gorwoj gorwoj
127
BLOG

O frankowiczach raz jeszcze

gorwoj gorwoj Kredyty Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Obecne kłopoty frankowiczów biorą się głównie z powodu wysokiego kursu chf/pln. Banał, ale idźmy dalej. Bo gdyby się one sprowadzały tylko do tego problemu, to nawet nie zająknąłbym się w ich imieniu. Wszyscy frankowicze jakich znam byli świadomi, że zmiany kursu wpływają na wysokość ich raty in plus i in minus (nie wiem czy byli też świadomi dalszych konsekwencji jak np problemów gdy wartość mieszkania jest dużo niższa od wysokości pozostałego kredytu]. Znam też takich co z premedytacją "grali na franka" licząc że zapłacą mniej. [rozmawiałem też z jednym takim, który twierdził że ceny mieszkań będą zawsze rosły, no ale na takich "twardogłowych" to już nie ma siły] Co jednak skłania mnie do tego żeby pochylić się nad losem frankowiczów. Oczywiście tzw. "spread"., który w niektórych bankach sięgał nawet prawie 10%. To właśnie dla tego spreadu wciskano ludziom kredyty frankowe, gdyż złotowe ze zrozumiałych względów nie dawały takiej możliwości. Tak naprawdę nie było żadnego ekonomicznego uzasadnienia dla którego niby miało się większą zdolność kredytową w CHF niż w PLN. Ta wyższa zdolność była tylko zwykłą zachętą marketingową, w stylu: "kup 10 opakowań naszego papieru toaletowego a 11 dostaniesz gratis", czyli weź kredyt u nas, a jak weźmiesz w CHF to dostajesz 50tys "gratis" w porównaniu z PLN. [choć wg mnie kredyty frankowe powinny być związane z niższą zdolnością kredytową z uwagi na wyższe ryzyko, które jak pokazuje rzeczywistość się właśnie spełnia]. CZYLI W TYM MIEJSCU MAMY PIERWSZY KIT WCISKANY FRANKOWICZOM W POSTACI WYŻSZEJ ZDOLNOŚCI KREDYTOWEJ. KOLEJNYM BARDZO UPRAWDOPODNIONYM KŁAMSTWEM BANKÓW BYŁO TO ŻE KREDYT W CHF JEST TAŃSZY OD PLN. Koronnym argumentem za wzięciem kredytu we franku, było to że jest on tańszy od złotowego, bo stopa procentowa jest dużo niższa w Szwajcarii. Jednak zastanawiam się skąd się brało takie przekonanie. Bo jeśli tylko z przykładowego zestawienia przedstawionego przez "doradcę" w banku czy biurze pośrednictwa finansowego to chyba nie jest to najlepsze źródło informacji, zwłaszcza, że jak pisałem wyżej bankom i opłacanym przez nich doradcom zależało na wciskaniu ludziom kredytu CHF. Czy ktoś z tych co twierdzi, że nawet przy 4 złotych płaci mniej niż analogiczny kredytobiorca w PLN, dysponuje jakimiś REALNYM porównaniem z REALNYM kredytem w PLN, zwłaszcza w przeciągu całego okresu kredytowania?? Przykładowe hipotetyczne wyliczenie "z pod dużego palca" jak mawia b. min . nowak: Dla PLN WIBOR 3M np wcześniej 6% [ale teraz 2] + marża 1 = 7% [teraz 3%] , natomiast CHF: LIBOR3M niech bedzie 0 [był większy] marża np 1,2 czyli niby 1,2 ale spread w skrajnym przypadku nawet 10%, czyli oprocentowanie CHF wystrzela do 11,2% [plus oczywiście koszt związany z wyższym kursem samej waluty]. Od jakiegoś czasu jest co prawda ustawa antyspreadowa, ale nie wszyscy z niej korzystają, a banki albo utrudniają jej stosowanie albo obchodzą innymi dodatkowymi opłatami. TUTAJ DOCHODZIMY DO KOLEJNEGO PRAWDOPODOBNEGO KŁAMSTWA ŻE PRZEWALUTOWANIE BĘDZIE DUŻO KOSZTOWAĆ I SIĘ NIE OPŁACA. PRAWDA TO I NIE PRAWDA. Jasne że przy wysokim kursie jest to mało opłacalne. Tutaj też się pojawia coś co nazywam PARADOKSEM PRZEWALUTOWANIA - Frankowicz myśli tak: "kurs jest niski więc NIE przewalutuję bo płacę niskie raty i się nie opłaca", natomiast gdy kurs jest wysoki frankowicz myśłi tak: "też NIE przewalutuje bo kurs wysoki i się nie opłaca teraz". Ale powiedzmy że przewalutowywujemy: I może się okazać że brałem 300 000 PLN (przeliczone na CHF) , spłacałem sumiennie raty np 7 lat, teraz przewalutuję na PLN i cały czas mam np te 300 000 kapitału do spłaty, czyli przez 7 lat tyrałem na raty za frajer. Ale jeśli banki stosowały spread, to przy przewalutowaniu wstecznym bank POWINIEN ZWRÓCIĆ wszelkie koszty związane ze spreadami jakie pobrał do tej pory i możliwe że by się okazało że klient nic nie musi dopłacać do różnicy przewalutowania wstecznego, a resztę kredytu spłacał by już jak zwykły "złotówkowicz" [marża 1% wibor 2%, i inne opłaty które zresztą już musiały być zapłacone]. Pozostaje tylko kwestia ustalenia kursu przewalutowania. I TO DOCHODZIMY DO KOLEJNEGO PROBLEMU, czyli sposób w jaki same banki pożyczały franki. Jeśli jest prawdą to co podał Bielecki w tekście Sroczyńskiego w GW, że banki pożyczały franki jako jednodniowe [tzn w tym samym dniu a nawet nie overnight] swap-y żeby mieć podkładkę do udzielnia kredytu, to możliwe, że pożyczanie franków nic banki nie kosztowało [na monitorku w polsce pokazują się przy danej kwocie przez pewien czas piksele które układają się w skrót CHF, a na monitorku w banku matce gdzieś w europie w PLN , żeby po krótkim czasie znów zamienić się miejscami]. To trochę jak w jednym odcinku "Zmienników" Barei, gdzie prostytutki pożyczają sobie na rozprawy sądowe jednego niemowlaka, żeby zrobić lepsze wrażenie na sędzi, a po rozprawie przekazują go kolejnej koleżance. W ten sposób jedno dziecko cudownie obsługuje wiele koleżanek po fachu. Znamiennym jest też to, że nikt nie potrafi powiedzieć jak rzeczywiście wyglądał cały proceder udzielania kredytów od strony banków, a sami bankowcy milczą jak zaklęci na ten temat. Bo jeśli by się okazało, że bank nie ponosił żadnych [albo minimalne] koszty związane z pożyczaniem franka, to przewalutowanie po kursie zaciągnięcia kredytu było by jak najbardziej realne. Obawiam się tylko że na rozprawach sądowych strona banku reprezentowana przez "kreatywnego" księgowego i "kreatywnego" prawnika zacznie tak mącić, że żaden sędzia się w tym nie połapie. Najlepsze było by powołanie jakiejś komisji knf, uokiku, rpo i może coś jeszcze, aby transparentnie wyjaśnić sprawę kredytów frankowych. Nie głupie było by też powołanie sejmowej komisji śledczej. Ale i tak wynik ich pracy moim zdaniem nie musi okazać się pozytywny dla klientów. CZYLI REASUMUJĄC WSZYSTKIE POWYŻSZE KWESTIE PRZY WNIKLIWYM PRZESTUDIOWANIU , PRZEANALIZOWANIU I ZROZUMIENIU BYŁY W ZASADZIE DOSTĘPNE KLIENTOM BIORĄCYM KREDYT ALE W WYNIKU MNIEJ LUB BARDZIEJ AGRESYWNYCH TECHNIK MARKETINGOWYCH MOGĄCYCH OCIERAĆ SIĘ O OSZUSTWO, KŁĄMSTWO I MANIPUILACJĘ WCISKAŁY LUDZIOM PRODUKT KTÓREGO LUDZIE NIE ROZUMIELI DO KOŃCA, A SPRZEDAWCA NAWET MÓGŁ TAK PREZENTOWAĆ PRODUKT ŻEBY WŁAŚNIE KLIENT NIE WIELE Z TEGO ROZUMIAŁ POZA TYM, ŻE: "TANIEJ, BEZPIECZNIEJ, WIĘKSZY METRAŻ, LEPIEJ I W OGÓLE NIC TYLKO BRAĆ, BO JUTRO TO PANIE TO MIESZKANIE BĘDZIE 10 % DROŻSZE, A ZA ROK TO NAWET 100% BO TANIEJ JUŻ NIE BĘDZIE...NIGDY!"

gorwoj
O mnie gorwoj

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka