Daj nam króla, aby nami rządził (1 Sm 8,6)
Po dłuższej przerwie, należy się krótka rekapitulacja poprzednich odcinków telezmagań z demokracją. Oto i ona w całej okazałości:
1. Teza: jak w tytule.
2. Rezultat dotychczasowej pisaniny: wygrzebane z ryżu Prawo OMO. Dla tych którym nie odpowiada naukowa metodologia, lub też miska ryżu wydaje się być po to aby czerpać z niej treść wyłącznie żołądkową, prawo można sformułować również w języku „publicznej debaty”. Lekko plagiatując znany slogan można je wyrazić następująco: RELACJE GŁUPCZE.
Taki skromny rezultat, wyciągnięty z tasiemcowego wypracowania, wielkim odkryciem z pewnością nie jest. Wystarczy spojrzeć w lustro, aby się przekonać, że widoczny w nim, losowo wybrany, najmniejszy składnik społeczeństwa prawie że nie istnieje, gdy się mu zabierze relacje z innymi ludźmi. Człowiek otrzymał od Stwórcy na wyłączność dar wolności, zaś możliwość nawiązywania relacji jest podstawowym jej składnikiem. Pozbawienie człowieka wolności, to w istocie zabranie mu swobody w kształtowaniu relacji z innymi ludźmi, jest to podstawowa dolegliwość kary więzienia, najbliższej sąsiadki kary głównej. O ile kara główna „kasuje” człowieka w całej ziemskiej okazałości, to kara więzienia pozbawia go, w pewnym stopniu, przywileju bycia osobą, odpersonalizowuje go i upodabnia do zwierzęcia. Wolnego człowieka można sobie wyobrazić jako małą, wypełnioną tajemniczą substancją kulkę, o powierzchni dość zróżnicowanej, ale zawsze pokrytej ogromną ilość ruchliwych czułek ciągle poszukujących kontaktu z czułkami innych kulek. Władza zwykle „nie ogarnia” energii zawartej w relacjach międzyludzkich, a jako że relacja wzajemna Onych i Mych zależy silnie od wszystkich pozostałych relacji, władza zawsze stara się ograniczać aktywność czułek, nie chcąc dopuścić do nadmiernej, z jej punktu widzenia, czułości w społeczeństwie. Na dłuższą metę, żadna władza nie jest jednak w stanie zapobiec procesom generowanym przez spontaniczne relacje międzyludzkie. Ostatecznie, właśnie te procesy wymuszają kształtowanie „oblicza” władzy, tak aby była ona w jakiś sposób kompatybilna z ogółem relacji w społeczeństwie. Poważna zmiana charakteru powiązań społecznych prowadzi w końcu do zmiany systemu politycznego.
Uznajemy zatem, że „relacyjność” jest immanentną ludzką cechą, ilość czułków do nawiązywania relacji, ich ruchliwość i długość nie zmieniły się istotnie od początku powstania ludzkiego gatunku. Wynika z tego, że znane z historii zmiany dominujących systemów politycznych musiały być spowodowane przez czynniki zewnętrzne, wpływające w jakiś sposób na prawdopodobieństwo trafienia czułkiem w czułek, lub na zdolność utrzymywania się czułków w bliskim kontakcie. Próba wyśledzenia owych czynników, ich zgrubne usystematyzowanie, a na koniec śmiała ekstrapolacja wyśledzonej tendencji na przewidywany upadek demokracji fasadowej, będzie przedmiotem dociekań w następnych odcinkach. Trzeba będzie włożyć buty stumilowe i przebiec jak najszybciej przez dzieje relacji międzyludzkich, spróbować znaleźć jak wśród tego mrowia wyszukuje sobie swoje gniazdko relacja Mych do Onych, a na koniec, po zmianie obuwia na typowe męskie sandały rozmiar 47, postawić jeszcze jeden krok, całkiem na ślepo. Z góry widać, że pokonanie takiego dystansu bez wypicia filiżanki kawy, nie jest możliwe. Dobrze będzie przygotować tej kawy trochę więcej, przynajmniej dwie filiżanki, już taka ilość może się przyczynić do zadzierzgnięcia jakiejś nowej relacji międzyludzkiej. Relacje to wolność, a wolność to relacje.
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse
Inne tematy w dziale Polityka