nickto nickto
172
BLOG

Nie jest dobrze

nickto nickto Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Niedobrze być człowiekowi samemu (Rdz 2,18)

 

Człowiek żyje w stanie splątanym, może istnieć w pełni tylko w relacji do innych osób. Bez relacji człowiek przestaje istnieć jako osoba, bo nie jest dobrze aby człowiek był sam. Osobowość (osoba) w człowieku ujawnia się w odniesieniu do innych osób, gdy osoba traci możliwość ekspresji, człowiek więdnie, to co z niego pozostaje to byt biologiczny z duszą pogrążającą się coraz bardziej w stanie hibernacji. Osoba istnieje tylko w odniesieniu do innej osoby, wzajemne oddziaływanie osób jest jakby przedłużeniem aktu stworzenia, niezbędnym warunkiem ich istnienia, bez tego oddziaływania zda się w człowieku zanikać obraz i podobieństwo otrzymane przez pierwotne Tchnienie. Relację osób można sobie wyobrazić jako układ rezonansowy podtrzymujący drgnienie otrzymane od Poruszyciela. Układ o dużej dobroci, prawie autonomicznie podtrzymujący swoje istnienie. Aż do czasu. Jak wiadomo, elektryczny układ rezonansowy umożliwia wchodzącym w jego skład elementom prawie bezstratne oddawanie i pobieranie energii. Podobnie jest w relacji osobowej. Nie chodzi tu nawet o jakąś wygodę, kluczowa dla każdej osoby wydaje się być raczej możliwość dawania a nie brania. Nie ma na świecie człowieka wystarczająco biednego, aby nie mógł czegoś dać innemu, bieda materialna, a jeszcze bardziej bieda duchowa upośledza ludzkie relacje, ale ich całkowicie nie zabija. Prawdziwy problem może się pojawić dopiero, gdy człowiek wyląduje na jakiejś formie „wyspy bezludnej”. W takim przypadku, dla Robinsona jedyny ratunek jest w Bogu. Bo w istocie drugi człowiek tylko Boga zastępuje, i dla mnie ten drugi człowiek w zasadzie tylko po to jest. Tylko i aż. Jest Bogiem na wyciągniecie ręki, łatwo osiągalnym punktem podparcia mojego istnienia, gdy tymczasem Wszechmocny przemawia tylko w łagodnym powiewie i trzeba bardzo wytężyć słuch aby Go usłyszeć. Dla większości ludzi jest to wysiłek ponad siły, chociaż wielu miało okazję doświadczyć przez chwilę powiewu relacji z Nim. Po tym doświadczeniu pozostaje im w pamięci nieporównywalny z niczym zachwyt tchnienia Pełni, zachwyt aż do „rozdziawienia gęby i opadnięcia kopary na podłogę”, oraz pozostaje … lęk przed trudem, który do tego zachwytu prowadzi. Doświadczenie osobistej relacji z Bogiem bywa dane nie tylko mistykom ale i „zwykłym” ludziom, bywa że taką, dosłownie namacalną, relację przeżywają himalaiści wspinający się samotnie w górach. W krytycznych momentach otrzymują tajemniczego Towarzysza, który jak najbardziej realnie asekuruje ich liną, z którym rozmawiają i współpracują jak z innym uczestnikiem wyprawy. Z samych „Przypadków Robinsona” wynika też, że powstały one na podstawie realnych przeżyć jakiejś osoby. W zasadniczej części jest to opowieść o wielkiej religijnej żarliwości, ukazująca niezbędność relacji osobowych w życiu człowieka, oraz trud budowania relacji bezpośrednio z Bogiem. Niestety, powieść jako całość zdaje się mieć kilku autorów, i już druga część jest w gruncie rzeczy tylko antykatolicką agitką, dokumentem walki politycznej epoki, w którą uwikłana została religia.

Prostą i pouczającą analogię, ilustrującą konstytutywną dla jednostki rolę relacji społecznych, można zaobserwować w życiu pszczół. Zwykła pszczoła robotnica to niewolnik przeznaczony od urodzenia do najczarniejszych posług. Wykonuje taka pszczoła po kolei prace stosownie do swojego wieku i na koniec ginie przeżywszy w sezonie letnim jako imago zwykle około sześciu tygodni. Poza bardzo wyczerpującym karmieniem potomstwa, nie bierze udziału w rozmnażaniu, od początku do końca jest tylko posługaczką godną pod każdym względem miana robotnicy. Jednocześnie każda pszczoła pod względem biologicznym mogłaby być zupełnie autonomiczna niczym pszczółka Maja, w sezonie kwitnienia miododajnych roślin mogłaby teoretycznie taka pszczoła żyć „wygodnie” poza ulem, z łatwością przetrwałaby chłód nocy, i zupełnie niewielkim wysiłkiem zebrać tyle pokarmu ile jej potrzeba. Jednak pszczoła pozbawiona społeczności ula ginie szybko, można powiedzieć, z powodu samotności. Potrzeba bycia częścią społeczeństwa jest u pszczoły tak silna, że gdy kilka pszczół zostanie pozbawionych możliwości powrotu do ula, to nawet nie podejmują one próby zdobycia pokarmu, lecz zbijają się w małą grupkę tworząc w ten sposób namiastkę pszczelego roju. Jest tylko jeden wyjątek w społecznym zachowaniu pszczół: miód zbiera pszczoła całkowicie samotnie, towarzyszy jej tylko słońce. Zajmują się tym życiodajnym dla roju zajęciem pszczoły najbardziej doświadczone. Wylatuje pszczoła z ula po nektar w dalekie, niezwykle trudne i niebezpieczne wyprawy. Gdy go znajdzie, radosnym tańcem obwieszcza to wszystkim przebywającym w ciemnym ulu. Chce ich zachęcić do spotkania z darem słońca, zda się głośno wołać: nie bójcie się, skosztujcie i zobaczcie jaki dobry!

Człowiek jest też pszczołą przeznaczoną do pracy w ulu wespół z innymi. Ul to jego zwykłe miejsce przebywania. Pracuje w nim, dopóki nie wyleci w ostatnią podróż, której celem jest jego początek, do którego tęskni, i którego boi się przez całe swoje życie. Podobnie do pszczół, niektórzy ludzie podejmują jednak wyprawy ku Słońcu, aby nakarmić innych jego darami. Bez ich odwagi i zaufania ludzki rój szybko zamiera, nawet matka rodzicielka trutowieje. Oby Pszczelarz sprawił aby w jego pasiece nigdy nie brakowało odważnych! Tymczasem nie jest dobrze. Zły robi wszystko abyśmy byli samotni w ulu, ale również dba o to abyśmy nie wychodzili ku Światłu. Wydaje się, że odnosi sukcesy, że jest to jego czas.

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo