nickto nickto
228
BLOG

Ciemne światło

nickto nickto Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! (Mt 6,23)

Znane powszechnie hasło Rewolucji Francuskiej można uznać za zręczny „skrót myślowy”, wyrażający lapidarnie całą „spuściznę” doby Oświecenia, od Kartezjusza poczynając. Zawarta w nim idea, to slogan reklamowy całej formacji myślowej, mający za zadanie przesłonić prawdziwe jej oblicze. Wygląda jak produkt renomowanej agencji: jak każdy szanujący się slogan bezbłędnie sofistyczny, zbudowany z solidnych, zręcznie dobranych składników, które połączone w całość, tworzą samoudowadniający się fałsz. Trudno to dostrzec, gdy weźmie się pod uwagę tylko oficjalną cześć sloganu, a odrzuci część „tajną”, która była niegdyś integralnym składnikiem hasła. Po jego zdekompletowaniu, zapewne w celu dostosowania do prawdy czasu, przestaje być widoczny diabelski haczyk w nim zawarty. Znika z oczu, bodaj najważniejszy oręż wszystkich „wielkich projektów”, semantyczny zabieg dokonywany na Bogu ducha winnych słowach. Na niektórych budynkach publicznych we Francji można jednak jeszcze dzisiaj przeczytać slogan w całej okazałości: „Wolność, Równość, Braterstwo, albo Śmierć”1. Tak to brzmiało w oryginale, inaczej hasło „nie konweniowało” by z ociekającą krwią Marsylianką. Czwarty składnik sloganu pełni rolę „przełącznika znaczenia”. Precyzuje lapidarnie, i trzeba to przyznać perfekcyjnie, znaczenie pierwszych trzech słów. Bez niego jest to „wypowiedź wyrwana z kontekstu”, o nieokreślonym znaczeniu. Dla przykładu: dopiero z całości jasno wynika, że wolności nie wolno wolnemu człowiekowi rozumieć dowolnie, to personel obsługujący gilotynę jest odpowiedzialny za właściwą jej wykładnię. Zresztą wolność jest dosyć kłopotliwym składnikiem hasła, wszelkie rewolucje, poczynając od matki wszystkich rewolucji, prześlizgują się zręcznie przez wolność, traktując ją tylko jako miraż dla niczego nie świadomych dzieci rewolucji. Coś co ma je tylko pociągnąć do podniesienia sztandarów i o czym trzeba szybko zapomnieć dla dobra „sprawy”. W zasadzie wszystkie rewolucje postkartezjańskie wzięły się solidnie tylko za równość, do braterstwa „jeszcze nie doszły”. Opinia głosząca, że zachodnie demokracje postawiły na wdrożenie wolności, w odróżnieniu od egalitarnego komunizmu, jest mocno przesadzona. Obecnie to właśnie tzw. Zachód doświadcza wręcz orgii równości, swoistego amoku w którym próbuje się zaprzeczyć jakimkolwiek różnicom pomiędzy ludźmi. Tragicznie komiczna jest chociażby próba zepchnięcia w niebyt różnic determinowanych przez płeć. Wydaje się, że przeżywamy właśnie finalną, zdegenerowaną i sprowadzoną do absurdu, fazę realizacji tego drugiego członu hasła Rewolucji Francuskiej.

Dlaczego więc jest tak źle, skoro jest tak dobrze? Przecież równość to jedna z najgłębszych prawd o człowieku. Każdy człowiek rodzi się i umiera tak samo dramatycznie. Zewnętrzne okoliczności niewiele zmieniają: chociażby nie wiem jak wystawny pogrzeb nie wpłynie na dobrobyt nieboszczyka. Dlaczego zatem? Dlaczego „szlachetna” idea równości rodzi takie cierpkie owoce? Wydaje się, że odpowiedzialna za to jest oświeceniowa moda na klapki na oczach2, niechęć do faktów, które się nie mieszczą w głowie. Klapki stały się nowoczesnym szkiełkiem mędrca, wyposażeni w nie rewolucjoniści, utonęli w szczegółach i całkiem stracili z oczu szerszą perspektywę. Biorą się przykładowo za różnice majątkowe, a w efekcie zamiast naturalnej dystrybucji majątku w proporcji Pareto, uzyskuję proporcję 99/1 dla 1/99. Biorą się za równouprawnienie kobiet, a budują piekło kobiet. Ulepszacze świata przyjęli, że skoro na początku i na końcu życia ludzkiego nie ma żadnych różnic, to nie może być ich także w trakcie jego trwania i to w żadnym aspekcie. Jest to taka najbardziej prostacka interpolacja liniowa, w oparciu o dwa pewne punkty: połączenie ich prostą krechą i odcięcie tego co wystaje. To co nie pasuje do koncepcji jest „niepoprawne politycznie” i wyrównywane za pomocą gilotyny, która ciągle jest w użyciu. Zmienia się tylko i unowocześnia jej konstrukcja, gilotyna okazuje się być najbardziej doniosłym wynalazkiem rewolucji. Z jej pomocą, rewolucja bierze się za etap już naprawdę ostatni. Rewolucjonista XXI wieku przeskakuje zręcznym susem Braterstwo, pojęcie zupełnie niezrozumiałe dla ludzi będących od urodzenia singlami i wielkimi literami kaligrafuje na sztandarze nowe brzmienie hasła. Tym razem jest to wersja ostateczna: Równość, albo Śmierć. Wreszcie koniec, prostota rozwiązań jest kluczem do sukcesu. Wyzbywając się balastu przeszłości, rewolucja nabiera rozpędu. Wyniki walki pod nowym sztandarem wyglądają obiecująco i, co najważniejsze, są zgodne z teorią.

Dlaczego „ludzie światli”, wybrane dzieci Oświecenia, „najlepsza kasta z najlepszych czasów”, widzą same szczegóły, niczym supernowocześni straszni mieszczanie, a nie widzą tego co widzieć powinni? Tego co było jasnym jak słońce dla ludzi wszystkich epok? Odpowiedź zawiera się chyba w samym słowie „oświecenie”. Rewolucje oświeceniowe zawdzięczamy w prostej linii oświeceniu jakiego doznał Kartezjusz, że „człowiek jest bo myśli”. U jego następców, po cichu, ta idea zmienia się jakoś w założenie, że „człowiek dlatego jest że myśli”, a więc jego myśl, jako przyczyna istnienia, zdolna jest dotrzeć do najgłębszych tajemnic kondycji ludzkiej. Nie tylko dotrzeć, ale wszystko naprawić i zbudować wreszcie nowy, wspaniały świat. Napełnić życie człowieka należnym mu splendorem, należnym z racji posiadania rozumu. Uniknie się w ten sposób „najgorszego”: Odkupiciel, ciągle zagrażający wszystkim światłym jak przebiegły Złodziej, nie zdąży przyjść, bo wszystkiemu w porę zaradzi potęga ludzkiego rozumu.

Pierwotna idea, zrodzona ze szlachetnego poszukiwania niepodważalnej prawdy, przekształciła się w perpetuum mobile. Oświecony człowiek zaczął żywić się własnym ogonem, stając się „samowystarczalnym” dzięki temu, że jego rozum urwał się z łańcucha logiki i uciekł swojemu Stwórcy, wybierając wolność bezdomnego psa. Ten kawałek łańcucha, który mu pozostał i wlecze się za nim, jest coraz cięższy, bo przyczepiają się do niego kolejne, coraz bardziej brudne idee. Dowartościowane po kartezjańsku JA, szybko przekształciło się w zwulgaryzowane, kierowane przez popędy EGO. Człowiek stał się niewolnikiem samego siebie, poszukującym uzasadnienia dla noszonych pęt w swoim własnym, spętanym rozumie. Niestety, rozum nie sięga poza punkty krańcowe. Tylko tam, na zasadzie zwykłej, chociaż odwrotnej, indukcji, można znaleźć wskazówki pozwalające skutecznie poszukiwać właściwej metody interpolacji, prowadzącej rozum do zrozumienia sensu egzystencji. Problem polega na tym, że ludzki rozum, straciwszy najważniejszy kawałek łańcucha łączącego go z kotwicą osadzoną w niewzruszonej Prawdzie, ma jedynie punktowy „dostęp” do najważniejszych i jedynie pewnych punktów swojej egzystencji. Szczytem pychy i arogancji jest twierdzić, że te dwa punkty płaszczyzny są zupełnie wyjątkowe, bo w ich sąsiedztwie3 leży tylko jeden punkt sąsiadujący, ten dostępny ludzkiemu rozumowi. Wynikałoby z tego, że człowiek zaczyna i kończy swoje życie w nicości, co prowadzi z kolei to twierdzenia, że życie ludzkie nie tylko nie ma sensu subiektywnego, ale że jest pewnym, że ten sens nigdy nie może być znaleziony. Rozwijając wykoślawioną ideą równości, można by twierdzić, że skoro człowiek rodzi się i umiera w samotności, to i żyć musi w samotności. Tak zdaje się twierdzić człowiek oświecony, głupiec broniący zazdrośnie swojego rozumu nie tylko przed Wiarą, ale nawet przed własną wyobraźnią. Na gruncie, miłej sercu Kartezjusza geometrii, widać wyraźnie, że oświecenie, wiek światła jak mówią Francuzi, było dobrowolnym cofnięciem się umysłu z kopernikańskiej ery wolnego człowieka, z wyobraźnią nie skrępowaną subiektywizacją geometrii i świata, do geocentrycznej ery niewolnika subiektywnie wszechwładnego rozumu, ze światem w którym istnieje i jedynie ważne to je co je moje. Najwyższa już pora kończyć ten wiek ciemnego światła i wejść w Tajemnice Światła. Tylko czy człowiek zdoła jeszcze zwymiotować truciznę, którą mu podano?

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

 

 

1Na przykład na ratuszu w mieście Troyes, interesanta i turystę wita uprzejmy napis: Jedność Niepodzielność Republiki – Wolność, równość, braterstwo, albo śmierć. Widoczny tu prefiks dobitnie podkreśla rzeczywiste intencje autorów sloganu, zdradza jego przeznaczenie, nie człowiekowi, a „sprawie”.

2Pojęcie mało zrozumiałe w dzisiejszych czasach. Klapki zawężające pole widzenia, były zakładane na oczy koni, odkąd tylko pojawiły się samochody. Dla konia, samochód jest zjawiskiem całkowicie niezrozumiałym, przejeżdżając obok wywołuje u niego panikę. Klapki były dla koni magicznymi okularami, które powodowały, że samochody „znikały”.

3Geometryczne pojęcie otoczenia i sąsiedztwa punktu można poznać chociażby poprzez zajęcia na Wikipedii.

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Technologie