Oscar Boris Velder Oscar Boris Velder
2101
BLOG

JULIUSZ PAETZ - WINNY oddzielił pokutę od grzechu

Oscar Boris Velder Oscar Boris Velder Rozmaitości Obserwuj notkę 5

W dniach 13 i 14 marca odbyły się plenarne obrady Episkopatu Polski, które były poświęcone przestępstwom seksualnym księży. Wynikiem tego spotkania i prowadzonych debat było przyjęcie przez Episkopat dokumentu - deklaracji ws. postępowania wobec księży podejrzanych o przestępstwa seksualne, w tym pedofilię. Jednym z głównych założeń wspomnianego dokumentu, którego treść jest niejawna, jest brak tolerancji dla wspomnianych przestępstw. Zacznie on obowiązywać po zatwierdzeniu przez Watykan. W obradach, oprócz  stałych członków Episkopatu, wzięło udział (jako obserwatorzy) pięciu biskupów - seniorów, a wśród nich były metropolita poznański, arcybiskup Juliusz Paetz.

Niedawno, a dokładnie 28 marca, minęło dziesięć lat od kiedy Juliusz Paetz złożył rezygnację z pełnionej funkcji, a Watykan przyjął ją w Wielki Czwartek - dzień ustanowienia kapłaństwa i święta księży. Powodem odejścia metropolity było ujawnienie przez "Rzeczpospolitą" i "GW" w lutym 2002 roku faktu molestowania seksualnego poznańskich kleryków. Dzienniki opisują niepohamowane zachowania metropolity wobec młodych mężczyzn, którzy jako klerycy winni mu byli ślepe posłuszeństwo. Jeśli kleryk "wpadł mu w oko", robił wszystko, żeby spotkać się z nim w cztery oczy. Potem było obejmowanie, pocałunek (baccione,  po włosku buziaczek - jak mówił), a jeśli nie było stanowczego protestu, to ręce arcybiskupa zaczynały dotykać pośladków i genitaliów. Jeśli natomiast napotykał na opór, lub zdecydowany protest, to mówił: lingua del corpo (mowa ciała), często dodając: nasz Pan jest miłosierny. Oprócz obiecywania klerykom ułatwień w zrobieniu kościelnej kariery w Polsce lub w Watykanie, wręczał im w prezencie czerwone stringi z napisem Roma, mówiąc, że napis należy czytać od tyłu. Pytał: czy umiesz tak czytać?.

Swoich prób uwodzenia młodych mężczyzn arcybiskup nie ograniczał tylko do kleryków z poznańskiego seminarium. W czasie prac archeologicznych, prowadzonych na Ostrowie Tumskim, zupełnie nie potrafił opanować swojego pożądania wobec pracujących studentów. Wchodził do wykopów i obłapiał co ładniejszych żaków archeologii, co spowodowało reakcję osoby nadzorującej prace. Oto relacja księdza ze spotkania z metropolitą Juliuszem Paetzem: Podczas oficjalnej kolacji w naszej parafii arcybiskup w ogóle nie był zainteresowany rozmową. Cały czas patrzył na dwóch wysokich kelnerów. Opinia anonimowego duchownego o Paetzu:Arcybiskup jest osobą chorą. To seksoholik o orientacji homoseksualnej.

O preferencjach seksualnych i związanych z tym problemach zaczęto mówić w Kościele i środowiskach z nim związanych w 1999 roku. Duchowni i świeccy rozmawiali z arcybiskupem, próbując nakłonić go do opanowania swojej chuci. Jednym z rozmówców Paetza był prominentny działacz Ligi Polskich Rodzin, Maciej Giertych. Doszło do bezprecedensowej sytuacji, kiedy to rektor poznańskiego Seminarium Duchownego, ksiądz dr. Tadeusz Karkosz, zakazał wstępu do niego swojemu zwierzchnikowi Paetzowi. Normalnie rektor seminarium zostałby natychmiast odwołany, ale Paetz nie zareagował. We wrześniu 2001 roku zostaje napisany w sprawie Paetza do delegatów Episkopatu Polski na Synod Biskupów "list 5", wśród którego sygnatariuszy są dziekan wydziału teologicznego UAM ks. prof. Tomasz Węcławski, oraz proboszcz ks. Marcin Węcławski. Rezultat - kopię otrzymuje nuncjusz apostolski Józef Kowalczyk, który przekazuje ją Paetzowi, a ten udziela nagany kanonicznej proboszczowi Węcławskiemu.

 Skandal w poznańskim Kościele nabiera rozgłosu. O aferze dowiaduje się Wanda Półtawska - przyjaciółka Jana Pawła II, która wyjeżdża do Watykanu by poinformować Papieża o przestępstwach Paetza. W następstwie tego spotkania do Poznania przylatuje komisja, która przez tydzień przesłuchuje kleryków, w tym matkę jednego, który zapadł na chorobę psychiczną. Zeznania świadków i pokrzywdzonych w pełni potwierdzają zarzuty stawiane arcybiskupowi. Ale znajdują się obrońcy czci arcybiskupa, to elita, śmietanka towrzyska Poznania, która sygnuje tzw. "list 26". Wśród sygnatariuszy listu znalazł się dr. Jan Kulczyk. Paetz od początku zaprzeczał zarzutom mówiąc: Nigdy nie molestowałem naszych kleryków i księży. Doszło do nadinterpretacji moich słów i zachowań.

I tak do dnia dzisiejszego, bo tak naprawdę z prawnego punktu widzenia Paetz pozostaje człowiekiem niewinnym, gdyż nigdy nie został skazany przez niezawisły sąd za popełnione przestępstwa. Nikt z pokrzywdzonych nie zawiadomił prokuratury, ani nie złożył pozwu przeciwko arcybiskupowi. Jedyną "karą" jaka go spotkała było cofnięcie Paetzowi przez Kościół uprawnień biskupich. Patrząc na aferę Paetza przez pryzmat Kościoła, a więc także kapłanów warto przytoczyć wypowiedz anonimowego duchownego: Grzechy ciężkie mają to do siebie, że przypominają nałóg.(...) Gdyby  arcybiskup powiedział:mam problem... Od tego powinno się zacząć nawrócenie.

 Na pewno czytający ten tekst zadał sobie pytanie, dlaczego wracam do wydarzeń, które miały miejsce ponad dziesięć lat temu? Odpowiedz jest prosta, ponieważ ta historia trwa, ona się nie skończyła przynajmniej dla ofiar arcybiskupa Paetza. Dlatego, że krzywdząc swoje ofiary skazał wielu z nich na dożywocie - gdyż tego co ich dotknęło nie można wymazać, i nigdy o tym nie zapomną, a ich życie zostało zatrute nieuleczalną chorobą.

 Przykładem na to niech będzie historia Agaty Kłos z Otwocka, która była molestowana w dzieciństwie przez ojczyma, który jak na ironię losu był prokuratorem. Kobieta przez ponad trzydzieści lat musiała radzić sobie z traumą, a gdy zdecydowała się ujawnić fakt przestępstwa, prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. W akcie rozpaczy Agata Kłos wywiesiła baner z napisem: Tu mieszkał Janusz Stanisław K. - pedofil, były prokurator, wieloletni radny miejski i jedna z jego Ofiar. Ale jest jeszcze inny aspekt spraw dotyczących molestowania seksualnego i pedofilii. Dobitnym tego przykładem jest sprawa Bogusława Sobczuka oskarżonego przez zdradzoną byłą żonę o molestowanie ich syna.

Sprawy molestowania i pedofilii, które ujrzały światło dzienne to niewielki procent wszystkich popełnianych przestępstw, gdyż tzw. ciemna liczba jest wielokrotnie większa, a sprawcami w 80% są najbliżsi i znajomi ofiar. Wśród nas żyją ludzie skrzywdzeni przez swoich najbliższych, którzy powinni ich bronić i chronić przed ciemnymi stronami ich dziecięcego i młodzieńczego życia. Przykładem jest  historia kobiety molestowanej w dzieciństwie przez biologicznego ojca, a później już jako nastolatka przez ojczyma - funkcjonariusza SB. To także przypadek dorosłego mężczyzny, który na sali sądowej dowiedział się, że w dzieciństwie był molestowany przez matkę. I najbardziej tragiczna znana mi sprawa. To historia chłopca molestowanego w dzieciństwie przez matkę, która w swojej chorej zazdrości nie pozwoliła, gdy dorósł na związek z dziewczyną, którą kochał. W zamian za to wybrała mu karierę przestępcy - dilera narkotyków, która zakończyła się długoletnim wyrokiem.

Czy wobec tego sprawcy molestowania seksualnego i pedofilii, którzy nie ponieśli kary w wymiarze prawa, ale  winni grzechu - powinni od niego oddzielać pokutę?

OBV

https://youtu.be/9cWnubJ9CEw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości