A jednak nie obyło się bez niespodziewajek.
Przede wszystkim - Zhang Anda był bardzo bliski pokonania siedmiokrotnego mistrza świata, Stephena Hendry'ego. Paradoksalnie, gdyby nie zachciało mu się wbijania maksymalnego brejka, pewnie by wygrał. Na Szkota w 1/8 czeka już Mark Selby.
Gigantycznym wręcz zaskoczeniem była przegrana Marco Fu z niejakim Martinem Gouldem, graczem o powierzchowności sprawiającej, że mam na twarzy szeroki uśmiech za każdym razem, kiedy go widzę (łysawy, okularki - drucianki, wielkie uszy i mina oderwanego od świata mózgowca). Gould zagra z Robertsonem lub O'Brienem, patrząc po pierwszej sesji meczu tych ostatnich, stawiam na Australijczyka!
No i oczywiście Ronnie O'Sullivan, który na pełnym luzie, ba, widocznie niedoceniając przeciwnika, wygrał z Liangiem Wenbo 10:7 - końcówka wyglądała groźnie, szczególnie kiedy ma się świeżo w pamięci mecz z China Open, kiedy to The Rocket przegrał z Tianem Penfeiem w pierwszej rundzie turnieju. No ale wszystko dobrze się skończyło, a ja idę po dobrze zasłużony kubek melisy. Ronnie spotka się w następnej rundzie z Markiem Williamsem, który wczoraj wygrał swój mecz z Campbellem, nieomal usypiając wszystkich, włącznie z komentatorami. Jeśli Williams się trochę zmobilizuje (nie wiem, może trochę więcej kofeiny, coś?), to czeka nas widowiskowy snookerowy klasyk.
Po więcej komentarzy zapraszam na eurosportowe forum oraz do nowopowstałej grupy dyskusyjnej na tymże forum ;)
Inne tematy w dziale Sport