nickto nickto
102
BLOG

O demokracji na wakacjach

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 2
Na wakacjach, ale na smutno, bo dziś pada

Na wakacjach, ale na smutno, bo dziś pada (padało gdy zaczynałem pisać, już przestało). Pada(ł) deszcz, ale pada też demokracja, być może. Na wesoło o demokracji już pisałem, popełniłem cały serial, zacząłem tutaj:

https://www.salon24.pl/u/nickto/713672,demokracji-bedziemy-bronic-jak-socjalizmu-1 ,

skończyłem tutaj:

https://www.salon24.pl/u/nickto/1075451,demokracji-bedziemy-bronic-jak-socjalizmu-skad-sie-bierze-wladza-13

Teraz wstydzę się bardzo tego serialu. O demokracji na wesoło? Jak można przestać pochylać się z troską? Nie zacieram jednak śladów, a usprawiedliwiam się tym, że mnie też, gdy byłem młodszy, pokąsał jakiś Hegel. Widać na Hegla nie ma repelentów a pszczelarski kapelusz też nie bardzo chroni zawartość głowy. W zwięzłym streszczeniu: ten mój niedokończony serial traktował o „konieczności dziejowej”, tyle że rozciągającej się wzdłuż rozwoju technik komunikacji, nie zaś „poziomu rozwoju środków produkcji”. W porę się zorientowałem i przestałem, zatrzymałem się tuż przed ostatecznym proroctwem.

Ale teraz koniec, dość już tych wygłupów, teraz będzie o demokracji jak trzeba: na smutno.

Bo Demokratom jest dziś smutno, demokracja zmaga się nieustannie z trudnościami, a walka się wzmaga. Niby każdy człowiek, także demokrata, powinien być przyzwyczajony – każde ludzkie życie to nieustanna eksploracja łez padołu. Zwyczajny człowiek jednak, choć cierpi, to cierpi za siebie, rzadko „za miliony”(demokratyczne). Otrzymuje też, ów zwyczajny szary człowiek dość regularnie czas przeznaczony na „ładowanie akumulatorów”, czas gdy smutek i troska porzucane są gdzieś w kącie, a ich miejsce zajmuje radość nadzwyczajna czasu świątecznego.

Demokraci też niby mają swoje święto, czyli wybory. Ale jakże marna z tego święta pociecha! Nie dość, że jest to święto ruchome, to jeszcze nieregularnie ogłaszane. Na dodatek, święto to jest zdominowane przez uczucie niepewności, czasem dużej, czasem niewielkiej, ale zawsze przeszkadzającej w cieszeniu się ze święta – demokratom bardzo doskwiera ten brak nastroju do szału przedświątecznych zakupów.

Dla dobra demokracji zapewne, ktoś niedawno zaproponował stałe polskie święto demokracji, co rok w rocznicę ostatnich wyborów, na pamiątkę tego wiekopomnego ponoć zwycięstwa demokracji. Pomysł padł i zaraz upadł, jak się zdaje. Trudno się temu dziwić – wydarzenie, które chciano upamiętnić było zbyt mało wiekopomne i zanadto lokalne, a ten sukces demokracji ostatecznie niepewny. Postanowiłem zatem ja, bloger może nie nazbyt skromny, ale z całą pewnością nic nie znaczący, zaproponować termin święta demokracji bardziej spektakularny. Postanowiłem poszukać w historii wyraźnego i niekwestionowanego zwycięstwa demokracji, zwycięstwa o jak najszerszym znaczeniu, skutkach dotyczących najlepiej całej kuli ziemskiej (nie tylko maleńkiej Polski), a może nawet „jeszcze bardziej”.

Zanim jednak spróbuję dokonać elekcji największego spośród znanych przewag demokracji, powinienem napisać stosowny wstęp teoretyczny. „Otwarte drzwi” będę po swojemu wyważać, jak najbardziej, posłużę się też jednak literaturą przedmiotu – piśmiennictwo na temat demokracji jest przecież przebogate i ubogaca się nieustannie. Na razie wszystkim PT Czytelnikom proponuję zapoznanie się z krótkim, ale znakomitym omówieniem.

Tekst jest do pobrania tutaj, na stronach Jagielońskiego Alma Mater:

https://ruj.uj.edu.pl/server/api/core/bitstreams/5fff5f6d-ebe6-44b5-b2d5-aecb5b9730de/content

Oczywiście, tekst ten pozostawiam bez komentarza – byłoby coś nieprzyzwoitego gdybym ja, nieskromny bloger, polemizował ze znakomitym Autorem, nie mówiąc o Platonie, którego poglądy na demokrację omawia – moje najszczersze „nic dodać nic ująć”. Nie mogę się przecież wymądrzać „wałkując” wnioski, do których Grecy doszli już kilka tysięcy lat temu.

Mała tylko i ogólna uwaga: Grecy pomyśleli o wszystkim, wszyscy inni, którzy próbowali myśleć po nich, musieli myśleć po ich śladach – wszystkie ścieżki dla ludzkiego rozumu były przez nich wcześniej przedeptane. Grecy pomyśleli, ale Bóg o nich nie pomyślał - bogów też musieli sobie wymyślić. Bóg wolał objawić się plemieniu głupiemu i prymitywnemu, którego Przywódca (Abraham) uciekł od wysokiej cywilizacji w Ur, z miejsca, gdzie ludzie myśleli może nie gorzej niż Ci spryciarze Grecy parę wieków później, uciekł na pustynię gdzie myślą demony, ale gdzie człowiek jest zmuszony rozmawiać z Bogiem.

Gorąco i lipcowo polecam tekst wszystkim, zwłaszcza tym, którzy są gorąco przejęci dzisiejszymi biedami demokracji.

Do zobaczenia w chłodniejsze dni.


---

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

vel

Naród, który zabija własne dzieci skazany jest na zagładę

Wyjaśnienie do stopki.

Od początku mojej pisaniny używam tego łacińskiego cytatu z zamierzchłych dziejów naszej cywilizacji, później dodałem adekwatne tłumaczenie (czyj oryginał i tłumaczenie łatwo sprawdzić). Teraz dodam jeszcze swoje wyjaśnienie.

Skąd tutaj Kartagina? Otóż Kartagina była ostatnim dużym organizmem państwowym z tej strony Atlantyku, który duchowych podstaw swojego istnienia upatrywał w publicznym składaniu ofiar z dzieci (aborcji jeszcze nie wynaleziono). Rzym, zanim stał się na długi czas niepokonany, widział swoje "być albo nie być" w całkowitym zniszczeniu Kartaginy, aż do gołej ziemi posypanej solą. Tak też się stało - 90% Kartagińczyków zabito, reszta "uratowała się" jako towar na targu niewolników.

Jak Ci się zdaje drogi czytelniku: jesteś Rzymianinem, czy Kartagińczykiem? A może Twoje istnienie nie potrzebuje duchowych podstaw?

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka