Opublikowany w ubiegłym tygodniu raport Amnesty International 2017" koncentruje się zwyczajowo na krajach trzeciego świata, obarczając je winą za destabilizację, podziały i wojny sprowokowane przez wielkie mocarstwa. W ocenie ogólnej próżno szukać Putina czy Obamy.
Co do naszej części świata, organizacja dofinansowywana, jak donoszą media, przez George'a Sorosa, wprost atakuje prawicowe rządy. W pierwszej kolejności krytykuje Trumpa i Orbana, dalej jednak naraził się jej rząd Francji - za rzekomo zbyt długo utrzymywany stan wyjątkowy, wymuszony przecież realnym zagrożeniem terrorystycznym. Podobnie rząd Wielkiej Brytanii - za wprowadzenie przepisów rozszerzających kontrolę i dostęp do danych, także ze względów bezpieczeństwa, oraz za rzekomy wzrost nastrojów antyfeministycznych i antygejowskich.
Na końcu raport wymienia Polskę, gdzie jakoby próby jakiegoś cofnięcia praw człowieka miały wywołać masowe manifestacje. W dwustronicowym rozdziale poświęconym naszemu krajowi tylko nazwiska prezydenta i pani premier się zgadzają, reszta jest bezkrytyczną relacją jednej strony, lewej strony. Zarzutem jest więc ograniczony dostęp do aborcji, odmowa przyjmowania imigrantów, zwanych tu żeby było śmieszniej "uchodźcami z krajów UE", w ramach "obowiązkowej alokacji", reforma sądownictwa i przywrócenie równowagi Trybunałowi Konstytucyjnemu oraz zwolnienia w publicznych mediach. Nie ma możliwości porównania sytuacji dziennikarzy w Polsce i np. w Niemczech, gdzie władze mogą blokować przez wiele dni informacje o gwałtach na rodowitych mieszkankach przez imigrancką dzicz, bo Niemcy w ogóle nie zostały uwzględnione w raporcie.
W pozytywnym świetle pokazana jest okupacja przez posłów opozycji mównicy sejmowej rzekomo w obronie dziennikarzy, którym zaproponowano "poważne" ograniczenie dostępu do pomieszczeń sejmowych. Sama tylko propozycja jakiegoś ograniczenia wstępu do pomieszczeń wywołała kryzys parlamentarny? Groteska!
Poza tym Amnesty International życzyłaby sobie, abyśmy zarzucili działania antyterrorystyczne, kontrolne, pozbyli się dostępu do danych, utrudnili sobie postępowanie dowodowe itd. Kwestionuje przy tym istnienie w polskim prawie tajemnicy adwokackiej!
Wyciąga się nam skierowaną w normalnym trybie przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zgromadzeniach, gdy w tym samym czasie we Francji zakazano kilkudziesięciu demonstracji, a policja używała "nadmiernej siły wobec demonstrujących poprzez brutalne ataki fizyczne, użycie granatów z gazem łzawiącym, kul oraz granatów gumowych, w wyniku czego obrażenia odniosło kilkaset osób".
Wygląda na to, że zostaliśmy rasistami, gdyż w kwietniu ubiegłego roku zlikwidowaliśmy Radę do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i związanej z nimi Nietolerancji... Dla porównania, w rozdziale poświęconym Francji pomija się zupełnie drastyczne problemy dyskryminacji rasowej (np. gwałty na ciemnoskórych małolatach z przedmieść, popełniane przez funkcjonariuszy policji), a pisze o marginalnych wysiedleniach Romów czy o zakazie "burkini" - strojów plażowych zakrywających ciało. Francja, co ciekawe, jest bardziej krytykowana za likwidację "dżungli" w Calais.
Nadal czyni się nam wytyk za tajne więzienia CIA na terenie Polski, chociaż nie ma żadnej konkluzji prowadzonego od lat dochodzenia. W tekście kilkakrotnie jako argument podawane są opinie organizacji społeczeństwa obywatelskiego, czyli również organizacji dofinansowywanych z funduszy amerykańskich i niejakiego Sorosa.
Po tych ocenach poznacie, czym jest tak naprawdę Amnesty International. Jest ona zaprzeczeniem obrony praw człowieka, faktyczną zasłoną dymną dla określonych biznesowo-politycznych grup interesów, którym na drodze stają dzisiaj państwa narodowe, z silnym, niezależnym rządem i ustalonym systemem wartości. Niestety, Amnesty International realizuje jakieś programy edukacyjne w polskich szkołach. Przestrzegam, ta działalność może niebezpiecznie mącić w głowach naszej młodzieży.
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo