Nicholas Siekierski
Nicholas Siekierski
Nicholas Siekierski Nicholas Siekierski
2570
BLOG

Brednie na temat Polski i jej Marszu Niepodległości -Matthew Tyrmand

Nicholas Siekierski Nicholas Siekierski Marsz Niepodległości Obserwuj temat Obserwuj notkę 91

Ostra reakcja światowych mediów i europejskich polityków na ostatni Marsz Niepodległości skierowana przeciwko Polsce skłoniła mnie do nawiązania kontaktu z Matthew Tyrmandem. Poprosiłem pisarza-wojownika o komentarz na temat uczestników wojny informacyjnej skierowanej przeciwko Polsce. Oto jego wypowiedź:


Brednie na temat Polski i jej Marszu Niepodległości w globalistycznych mediach (po raz kolejny)

Matthew Tyrmand   

 

11 listopada 60-70 tysięcy Polaków uczciło w głównych arteriach Warszawy 99. rocznicę odzyskania niepodległości. Fakt, że zachodnia prasa głównego nurtu, o globalnym zasięgu, odmalowała to wydarzenie jako marsz poparcia dla neonazizmu i faszyzmu, jest więcej niż niedorzeczny. To rozpowszechniona w złej wierze potwarz najgorszego sortu.


Według niektórych szacunków w tłumie znalazło się kilkuset ultraprawicowych nacjonalistów, których można identyfikować z ideami faszystowskimi - i to mogłoby niepokoić, gdyby mieli w społeczeństwie liczącą się pozycję. W dzisiejszej Polsce jej nie mają. To niezmiernie mały margines -  taki sam, jaki w USA reprezentują Richard Spencer, amerykański prekursor białego etnonacjonalizmu, i jego sfrustrowana, skora do bitki banda młodych podochoconych białych mężczyzn.


Spencer miał zamiar pojawić się na warszawskim marszu i wziąć udział w innych wydarzeniach odbywających się tam w tym czasie, ale gdy poinformowałem o sprawie rząd (co może zostać użyte jako pałka przez ten sam konglomerat stronniczych, zniewolonych mediów by „udowodnić” te same, fałszywe oskarżenia), polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo go potępiło, pokazując, jak niemile jest widziany.


Można jedynie przypuszczać, że Spencer był przekonany o tym, co w swoim felietonie ukazującym się co dwa tygodnie w The Washington Post pisała Anne Applebaum – znana z wielokrotnych kłamstw żona byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Mógł uznać, że Applebaum adekwatnie przedstawiła filozofię dominującą wśród członków polskiego rządu i uwierzyć, że składa się on z ludzi jego pokroju. Jednak oficjalne potępienie jego pojawienia się w Polsce uświadomiło mu, że jest inaczej, więc odwołał swoją podróż. Rząd w jasny sposób zaprezentował swoje stanowisko wobec tego etnonacjonalistycznego ruchu, ale pomimo tego światowe media były zachwycone mogąc sfilmować w Warszawie autentycznych faszystów, zapewniając wodę na młyn dla oszukańczego twierdzenia, że konserwatywne, eurosceptyczne rządy o prawicowym nachyleniu, próbujące bronić suwerenności swoich narodów, co jest uzasadnione biorąc po uwagę historię regionu, nie reprezentują nic innego jak tylko faszyzm i neonazizm.


Te pomówienia wysunięto mimo, że wśród około 60 transparentów, które widać na nagraniach, tylko garstkę (3-6) można zgodnie z europejskim prawodawstwem o mowie nienawiści, zakwalifikować jako podżeganie do nienawiści na tle rasowym. O wiele więcej było haseł antykomunistycznych, a nawet popierających ukraińską niepodległość i dążenia nacjonalistyczne. Komitet organizacyjny Marszu wydał nawet oświadczenie potępiające poglądy bazujące na ideach rasistowskich. Również tę niewygodną prawdę zignorowali globalistyczni głosiciele kłamstw, niemogący ścierpieć sukcesu Polski, która odzyskała suwerenność narodową dzięki jasnemu mandatowi, jaki rząd otrzymał od obywateli w ostatnich wyborach.


Publiczna dyskredytacja ponad 95 procent uczestników Marszu Niepodległości  – dobrych, uczciwych, wykształconych, ciężko pracujących, religijnych patriotów z rodzinami - było jajkiem, które posłużyło szerzącej fake news machinie propagandowej do przyrządzenia jej informacyjnego omletu. Były rzecznik Hillary Clinton nazwał tych ludzi 60 tysiącami nazistów. CNN doniosła, że naziści zakłócili wydarzenie, co nie miało miejsca. Jako sprawców zakłócenia porządku można wskazać najwyżej małą grupkę agitacyjną marksistowskiej Antify, która została szybko opanowana.


The Independent, Associated Press, a także Drew Hinshaw z Wall Street Journal użyli dokładnie tej samej sfabrykowanej insynuacji (Hinshaw, zaatakowany za błędy w swojej podkoloryzowanej wersji opublikowanej w mediach społecznościowych zdążył się już od nich zdystansować). Fakt, że pewien młody uczestnik marszu miał powiedzieć mediom “oczywiście, że są tu faszyści” nie świadczy o jego akceptacji czy aprobacie dla żadnych wstrętnych poglądów. Może to zaledwie oznaczać, że kilku faszystów wszędzie się znajdzie i że Polacy wierzą w wolność słowa i pluralistyczne społeczeństwo nawet odrzucając pewne grupy i ich poglądy.


Także polski rząd je odrzuca. Prezydent Duda wyraźnie potępił organizacje, które wyrażając takie poglądy obrażają uczucia większości Polaków. Większość członków tego rządu to filosemici (uznający, że historia I kultura Polaków i Żydów są ze sobą splecione), znacznie bardziej syjonistyczni w poglądach niż ich koledzy w „postępowej” Europie Zachodniej.


Cytowanie rady prominentnych członków warszawskiej rady miasta również służyło medialnej agendzie. Miastem rządzą członkowie Platformy Obywatelskiej, partii Donalda Tuska i męża Anne Applebaum. Wyborcy pożegnali się z PO za powszechnie postrzeganą korupcję, a obecna prezydent miasta jest podejrzana o udział w gigantycznym układzie korupcyjnym, w ramach którego znacjonalizowane przez komunistów nieruchomości, które powinny były zostać zwrócone Polakom i Żydom, przekazała swoim przyjaciołom i partyjnym kolegom.


Gdy minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak mówił, że morze biało-czerwonych flag jest pięknym widokiem to nie jest wyraz poparcia dla zupełnie nieistotnych faszyzujących grup, lecz wyrażenie uczucia podzielanego przez polskich patriotów, bo wielu Polaków przelewało krew i umierało po to, żeby takie marsze w Warszawie mogły się odbywać.


Dla globalnej kohorty medialnej morze flag (chyba, że to akurat tęczowe flagi albo flagi ponadnarodowych organów takich jak Unia Europejska czy ONZ) to potencjalne zarzewie konfliktu, który skłania ją do zaczajenia się i wykrzykiwania “naziści!” i „faszyści!”. Ci ludzie kłamią, oszukują i tłamszą, a głoszonym przez nich bredniom nie wolno ufać. Ale większość uczciwych ludzi dobrej woli dobrze już zdaje sobie z tego sprawę.    

Pochodzę z Redwood City w Kalifornii. Jestem absolwentem historii, informacji naukowej i bibliotekoznawstwa San Jose State University. W latach 2008—2014 pracowałem jako archiwista w Bibliotece i Archiwum Instytutu Hoovera przy Uniwersytecie Stanforda. Jestem doktorantem, moja rozprawa doktorska nosi tytuł “Herbert Hoover and the American Relief Administration in Poland, 1919—1922.” (Herbert Hoover i Amerykańska Administracja Pomocy w Polsce w latach 1919—1922). Jestem absolwentem drugiej edycji Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności i ekspertem ds. polityki amerykańskiej w IW, i tłumaczem kwartalnika The Warsaw Institute Review. Interesuje się amerykańską polityką, szczególnie ostatnimi wyborami prezydenckimi, a także uważnie śledzę zmiany zachodzące w kulturze i społeczeństwie Stanów Zjednoczonych i ich wpływ na Europę i Polskę. Prowadzę blog: http://researchteacher.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (91)

Inne tematy w dziale Polityka