Czy dawcy narządów żyją w momencie pobierania, wycinania im narządów, tak twierdzi prof. JanTalar - Kierownik Kliniki Rehabilitacji Neurologicznej w Bydgoszczy?
WP.pl : Prof. Jan Talar: lekarze pobierają organy od żywych ludzi
O ile nie dokonaliśmy zastrzeżenia w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów cząstka nas może mieć szanse na „kolejne życie”, a życie lub zdrowie biorcy może być uratowane. To fakty. W naszym kraju obowiązuje ustawa zakładająca domniemaną zgodę obywatela, na pobranie narządów po jego śmierci. Nasze prawo do decyzji zostało uszanowane, w każdej chwili możemy dokonać zastrzeżenia, a potem go cofnąć, jeśli taka będzie nasza wola.
Inną sprawą jest kwestia, jak przedstawiany jest przez media ten dar życia, jakim są organy dawcy po śmierci. Osobiście nie mam z tym problemu, z jednym zastrzeżeniem, nie mam problemu, o ile z taką samą atencją, przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych metod będziemy ratować życie dawcy, jak i biorcy. Obietnica „życia po życiu” naszych organów, obietnica zamiany „życia wiecznego” na „kolejną szansą dla wątroby, nerki lub rogówki” do mnie nie dociera.
Ale świadomy akt woli, tak. To rozumiem. Pod warunkiem jednak, że jako potencjalny dawca będę rzeczywiście martwy. Obecnie stosowane kryterium śmierci mózgowej takiej absolutnej pewności nie daje i na ten właśnie aspekt zwrócił uwagę znany i ceniony profesor medycyny – Jan Talar, w trakcie swojego wystąpienia na wczorajszej konferencji medycznej.
Nie zamierzam sobie dowcipkować z ratowania życia ludzkiego, a wręcz przeciwnie, mówię śmiertelnie poważnie- traktujmy „dawcę” z równą atencją i dajmy mu po prostu większe szanse, niż dotychczas, bo jak pokazują opisy przypadków pacjentów zakwalifikowanych do przeszczepów lekarze są tylko ludźmi i mogą się mylić, nawet w USA, kwalifikując pacjenta, jako dawcę. Pacjenta, który po 4 miesiącach od zakwalifikowania go na oddziale intensywnej terapii wraca do aktywnego życia i … podejmuje z powrotem przerwane studia. Polecam stronę, zawierającą wiele takich historii: http://www.organfacts.net
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że jak przyznaje się coraz otwarciej w środowiskach naukowych, np. w USA kryteria neurologiczne śmierci mózgu są kryteriami arbitralnie ustalonymi i nie mają charakteru zero- jedynkowego. Nie da się jednoznacznie powiedzieć : do tego momentu żyje, a od tego na pewno nie żyje.
W 1968 roku Harvardzka Komisja ad hoc do Zbadania Definicji Śmierci wprowadziła nowe kryterium śmierci, jako : „nieodwracalnego, trwałego ustania czynności całego mózgu, stwierdzanego za pomocą kompleksowych badań”. Według raportu fakt śmierci mózgowej potwierdza: a) brak reakcji na bodźce, b) brak samoistnego lub będącego reakcją na bodźce ruchu mięśni, c) nieobecność samoistnego oddychania, d) brak odruchów pnia mózgu i głębokich odruchów ścięgnistych. Raport zalecał wykonanie badań EEG oraz powtórne wykonanie wszystkich testów po upływie 24 godzin.
Współcześnie czas obserwacji przed orzeczeniem śmierci mózgowej jest różny, w różnych krajach i waha się od 2 do 72 h. W pierwotnym uszkodzeniu mózgu wynosi 6-12 h, we wtórnym uszkodzeniu mózgu od 12-72 h. W Polsce czas koniecznej obserwacji (dwukrotne badanie kliniczne, 3 osobowego zespołu) może wynosić nawet tylko 3h, pod warunkiem wykonania dodatkowo badania instrumentalnego np. EEG (zgodnie zObwieszczeniem Ministra Zdrowia) z dnia 17 lipca 2007 r. „W sprawie kryteriów i sposobu stwierdzenia trwałego nieodwracalnego ustania czynności mózgu”.
W większości krajów śmierć mózgu jest obecnie definiowana jako trwała i całkowita utrata jego integralności oraz wszystkich jego funkcji . W Wielkiej Brytanii śmierć mózgu określana jest jako trwała i nieodwracalna utrata funkcji pnia mózgu . O rozpoznaniu śmierci pnia mózgu decyduje brak jego reaktywności stwierdzany w badaniu klinicznym opartym na ocenie funkcji nerwów czaszkowych i ośrodka oddechowego. W Polsce i Irlandii, badania instrumentalne nie są obecnie niezbędnie konieczne do rozpoznania śmierci mózgu, w większości krajów są one w opcji lub obowiązkowe.
W Stanach mówi się coraz bardziej otwarcie o tym, że kryteria śmierci mózgowej są nie do obrony i właściwie należy zmienić definicję oraz zasadę pobierania narządów do przeszczepu od martwego dawcy. Niektórzy amerykańscy transplantolodzy mówią coraz głośniej, że narządy pobierane są od żywych dawców (żywych, przy wykorzystaniu najnowszych technik obrazowania np. przepływów mózgowych, które nie były dostępne na przełomie lat 60/70), bo gdyby byli oni martwi, to narządy byłyby tak kiepskiej jakości, że prawdopodobnie nie nadawałyby się do przeszczepów.
Ale to o czym dyskutują otwarcie amerykańscy naukowcy, w kraju takim jak Polska może prowadzić do krańcowo różnych wniosków… Bo skoro naukowcy zaczynają coraz głośniej mówić o tym, że „dawca” nadal żyje to nie mamy prawa pobrać jego narządów… Transplantologia zagrożona, a z nią życie tysięcy biorców, którzy mogą być uratowani dzięki… Właśnie, dzięki czemu?
Mam nadzieję, że zostaną mi wybaczone skojarzenia „dania drugiego życia naszej nerce”, a czasem być może „oddania życia wyciętym organom dla dobra innego pacjenta”… W wielu grach komputerowych ich bohaterowie (którymi wszak być w każdej chwili możemy) żywotów mają „liczbę nieskończoną”… Niektórym z nas real, z wirtualem się myli. I w tym sęk.
Nie tylko u nas, bo właściwie w różnych krajach Europy media często rysują wizerunek „oswojonej cool-trendy transplantologii”. W moim odczuciu lepszy efekt długofalowy osiągnęlibyśmy, gdybyśmy informowali w pełny i obiektywny sposób, a nie propagandowy, który zagłusza pytania, czy nawet piętnuje powstające wątpliwości...
Niektóre akcje PR-owskie, kierowane do młodych ludzi przekraczają moim zdaniem granice dobrego smaku, ale sprawa jest na tyle poważna, że może jednak należy budzić z apatii, obojętności metodą szoku? Wykorzystam tę samą metodę, nie dla zabawy, ale dla wywołania pewnego dysonansu poznawczego.
A więc, stając się dawcą możemy w jakimś sensie mieć wielość i różnorodność żywotów (np. 2+5, czyli w 2 mężczyznach i w 5 kobietach lub odwrotnie). Wszystko zależy od stanu naszych „części zamiennych”.
Reklama angielska przeszczepów, która reklamuje akcję „Zostań dawcą” w Wielkiej Brytanii wygląda jakoś tak… Ale to reklama na „inny rynek”;)
Według różnych szacunków łączna wartość ludzkich „części zamiennych” z jednego osobnika to około 250 000 USD (wartość przed kryzysem rządu federalnego w USA). Ale wartości czarnorynkowe są zróżnicowane, zależnie od kraju pochodzenia. W Polsce „wolny rynek w tym względzie”, czyli obrót narządami jest zakazany.
Infografika przedstawiająca które z organów są najcenniejsze (Fot. Medical Transcription) /Internet
Dla przykładu trochę konkretnych wartości z kwietnia tego roku:
(http://nt.interia.pl/gadzety/news-ile-kosztuja-organy-do-przeszczepow-na-czarnym-rynku,nId,694604?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome):
Para oczu: 1525 dol.
Skóra głowy: 607 dol. , Czaszka z zębami: 1200 dol.
Ramię: 500 dol. , Tętnica wieńcowa: 1525 dol.
Serce: 119 000 dol. , Wątroba: 157 000 dol.
Dłoń i przedramię: 385 dol. , Jednostka krwi: 337 dol.
Śledziona: 508 dol. , Żołądek: 508 dol.
Jelito cienkie: 2519 dol. , Nerka: 262 000 dol.
Pęcherzyk żółciowy: 1219 dol. , Skóra: 10 dol. za cal kwadratowy
Przeliczanie na pieniądze ludzkiego życia? Nie życia, ale „cząstki po życiu”- drugiego, trzeciego,….. To jest „nowe przymierze”, które nam oferują współcześni propagandziści, przez niektórych nazywani naukowcami lub filozofami. Ale skoro w galeriach kupuje się mydło, powidło i gacie przez tydzień cały, łącznie z niedzielą to czemu ich nie nazywać???
W „duchu” utylitarystycznej „etyki H…mana” i postmodernistycznej „filozofii Ba…na” i liberalnej „myśli społecznej” takiego na przykład Krze….skiego naukowcy spod znaku „transplanta” czują się także u nas częściowo zwolnieni z odpowiedzialności za „dobrostan” dawcy, na rzecz zwiększenia szans na „dobrostan” biorców.
Wątpliwości ma jednak wielu naukowców, którzy coraz mocniej dystansują do koncepcji „śmierci mózgu”:
Dr Edmund Pellegrino, przewodniczący "The President's Council on Bioethics Washington, D.C., ze stycznia 2009 " "Remaining Ethical Uncertainties" w swoim głosie odrębnym od dotychczasowego stanowiska Rady, które akceptowało „śmierć mózgową” napisał:
"Zdecydowałem się zaświadczyć, że moim zdaniem powinniśmy oddać prymat prawom i dobrostanowi pacjenta lub pacjentki, przed tym, gdy zostanie on lub ona dawcą, zgodnie z zasadą, że nie wolno nam wyrządzać żadnej szkody, nawet jeśli wynikło by w jej efekcie dobro” i dalej dr E. Pelegrino, przewodniczący Komisji Etycznej, przy Prezydencie USA:
„Żadna osoba nie powinna być poświęcona dla dobra innej osoby. To perspektywa moralna, która uznaje wartość każdej osoby, każdej jednostki."
Prof Steven Edwards, Chair in the philosophy of Healthcare, College of Human and Health Sciences, Swansea University UK
EACME Newsletter (European Association of Centres of Medical Ethics), Nr 27, May 2011
„(…) aktualna praktyka w kontekście dawstwa organów, która wykorzystuje kryterium śmierci mózgowej opiera się na fałszywej definicji śmierci. Ale jak można przedefiniować śmierć bez wywrócenia programów transplantacyjnych? Można tego dokonać poprzez zastosowanie bardziej wiarygodnej definicji śmierci, w połączeniu z karaniem naruszeń zasady pobierania narządów od martwych dawców” .
Jaka jest w skrócie geneza powstania horrendum określanego jako „śmierć mózgowa”? Termin powstał w USA, ale też w Europie ta koncepcja „poczuła” się świetnie, trafiła na podatny grunt i się rozszerza, gdy w USA powoli, ale coraz więcej ośrodków się od niej zdaje dystansować, łącznie z Radą Etyczną przy Prezydencie USA, która jest w tej sprawie coraz bardziej podzielona…
Echa tej debaty do nas właściwie nie docierają. Wyjątkiem jest wystąpienie prof. Jana Talara i artykuły o. dr n. med. Jacka Norkowskiego. Strona internetowa o. Jacka Norkowskiego i jego dwie książki przełamują „zmowę milczenia” i źle pojętej poprawności względem „śmierci mózgowej”.
Jesteśmy poddani propagandzie prostej, jak konstrukcja cepa- „Chcesz być cool? To oddaj swój narząd po śmierci, bo po co ci? A tak dobry jesteś i życie komuś uratujesz”.
Problem w tym, że propaganda oparta na przemilczaniu wielu niewygodnych faktów, na konstrukcji prawno-medycznej, która może mieć w gruncie rzeczy znamiona zerwania przymierza medycyny z pacjentem to propaganda kłamliwa.
Zerwanie przymierza polega na faworyzowaniu relacji lekarz- pacjent-biorca, tyle, że "kosztem" pacjenta-dawcy, ale to logika chirurgii wojennej- operować najpierw tych, którzy mają większe szanse na przeżycie, a nie medycyny humanistycznej XXI wieku! (http://www.organfacts.net/organdon/drjshea/)
Każdego z nas w Polsce może dzielić od zostania dawcą tylko 3 godziny obserwacji i badanie EEG, na oddziale intensywnej terapii, a przecież niektórzy ludzie wybudzają się ze śpiączki po dniach, tygodniach lub latach stanu wegetatywnego. Niektórzy tak, ale ci którzy mieli szczęście, że ich nie odłączono wcześniej…
Dlatego właśnie powinniśmy wykorzystywać do stwierdzenia śmierci pacjenta najnowocześniejsze metody instrumentalne, w standardzie postępowania i monitoringu pacjentów-„dawców”, a przede wszystkim powinniśmy pracować i rozwijać nowe metody hodowli tkankowych i różnicowania komórek macierzystych, żeby ratować biorców – pacjentów. Jednocześnie rozwijając ośrodki i metody leczenia oraz rehabilitacji niedoszłych dawców.
Jestem gorącym zwolennikiem przeszczepów rodzinnych. To rzeczywiście akt świadomy woli, indywidualnej odwagi powodowany miłością.
Ten aspekt współczesnej medycyny na jej etapie rozwoju to piękny, romantyczny rys, który mam jednak nadzieję, że będzie zbędny w związku z rozwojem nowych metod leczenia dotychczasowych pacjentów - biorców.
Tak czy inaczej dbajmy o zdrowie nas jako całości, a także naszych organów wewnętrznych, bo przecież mogą one być potrzebne, na przykład jednemu z naszych najbliższych.
Inne tematy w dziale Rozmaitości