Niegdysiejszy Blondyn Niegdysiejszy Blondyn
53
BLOG

Żałoba i kicz komentarza

Niegdysiejszy Blondyn Niegdysiejszy Blondyn Polityka Obserwuj notkę 2

 

     Na stronie Rzeczpospolitej, znalazłem artykuł Pawła Lisickiego Żałoba i kicz pojednania.Artykuł nosi datę 13 kwietnia, są więc szanse, że emocje tamtych dni trochę opadły i można trzeźwiej spojrzeć na przekaz tego artykułu. Pan redaktor zastanawia się:

     „Więc skąd te tłumy? Skąd ten płacz powszechny? Skąd rozpacz na tylu twarzach? Jak to się stało, że śmierć tego polityka nagle spowodowała wybuch tak wielkiego narodowego współczucia? Te miliony płaczących, smucących się? Skąd tylu ludzi pogrążonych w modlitwie? Towarzyszących prezydentowi w ostatniej drodze z lotniska do Pałacu Prezydenckiego? Skąd się oni wzięli?„

     Przyczynę tego Pan redaktor widzi w tragedii, jaka spotkała Polaków, w jej nieprzewidywalności, bólu, rozpaczy, osamotnieniu, jakie tragedia wywołała. I oczywiście Pan redaktor ma rację. Niektóre przyczyny są właśnie takie. Pan redaktor widzi jednak jeszcze jedną przyczynę - „nie do końca czyste sumienie” i zadaje pytanie:

Czy to możliwe, by ten człowiek, którego śmierć wspomina się z takim oddaniem i bólem, był tym samym niemal groteskowym przywódcą?”.

I dalej:

[Jest jakaś gwałtowna dysproporcja ]Między zgodą na powszechne wyśmiewanie prezydenta i jego obecną apoteozą.”

     I tu już pojawia się bardzo charakterystyczna manipulacja. Charakterystyczna i groźna, choćby dlatego, że niezbyt widoczna na pierwszy rzut oka. Aż kusi, żeby pomyśleć:

  • Rzeczywiście! Tylu z niego się śmiało, a teraz rozpaczają – kogo oni chcą oszukać?

     I zapewne wielu tak sobie pomyśli, ale wcale nie pomyślą tak ci, którzy rozpaczali, ci, którzy nie widzieli groteskowego faceta, oni znowu poczują, że są nierozumiani albo poczują smród – smród dobrze sobie znanej manipulacji.

Manipulacja polega na tym, że jedni się śmiali, a inni rozpaczali,

a przedstawia się ich jako tych samych!

      Taka manipulacja ma na celu nie tylko powiedzenie nieprawdy. Jej efektem jest to, że ci, którzy wyśmiewali, ci, którzy widzieli groteskowego faceta, mają znowu poczuć się pewniej, bo przecież oni tak po prostu czują, mają do tego prawo i tak dalej, za to ci, którzy widzieli faceta opluwanego za dążenie do prawdy, którzy rozpaczali, mają poczuć się nie w porządku, bo są okropnymi ludźmi o emocjach zależnych od wiatru.

Potrafią zdeptać, a zaraz potem wywyższyć!

      Przekaz jest dość czytelny – ci, którzy w dalszym ciągu śmieją się z groteskowego faceta, są w porządku, za to ci, którzy rozpaczali, są okropni. I zaraz ci, którzy przed chwilą rozpaczali, znowu poczują się nie w porządku, poczują się samotni w tłumie.

I oto właśnie chodzi.

      Nie znam Pana Lisieckiego, nie znam tekstów, które pisze i nie mam najmniejszych podstaw, żeby przypisywać mu jakiekolwiek intencje, a nawet jakiekolwiek poglądy. Jego tekst, po prostu wpadł mi w ręce i użyłem go czysto instrumentalnie, jako przedstawiciela pewnego algorytmu.

      Bierze się jakieś zdanie, niezupełnie prawdziwe (śmieją się i rozpaczają), wychodząc z tego zdania, udowadnia się tezę oczywistą (okropne są chorągiewki na wietrze), a wnioski wyciąga z czegoś nieprawdziwego, ale trochę podobnego (ci sami śmieją się i ci sami rozpaczają).

      Nie wiem, czy Pan Lisicki zastosował te technikę celowo, przypadkowo, wiem, że w różnych tekstach różnych „miarodajnych” źródeł spotykam tę samą technikę. I jakoś najczęściej udowadniają tę samą nieprawdziwą tezę.

Nie wiem, czy tego uczą na studiach dziennikarskich,

na kursach dla redaktorów naczelnych,

czy trzeba to mieć w genach.

Jeszcze raz zwracam uwagę, że nie chodzi o napiętnowanie osoby, a o napiętnowanie czynności tak powszechnej, że aż kusi, żeby ją nazwać zasadą.

Do Pana Lisickiego, jako redaktora naczelnego wpływowej gazety, mam tylko uwagę, że mógłby w końcu zauważyć, ze te miliony nie wzięły się nagle, nie są złudzeniem, nie są nawet agentami Kaczyńskich, ale po prostu były zawsze.

Ale wpływowe gazety ich nie widzą.

A szczególnie nie widzą ich redaktorzy naczelni!

Pan Lisiecki, jako redaktor naczelny wpływowej gazety, ma obowiązek zauważyć, że tysiące ludzi, którzy poczuli wspólnotę,

poczuli ją dlatego, że opluwając Prezydenta, opluwano ich;

poczuli ją dlatego, że wpływowe gazety ich nie zauważały;

poczuli ją dlatego, że wpływowe gazety oszukiwały wszystkich;

ich, to znaczy tysiące ludzi.

I nie tylko wpływowe gazety!

Błędne założenia sprawiają, że wnioski są nic nie warte. Kłamstwo, bardzo sprawnie potrafi udawać prawdę. No i mamy lodową górę nieporozumień. Góra lodowa ozdobiona jest emocjami, które utrudniają logice i kulturze wydostać się na powierzchnię. A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż uczciwi Polacy Jarosława mają!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka