego dryblingi i ostre sprinty powodowały, że koledzy dosłownie tracili z wysiłku oddech w czasie gry- donosi "Fakt". Widać, że nie tylko w polityce premier to ostry zawodnik. Jakie to szczęście, że szef rządu polskiego tak dużo przebywa na świeżym powietrzu i dba o kondycję, jest przecież naszym skarbem narodowym.
2.
Postępująca infantylizacja polityki, nie tylko polskiej, ale i światowej, jest niestety wyraźnie widoczna; na czele państw coraz częściej stają "równi faceci", z którymi fajnie można pokopać piłkę, ale którzy do rządzenia czymkolwiek się po prostu nie nadają. Oczywiście wciąż jest sporo prawdziwych, twardych przywódców, dbających przede wszystkim o interesy swych państw - Angela Merkel i Władimir Putin to tylko dwa najjaskrawsze przykłady (szkoda, że to również nasi sąsiedzi). Na drugim biegunie mamy swoistą "wieczną młodzież", którą chętnie przedrukowują tabloidy: Baracka Obamę, Donalda Tuska, Nicolasa Sarkozy'ego, Silvia Berlusconiego. Ci "chłopcy w krótkich spodenkach" unikają wszelkich konfliktów jak ognia, idąc na ugodę, gdzie tylko się da, każde ostrzejsze starcie traktując jako osobistą porażkę. Zdają się oni nie rozumieć, że istnieją zarówno źli ludzie, jak i całe bandyckie państwa, wobec których trzeba zająć jakieś stanowisko; chowanie głowy w piasek lub nieudolne próby oswajania tych wilków (niekiedy lepszą metaforą może być niedźwiedź) są z góry skazane na porażkę. Polityka wiecznego dogadywania się, rozstrzygania wszystkich spięć jedynie za pomocą nieustannego "dialogu" nie jest tak naprawdę polityką - jest dowodem na dogłębne niezrozumienie realiów geopolityki. Wezwania do budowania "zgody" za wszelką cenę, próby "jednania się" nawet z osobami i państwami, z którymi po prostu "jednać się" (oby nie "jednoczyć") nie możemy, bicie pokłonów przed złotym cielcem Dialogu - to wszystko prowadzi donikąd. Oczywiście są państwa i narody, z którymi można się doskonale porozumieć, na przykład takie, które mają zbieżne z naszymi cele geopolityczne. Realizowaniu takich właśnie celów powinna bowiem służyć polityka, niezależnie od tego, kto i w jakim państwie ją realizuje. Dbałość o interesy własnego kraju na każdym polu powinna być pierwszym i jedynym celem każdego szefa państwa. Truizm? Może tak, choć gdy skonfrontujemy to stwierdzenie z poczynaniami wielu ważnych polityków, zarówno u nas, w Polsce, jak i na świecie - to okaże się, że duża część z nich po prostu albo tego nie rozumie, albo wręcz świadomie go ignoruje.
Bo czy w polskim interesie narodowym leży, żeby daleko nie szukać przykładu, oddawanie pełni śledztwa w sprawie śmierci głowy państwa w ręce władz kraju oficjalnie wobec nas neutralnego, choć faktycznie mającego interes narodowy sprzeczny z naszym, polskim? Donald Tusk dał Władimirowi Putinowi wielki kredyt zaufania, jeżeli chodzi o katastrofę smoleńską - założył, że rządowi Federacji Rosyjskiej zależy na wyjaśnieniu jej przyczyn. Tymczasem nie widzę przesłanek wskazujących, że tak jest w istocie - mało tego, konkretne posunięcia Rosjan jasno pokazują, że jesteśmy dla nich, jako państwo, przeszkodą w realizowaniu celów geopolityki. Jakie to cele, nakreślił George Friedman w swojej publikacji "Następne sto lat. Prognoza na XXI wiek". Jest to zresztą tylko jeden z przykładów działań rządu polskiego, których zgodność z faktycznym interesem Polski jest, żeby użyć eufemizmu, niewielka. Drugi przyklad: jeżeli w interesie Polski leży unieżaleznienie się w sferze energetycznej od innych krajów (a możemy chybe założyć, że istotnie tak jest), to umowa z Rosją na dostarczanie nam gazu przez najbliższe trzydzieści lat nie rysuje się w tym kontekście szczególnie dobrze, zwłaszcza jeśli uwzględnimy możliwość wydobywania przez długie lata gazu łupkowego z polskich złóż. Wobec tego gazu rząd przejawia jednak niezrozumiałą (cały czas zakładamy, że kieruje się interesem polskim) awersję, czemu dał swego czasu wyraz Bronisław Komorowski, popisując się przy okazji ignorancją niegodną Marszałka Sejmu, a co dopiero Prezydenta.
Wracając do meritum: konflikty są nieuniknione. Pokój na świecie to utopia, piękne marzenie, niestety niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe, do zrealizowania. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie działaniu w celu przekucia tego marzenia w rzeczywistość, jednak nie można tego robić niejako w oderwaniu od faktycznego stanu rzeczy. Wszyscy wiemy, jak trudno jest dogodzić jednemu człowiekowi, jak ciężko go w pełni zadowolić; jest to jeszcze trudniejsze, jeśli jest on ambitny i stawia sobie coraz nowe zadania, nowe cele do osiągnięcia. Teraz wyobraźmy sobie, że musimy zadowolić nie jednego, ale dwóch ludzi; to zadanie znacznie trudniejsze. Dlatego dogodzenie całemu narodowi, powiedzmy czterdziestomilionowemu, jest z samej istoty zadaniem niemożliwym do zrealizowania; w każdym społeczeństwie istnieją pewne podziały i różnice, zarówno na płaszczyźnie ekonomicznej, politycznej, socjalnej, i właściwie na każdej innej. Dlatego "zgoda" rozumiana jako absolutna jednomyślność jest pomysłem absurdalnym, którego mimo najszczerszych choćby chęci w życie wcielić nie sposób.
Podstawowym zadaniem państwa jest zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa; rezygnują oni z części swobód, w zamian żądając opieki od silniejszego, większego tworu, zwanego właśnie "państwem", tworu, który posiada odpowiednie środki do zapewnienia tegoż bezpieczeństwa. Zatem rząd, który szuka oszczędności poprzez obcinanie wydatków na armię, zamiast zabrać premie hordzie biurokratów, nie tylko nie realizuje tego podstawowego żądania swych obywateli - on świadomie (bądź nieświadomie z głupoty) naraża ich na niebezpieczeństwo. Dlatego nawet przy dużej dawce dobrej woli nie można powiedzieć o panu ministrze Klichu, że obowiązki ministra obrony narodowej wypełnia poprawnie; czemu nie pójść o krok dalej i nie zlikwidować MONu w całości? Jaka byłaby to ulga dla budżetu, a o bezpieczeństwo i tak nie musimy się martwić, w końcu mamy potężnych sojuszników, baterie rakiet Patriot i żadnego zagrożenia dla kraju nie widzimy - przecież żyjemy sobie w tej Europie jak w jednej, wielkiej rodzinie. Jednak tak się składa, że rakiety Patriot pozostają nieuzbrojone, zaś w roku 1939 również mieliśmy po swojej stronie silną Francję i mocarną Wielką Brytanię, zaś Hitler był tylko nieszkodliwym wariatem, malarzem o wybujałych ambicjach.
Ktoś kiedyś rozwinął twórczo skrót NATO jako "No Action, Talk Only". Jest to tendencja obecna nie tylko w tym jednym ciele; również inne, o mniejszym zasięgu oddziaływania, albo ograniczają się do słów, albo wręcz podejmują aktywne dzialanie zmierzające do wprowadzenia pełnej "zgody" i wyrugowania z życia publicznego wszelkich konfliktów, nawet tych, które istnieć po prostu muszą. W czerwcu tego roku Rada Europy zażądała od Szwajcarów zniesienia zakazu budowy w ich kraju minaretów, który to zakaz został uchwalony w wyniku referendum ogólnonarodowego; poparła go duża większość społeczeństwa. Zapewne mało kto spośród mędrców wydających ten nakaz wie, że minaret wcale nie jest koniecznym elementem meczetu: jako wysoka wieża ma symbolizować dominację islamu, zaś ziemia, na której postawiono meczet, dla muzułmanów pozostaje święta już na zawsze i nie można na niej zbudować niczego innego. Wyrażona zatem w wolnym, demokratycznym głosowaniu wola narodu jest niczym, jeżeli nie jest zgodna z ogólnoświatowym "tryndem" jednania się, wybaczania wszystkiego i zawsze, tolerancji i dialogu (fakt, że znaczenie tych słów zostało ostatnio w sposób skandaliczny wypaczone, zasługuje na osobny, długi tekst). Innym przykładem forsowania siłą ogólnoświatowej "zgody" może być fakt ponowienia irlandzkiego referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego, skoro wyniki pierwszego głosowania były sprzeczne z oczekiwaniami eurokratów. Zdanie odrębne nie jest mile widziane, sprzeciw zasługuje na milczące potępienie, na przytłoczenie i stłamszenie groźną ciszą.
3.
Dzisiejszy świat jest światem naiwnym, jak dziecko wierzącym, że wszystko dookoła jest dobre, nieuznającym faktycznego istnienia takich zjawisk jak zazdrość, chciwość, agresja, oszustwo - dziś wszyscy są godnymi partnerami, z którymi można zasiąść do stołu i poważnie porozmawiać. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że ci poważni partnerzy pokiwają głowami, zgodzą się ze wszystkim, co zostanie powiedziane, obiecają to i tamto, a po wyjściu z sali wybuchną śmiechem nad łatwowiernymi głupcami. A potem i tak zrobią swoje - wybudują Gazociąg Północny, będą wzbogacać uran (oczywiście tylko dla potrzeb energetycznych), odmówią wydania drugiemu państwu dokumentów z niewygodnego śledztwa.
A chłopcy w krótkich spodenkach dalej będą kopać piłkę, ściskać sobie przed kamerami dłonie i cieszyć się, że mają tylu kolegów.
Napastnik Polonii Ciemnogród.
Moje konto na YouTube
Wyobraźmy sobie, że któryś z PISowskich notabli, np. Z. Ziobro, pisze na swoim blogu, iż nie jest prawdą, że ś.p. poseł Karpiniuk zginał w Smoleńsku, że widział go wczoraj na dworcu w Kołobrzegu/Koszalinie... Wie Pan, jakby zareagowały media? Pewnie i Pan, i ja nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić tej nawałnicy.
Chinaski, "Upadek Platformy: Palikot rży nad trumną Gosiewskiego".
Nauczyciele, gratuluję wam podwyżki! Co prawda podwyżki podatków, zamiast pensji, ale mniej więcej Komorowski mówił prawdę. Podwyżki będą, niech nikt nie mówi, że nie!
seawolf, "Zielona wyspa, godzina 20:05"
- Krzyż przed Pałacem Prezydenckim umieścił diabeł! I jest to miejsce siania nienawiści.
- Jeżeli szaleństwu [PiS-u] nie powie się stanowczo 'dość tego', to w tym najlepszym przecież od wieków czasie dla Polski zafunduje nam ono nie zwycięstwo dobra nad złem, lecz piekło, jakiego dawno nie widzieliśmy - Waldemar Kuczyński
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka