Otóż do firmy utylizacyjnej Eko Top w Rzeszowie, w której zdeponowane są rzeczy po ofiarach „katastrofy smoleńskiej” przybył zespół wojskowych specjalistów z Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia oraz Szefostwa Obrony Przed Bronią Masowego Rażenia. Jak poinformował rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa, specjaliści mają ocenić stan owych rzeczy i zdecydować o tym, czy należy je spalić.
Jak pamiętamy, w maju 2010 r. Okręgowa Prokuratura Wojskowa w Warszawie zwróciła się do sądu z wnioskiem o zniszczenie rzeczy po ofiarach katastrofy, bowiem w ocenie wojskowej administracji sanitarnej rzeczy ofiar są "zanieczyszczone biologicznie, tożsame z odpadami medycznymi" przez co stwarzają "zagrożenie dla zdrowia i życia". Wówczas sąd przytomnie odrzucił wniosek prokuratury wojskowej. O losie rzeczy osobistych ma zadecydować teraz nie sąd, lecz postępowanie administracyjne.
Jeżeli Szefostwo Obrony Przed Bronią Masowego Rażenia jest jeszcze instytucją, w której przestrzegana jest Konstytucja, prawo karne i cywilne oraz przepisy i technologie obrony przed bronią masowego rażenia, słowem- jeżeli jest to instytucja, która zapewnia nam to, co sugeruje jej nazwa, to ufam, że inspektorzy, którzy wczoraj oglądali (badali?) rzeczy ofiar katastrofy nie ograniczą się jedynie do oceny, co z nimi dalej począć. Mogli to zrobić przecież zza biurka w Warszawie.
Musi bowiem nie tylko prokuratorów prowadzących śledztwo, ale i każdego myślącego człowieka zastanawiać, dlaczego Rosjanie oddawali ubrania i mundury ofiar tak mocno przesycone kerozyną (benzyną?). Przecież trudno przypuścić, że w samolocie zainstalowane były automatyczne polewaczki z kerozyną, która w momencie katastrofy leje się z sufitów na głowy pasażerów. Nie zdarzało się dotąd, że odzienie ofiar jakichkolwiek katastrof z udziałem paliwa w silniku było automatycznie tym paliwem przesycone. Skąd zatem to nasycenie paliwem ubrań i mundurów? W tym przypadku narzuca się specjalistyczna konfrontacja z tym faktem. Dlaczego w ogóle oddano ubrania? Zwrócone ubrania miały być dowodem na to, że członkowie polskiej delegacji nie „zaginęli”lecz naprawdę zginęli. Nasycenie paliwem można by racjonalnie wyjaśnić przy założeniu (na co wiele wskazuje), że samolot z delegacją wylądował ze względu na mgłę nad Sewernym na zapasowym lotnisku, a pasażerowie zostali uśpieni na śmierćtakim samym środkiem, jaki zastosowano 26 października 2002 roku w moskiewskim Teatrze na Dubrawce – mianowicie ekscesywnie zastoswanym fentanylem ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Fentanyl ) wpuszczonym do przewodów klimatyzacyjnych.
Ten najsilniejszy analgetyk, od 1960 roku stosowany jest w narkozach oraz jako środek znieczulający dla chorych na raka. W odpowiedniej dawce powoduje śmierć w ciągu niewielu sekund., tak szybko, jak szybko zostanie wchłonięty do płuc i przejdzie się z krwią do mózgu i serca. Problem w tym, że nasycone nim zostają także ubrania ofiar, ale z ubrań można go usunąć właśnie za pomocą benzyny (kerozyny). A dla dwustu procentowej pewności (tak właśnie było podczas pamiętnej akcji w Teatrze na Dubrawce – stosowany jest dodatkowo inny środek usypiający – znany od 1951 węglowodór halogenowy – halotan, który wzmacnia działanie fentanylu.
Być może, że inspektorzy zbadali pozostałości po ofiarach na obecność resztek tych dwóch substancji. Jednak dopiero badania patomorfologiczne wszystkich ofiar dałyby pewność co do przyczyny śmierci. Bo w wyniki rosyjskich „sekcji zwłok” nie wierzą nawet kurczaki.
Tym bardziej zatem ani minister Miller, ani prokurator Seremet nie ochronią swych urzędów przed śmiesznością oraz swojej ludzkiej godności przed oburzeniem i pogardą pokoleń usiłując dalej sprzedawać nam rosyjski teatr dla idiotów.
de.wikipedia.org/wiki/Geiselnahme_im_Moskauer_Dubrowka-Theater#Gasangriff
de.rian.ru/video/20101026/257514013.html wywiad z szefem grupy antyterrorystycznej Jurinem Torszynem w ósmą rocznicę (niem.)
Komentarze
Pokaż komentarze (62)