„Chciałbym być gejem jak mój syn. Gdy na niego patrzę, myślę, że geje to ulepszona wersja facetów” – zwierza się irlandzki pisarz, Sebastian Barry, w najnowszym magazynie "Książkach. Magazynie do czytania". Ciekawe, co na to żona pisarza, która mu tego syna-geja spłodziła? Skoro nie zdołali go o to spytać autorzy wywiadu, to może warto, aby żonę Barry’ego przepytały siostrzyce z Wysokich Obcasów? (Oba tytuły wydaje Agora-matka-feministka).
Ja bym jeszcze chętnie dopytał syna-geja, którego by nie było na świecie, gdyby jego zazdrosny ojciec też został swego czasu gejem. Ale może za duże mam wymagania, zostawmy to.
Wywiad z Barrym zrobili dla „Książek” dwaj niezwykle wpływowi na polskim rynku literackim geje - Juliusz Kurkiewicz i Ignacy Karpowicz. Obaj redaktorzy byli kiedyś zamieszani w obyczajowo-literacki skandalik, gdyż jeden był akurat jurorem nagrody Nike, o którą ubiegał się drugi, przy czym problem tkwił w tym, że byli partnerami. Był też wątek kobiecy i finansowy, ale to również zostawmy.
Wywiad z Barrym to kolejny jaskrawy dowód na to, że polska krytyka literacka ochoczo zaprzęgła się do światowego dzieła przepierki mózgów pod hasłami postępu, tolerancji i walki z dyskryminacja. Jak niegdyś pisarze służyli wielkiemu Stalinowi, tak dziś służą wielkiemu Genderowi.
Dziś, gdy chcesz zaintrygować tych, którzy wpływają na literackie gusta, nagrody oraz - tak, tak - sprzedaż, powinieneś spełnić w swej twórczości jeden z poniższych warunków:
a) wpleść w akcję wątek homo lub les lub innych odstępstw od seksualnej normy, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni przez wieki.
b) sprawić, aby bohater odkrył nagle swoje żydowskie korzenie i niechaj zrobi to w towarzystwie jakiejś traumy albo najlepiej dwóch. Oczywiście jedną z nich obowiązkowo powinien być polski antysemityzm.
c) nasycić akcję przemocą domową, rasową lub religijną, ta ostatnia dobrze, gdyby zawierała mocny akcent pedofilski. UWAGA: w przypadku przemocy rasowej agresorem powinien być wyłącznie biały! Mile widziane poniewierane kobiety.
d) ciepło i ze współczucie pisać o imigrantach, ale tylko tych z Afryki i Azji. Biały człowiek, który jedzie do Kanady lub Australii budować sobie nowe życie, jest tylko zwyczajnym dorobkiewiczem.
Oczywiście, najlepiej, gdy się kilka z powyższych motywów wymiesza, jak zrobił to np. Edouard Louis w niezwykle pretensjonalnej i bardzo przereklamowanej „Historii przemocy”. Albo sam wspomniany tu Sebastian Barry, który w swoich głośnych „Dniach bez końca” opisał parę młodych żołnierzy-gejów walczących w XIX wieku w armii amerykańskiej z Indianami, którzy zbliżywszy się do siebie, adoptują indiańską dziewczynkę i jako patchworkowa rodzina osiadają na pustkowiu. Toż to bardziej naiwne niż czarnoskóry Achilles w trojańskim serialu BBC czy czarnoskóry Lancelot w serialu ABC.
Na koniec rada dodatkowa: gdy napiszesz już swoją nowoczesną książkę, na wszelki wypadek policz dobrze wszystkie bohaterki i bohaterów. Ma być po równo. Co pisząc, mam w pamięci recenzję pewnego komiksu dokonaną przez wpływowego gejowskiego recenzenta. Komiks był o akcji zbrojnej dokonanej przez ludzi Piłsudskiego, a recenzent zdyskwalifikował go m.in. i z takiego powodu, że za mało było w nim… kobiet. Czy warszawskie feministki powinny zarzucić teraz pomnik Marszałka stanikami i damskimi majtkami?
Zbigniew Górniak
Zbigniew Górniak, reportażysta i felietonista. Prasa, radio, TV, Internet. Prozaik, autor kilku powieści współczesnych (m.in. Serce nr 62, Pulpa fikcyjna, Siostra i byk). Czasem rymuje, ale dla hecy, a nie z literackich ambicji.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura