Dziwny temat notki? Tak, oczywiście, jednak jest ciągiem istnienia młodego człowieka do momentu śmierci. Śmierci o której nikt nie myślał, nie przypuszczał nawet o jej możliwości. Przecież 14 lat temu było tak dobrze, tak wzniośle gdy syn pewnej rodziny oświadczył że idzie w kapłaństwo. Dla rodziny nie było to zaskoczeniem w rodzinie uznawanej za " nad pobożną". Prędzej lub później musiało w tej rodzinie coś podobnego nastąpić. Sześć lat studiów, reformy, wyświęcenie i pierwsze parafie. Z początku na krótkie zastępstwa w końcu pierwsza parafia. Trzy lata szybko minęły, przyszła posługa w innej parafii. Niestety, to była parafia z negatywną postawą proboszcza - to już według relacji rodziny. Młody ksiądz upominany za grę w piłkę z młodzieżą na wiejskim boisku, cenzurowanie konspektu przyszłego kazania w końcu zakaz opuszczania parafii bez zgody proboszcza doprowadziło do skargi u dziekana dekanatu. Nic to nie dało, kolejna skarga pisemna u biskupa spowodowała przeniesienie z " wilczym biletem". Załamanie, rozmowa z rodziną i decyzja o opuszczeniu kapłaństwa. Od razu po wysłuchaniu decyzji kuria wysyła młodego księdza do odosobnienia klasztornego celem terapii. Wołanie młodego księdza do rodziny o pomoc powoduje że rodzina zabiera go do domu. Wtedy rozpoczyna się gehenna całej rodziny. Najścia "wysłanników" kościelnych w dzień i nocy, straszenie ekskomuniką co byłoby tragedią dla tej rodziny. Trwało to 3 lata, nawet nie omieszkano rozpuścić "wici" w pracy byłego księdza. Zaczepki na ulicy, propozycje " nie moralne", wszelkie chwyty dozwolone. Podobno nawet propozycja by znalazł sobie kobietę byleby wrócił do kościoła. Niestety, trzy lata to sporo dla jego psychiki było. Wyszedł wysoko, za wysoko by przeżyć. Skok był śmiertelny. Rodzina po zapoznaniu się z listem pożegnalnym sama odstąpiła od kościoła. Pogrzeb z udziałem licznego duchowieństwa, mowy, modlitwy. Zero słów co zmarłego spotkało w kapłaństwie. Tak skończyło się życie 35 latka.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo