Mój wnuk chodzi do gminnej szkoły podstawowej do której chodziłem ja i chodziła moja córka. Z małej gminnej podstawówki w poniemieckim budynku rozrosła się do olbrzymiego kompleksy szkolnego, z podstawówką i liceum. Ja jeszcze miałem okazję załapać się na nową „tysiąclatkę”. Dzisiaj wychowują się w niej całe tłumy przyszłych, światłych Unijczyków. Wszystko się w tej budzie zmieniało, jednak jedna rzecz trwała i trwała. Sklepik. Podstawa egzystencji dla wielu wygłodzonych uczniów. Trwał pomimo zamachów na jego istnienie.
To z rekomendacji PSL-u w rządzie PO sporządzono listę co dla dobra braci uczniowskiej można w takim sklepiku sprzedawać. Oczywiście zgodną z zarządzeniem Komisji Europejskiej. Bo Unijczyk nie może być gruby. Żadnego cukru, batoników, czipsów i.t.p. Ustawę zatwierdził już nowy rząd w 2016 roku wykańczając jak pokazują statystyki około 50% szkolnych sklepików. Jak już zlikwidowali te sklepiki to trochę poluzowali te ograniczenia ale i tak te co zostały ledwo dychały. Sklepik w mojej dawnej szkole dzielnie odpierał ataki niczym obrońcy Leningradu.
Jakieś dwa tygodnie temu odbyło się szkolne zebranie jakiś tam trójek klasowych. Padły rewolucyjne postulaty. Żadnych cukrów. Żadnych tłuszczy. Tylko warzywa i owoce. Jogurty i mleko sojowe. Kanapki bez wędlin. Nawiedzeni i światli unijczycy „poszli ostro”, zgodnie ze światowym trendem postepu. Każdy kto śmiał mieć inne zdanie został natychmiast spacyfikowany słowem kluczem: „zamknij się PiSowcu”. Czyli: „kto nie z nami ten PiSowiec”. W przypadku lewicy: „kto nie z nami ten faszysta”.
Zebranie było we wtorek, postulaty Pani Dyrektor zaniosła do sklepiku w środę, a w czwartek sklepik zamknął się „na amen”. Odbył się protest w wykonaniu trzech idiotek z ogólniaka zindoktrynowanych przez „ekofaszystów” i wyglądających jak by były z rodziny Addamsów.
„Pan Żabkowy”, ze sklepu „Żabka” odległego od szkoły o jakieś 150 metrów chyba tydzień leżał krzyżem w podzięce, że Pan Bóg zesłał na ziemię tylu rodziców idiotów. W jego sklepiku przewijają się teraz takie tłumy małolatów jakby miał tam być koncert Taylor Swift. Nie może nastarczyć z hotdogami, coca-colą, czipsami i innymi delikatesami. Jak jest długa przerwa to on dodatkowo ściąga ludzi do obsługi bo nie dają rady.
Sklepik przetrwał Bieruta, Gomułkę, Gierka, Jaruzela, stan wojenny, komunę pojaruzelską, Tuska i Kaczyńskiego. A nie dał radu użytecznym idiotom.
Inne tematy w dziale Rozmaitości