PRZYJACIEL
Jacka Krupińskiego poznałem wiosną 2006 roku, gdy los Krzysztofa jeszcze nie był znany. Na spotkanie przyjechał czarną toyotą corollą, na sobie miał czarną skórzaną kurtkę. Zawodowo nadal zajmował się handlem stalą. Studiował zaocznie ekonomię w Warszawie. Rozmawialiśmy ze sobą prawie dwie godziny – stojąc przed hotelem Petropol w Płocku. Nie chciał wejść do kawiarni, ani siąść w hotelowym holu. Z jakichś powodów wolał stać na zewnątrz. Miał już wówczas za sobą kilkadziesiąt przesłuchań w charakterze świadka.
Zadziwiająco mało informacji jak na człowieka, który był najbliższym przyjacielem porwanego. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Wspólnie pracowali, bawili się, miewali te same dziewczyny.
– Wszystko, co mam, zawdzięczam Krzysztofowi – mówił wówczas Jacek Krupiński. – To on nauczył mnie jak żyć, jak myśleć i jak zarabiać pieniądze.
Rówieśnicy. Obaj rocznik 1976. Poznali się w przedszkolu, gdy mieli po cztery lata. Od tej pory nierozłączni, wszędzie razem. Rozumieli się bez słów. W podstawówce w jednej klasie i w jednej ławce. Potem wspólnie w zaocznym technikum samochodowym. Jacek zdaje maturę, Krzysztof rezygnuje z dalszej edukacji.
Krzysztof jako nastolatek raczej nieśmiały i małomówny. Jacek otwarty i łatwo nawiązujący kontakty. To on częściej inicjuje kontakty z kobietami. Inni rówieśnicy nie przepadają za tym duetem. Mówią o nich pogardliwie „bambry” – bo mają pieniądze i samochody. Imponują dziewczynom. Nieraz obrywają wspólnie na dyskotece. Krzysztof mawia wtedy, że przecież „gęba nie szklanka”.
Jacek jest częstym gościem w domu Olewników, niemal ich przyszywanym synem. Chłopak z niezamożnej rodziny, swoje pierwsze pieniądze zaczyna zarabiać właśnie u nich. Najpierw myje samochody, maluje ogrodzenie. Potem dostaje posadę magazyniera w firmie Włodzimierza Olewnika.
W 1999 roku Jacek Krupiński zakłada swój pierwszy własny biznes, czyli firmę Krupstal. Zamierza handlować stalą. Część bankowego kredytu poręcza mu Włodzimierz Olewnik. Rok później wspólnikiem Jacka zostaje Krzysztof. Krzysztof ma dwie trzecie udziałów, Jacek – jedną trzecią.
Przyjaciele kupują sobie po bmw serii 3. Jacek coupé, Krzysztof – kabrio. Numery rejestracyjne obu aut są niemal identyczne, różnią się tylko ostatnią cyfrą. Auto Jacka ma kilka zabezpieczeń przed kradzieżą. Osoba, która tego nie wie, samochodu nie uruchomi. Krótko przed porwaniem przyjaciele zamieniają się autami. Dlaczego? Jacek Krupiński nie chce odpowiedzieć na to pytanie.
Krupiński od dawna ma żal do rodziny Olewników:
– Gdy jeździłem z okupem, to byłem przyjacielem. Najdroższym, najukochańszym. Całowali mnie, gdy wyjeżdżałem z kasą. Mógłbym przekazać te pieniądze porywaczom nawet na szczycie Mount Everestu. Byłem w stanie to zrobić – zapewnia. – A potem stałem się łobuzem, złodziejem, bandziorem i najgorszym wrogiem.
W związku z podejrzeniami kierowanymi w jego stronę, Jacek Krupiński był śledzony przez policję także w czasie swoich zagranicznych wyjazdów. Na lotnisku w Waszyngtonie został zatrzymany przez FBI – na polecenie polskiej policji. Po przesłuchaniu – puszczony wolno.
– Włodzimierz Olewnik wciąż twierdzi, że ja na pewno coś wiem, tylko nie chcę powiedzieć – mówił mi wiosną 2006 roku.
Fragment książki Roberta Sochy "Nie chodziło o okup. Kulisy porwania Krzysztofa Olewnika", Wydawnictwo Nowy Świat.
W księgarniach od: 6 X 2010.
Następny odcinek - jutro o 16:00.
Komentarze
Pokaż komentarze