Pan Andrzej Mleczko
Pan Andrzej Mleczko
quod quod
370
BLOG

PARWENIUSZ ( bajka )

quod quod Kultura Obserwuj notkę 0

 

Dawno, dawno temu, była sobie piękna i szczęśliwa Kraina.                Rada Regencyjna sprawująca nad Nią władzę (w imieniu obcego mocarstwa) mimo wszystko dbała o to, aby młodzi mieszkańcy  „wiosek zabitych dechami” przyjeżdżali do dużych miast na nauki.

 Za grosze dostawali oni miejsca w akademikach, za obiady płacili połowę kosztów, a na dokładkę dostawali wysokie stypendia.

Gdy kończyli studia dostawali oferty pracy i możliwości  szybkiego awansu : zawodowego (kierownie POM-em lub SKR-em) politycznego ( sekretarzowanie zakładowej POP w PZPR )  i społecznego ( zostanie wójtem lub burmistrzem jakieś mieściny).

 Taki awans nobilitował, ale i, w pewnym sensie zobowiązywał                Jak to mówił francuski książę de Levis : noblesse oblige.

I rzeczywiście, wielu absolwentów wyższych uczelni  pochodzących           z wiosek stawiało sobie za cel samodoskonalenie, poprzez podnoszenie swojej kultury ( szlifując dobre maniery )  po to, aby otoczenie nie poznało ich rodowego pochodzenia.

Niestety, dla pozostałych osób samo skończenie studiów  i zdobycie namiastki władzy w pełni zaspokajało ich próźność.  A jeżeli do tego dorzucimy specyficzne zwyczaje wyniesione ze swojego gumna, to otrzymujemy mieszankę wręcz wybuchową.

Jak ktoś od dziecka widział, że można kłonicą dostać za przeoranie miedzy sąsiada, to mając władzę nad danym obszarem sam będzie zachowywał się tak, jak klasyczny „samiec alfa”.

Obejdzie on granice swego terytorium, obsika każde drzewko i będzie usilnie dbał, aby nikt inny jego dominacji nie podważał.

Śmieszność takich ludzi polega na tym, że gdyby nawet kupili oni garnitur od Armaniego, to słoma z butów zawsze im wylezie.

Gdyby telewizja BBC nakręciła film przyrodniczy o takich  ssakach, a Pani Krystyna Czubówna udzieliła swojego aksamitnego głosu, to usłyszelibyśmy taki komentarz : „ich zachowanie jest czymś naturalnym, gdyż dla przedstawicieli tego gatunku  atawizmy wrodzone są o wiele silniejsze, niż nawyki nabyte”.

Jeżeli o mnie chodzi, to moja olbrzymia tolerancja akceptuje takich osobników, gdyż stanowią oni unikalny folklor miejski.

Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy taki prostak  zaczyna innym mieszkańcom miasta narzucać swoje zwyczaje,  jako uniwersalne i (pożal się Boże) obowiązujące standardy.

W tym momencie ja mówię takiej personie bardzo grzecznie, używając słów najprostszych – dla niego w pełni zrozumiałych :                                          DOSYĆ CHAMIE !

P.S

W związku z tym, że to, co Państwo przeczytali jest bajką, zatem wszelkie podobieństwo opisywanej sytuacji do konkretnej osoby może nie być przypadkowe.

Jest to przedruk z mojego bloga : www.nie-tak.pl

quod
O mnie quod

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura