Nie żyje Julia Hartwig. Poetka, eseistka i tłumaczka literatury pięknej. Absolwentka III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej w Lublinie.
Nasze serca chciałyby być proste
Natura była mi pociechą
kusiła wytrwałym milczeniem
kojącym po nadmiarze słów
i zbrukanych obrządkach codzienności
wabił każdy prześwit lasu
łąki zapraszały, żeby leżeć twarzą ku niebu
kształty kwiatów były nadal nie naruszone
kolory czyste a drzewa czcigodne
Zdumiewał wciąż powrót kwitnienia
i odnawiająca się siła jesieni
urzekała natura resztkami baśni
okrutnych i pełnych cudowności
jej znaki pociągały wciąż nie odczytane
poruszające w nas to co najdawniejsze
ptak owad motyl jeśli się uchował
żył nadal życiem radującym oczy
górą krążyły stada szpaków
dzikie kaczki ciągnęły w dalekie podróże
trwały żabie królestwa w przyrzecznych kałużach
w wielkich miastach odzywał się nagle
głos puszczyków turkawki pukały dziobem o szyby
zagnieździły się sroki w czubach topoli
między wysokimi piętrami kamienic
natura podchodziła pod nasze drzwi
bo wszystko co żyje wyganiane było w posępnym pośpiechu
ze swoich starych siedlisk
Więc wkrótce już tylko w naszych opowieściach
zachowana będzie błękitna rzeka i jej zielona dolina
na stokach sady pełne owoców
i człowiek śledzący zmienny kształt obłoku
nie spieszący się do niczego
*** (Gdzie są te listy...)
Gdzie są te listy, w których ktoś napisze:
Czekamy na ciebie, a przy nas łagodność, spokój i ogród szumiący drzewami.
Tutaj milczenie nie będzie przymusem, ani nie będzie przymusem rozmowa.
Gdzie są te sny, w których znajdziemy pokrzepienie,
gdzie tarasy pochmurnych zamków nad brzegami rzek
i gdzie niewytłumaczone szczęście kołyszące nas jak rytm pociągu
w drodze do bezpiecznego schronienia, w którym nie mieszka potwarz ani nóż.
I gdzie jest miejsce dla szaleńca, który wzgardził zdrowiem,
dla wszystkiego, co nagłe,
dla błyskawicy, burzy, lecącego meteorytu.
Gdzie schron dla wygnańców i ich wyobrażeń o ty, czym może być świat i oni sami.
Gdzie jest miejsce dla drzewa, które pamięta dawne losy drzew,
dla zwierzęcia, które nie zapomniało o swoim dawnym królestwie
i dla małych rybek, które łowiliśmy rękami jako dzieci na piaszczystym brzegu morza.
Gdzie jest miejsce dla skargi i odmowy, dla godności i lojalnej przyjaźni,
gdzie są nie wydeptane ścieżki w lesie i prosta droga do nieba.
Gdzie jest wiara płynąca nie z uciemiężenia, ale z siły i nielekceważenia rozumu.
Gdzie jest świadectwo pełne i wiarogodne,
które nie boi się śmiechu ani szyderstwa.
Bezczas
Wytrzymać tydzień
wytrzymać rok
wytrzymać trzydzieści a potem siedemdziesiąt lat
Ale były lata których nikt nie liczył
królewskie
kiedy bawiliśmy się pod starymi dębami
i wieczność była przy nas
Inne tematy w dziale Kultura